Chodzi oczywiście o wizytę u kuzyna, częściowo pieszą w obie strony, czyli od autobusu ok. 5 kilometrów, do autobusu 5 kilometrów.
Opiszę to jutro. Jeszcze przed północą może zdążę powklejać cykanki armagedonu zastanego tam. Oprócz radości z powrotu, radość że armagedon jednak nie mój, że nie leje mi się na łeb i elektryki nie wywala. Niedobra, niedobra to radość.
Widoki zgromadzonych materiałów budowlanych, oraz potwornej góry zbutwiałych trocin straszyły od miesiąca.
Wiadomo było, że będzie m.in. wymiana dachu, bo dom pamiętający lata czterdzieste tego wymaga. Ewentualnie zamiast wymieniać dach, odgrzybiać, izolować i ocieplać ściany można go było wyburzyć i postawić nowy. Lubię stare domy, ale może wybrany wariant (remont/modernizacja, nie burzymy) wcale nie jest najlepszy?
Dziś powitał nas widok sterty gruzu, i brak widoku na dach. Bo go nie ma. Zamiast jest folia, teoretycznie stuprocentowo wodoszczelna, a praktycznie wcale nie.
Ostatnia ulewa udowodniła to dobitnie, strugi deszczu spływały z żyrandoli, lały się po ścianach, a w ganku po boazerii i spod boazerii. Szlag oczywiście trafił elektryczność, a razem z nią elektronikę kosztownego pieca. Armagedon.
To by było wszystko na dziś, Czytaczu. Maść zaczyna działać, północ za pięć minut. Jutro też jest dzień, miejmy taką nadzieję. R.R.
O Dżizuu ! :-O
OdpowiedzUsuńNo. Dokładnie tak.
OdpowiedzUsuńWiesz to nie jest Schadenfreude, takie zjawisko nie jest zabarwione w żaden sposób litością. To jest chyba czysta ulga że nie musisz przez problem brnąć. Kuzynom Twoim współczuwam, nie dość że problem z czworonożną rodziną to jeszcze dom pod folią. :-/
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak, ale jednak jakiś dyskomfort jest. Ta ulgą jakoś egoistyczna bardzo, wiesz? Ale też mam granitową ufność, że z tym budowlanym Armagedonem sobie poradzą.
OdpowiedzUsuńOj masakra... Ja tam nawet wiem, że mam stare drzwi z lat 50 nie domykające się w wc, ale kombinuję, przemaluję. Nie mam kasy ani ochoty wymieniać drzwi w mieszkaniu. Nie mam siły. Zmatowieję tę olejną kiedyśbiałą farbę i pomaluję i już. Będzie spokój. Spokój taki kosmetycnzy, o.
OdpowiedzUsuńAle mieszkasz w bloku, tak jak ja. A nie w domu z późnych lat czterdziestych. Tu była konieczność, już nie dało się żyć. Teraz nie da się bardziej, choć to chwilowe. Za co z całych sił trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń