Moje miasto, tak szczerze polskie i rzymskokatolickie do wypęku w oczach reszty kraju, wcale takie nie było i wątpliwe czy takie jest. O ile można wierzyć, że teraz jest, to zwykłe wnikliwe rozejrzenie się rozwiewa złudzenia co do szczerze katolickiej i bardzo lechickiej przeszłości miasta. Że miasto jest miastem, to w dużej mierze zasługa jego obywateli wyznania mojżeszowego, a z wyznań chrześcijańskich ewangelickiego i prawosławnego. Oczywiście rodowód mieli z innych stron, ale żyli w Cz-wie, tu prowadząc biznesy, mieszkając, zakładając rodziny i wychowując dzieci, żyjąc i umierając. Uznając miasto za swoje miejsce na ziemi i naprawdę bardzo, bardzo wpływając na jego rozwój, o czym miasto najchętniej by zapomniało. Ignorowana ta przeszłość, niszczona zaniedbaniem i wandalizmem, wystawiona na grabieże. Lekceważona. A jest. Ciągle jeszcze jest. Dowód poniżej w postaci cykanek.
Cmentarz Żydowski w Częstochowie.
Powstał dawno, daty są różne ale na pewno w drugiej połowie osiemnastego wieku, a raczej pod jego koniec.. Jako prawdziwy kirkut musiał leżeć blisko wody. I leży. Naprzeciw niego, odgrodzona wałem którego raczej pierwotnie nie było, jest Warta, jeszcze cieniutka. Cieniutka, bo grubieć dopływami zacznie za miastem, cieniutka bo miasto, a raczej jego zakłady przemysłowe dobrały się do tej wody, dzieląc ją między papiernie i tkalnie, a później i huta też się poczęstowała.
Za pierwszą moją wizytą, z dziesięć lat temu, brama była zamknięta na klucz. Tabliczka wisiała informująca o udostępnieniu klucza po kontakcie z rabinem gminy żydowskiej. Podany był sposób kontaktu, chyba telefon. O ile dobrze pamiętam, pusta teraz rama informowała o odnowieniu cmentarza przez miasto, przy udziale Unii.
Jaki był stan wtedy? Ciut mniej bluszczu i mchu, bardzo liczne tabliczki kto spoczywa pod nagrobkiem. Sporo metalowych tabliczek. O wiele więcej stojacych kamiennych tablic-macew, kolumn, całych grobowców. I tak ten cmentarz zrobił na mnie wstrząsające wrażenie ruiny, zaniedbania, zapomnienia totalnego i nie pomogły świeżo brukowane granitowe ścieżki. Rozpaczliwe świadectwo dawały te nagrobki, o totalnym braku pamięci bliskich, bo rodziny, potomkowie, znajomi wywiezieni, wygonieni lub zabici.
Za drugą wizytą, z siedem lat temu, brama była wyrwana, jedno skrzydło wisiało smętnie. Wszystkie metale zniknęły, nie było płyty na grobowcu ostatniego pochowanego na cmentarzu. W roku bodaj 1976 zmarł ten pan o czysto polskich danych osobowych, a Wiki i inne źródła twierdzą, że ostatni pochówek i to już nielegalny, miał miejsce w 1973. Komu na litość i po co była potrzebna lastrykowo-betonowa płyta? Czy może głupia hiena szukała skarbów? Wtedy straszył dół, obramowany betonem, dziś nie umiałabym wskazać w którym miejscu przy głównej alei był ten nagrobek. Bluszcz zakrył dół, tak jak i wiele innych takich dołów.
A teraz jest tak. Świeci słońce, co nieco odbiera cykanym obrazkom dramatyzmu.
Niestosowne wręcz to słońce, tak chwilami radosne. Huta przejęła teren cmentarza oficjalnie w 1970 roku. Niedobra to była opieka. Długo na cmentarz nie było dostępu, a nieliczni którzy go widzieli alarmowali donosząc o zaniedbaniu, dewastacji, kradzieżach. Źle się działo, bardzo źle, o czym ogół mieszkańców nie wiedział, bo niby skąd.
Częstochowscy artyści i działacze alarmowali. Pamiętam wystawę fotografii Piotra Dłubaka pokazującą upadające macewy, ktoś inny robił odbitki wciąż czytelnych napisów. Teraz nie byłoby z czego robić wystawy. Od tamtego czasu były dewastacje i profanacje, sataniści i inne gówno. Też mają swój udział w entropii, na równi z bluszczem duszącym i obalającym kolejne drzewa. Na paru cykankach widać takie oplątane zaduszane drzewa. Bluszcz jest wszędzie.
