Czytają

sobota, 7 listopada 2020

Notatka 174 szydełko to potęga. Yarnbombing

Siedzi sobie introwertyk i dłubie tym patyczkiem i dłubie. Świat dookoła pędzi nie wiadomo gdzie, a on kurzem obrasta. Chałupa mu mszy się serwetkami i innym roztoczowym dziadostwem, a jemu się robią plecki  w pałąk, łapska drapieżne od sprzętu i włos siwy rzednie. Oraz ślepnie bidoczyna do konieczności noszenia okularków jak denka butelek. A dzieła powstającą paskudne, koślawiaki ohydne, jak ciuch to właściwy dla gnoma, a reszta wyrobów od razu się nadaje do śmieci.

Przerażający obraz i fałszywy jak diabli, choć drobinki prawdy w nim są. Maniunie.

Szydełko w powyższym obrazie staje się symbolem zmarnowanego życia.

A przecież szydełkowanie, tak jak inne robótki ręczne potrafi być ożywcze, łączyć ludzi w miłe grupki, gdzie obok robótek uprawiane są inne sztuki, np. sztuka konwersacji lub jeszcze ważniejsza sztuka współdziałania. Umiejętności są przekazywane z rąk do rąk, krążą pomysły.  Zawiązują się przyjemne znajomości, jednym słowem dzieje się. Dzieje się dzianinowy wątek różnie co do miejsca.  W domach kultury, bibliotekach, sklepach z włóczką, domach prywatnych.  Do wybuchu pandemii i w Cz-wie było takie robótkowe miejsce, jawne jak najbardziej, teraz straszące pustką, brakiem światła i napisem "lokal do wynajęcia". Ale nie wątpię że powstaną nowe.  Ludziom potrzebni są ludzie, podobnie jak każdemu człowiekowi potrzebna jest do szczęścia umiejętność tworzenia.  Tu nie chodzi o zaspokajanie potrzeb estetycznych, tu chodzi o poczucie sprawstwa, a pojęciem twórczości w tym wypadku obejmuję wszystkie celowe działania człowieka w wyniku których pojawia się coś. Obiad, porządek, ciuch, ozdoba, bruzdy na polu, budynek, dźwięk. Czyli zmiana w zastanej rzeczywistości. Och, niby nie mam racji? Naprawdę?

Stąd podejrzewam, biorą się te wszystkie graffiti szpecące i zdobiące mury. Tu jest źródło tworzące i niszczące nasze otoczenie. W potrzebie twórczości, gdzie nawet jeśli nic dobrego nie wynika, to jednak został ślad trwały lub nie. Ale został.

Oczywiście, najlepiej żeby było to tworzenie pożyteczne lub przynajmniej nieszkodliwe, przynoszące pożytek i radość oczom. Oraz niezłą zabawę tworzącym i oglądającym. 

Yarnbombing spełnia te wymogi. Wikipedia Ci powie Czytaczu o co kaman, a ja Ci pokażę efekty. Oczywiście te, które do mnie przemówiły.  Drzewa na dobry początek. Te ubranka, wbrew obawom nie są dla drzew szkodliwe. Wręcz podobno przeciwnie, chronią przed poparzeniem słonecznym. Hmmm. Nie wiem tego na pewno, ale efektowne są. Są protestem przeciw np. wycince, powody i hasła yarnbombingu nie zawsze są dla mnie czytelne, co z pokorą przyznaję. Ale też akurat ta forma sztuki ulicznej jest dla mnie najfajniejsza, najmniej szkodliwa i łącząca dla uprawiających ją wiele korzyści. Już wielką korzyścią jest to, że na ogół są to działania grupowe.






To drzewo było na początku kariery akcji, ale jako zwiastun wystąpiły zwyczajne klamki, odziergane dla ich ocieplenia. Po drzewie ruszyło z kopyta, nabrało rozpędu do granic wydawałoby się możliwości. Nie ma juz takiego szału, ale nie jest powiedziane, że za czas jakiś znowu yarnbombing, czyli mówiąc po polsku bombardowanie przędzą znowu nie pokaże pazurów. Bo bywało tak.









W zbożnym celu gromadzenia ciepłych rzeczy dla potrzebujących ludzie przynosili przędzę, własnoręczne wyroby i powstały efemeryczne monumenty, pokaz siły połączonych działań pojedynczych ludzi, ale także siły robótek ręcznych. 
I wcale w tym momencie nie duszę się ze śmiechu. 

Najbardziej intensywne bombardowanie przędzą do tej pory przeżyły dwa miasta, Brema i Helsinki.

Bo w Bremie było tak. Most.


A w Helsinkach tak. Schody przed katedrą.





Może, za czas jakiś ta sztuka powróci, pokazując moc drzemiącą we wspólnym działaniu i w robótkach ręcznych. Jak sobie poczytasz Czytaczu o włóczkowym bombardowaniu, zorientujesz się od razu, że sprytnie i bezlitośnie pominęłam tu pojedynczych artystów samodzielnie słupkujacych wyczynowo. Są, ale... To jednak nie oni stanowią o sile zjawiska, niezależnie od ogromu oszydełkowanych koparek, lokomotyw i byków. 

R.R. pisała i tu nastąpi dłuższa przerwa w szydełkowych postach. Powody do pisania o szydłowaniu są, i to JAKIE są, ale pisząca musi zmienić wajchę. 

9 komentarzy:

  1. Romanko, jest moc, czego to ludzie w zapedzie niewymyślą i jak pozwolą wyobraźni zaszaleć, widywalam w drobnym wydaniu oszydelkowane rzeczy, ale budynki i drzewa to juz czad do potęgi.
    Miłe dla oka i relaksujace to obrazki, nawet jeśli pobudzaja brew do wyrażenia zdziwienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się to wydaje ożywcze, zabawne, dodające otuchy i wiary w ludzi. Kiedy kilka lat temu widziałam w K. oszydełkowaną koparkę (przez artystkę-wyczynowca, w różowo-fioletowej odsłonie), maszyna zrobiła na mnie b. złe wrażenie. Wysilonego, wydumanego artyzmu. Ale te barwne, ogromne i drobne cuda to sam miód na moje serce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie zobaczyć cos innego, niecodziennego.

      Usuń
    2. 😊😊😊jestem bardzo zadowolona, że uznajesz to za fajne. Dzięki.

      Usuń
  3. Drzewka już znam, śliczne są :). Ale schody mnie wręcz oszołomiły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Na początku myślałam, że to fotomontaż, ale nie. Rzetelna prawda. Tak było.

      Usuń
  4. Świetne, ja również widziałam drobniejsze prace- drzewa, elementy infrastruktury drogowej itp., ale to pokazane przez Ciebie most i schody mną wstrząsnęły :-) Lubię tę akcję . na widok tych kolorowych ubranek od razu się uśmiecham. Na poprawę humoru nawet wydziergałam sobie kiedyś dwa spore pledy , jeden pasiak, drugi babciny kwadraciak, i- mimo że pasują do moich biedamajerów jak pięść do nosa- to nadal mnie cieszą :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. I o to kaman w robótkach, mają nas cieszyć, dawać poczucie przytulności, oswojenia otoczenia. Też mi sprawiają uciechę, i te własne na skalę mikro i te oglądane. 😀😀 Cudna sprawa z tym bombardowaniem, mam nadzieję że akcje wrócą.

    OdpowiedzUsuń