Czytają

piątek, 7 sierpnia 2020

Notatka 67 Skutek uboczny ?



Ten tydzień mnie wykończył. Pracowałam razem z M., na szczęście w przyszłym tygodniu będę sama, to i robotę nadgonię i odetchnę. Owszem, zmęczenie i znużenie będzie, ale nie aż takie.


Co myślisz Czytaczu? Odwaliło mi?  TAK!!! ODWALIŁO !!!. Ale M. bardziej.



A ja nie umiałam przeciwdziałać, z dnia na dzień czując się gorzej w jej towarzystwie. Bo przez tę pracę zdalną M chyba zapomniała, że raczej się nie mamrocze połgłosem, a autokomentarze są na miejscu, gdy się jest samemu.



Ponadto odwykłam, od jej przekleństw, a M. się nasiliło. Wygłaszane głośno, z przerażającą zajadłością i intensywnością przy byle drobiażdżku, który idzie nie tak jak powinien. Drętwiałam, robiło mi się słabo. A przecież sama czasem klnę. Ale M. ma poziom arcymistrzów. Powalający. Jadowity. Za plecami grzmiały mi te słowa. Jakby do mnie kierowane.


M. twierdzi, że ten straszny słowotok jej pomaga, mnie szkodzi, truje i męczy.  Z  ulgą oddychałam, gdy wychodziła.
"Pinda plaskata" to najłagodniejsze i najfajniejsze - ale rzadkie, bardzo bardzo gruby kaliber był przez ten tydzień w użyciu.. Odwykłam od niej, ot co. Nie mam też pojęcia, jak M. udaje się pracować samej - mam wrażenie, że połowę jej roboty zostało zrobione moimi rękami.


Wczoraj w rozpaczy wsadziłam sobie słuchawki w uszy, nastawiłam w srajtfonie muzyczkę. Pukana w plecy byłam co trochę, bo M. miała problem. I oczywiście trzeba się było nim zająć, przy wtórze lecących z usteczek M. "kurew". Z własną robotą jestem mocno do tyłu.


Jak z resztą ludzi (a części nie widziałam na oczy od lutego, paru sztuk od grudnia) też się coś porobiło od braku towarzystwa przy pracy, to mnie przyjdzie zwariować. Bo mnie się też porobiło, próg tolerancji wobec bliźnich mi się pokoślawił.


Wychodzi ze mnie wiedźma, co to ludzi niektórych widziałaby w potrawce, niekoniecznie konsumowanej przez siebie...
W ciszy, ew. z mlaskaniem...
Cholera wie, jak teraz jestem odbierana przez otoczenie, czy nie widzą przypadkiem wiedźmy przepaskudnej charakterem?


Te przerażające wizerunki, to lateksowe maski czarownic, produkt jak najbardziej dostępny, kupowany chętnie z okazji Halloween. To u samej góry, to zdaje się, że nie maska, a zestaw do charakteryzacji....


A ja mam wrażenie, że pod skórą robi mi się takie coś, i cholera, może przebić się na wierzch. Wiek też swoje zacznie dokładać i kupowanie lateksu (od 6 zł, Czytaczu do naprawdę grubej kasy) będzie zbędne. W ramach przeciwdziałania muzyka- podobno leczy i łagodzi. Ale łatwo nie ma. Absurd widzę  wszędzie,  i żeby on miał tyle wdzięku co poniższa pioseneczka... może by wiedźma nie straszyła od środka.

No, wyjadziłam, odetchnęłam - sama łagodność pójdzie do futerek, o czym Cię zawiadamiam Czytaczu. R.R.







6 komentarzy:

  1. Mła się właśnie czuje jak łysy niedźwiedź przebrany może nie za kozicę ale za świstaka bez sreberek do zawijania. Pewnie przez ten upał we mła się taki gdybizm i dlaczegizm zalągł - dlaczego człowiek nie potrafi być zdrowo asertywny? Mła tyż ma ten problem, ząbki zaciśnie i nieswoje zrobi. A nie powinna bo to niezdrowe, mła przeciąża i odrywa od jej spraw a insi się nie uczą co im źle robi na rozum. Chyba czas się Romano nam zmierzyć z problemem, pewnie doprawią człowiekowi gębę taką że te lateksy wysiadajo ale pieniędze będą za tzw. zakres łobowiązku i zmęczenie w związku z tym mniejsze. A tak w ogóle to nie masz ochoty zaproponować M. żeby odpaliła Ci działkę z pensji. Prośbę możesz wzmocnić słowem żwawym np. "Karwa!" We mła się czasem gotuje i jest bardzo bliska tego aby zaproponować całowanie swojego tyłka i oddanie całej kasy i jeszcze dorzucenie majątku rodowego w zamian za zabieranie powietrza. Mła ma wrażenie że takowy wybuch by jej zmarszczki rozprasował i naprawdę polepszył samopoczucie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A może inaczej, może to mnie czas na Łysą Górę jechać? Przecież ta asertywność musiała by być stanem ciągłym, bez nadziei na koniec. Lepiej może już teraz pojechać, gdy wiedźma jeszcze na świat całkiem nie wyjrzała..

    Taka myśl mnie się na szybko zalęgła, czas mi się kurczy. Wieczorem jeszcze może coś na temat przeciwdziałania przyjdzie do głowy, to napiszę. Ale tak masz rację. Trzeba przeciwdziałać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od M. mam wolne do września. Jak tak sobie ciut zmieniłam otoczenie (kuzyn, zielone), to Twoja propozycja odn. reakcji na pracę w ramach tzw. pomocy ciągłej wydaje się b.sensowna. Zobaczy się we wrześniu, jak to będzie. Psychicznie się nastawię na noszenie mordy i trudno, zadziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie nie tyle będę ćwiczyła asertywność ( choć w pewnym stopniu tyż ) co pyszczenie o swoje. Fabryczny a konkretnie to właściwie nie tyle on co facet któren u Fabrycznego jest od remontów i stawiania nowych budynków solidnie mła wkurzył. Pierwszy krok kadryla ( miły ) mam za sobą, jeszcze dwa w miarę miłe a jak nie da rady to figura ( niemiła, z ubezpieczycielem i nadzorem budowlanym ).

      Usuń
  4. To jeszcze sensowniejsze, wiesz? Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chodzi o rynnę, co Ci na dach wodę spuszcza? Czy kompletną utopią byłyby następujące rozwiązania:
    1. niech zabierają tę rynnę na swoją stronę.
    2. Nie mogą zabrać, wtedy zadbanie o porządny odpływ, żeby na dach nie ciekło, zaopatrzenie Twojej posesji w ogromne zbiorniki na deszczówkę, wkopanie ich. Woda jednak jest cenną.
    3. jak i to nie możliwe, to wymiana Twojego dachu na naprawdę wodoodporny.
    Nie wiem, jak Tobie, ale mnie się podoba i przemawia do mnie wariant 2.

    OdpowiedzUsuń