Wysiadłam na Korfantego w K. Okolice znane do bólu w dnie powszednie. A tak wygląda wieczorne życie w okolicach rynku. Nie wiem, czy powszednie- wieczorami w K. nie bywam. Powiedzmy, że to powszedni piątkowy wieczór. Na rynku impreza spod znaku kiełbasy i piwa.
I senna jazda do domu. Długa, bo zwykły pociąg stał kilka razy przeczekując nie wiadomo co. W Cz-wie po północy pusto. Ciemniej. Ot , takie zestawienie piątkowych miast wieczornych. Niesprawiedliwe dla Cz-wy, bo później, w nieknajpianych okolicach. A może tak po prostu jest, bo mniejsza, bardziej niepozorna i oszczędniej doświetla swoje ulice?
A tak ogólnie, to imprezunia się udała. Bardzo. Wszystko się udało.
Dobranoc.
Niesprawiedliwe bo przede wszystkim później. No i okolica ma znaczenie, u nas mieszkańcy Piotrkowskiej mają przegwizdane w weekendowe noce a mła sobie ciszy słucha, od czasu do czasu warkotem samochodu przerywanej. No chyba że imprezka w okolicy, taka typu imieniny Panny Niny.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawiedliwosci na świecie, a porównania zawsze trudne i niesprawiedliwe. U mnie niby błogi spokój w porównaniu do ścisłego centrum, ale juwenalia, megafony Jasnej Góry a dawno temu na 1-go maja szczekaczka nadająca mi pod oknami. Ale i tak najgorzej mają mieszkańcy kamienic, gdzie w mieszkaniu obok urządził się "dom strachów". Mieć taki interes za ścianą lub nad głową to jest dopiero koszmar.
OdpowiedzUsuń