Powyżej hańba . To zakład, jeden z wielu, kiedyś należący do huty. Od samego początku chyba, mur cmentarza w tym miejscu przerwany, usypany nasyp ułatwiający wejście pracownikom na teren zakładu, ale także złomiarzom, szabrownikom płyt kamiennych, hienom cmentarnym, wandalom o rozmaitych motywacjach. Jedna z pierwszych cykanek, ta z fragmentem zewnętrznego muru, pokazuje kolejne nielegalne wejście na teren kirkutu. Chyba tego nie widać, ale jest. Po prostu wyrwa w murze, zarośnięta bluszczem. Nie wątpię że jest ich więcej, tych nielegalnych wejść.
A tu Czytaczu wchodzimy na przestrzeń pozbawioną bluszczu, dzikich zarośli, trawiastą. Ta pozbawiona drzew przestrzeń powstała na skutek dewastacji cmentarza przez Niemców, a wykorzystywana była do rozstrzeliwania, egzekucji złapanych powstańców częstochowskiego getta. Bo tak, w tym gettcie też było powstanie. Masowe groby nie wszystkie podobno upamiętnione. Ale i tak. 200 osób jednego dnia, innego 143.
Teren cmentarza to 8,5 hektara. Ale pochówki były także poza jego murami. Już przed wybuchem II wojny światowej nie było na nim miejsca, to raz. Dwa, nie wszystkie masowe groby były na terenie obecnie wyznaczonym murawą. Poniżej link do artykułu wyjaśniającego skąd wokół cmentarza wzięły się ziemne wały. Możliwe, że przy Warcie też mają takie źródło.
https://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/1,48725,11152545,tajemnice_kirkutu__ludzkie_szczatki_w_wagonach_z_wapnem.html
Przedostatnia cykanka pokazuje wał przed kirkutem, oddzielający go od Warty.
Ostatnia odcinek nieutwardzonej drogi, to jest ulica Złota. Która to wcześniej i później ma typowo miejskie wykończenie nawierzchni. Tu licznie wysypywany gruz, na który podejrzliwe patrzyłam, czy on aby nie z kirkutu. Nie, gruz po rozbiórce jakichś domów, z kaflami i farbami jeszcze trzymającymi się cegieł. Żaden normalny samochód tędy nie przejdzie. W drugą stronę, tak jak najbardziej.
To tyle Czytaczu.
R.R. pisała pokazując miejsce, którego za jakąś dekadę lub dwie już nie będzie. Nie bardzo umiem sobie wyobrazić, że proces ostatecznej zagłady tego miejsca zostanie powstrzymany. Dlatego też taki natłok męczący cykanek. Jak najwięcej śladów.
I jaki żal, że jakość moich cykanek nie jest jakością. Mam wrażenie, że srajtfon mi zwariował w chwili wchodzenia na kirkut. Nieładne te cykanki.
Foty nie są złe, bez przesadyzmu. Słońce było ostre i jest duży kontrast, mła tyż ma takowe problema z obiektywem jak świeci. Co do smętarza to wysoce prawdopodobne że za lat parę nikt nie będzie wiedział gdzie te macewy stały, taki los opuszczonych smętarzy, nie tylko żydowskich.
OdpowiedzUsuńCo do cmentarza, masz chyba rację, za daleko się posunęła jego dewastacja. Ja mam tylko nadzieję, że nie stanie się dzikim wysypiskiem.
UsuńTrudno mówić o jakości czy niejakości! Zdjęcia ciekawe, jakbym tam była, bo pewnie nie będę. Lubię oglądać relacje z takich niezwykłych miejsc.
OdpowiedzUsuńA żeby zrobić jakieś mega zdjęcia, to pewnie musiałabyś pójść tak o świcie, bo światło wtedy lepsze.
Pewnie trzebaby z aparatem. Ja mam bezlusterkowca i moje Xiaomi Miui 8 pro i widzę różnicę. Niestety telefon nigdy nie dorówna aparatowi. Ale ja tutaj listki mogę policzyć i jak na cyjanki telefonem naprawdę jest dobrze. Ja też ostatnio wrzucam telefonikowe foty bo sie muszę zmotywować mój aparat ruszyć.
UsuńDzięki o Ludmiło, że uznajesz tę relację za interesującą. Miejsce rzeczywiście niezwykłe i z rodzaju takich już odchodzących w niebyt. Nie ma żadnych szczegółowych wyliczeń, ale liczba samych macew była szacowana na cztery do pięciu tysięcy. I tak, masz rację, rano zdjęcia wychodzą lepsze.
UsuńKocurku, on (srajtfon) daje cykanki różnej jakości, tę aktualizacje programów tak powodują. Aparat pod tym względem o niebo lepszy, nikt z zewnątrz (oprócz właściciela) w nim nie miesza.
