Czytają

sobota, 28 listopada 2020

Notatka 196 Daglezja w późnolistopadowej odsłonie

Daglezja w Z. jest moim ulubionym ogrodniczym. Rzadko odwiedzanym, z dziwnym czasem towarem, ze źle oznaczonymi różami, których jednak moc pięknych, i niestety z fanaberyjnym mocno wyborem bylin. A domowe rośliny z tamtąd rosną zdrowo. Po za tym narzędzia, nawozy, podłoża, elementy do upraw pod osłonami, do sztucznych oczek, ozdoby ogrodowe (brzydkie na ogół) no, cały ten ogrodowy misz-masz jest w Daglezji. Do roślin domowych też. Ale gdzież tam mógłby istnieć sklep z samym dobrem zielonym i do uprawy zielonego. Nie u nas. Więc jeszcze mnóstwo, mnóstwo domowych dupereli, użytkowych i ozdobnych, więc zoologiczny, więc kawiarenka, więc naleśniki, więc sezonowe ozdobno-użytkowe szaleństwo. Handel na całego, ze szczególnym podkreśleniem sezonowości i znacznym sezonu wyprzedzeniem.  Gdyby Daglezja była człowiekiem, zaraz po świętach zagniatała by piernikowe ciasto na następne święta. Gdyby nie pośpiech obecnych czasów zagniatała by to ciasto tak jak dawne mamy toruńskich córeczek - po narodzinach córci na jej wesele.



Ani śladu po doniczkowym gąszczu roślin ogrodowych. A uwierz Czytaczu, to istny labirynt był i będzie. Nawet nie trzeba śpiewać "Niech no tylko zakwitną jabłonie", zawsze pojawia się wcześniej.
Na placu choinki. To zapowiedź tego co tuż za drzwiami, świątecznego już.  Cholera. Trudno, wchodzę. Rany, świecące drzewko bambusowe!! Tego to jeszcze nie widziałam. Paskudne, szkoda że zobaczyłam, życie byłoby fajniejsze.



Chwila oddechu. Domowa zieleń, jak na Daglezję to skromnie. Gwiazdy betlejemskie za to w obfitości, jeszcze nie w takiej jak potrafią, ale dużo ich.  Trujące dla kotów, odpadają.









I znów. Świątecznie, światecznie i świątecznie.




Nawet chciałam w tym szaleństwie poszukać szkiełek osobistych o niebombkowym charakterze. Może są, ale tygodni by trzeba na wypatrzenie czegoś nieświatecznego, ukryte to sprytnie.




Oddech. Zwierzaczki w ilości skromnej. Speszona świnka morska, papużki, ściana z rybkami, ścianka z gadami - jeden zbożowy wąż wypatrzony, terraria puste. Rośliny akwariowe, akcesoria rozmaite dla stworków różnych. 




Jakie to biedactwa niepozorne przy świecącej tuż obok dyskotece. Świątecznej.




Uciekam. Z ogłupienia nie zrobiłam cykanek narzędziom, nawozom, drobnym maszynom i innym dziwnym pudłom, paczkom i butlom i sprzętom niewiadomego przeznaczenia. Oraz działowi specjalistycznej odzieży i ustrojstw do ochrony chemicznej. Gorzej, że w ogłupieniu zapomniałam po co odwiedzam tę świątynię handlu BN. NIE SPRAWDZONA cena, pojemność i dostępność pojemników na wodę deszczową.  Ziemia do paproci NIE KUPIONA. A była taka nieduża kupka ziem doniczkowych różnego rodzaju. Tuż obok regaliku z nasionami i pozostałością cebulek. Tu o wysortach i blackweekach nie słyszeli, ceny tych reszteczek wysokie.  Jak zwykle, to nie jest sklep z taniochą, roślinne dobro cenne, ale nasiona - przynajmniej te wystawione, tanie. I to naprawdę reszteczki, labirynty z cebulkowych pudeł, ściana jak ekran kinowy wyłożona torebeczkami nasion, tak jest w porach właściwych ogrodowaniu.




A teraz miejsce nasion zajęły one, to ich pora na uprawę. 





Rosnące przy wyjściu ogniki. Jak wszystko co na stale rośnie przy Daglezji konkursowe.




I już dworzec oraz jego okolice, przebieżka po Daglezji jest w moim wykonaniu zawsze błyskawiczna i spowodowana podróżnymi zawirowaniami. No, w porze właściwej wysiadam specjalnie, ale to nie wczoraj.






Wczoraj po prostu uciekł mi mój pociąg, więc wsiadłam w następny, jadący w kierunku. Trochę ponad dwadzieścia minut czekania wykorzystane w tradycyjny sposób, jeszcze z pięć minut na zamglonym peronie. 

O Daglezji jeszcze będzie, to nie jest przybytek, który umiem ignorować, zwłaszcza w sezonie bardziej ogrodowym.  Nienormalny ten rok. To trzecia daglezjowa moja wizyta, a zwykle tych wizyt minimum dziesięć. Ale odwiedzana ma się nieźle, jest szansa na następne.

R.R. pisała.


6 komentarzy:

  1. Roślinki w większości faktycznie egzotyczne jak na nasze zimowe święta, ale z drugiej strony, jak się tak zastanowić, że Jezus urodził się w dość ciepłej krainie i wśród roślinności, której bliżej do palm niż świerków srebrzystych, to może nie takie to głupie. Ale weź komuś wytłumacz, że zamiast choinki będzie palma czy inny kaktus... Natomiast te Himalaje plastiku są przerażające. I większość z tego będzie się za dwa miesiące walać po śmietnikach i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo roślinki, to podstawowy asortyment, zepchnięty przez plastikowe światecznosci w kąt. Takie niepozorne bidulki w sezonie przed BN.

    Tak, to są Himalaje, górska przeogromne. Aż się świąt odechciewa w tym nachalnym badziewiu. U mnie swięta mają kwarantannę, nie powiem gdzie mam te pięć osób na Wigilii. Może moje świąteczne badziewie wyciągnę, albo i nie. Zobaczymy. Bardzo możliwe, że skończy się na pęku gałęzi niekoniecznie iglastych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mła baaardzo lubi sklepy ogrodniczo - pierdółkowe, ale twardo siedzi doma żeby pokuszeń nie było. Bo mła to się zawsze ręka wyciąga nie tam gdzie czeba a potem ona grosze liczy co się jej ostali.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też lubię i ręka mi się wyciąga. Ale tu. Każdy boks z duperelkami świąteczny, każdej wystawcę strzeliłam cykankę, cztery wyszły na tyle nieczytelnie rozmazane (pośpiech spowodowany chęcią ucieczki) że ich nie zamieściłam. Za dużo, dużo za dużo. Od razu gołe gałęzie stały się atrakcyjne. No, mogą być w świątecznym wazonie, co może lśnić jak bombka i wystarczy. Swoją drogą ciekawe, po co by Twoja ręka się wyciągnęła. Szklane śnieżynki? Były. Mogły osuszyć portfel.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj takie zakupy to 1 grudnia :) ale raczej jakąś nowa piżamka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. W Daglezji chyba też byś kupila🤣🤣🤣. Jedna z niewyraźnych cykanek była z pościelami, więc kto wie. Chyba z pościelami,tak te zmazy wyglądają.

    OdpowiedzUsuń