Czytają

piątek, 21 sierpnia 2020

Notatka 88 Pocztówka potencjalna. Urugwaj.

Na pewno nie Paragwaj, co to to nie.  Urugwaj. Li i jedynie.

Dlaczego? Pierwszy powód nie jest mądry. Ale wtedy na dłużej wpadła mi w ucho nazwa 'Urugwaj". Nazwa "Uruguya" pochodzi z języka guarani, będącego jeszcze językiem żywym, ale za diabła nie dowiesz się Czytaczu co ona konkretnie oznacza i skąd się wzięła. Dlaczego i kraj i rzeka noszą to samo miano? Tylko jakieś bredzenie, że być może ma powiązanie ze słowem o znaczeniu "owoce morza". W języku guarani ma też rodowód nazwa "Paragwaj" (Paraguya)  i też się niewiele dowiesz Czytaczu. Niewiele, albo nic.



Najpierw zachwyciłam się urugwajskimi ceramicznymi zwierzątkami. Ich wzornictwem, starannością wykonania, subtelną i przemyślaną kolorystyką. Cena łupnęła mnie w łeb, i nic nie pomogła informacja eleganckiej sprzedawczyni bibelotów, że figurki niepowtarzalne, zdobione  metalami szlachetnymi, ta trzymana w ręce żabka platyną. Delikatnie odstawiłam cacuszko, tęsknym wzrokiem pożegnałam pelikana i misia, grzecznym słowem elegancką sprzedawczynię i  poszłam szukać innego drobiazgu na prezent dla zbieraczki żab.
Cena tłumaczona z dolarów na polskie dech zatykała. Taki pelikanik z ostatniego katalogu bagatela, 165 dolarów amerykańskich jak najbardziej. Pamiętna ceny trzymanej w ręce żabki jakoś nieufnie podchodzę do tańszych ofert sprzedaży. Czy to oryginał? Równie staranny i miły w dotyku? Hmm.





Nie pamiętam, czym zbieraczkę żab uszczęśliwiłam, ważne że sklep był pod obserwacją pod kątem ewentualnych przecen, których się nie doczekałam. Horrendalnie drogie figurki znalazły nabywców za pierwotną  straszną cenę. Żabka, pelikan, miś, żyrafka. Zbieram parki, to były pojedyńcze figurki i może dlatego gorączka bezboleśnie przygasła.



Ale gdybym napotkała smoka... Kto wie czy bym nie kupiła, nawet biorąc pożyczkę. Na fotografiach jednak nie ma tej magii, bo oglądane na żywca, wzięte do ręki lub dotykane kuszą nieprawdopodobnie. Nie wiem, czy projektant jeden, czy może kilku, ale forma zawsze wysoka,  a różne style widać. Tak jak w wypadku tych dwóch smoków. Co za szczęście, że nie było w sklepie żadnego z nich. Lub co za nieszczęście. Z jednej strony, nieprzyzwoita cena za durnostojkę, z drugiej ... Ech. Gdyby nie futerka i ich potrzeby, pewnie kurzylby się jeden z drugim na półeczce pomimo ceny.  Smok, to jest dla mnie COŚ, proszę Czytacza, może wystarczyłby jeden,  ale wolałabym parkę.






Jest kilka lub kilkanaście innych spraw na które lepiej można wydać taką  kasę. Wyliczanki nie będzie, a byłaby długa - dlatego też cieszę swoje i twoje Czytaczu oczy fotografiami dostępnych w różnych sklepach netowych. Tak. Możesz kupić.



Figurki są unikatami, nie ma dwóch takich samych, kształtowane i zdobione są ręcznie, nie tylko tradycyjnym szkliwem, ale i jubilerską emalią. Rod, platyna, złoto. Nie ma takich samych, ale ten sam  miś, pelikan, czy żabka są wytwarzane i dostępne w trzech rozmiarach, mały, średni i duży.  Sprzedawane pojedynczo, lub w zestawach. Tak jak te poniżej. Raj dla zwariowanych i bogatych kolekcjonerów bibelotów - pokazuję stworeczki, bo lubię, ale wybór jest duży.



Nie ma prosto z Urugwajem. Wiadomości o nim niewiele, a chyba jedynym produktem, który jest tam wytwarzany i do spotkania w Polsce są te figurki. Co oprócz nich?  Dobrobyt kraju zależy od cen wołowiny i soi. Co jeszcze? Może mate? Yerba mate, wrosła w kulturę kraju i jest artykułem eksportowanym.


Dlaczego firma zajmująca się bibelotami luksusowymi ma nazwę De Rosa Riconada  też stanowi tajemnicę. De Riconada jest popularną nazwa geograficzną.  Riconada to może być rzeka, miasto w Hiszpanii lub w Chile lub to położone najwyższej na świecie - w Peru.  W którym dokładnie miejscu na mapie Urugwaju firma się mieści też się nie dowiesz. Za to gdzieś wpadła mi w oko informacja, że za słoną opłatą są prowadzone kursy dla chętnych  ceramiki na poziomie arcymistrzowskim. Mrzonka z lat szczenięcych, ale spróbować bym spróbowała.  Zrobiłabym sobie czerwonego chińskiego smoka - albo raczej by mi może zrobili. Jakże głupi powód do podróży, Czytaczu, czyż nie?. No głupi, ale pierwszy na liście. 


Powodem drugim, o ileż istotniejszym, jest przeczytany artykuł.  Urugwaj jako państwo, zdaje się stanowi przeciwieństwo tego, w którym żyję. Historię ma niełatwą, niepodległość wyszarpaną z trudem i ciągle pilnowaną przed chciwością sąsiadów. Znajome? Niby.

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1779058,1,urugwaj-raj-zagrozony.read


Kraj bez korupcji, z politykami którym zależy na obywatelach, radzący sobie z koroną. Brzmi znajomo, niby my też.  Tutejszy ideał znam, życie w nim nierajskie, odpoczęłabym w innym raju. Po prostu. A jeśli i tam żyje się nierajsko, a Urugwajczycy marzą smętnie o Polsce zwiedzeni polską autoreklamą? Eeee, nieee. Niemożliwe.

Powodem trzecim, niech będzie egzotyka. Ujście La Platy, Montevideo w karnawale, platany na starych ulicach, dziwna architektura. Dość. Sam se poszukaj Czytaczu. Znajdziesz bo kraj ciekawy, mało znany, wygląda na to że przyjazny i gościnny. Ino jechać.

A tak sobie radzą z koroną Paragwaj z Urugwajem. Oczywiście Urugwaj mistrzem.

https://www.euractiv.pl/section/polityka-zagraniczna-ue/news/koronawirus-ameryka-poludniowa-covid19-pandemia-brazylia-meksyk-urugwaj-paragwaj-glod-kryzys-gospodarczy-uw/


Pisała R.R. dając ujście tęsknocie za podróżą do Urugwaju. 



12 komentarzy:

  1. Przepiękne figurki :))). Jakie to szczęście, że jestem odporna na kupowanie tzw. durnostojek! Owszem, oglądam, a jakże, nawet podziwiam bardzo, przez moment mam ochotę przygarnąć takie cacko, ale wizja zagraconych przestrzeni w domu szybko studzi moje żądze. Tak że spoko, pooglądam sobie z przyjemnością, ale dam odpór wizji podróży do Urugwaju :).

    OdpowiedzUsuń
  2. A mła się Uruguya podobie bo mła słyszała że to Czesi Ameryki Południowej. Mła jest blisko do literatury czeskiej stad miłe nastawienie do Uruguya. Bardzo, bardzo nieładnie że pokazałaś myszki pokusicielskie, cena myszków pewnie by mła z nóg zwaliła, dobrze że jej nie zna. No ale pokuszenie się zrobiło. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tambylcy są opisywani z sympatią, może i naprawdę są tak sympatyczni jak w opisach. A co do figurek, tak - cena może zwalić z nóg, ale ogólnie jakby tańsze. Co nie znaczy, że tanie. Myszki, kotki, żółwiki i papużki. Na żywca naprawdę ciężko z ręki wypuścić.

      Usuń
  3. Ja niby też już odporna (Ekhm, odporna, akurat) ale z przyjemnością je wklejałam. 😀😀 A co do urugwajskich wojaży, to np. każde radiowe wiadomości powodują u mnie nagłą chęć do podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła nogami przebiera bo się u niej krew koczownicza odzywa. No i wakacjów nie miała. Co do wiadomości to mła jak ten Katon ma swoją starą śpiewkę . Śpiewka brzmi tak - Jak to wszystko zaraz piendrolnie to aż zbierać będzie trudno! Co do zakupków to mła wydała troszki na cebuli i obecnie zęby w ścianę bo trza pasiaka odjajczyć jak tylko pogoda pozwoli na dojazd do Dohtora bez zasapań.

      Usuń
  4. A Piesa jedzie na skorupki do Bolesławca...Wystawiają tam. Bez mnie. Tu cichy szloch.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myszki cudowne!!!
    Ja czasem sobie kupię jakiś kubeczek, ale np. na kotter.pl albo ostatnio Empik Foto ma artystów - polecam Rynn rysuje i zycie-na-kreske kubek z kurkami - kocham 💗💗💗
    Z kottera mam tabliczkę w wc: https://kotter.pl/zawieszki/598-zawieszka-do-lazienki-siku.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Faaajne. Ale to znaczy, że i Ty jesteś, ekhm, odporna inaczej. Gdyby nie ilość durnostojkę, kurzołapek i przydasiów, którym się w swoim czasie nie oparłam, pewnie bym się na coś skusiła.😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz do je zrobić prezent z okazji jesieni, mikołajek, gwiazdki XD

      Usuń
  7. Nie. One fajne ale już nie. Niby trafiam w gusta prezentowanym, ale nie do końca. Już wolę sprawić chwilową przyjemność miłośnikowi chałwy chałwą. Otrzeźwiło mnie gdy w odpowiedzi na zapytanie co chciałabym dostać na prezent dałam odpowiedź wydawało mi się konkretną: mosiężną niewielką prostą w kształcie cukierniczkę,a dostałam... Trzydziestocentymetrową urnę, odpowiednią na prochy. Na jakieś dwa-trzy kilo cukru. Z mosiądzu, a jakże. Z przykrywką z koniem w podrywie z jeźdźcem z szablą ku górze. Z płaskorzeźbą przedstawiającą sceny bitewne. Chyba bitwę pod Racławicami. To wg. obdarowującego znaczyły słowa "cukierniczka", "niewielka", "prosta".

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa, to książka, płyta najlepszym prezentem. Jedynie smok fajniejszy. Bo łabądki cudne, ale mniej fajne.

    OdpowiedzUsuń