UsuńTo nie konkurs na piękną fotografię, tylko relacja, świadectwo zniszczeń i opuszczenia. Jakbym patrzyła na cmentarz znajdujący się blisko mojego domu, ale to cmentarz niemiecki, dawnych mieszkańców mojego miasta. Zachował się obelisk upamietniający ofiary pierwszej wojny światowej, kilka grobów do niedawna wyglądało jako-tako, potomkowie zmarłych przyjeżdżali, zapalali znicze raz do roku. Teraz tam jest po prostu nie tylko dzicz, ale i dzikie wysypisko oraz miejsce libacji podejrzanych typków. Okoliczni mieszkańcy od lat próbują zainteresować problemem i proboszcza i władze miejskie, no ale cóż, jak nikt na tym nie zarobi, to brak zainteresowania. Raz na parę lat wytną większe chaszcze, bo lęgną się szerszenie, i na tym koniec. Rzeźbione nagrobki i kute elementy zostały dawno rozszabrowane, z tego co wiem część zagospodarowali handlarze, fragmenty widać do dzisiaj w ogrodzeniach domów, w tym domu proboszcza. Pomstujemy, że za wschodnią granicą nikt nie dba o polskie cmentarze, a sami nie jesteśmy lepsi. Dwa stare cmentarze w moim mieście, niemiecki i żydowski, zostały po prostu zamienione w parki. I bardzo dobrze. Ścieżki wytyczono zgodnie z biegiem cmentarnych alejek, zostało dużo starych drzew, jest cisza, spokój, porządek. Chyba lepiej tak, niż pozwalać na dziką dewastację i udawać, ze się tego nie widzi.
OdpowiedzUsuńWiesz, powtórzę raz jeszcze, w kwestii cmentarzy, naszego do nich stosunku i ich traktowania przez prywatny, nie urzędowy ogół, czyli rodaków -MASZ RACJĘ. Ale jak bym chciała by było inaczej. W Cz-wie miasto nie ma wielkiego pola manewru, choć uważam że zrobiło bardzo źle oddając hucie teren cmentarza, a jeszcze gorzej pozwalając by był bez ochrony.
UsuńCo i rusz wybucha afera, bo wandale, sataniści, naziści złodzieje, menele, hieny cmentarne i złomiarze (ci już swoje wynieśli). Skąd się tyle tego wzięło - nie pojmuję.
U nas w miejscu niemieckich cmentarzy są parki i przedszkole. Dyskuje co jskis czas są wznawiane przez niektorych mieszkancow, zainteesowanych historią miasta, bo z pewnoscią stapamy po kosciach.
OdpowiedzUsuńŻydowski zamkniety, byłam tam zanim
zamkneli rozburzony mur.Cmentarz miejsci sie przy szkole podstswowej , bardzo zaniedbany.
Co jakiś czas ktos epada na pomysl sprzatania, teraz przed 1 list. grupa sie zmowila, ale przez zakaz nie doszlo to chyba do skutku, albo tylko czesciowo cos zdazyli tam zrobić.
Doruś, tak chodzimy po kościach w niejednym mieście. Bo miasta tracą wraz ze swoim rozrostem pamięć, miejsce w nim cenne. Tak przy rynku w podczęstochowskim Olszynie, pod drogą prowadzącą na zamek odkryto taki cmentarz, do tego stopnia zapomniany, że przykrył go bruk. Ale jednak żal, że te ślady przeszłości giną już teraz, przy nas i niewiele można, lub nic nie można zrobić by to zmienić.
UsuńEj ale ja mogę na tych zdjęciach listki policzyć więc nie wiem o co chodzi. Mi się podobają.
OdpowiedzUsuńTiaa, wyraźniutki pierwszy plan z listkami a tło płasciutkie. Miło, że Ci się podobają, mnie jednak nie. Ale dzięki, to dobrze, że nie straszą tak bardzo.
UsuńCo do jakości fot. Nie podobają mi się i już. Niby to nie konkurs piękności, może i dokumentują stan kirkuta, ale nie do końca - jest kilka takich cykanek, gdzie brak ostrości srajtfona zagubił w gąszczu dzikiej zieleni kolejny rząd nagrobków, powalonych lub stojących. Słońce tworzące cienie i smugi blasku nie pomogło. Może dla dokumentacji trzeba przyjść w bezsłoneczny dzień, a dla urodnych ujęć w słoneczny, ale wcześniej? I może z aparatem. Ponadto kolory... To jest zwariowany fałszerz, gdzie on widział takie zielenie neonowe? U Dory chociaż fałszował z gustem.
OdpowiedzUsuńU mnie łalszował jesiennie, twk slonko swieciło i wyłapywał dziwnie.
