Sprawozdaję więc tę miałkość, miałką tym bardziej, że o moich VIP-ach tym razem tylko tyle że zalegają. A jak nie zalegają to robią to samo co ostatnio tylko bardziej ospale.
Handlowo było, nietypowo handlowo. Castorama, Auchan, Biedronka. W Castoramie tłumy nieprzyzwoite, w reszcie sklepów też. O Borze Szumiący, jak dobrze, że ta niedziela była handlowa!! Niby powinnam wykorzystać ją do innych celów niż zakupy, ale wykorzystałam i jest z głowy. Bo Łojciec zażyczył sobie malowania pokoju. Poprzednio tę miłą czynność wykonywał zawsze przy pomocy kolegów i zawsze wtedy, gdy prosiłam go by tego nie robił. A prosiłam, bo np. rozbabrany remontem był przedpokój i ostatnią rzeczą na jakiej mi zależało było np. upiększenie świeżo kładzionego tynku, czy montowanej zabudowy przedpokoju plamami jego farby. Nie. Zawsze tak było, że zamieszanie musiało być jak największe - jak miło przecież wtedy prosić o pomoc kolegów i świętować ich pomoc. Tym razem przy mówieniu o zakupie farby już było knucie czy poprosić Olka, czy może Jurka. Nie, Tadek będzie najlepszy. No tak, cała balanga.
A tu taka przykra niespodzianka. Farbę kupiłam, płachty malarskie kupiłam, ścieralne gąbki i barwniki też. Obylo się więc przy tej okazji bez zamieszania godnego wodowania Tytanika albo Syfoni Musz, przywiozłam po prostu z Castoramy solidny kubeł białej emulsji na konstrukcji zakupowego wózeczka. I tyle. Nie oznacza to niestety uniknięcia całkowitego "pomocy" kolegów. Będę się musiała nakombinować, a nakombinować by uniknąć tego szczęścia w postaci "pomocy" łojcowych kolegów i imprez towarzyszących. Wolałabym sama pomalować trzy hale fabryczne niż jeszcze raz przeżyć czterokrotnie już odgrywany scenariusz.
Z jednej strony to dobry prognostyk z tym malowaniem i knuciem w temacie - Łojcu ma się na życie. Z drugiej strony widzę jak coraz bardziej traci siły i chęci do jakiegokolwiek ruchu - tendencja jakby odwrócona dzięki mojemu powrotowi do pracy w K i Jacusiowi. Było już bardzo źle, jest lepiej,. ale dobrze to już nigdy nie będzie.. I tak to rodzaj cudu, że chodzi, skąd więc to nagłe parcie na malowanie? Dziwne.
Jak będzie to się zobaczy. Czy uda mi się w spokoju i bez zbędnego zamieszania pomalować nieduże w porównaniu z halą fabryczna pomieszczenie, czy też będę miała trzytygodniową balangę z tematem przewodnim "malowanie". Choć aktualnie Łojciec nie prezentuje formy na balangę.
A posta zdobią pierwsze w tym roku kupione cebuleczki. W tym krokusy, na które wcale nie powinnam patrzeć, ale popatrzyłam w zagranicznej ofercie i śniły potem mi się łączki z pomarańczowych krokusów. I jak zobaczyłam je przed nosem, to nie wytrzymałam.
Ponadto zdobi muzyczka o malowaniu świata. Bo będę próbować. Farbą emulsyjną łojcowy pokój, cebulkami wiosnę, akrylą i pastelą kredkową kiczyk co się kluje pod czaszunią.
Taki to miałki wpisik o numerku 102 R.R zrobiła.
Cacek czyni cuda, kuracja odmładzająca taka jaką u Małgoś - Sąsiadki mła przeprowadziła Mrutkiem. Przeca trzeba się nowym zająć, pokazać jak i co, uświadomić. Z dwojga złego lepsze malowanie połączone z imprezką niż tyłek na stałe połączony z fotelem. Ma się na życie.
OdpowiedzUsuńŁupy godne! To dobra firma, znaczy jest gwarancja zgodności odmianowej. :-)
Dzięki. I bardzo Cię przepraszam za wpis u Ciebie. Wyobraziłam sobie, a raczej przywołałam z pamięci zjawisko pogodowe i mną wstrząsnęło. I jeszcze u Ciebie też przeproszę.
OdpowiedzUsuńZa co Ty chcesz przepraszać starego niedźwiedzia? Misiu spał a nie powinien, misiu powinien być czujny jak jaszczurka zwinka. Nie był i stąd te gorzkie żale. Znaczy daj na luz. :-)
Usuń😌 ok. Daję 😀
OdpowiedzUsuń