Czytają

środa, 18 listopada 2020

Notatka 186 jazda do domu, a niedzielne wędrowanie.

W czerni straszliwej jedzie dziś mój pociąg do domu. Przez jakieś małoludne tereny, ich czerń w kontraście do jaskrawych jarzeniówek oświetlających wnętrzu pociągu aż ogłupia. Jedziemy nową dla nas trasą, bez przystanków, omijając Sosnowiec, Będzin, Dąbrowy. Możliwe, że znajome tory zaczną się w Łazach, a może dalej.  Jak przez dzicz, jak tunelem. Coś jest robione na starej "zaludnionej" trasie i przez najbliższy czas ta będzie obowiązująca. 

Miałam nie pokazywać tych mało interesujących cyknięć, ale ta czerń straszna, dobrze pamiętać, że bywa jasno.

Niedzielne peregrynacje były, bo było słońce, była chęć wyjścia i Łojciec wzięty pod ambit gotował (bo ja tak nie umiem kapusty, ha ha ha). Więc na co czekać? Na ciemność i dysc? Oraz na wicher i mrozy? Więc w miasto psze pani, a potem się zobaczy. Więc była przebieżka i wizyta na giełdzie, a potem wędrówka do pewnego miejsca, z wizytą kontrolną sprawdzającą co się zmieniło i czy miejsce jeszcze jest. Miejsce na tyle ważne, że wymagało postu-byka cykankowego, z porządnym wprowadzeniem w temat co nie do końca się udało. Ale jest net dla doczytujacych. Teraz tylko droga do i z.  W słońcu, cykanki staranne omijają zabudowania, co może błędem.





Nie raz juz pisałam, że Cz-wa to miasto, gdzie na terenie między szeroko biegnącymi ulicami można znaleźć dzicz. Ba, można się tak zamotać, tak zabłądzić, że zamiast do niedalekiej ulicy powędruje się w kierunku bezludzia,  a potem okazuje się że człek jest w połowie drogi do Lelowa, Mstowa, czy wręcz dotarł do Kusiąt.  Z paru powodów tak jest. Jednym z nich ten, że jako miasto Cz-wa była krojona szeroko, w przewidywaniu silnego rozwoju przemysłowego. Bo zapowiadało się że tak będzie, że inne miasta to będą przy Cz-wie pikusie. Był rozwój, owszem, ale na skalę stanowczo mniejszą (trudno, taki mamy klimat), żal niczego nie zmieni. Miasto pozostanie już na zawsze prowincją, chyba. A może nie. Medalikarze, ci przedsiębiorczy bywają, wille-pałace rosną jak na drożdżach.

Poniżej droga powrotna z kirkutu. Nad Wartą ścieżką biegnącą po wale przeciwpowodziowym.  






















Potem powrót koło stadionu, ciągle obleganego przez stragany i ludzką ciżbę. 

Wracałam koło południa, a słońce ciągle niepokojąco nisko, nie tak powinno wyglądać południe. Ale bardzo dobrze, że raczyło być. Stęskniłam się za nim, za słońcem znaczy.  I za jasnością.

Na razie tyle, pociąg wrócił na starą trasę i zatrzymał się w Łazach. Od razu lepiej, bo jaśniej. A teraz stoimy w Z. 

R.R.



10 komentarzy:

  1. Fajne widocKi :) i zdjęcia ładne ^=•=^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mła urzekły trawiszcza bagienne, ona lubi takie klimaty. Mła by sobie jutro chętnie do lasu poszła z aparatem ale u nas tak jakoś snujnie i tak po prawdzie to chyba ostatni termin na sadzenia i dołowania w ogrodzie. A jak się robi cimno to mła ciągnie do neta i to tam gdzie nie trzeba bo politycznych obserwuje zamiast jakies milsze rejony neta odwiedzać. Właśnie jestem w przerwie spektaklu "Burza" - Prezes Pan w roli Ariela wziął był i odpłynął. Ktoś powinien kontrolować jak radzi sobie dziadek z kotami, czy aby nie zapomina karmić bo mła widzi że dzieje się z Prezesem nieciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, jakbym posadziła i dołowała 😄 Dni teraz takie ekspresowe że ciężko zdążyć ze wszystkim, i z tym co powinno być zrobione i z tym co by się chciało ponad to. Mnie tego dziadka z kotami mało żal, jego kotów, czy kota bardziej. Opieka nad futerkami odpowiedzialne zajęcie, tak jak i bycie prezesem/zbawcą narodu - a to drugie zdaje się, że gościa przerasta. Może z kotami idzie mu lepiej. Oby, dobrze życzę futerkom.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rurociag, rety, też taki twór stwór koszmarny jak i u nas, tyle ze u nas ruła bez kolorku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu kolor daje rdza, a biegnie ten koszmar przez kilka dzielnic, chowając się w ziemii i z niej wyłażąc.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas jeden spektakularnie srebrzy się wzdłóz ogrodkow dzialkowych za blokowiskiem, drugi przy ogrodzeniu stadionu.Paskudztwo jakich mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doruś, paskudztwo, tak. Małgosia proponuje obrobienie szydełkiem. Ja pomyślałam i na razie nie dam rady, ale Ty też rozważ sprawę.

      A tak poważnie, to któreś z niemieckich silnie przemysłowych miast poradziło sobie z problemem rur eksponując je. najpierw doprowadzili do porządku otoczenie rur i same rury, a potem pomalowali na jakiś nietypowy kolor, o ile pamiętam (a mogę źle pamiętać) to był słodki lila róż. Po całości. Nawet dobrze to wyglądało na fotach.

      Usuń
  7. Może by tego rurociąga jakimś pokrowczykiem dzierganym na drutach przyoblec???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę nad tym jak będę miała bardzo dużo wolnego czasu, nic do roboty i będzie mi się nudziło. Takie okoliczności to mogą nastąpić nieprędko, trochę szkoda, te torby włóczek by z chałupy odfrunęły.😄

      Usuń