Las jeszcze w granicach miasta. Choć przez srajtfona zgłupiałam, w pewnym momencie pokazywał mi na Google maps, że bliżej mi do Mstowa i Srocka niż do przystanku. Kłamał wrednie. To po prostu było przejście lasem z ulicy Bursztynowej w ulicę Hektarową. Mogłam asfaltem, a zrobiłam półkole lasem.
Las mieszany, znów częściowo wycięty. Jeszcze miejscami rewelacyjny, bo sosny, modrzewie, buki i dęby mieszają się ze sobą ze sporym wyczuciem estetyki. Duży, ciągnący się kilometrami, ze szlakami turystycznymi.
Tuż obok przystanek.
Powyżej chwila powrotu. Czwarta czterdzieści. Poniżej słońce w tych samych okolicach, dwie i pół godziny wcześniej. I odkryte w alejach gniazdo ptaka lubiącego miejskie życie. Głupek, nie wie, że ma fajny las w granicach miasta.
R.R. pisała.
Piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńJa gdyby nie ta zimnica dzisiaj i że szlam w rękawiczkach to zrobiłabym zdjęcia liści na skrócie którym idę do pracy. Tam jest cały chodnik tych liści i fajnie szelesci. Może jutro się uda wypełznąć to zrobię. Zapomniałam kupić jajek. Obawiam się, że jutro będzie kolejka przed biedra... Ehhhh...
Wypełzać, dobre określenie na wyjścia w to coś, co się robi na dworze.
UsuńU młą mży a jak było ładnie to mła spacerować nie mogła. Taka dodupność. :-/
OdpowiedzUsuńI u mnie świat brzydnie. Zimno, szaro, mży. Ani śladu po słońcu.
OdpowiedzUsuńPieknie jeszcze, a wciąż czasu brak na wypad za miasto, bo ciągle coś.
OdpowiedzUsuńJa mam to szczęście, że moje miasto ma budowę pająka, na sieci. Ulice, a pomiędzy nimi dzicz, niewiele trzeba żeby się w niej znaleźć.
OdpowiedzUsuń