A może ktoś był, a puste przestrzenie zaczynają żyć po jego odejściu, jak zabawki w Toy Story? Azyle w cynobrze i granacie. Intensywne w kolorze i bezbłędne. Samowystarczalne. Samotnicze. Oddech od wszechobecnych fizjonomii. Odpoczynek.
Mojej autystycznej introwertycznej części mózgu i serca bardzo się to malarstwo podoba. Mruczy ta część z zadowolenia, rozprostowuje się z przygięcia i skurczenia cudzą ludzką obecnością. Zwłasza, że wiesz, co Czytaczu/Oglądaczu? Te obrazy się zmieniają. Mają wyrazistą i piękną fakturę, światło wydobywa z nich dodatkowe, wręcz fluoryzujące efekty. Takie malowanie wymaga benedyktyńskiej cierpliwości, opanowania, skupienia. I to też pewnie wpływa na mój odbiór tych obrazów, bo czuję, że mam do czynienia z uważnością niecodzienną. A ja tak biegiem i byle jak...
Mła to malarstwo przypomina klimatyczne obrazy Giorgio de Chirico, wyczuwa surrealistyczny podkład. :-)
OdpowiedzUsuńTak. To bardzo prawdopodobne z tym podkładem. Mnie jeszcze coś w tych obrazach zadziwia. Jak widzisz, płoną kolorami, oranżem, cytrynową żółcią, czerwienią i indygo. Jak to możliwe, że robią mi dobrze i odpoczywam patrząc na te kolory szalone? Zagadeczka.
OdpowiedzUsuńBo to zależy od tego jak coolory są dobrane i nasycone światłem ( nie każda barwa nasycona światłem jest jarzeniowa, to bardziej skomplikowane ). :-)
UsuńChmmm. Przyjmuję do wiadomości i nie drążę. 😀
UsuńBardzo fajne.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, i cieszę się że uznajesz je też za fajne.
OdpowiedzUsuńTroche mi te obrazy (glownie ich pomysl, przestrzen) przypominaja malarstwo Edwarda Hoppera. Choc u niego czesto sa takze ludzie, zwykle pojedynczy.
OdpowiedzUsuńJa tego podobieństwa nie dostrzegam, wiesz? Wiadomo, że żadna właściwie twórczość nie bierze się z nikąd. Prędzej bym widziała tu dalekie podobieństwo z obrazami Nikifora, Dr Chirico, czy może Dwurnika.
OdpowiedzUsuńTo Chamydło... Wrrr. Zbiera mu się.
OdpowiedzUsuńA mła się wydawa że AA uchwyciła tropa, ta pustka jest Hopperowska. Taka sztuka wyalienowania ( nie mylić ze sztuką wyalienowaną ). Dwurnik to może nieco przez formę ale jego obrazy wszelkimi formami życia przerośnięte. Nikifor tak ale tyż tylko formalnie, bo u Nikifora to jest zawsze opowieść o jednym mieście, portret miastowości zaznanej że tak rzecz określę.
UsuńPopatrzę i pod tym kątem. Ale wiecie co? Wydaje mi się, że Nikifora się odbiera tajna nie inaczej, bo jego biografia i skąd on znane. A bez tej wiedzy, to jak by było? A Hooper lokalny w sensie "made in USA" do bólu, bez w wnikania skąd on. A pozostali wydają mi się bardziej uniwersalni, z Nikiforem włącznie.
OdpowiedzUsuńWrr. Gugieł... Jednak pokombinował. Wiecie że zmieniał mi uparcie słowo "wnikania" na "onanista"? Dlaczego?!!!
OdpowiedzUsuńNikifor rysował- malował miejsca sobie znane, znaczy miasteczko było małe i stąd powtarzalność motywów. Nawet gdyby o nim nic nie wiedzieć to oglądając więcej prac dojdzie się do tej jednomiastowości ( choć on malował - rysował i insze miejsca, tylko tych prac nie jest dużo ). Hopper to dla mła jest tyle o ile hamerykański, mła bardzo lubi jego "Pokój nad morzem" czy taki mniej znany obraz "W samo południe". Te obabrazki mogłyby powstać wszędzie na południu, niekoniecznie w Stanach ( piszę dlatego o tym południu że tu o światło chodzi, rzadko sobie uświadamiamy że Nowy York leży na tej samej szerokości geograficznej co Neapol ). A w ogóle to wydawa mła się że prace Georgi O'Keeffe będą Ci się podobać. Tam jest i coolor i nastrój i taka subtelność.
OdpowiedzUsuńCo do Gugłowatego to mła przestaje wierzyć w algorytmy a zaczyna wierzyć w złośliwe krasnoludki ( cóś w typie gremlinów ). ;-)
Popatrzę, a owszem. Dzięki.
OdpowiedzUsuńMoże i tak z tymi gremlinami.