UsuńCóż, w koncu to są cykanki a nie zawodowe fotografie.
Ach Doruś, nie usprawiedliwiaj łotra bez gustu😀
OdpowiedzUsuńCo do degradacji opuszczonych cmentarzy, to jak czytam wszędzie się dzieje nie do końca tak, jak to być powinno. Najlepszym rzeczywiście rozwiązaniem byłoby przekształcenie takich cmentarzy w parki.Ale z tym pokazanym tak nie będzie. Teren zatruty przez odpady pohutnicze, z jednej strony pyłowisko, czyli wysokie na trzy-cztery metry zwałowisko trujących jak diabli odpadów, porośnięte samosiejkami drzew (głupie ludzie tną te drzewa na opał), wały wzdłuż muru też z tego świństwa, dosyć daleko od ludzkich zabudowań, tereny przemysłowe. Prędzej się stanie dzikim wysypiskiem. Żal.
OdpowiedzUsuńMałgosia ma rację, co do naszej wygodnej hipokryzji w tym temacie. Łatwo jakoś nam przychodzi upominanie się o cmentarze na wschodnich terenach, bez patrzenia co się dzieje na naszym podwórku. A dzieje się że. To że pozostawione same sobie niszczeją to zrozumiałe. Ale celowy brak szacunku dla przeszłości chyba mamy wpisany w genach, jako naród. Piszę to z żalem.
Jako dziecko spędzałam wakacje u swojej rodziny, w miasteczku nad rzeką. Tam też kiedyś był poniemiecki cmentarz, dziś nie ma po nim śladu, nawet w postaci niezabudowanego kawałka ziemi. Skakałam tam że sterty kamieni do rzeki, ucząc się pływać. A to był kawałek rzeki naprzeciw żydowskiego cmentarza. Za mojego dzieciństwa ziały tam doły po wyłamanych płytach, nieliczne kawałki macew wystawały z trawy na której przedsiębiorczy rolnik wypasał krowy, pilnując takiego ich uwiązania by nie połamały nóg w dołach.
A ja i inne dzieciaki skakaliśmy na głębię wyrąbaną przez nurt przy stercie kamieni, macew, wyrwanych z ziemi i rzuconych przy brzegu. Bez żadnej świadomości co to jest, i bez wiedzy moich dziadków, gdzie się też wnusia uczy pływać.
Gugieł jest chamydło.
OdpowiedzUsuńAch gdzież, są ach gdzież są niegdysiejsze smętarze? Supermarket na nich stojo i parkingi. Orzeca kole wsi wiekowych smętarze się znajdowali, katolickie jak najbardziej a gdzie one teraz? Przeca mła tyle razy słyszała - "Tu był stary cmentarz a nowy to jest tu.". I nie widziała żadnych krzyżyków ani śladów po nagrobkach. A pamięta jak odkryła resztki nagrobka po cmentarzu cholerycznym na szkolnym dziedzińcu. I to wcale nie jest aż tak strasznie smutne. Ostatnio czytała o odkryciu w Sakkarze, smętarzyk z mumiami się uchował bo o nim zapomnieli.
UsuńMiało być przeca a nie orzeca.
UsuńBo to chamydło swoje trzy grosze musi wtrynić, chyba że ustawiłaś sobie, żeby się nie wtrącał. Ja już nie mam do chamydła u siebie nerw, po ostatniej aktualizacji walka o prowadzenie bloga i pisanie ogólnie rozgorzała na nowo, co widać powyżej. Tak, zapominamy, cmentarze są wśród nas. Ale wiesz, to jednak co innego jeśli patrzysz na aktualnie postępujące stopniowe unicestwienie. Jednak żal.
UsuńFaktycznie, biedne mumie,tyle lat mialy spokoj, aż tu nagle.
UsuńJak na to tak spojrzeć, to rzeczywiście, biedne mumie.
UsuńGdyby filmidła w rodzaju "Powrót mumii" były prawdą, być może zrobiłyby przynajmniej oburzone gęsty, w temacie naruszania spokoju.
Przy przedostatnim moim grzebaniu w ziemii wykopałam ropuchę, i ta potrafiła dać do zrozumienia jak bardzo się jej to wykopanie nie podoba.
Romanko, stopniowe unicestwienie postepuje w wielu dziedzinach, sorry taki mamy klimat , jak piardolnie to po całości.
OdpowiedzUsuńPostępuje. Tak. Z działaniem samego czasu godzę się z pokorą, z ludzkim wspomaganiem unicestwienia przeszłości - nie. A jak pier-tego po całosci, to cóż.. pierdolnie i już. Póki mogę, to żałuję, co sobie będę żałować żałowania. Oraz innych uczuć też😉
OdpowiedzUsuń