Czytają

piątek, 21 sierpnia 2020

Notatka 89 Konserwa na zimę. Oślepienie


Oślepienie słońcem mi się przytrafiło, w ogłupieniu przymykałam powieki, by walący w źrenice blask ich nie wypalił. W związku z tym, nie zauważyłam schodka-krawężnika i się koncertowo wywaliłam. Jakoś zgrabnie mi to wyszło, nic nie połamane, srajtfon cały pomimo ciężkiego łupnięcia torbą o  chodnikową kostkę, kiecka cała i nawet nie uszargana. Kości ręki też wydają się całe. No, kolana bolą i porysowane na krwawo, ale gorsze krechy miewam po Jacusiu. Może będzie bez konsekwencji.

W Alejach paliło gorzej, tak intensywnie, że przemykałam z cienistego kawałka na cienisty kawałek z zamkniętymi oczami. I dałam radę, wywrotka była później, przy okazji robienia drobnych jedzeniowych zakupów.

Dlaczego to piszę? Ku pamięci. Cykanki wklejam też z tego powodu, choć były cykane z myślą "czy srajtfon to złapie". Złapał nienajlepiej i próby jeszcze będą.

Bo nadchodzi pora, gdy oślepienie słońcem będzie niewyobrażalne, gdyż zimy mamy przepaskudne, pochmurne i mało świetliste. Więc niech będzie świetlna konserwa, może przetwór się uda. I opis jak potrafi takie światło zaszkodzić też niech będzie, może ugasi zimową tęsknotę za jasnością..

Tak dziś świeciło.
























Ta ostatnia cykanka, zrobiona celem sprawdzenia, czy nic się nie uszkodziło, jest niespodzianką. Diabli wiedzą dlaczego zamiast dość dalekiego przejścia dla pieszych widać na niej zbliżenie przechodzacych ludzi. Spodziewałam się odległych figurek, a tu proszę. Żebym to wiedziała jak to się ustawia.. Niestety, to była sztuka jednorazowa.

Miałam pisać razem z Chamydłem Gugieł, ale jednak to nie jest ten post. Miewam miłosierne odruchy, więc tym razem Cię Czytaczu  omineła lektura dziwnie obscenicznych bredni, a Chamydło Gugieł będzie się prezentował przy innej okazji.

R.R. pisała. Sama.

Ps. Przy okazji wyszedł mi dokument, ukazujący nienormalne zjawisko. Puste Aleje. A tu pora pielgrzymkowa w pełni. Pielgrzymki pojedyńcze, malutkie i idące z zachowaniem dystansu, wyglądają bardzo samotnie gdy przemierzają aleje ani przed sobą, ani za sobą nie mając ,,koleżanki" . Za to pojawiają się rowerowe, kilku, kilkunastoosobowe. Pewnie byłoby ich multum, ale skąd wziąć duchownych jeżdżących na rowerach?

2 komentarze:

  1. Też nie cierpię, ale bardziej nie cierpię zimowych szarości/ciemności. I nie cierpię cierpieć. Dokładnie tak jak smerf Maruda.

    OdpowiedzUsuń