Czytają

niedziela, 22 listopada 2020

Notatka 190 niedzielne sprawozdanie i ubabranie R.

Niedobra dla mnie niedziela. Zimny las i reszta wczorajszej dniówki zaszkodziły. Była ciepła czapka, ale.. Uszy dają piskaniem i szumem cynk, że  nie lubią zimnych lasów i reszty, głowie też się wczorajsze podróże nie podobają. Boli. Mniej myślę chodzi tu o las, bardziej o podróż powrotną niemożliwie nagrzanym autobusem, potem czekanie na tramwaj na wygwizdowie (wizyta w Sorteksie tego wymagała, ciucholand już mi się marzył), i potem już same takie kontrasty temperaturowe były do chwili powrotu do domu. Najokrutniejsza jednak była przejażdżka końcowa, gdzie kierowca włączył mroźny nawiew, taki naprawdę mocny. Po wyjściu z autobusu pogoda wydała mi się letnią. Oprócz dzisiejszych niedomagań do domu przywlokłam niewielkie łupy. Uwaga, prezentacja. Szale.




Jak widać robią u Jacusia furorę. Wszystkie ciepłe, miękkie i wielkie, ale wielkości różnej. Ten u góry jest dubletem, identyczny już posiadam, a posiadany sprawdził się tak bardzo jako pociągowy i nie tylko ocieplacz, że aż kwiknęłam widząc duplikat. Ponadto świeczniczki z miedziowanego drutu. I tyle zakupów. 


Ponieważ jest jak jest, nie bardzo się dziś nadawałam do wyjścia. Ciepełko, smarowanka, herbateczki ze wzmacniaczem, pieszczotki kotulków (bardzo tego już potrzebowały, ja też), bardzo nieśpieszne gotowanie obiadu (zjedzony), ot  leniwe zagniwanie w domowych pieleszach niczym ciotkowata pierdoła stosująca wyłącznie zdrobnienia na określenie świata. Którą to pierdołą bywam, a dziś jestem na pewno. Odpoczynek przez zaleganie, może biorąc pod uwagę ostatnie dwa tygodnie, nawet zasłużony. Lektura i muzyka niezbyt, na działania wysiłkowe i bardzo twórcze inwencji brak. 

Ale stanie czy siedzenie przy garach bez zajęć dodatkowych? Nigdy. Więc tak. Powrót do starych nałogów, nie wymagających wielkiego pomyślunku. Gumka, kobaltowe koraliki w ilości nie takiej jak by mi się marzyło i nizamy. Początek i koniec.





Koniec. R.R. pisała




10 komentarzy:

  1. Ajajaj, jaka śliczna bransoletka! Przepiękny kolor i w ogóle urocza :))). No takie poprawianie nastroju, to ja rozumiem! Najlepszym przyjacielem kobiety są koraliki! Szale też cudne!
    Z uszami to ja też mam pół życia problemy i w ogóle byle zefirek to jakieś koszmarne nerwobóle, więc w tej kwestii to ja bym bardzo była za hidżabem albo inną jakąś zawijką dookoła głowy, bo sama czapka na czubku nie daje rady. Kocham kaptury w związku z tym. Podejrzewam, że mści się chojrakowanie za młodu, kiedy w 20-stopniowy mróz latało się z gołą głową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha , mła tyż niedzierlę przebimbała. I dobrze! Wczoraj jakiś fluid wysłałaś czy cóś bo i mła zaszła do lumperionka, tak na poprawę humoru. szale u mła były średnio ciekawe za to insze rzeczy mła kupiła, cóś typu tęsknota za wiosną. ;-) Koraliki należycie kobaltowe! :-)

      Usuń
    2. Małgosiu, dziękuję, miło że Ci bransoletka się podoba😄. Tak, duperelki typu koraliki, szaliki podnoszą poziom zadowolenia.

      Moje uszy maja kłopoty przez zatoki, a zatoki (skrzywiona przegroda dawała radę) wiem że mam od czasu gdy uczyłam utrzymywać się na wodzie Rodzinne Dziecko. Czyli jakieś jedenaście - dwanaście lat temu lat temu. Zawoje, zamoty stosuję, czapki z tych zasłaniających uszy a i tak... Ech.

      Usuń
  2. Przebimbana niedziela dobrze robi, tak jak małe polowaniom zakończone sympatyczną zdobyczą. Wiosenne? Czyżby kurczaczek z zajączkiem? W żonkilach? Aż mnie ćlama z ciekawości..

    OdpowiedzUsuń
  3. Też przebimbałam niedzielę ! Dałam się dziecku wciagnac w jakąś grę co mi na laptopie daje radę no i zrobił się nagle wieczór :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja teraz też mam wielgachne szaliki. Muszę sobie taki duży kwadrat skądś jeszcze dorwać bo one najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ikabog J.K.Rowling, literatura dziecięca, prosze Szanownego Kocura

    OdpowiedzUsuń
  6. Też fajna. Tyle fajnych. Ech.

    OdpowiedzUsuń