Notowała R.R.
Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało. Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
Czytają
piątek, 14 sierpnia 2020
Notatka 77 Anafalis i rutewka. Ku pamięci własnej
Anafalis można suszyć. Jak kocanki. Ucięłam trzy łodyżki do bukietu zniszczonego przez Jacusia. Kiedy zaczął destrukcję - wyjęłam je razem z kilkoma ocalałymi przekwitłymi łodyżkami rutewki Elin. W tym roku dam już spokój anafalisowi i rutewce, ale może w przyszłym uda się ustawić zwiewny bukiet na którejś półce z łabądkami. Ładnie się zasuszyły. Kępka anafalisu jeszcze młoda, rutewka też sadzona niedawno. A cięcie teraz nie ma sensu, bo:
Ale ładny jest, cholernie. Jacusiowi podoba się aż za bardzo. Tylko chyba trzeba go suszyć już jako tako ułożony bukiet. Może z polnymi ostróżkami? Do sprawdzenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Anafalisy są urodne i w przeciwieństwie do takich nieśmiertelników nienachalne. Znaczy subtelność a nie walenie po oczach. Mła bardzo je lubi. Tyż suszy. :-)
OdpowiedzUsuńA przekwitła rutewka jak mnie zaskoczyła! Sama zielonkawa delikatność. Tak, stanowczo będę suszyć.
OdpowiedzUsuńW tym roku już za późno u mła na pozyskanie kwiatostanów rutewki ale w przyszłym roku pomyślę. Nawet w zeszyciku zapiszę coby mła nie umknęło. :-)
Usuń😀 tak.
OdpowiedzUsuń