Jacuś szaleje.
Zdążył już wziąć nieplanowany prysznic ze mną, ukraść skorupki jajek przy okazji robienia jajecznicy i rozgniecione porozrzucać wszędzie. Skorupkowe konfetti jest w moim łóżku i w butach. Rozlana woda z misek, ukradziona z łazienki gąbka rozszarpana szponami tylnych łapek, plastikowa łyżeczka do syropu noszona w miniaturowym pyszczku, ginie w akcji po pięciu minutach. Kiedy siadam do śniadania skacze mi na plecy. W szoku pluję kawą i zakrztuszam się. Boli. Zdobyta lodówka, z niej desperacki i samobójczy skok za muchą - łapię kaskadera w locie. Nagroda? Krwawe krechy, wściekły pisk i wyrwanie się szybciutkim skrętem do następnego skoku. Bo lata.
W nocy wdarł się do mojego pokoju, podczas otwarcia drzwi przy wyjściu na siku. Zostawił w spokoju śpiący duet F-G, ale mnie udowadniał przez pół godziny, jak bardzo mnie kocha i jak się cieszy, że się dostał do ukochanej pańci. Zasnął na moich włosach, tapirując je w przyjemne i przytulne gniazdko. Ileż to rano "kurew" wyrwało się mi z ust, gdy wyrywałam sobie włosy usiłując je uczesać.
Rano starszyzna starannie unika kontaktów. Lisina okupuje kuchenny blat, po kilku próbach opuszczenia go wraca z wrzaskiem. Duet jako melinę wybrał łazienkę. Umywalka i pralka - na razie nieodkryci mają spokój.
We mnie wściekłość miesza się z rozbawieniem. Jaki nieprawdopodobny wigor!! Ruchliwy mały szatan. Łojciec ma problemy z akceptacją błyskawicznego potworka. A przecież duet przed niespełna trzema laty... Łojciec siedem razy odkręcał kuchnię, bo małe potwory właziły w lukę pomiędzy kuchnią a kafelkami i nie umiały wyjść. Jeden raz z powodu małego Gacusia, sześć razy z powodu małego Felusia. O siedmiu razach wiem, mogło być więcej. To tyle jeśli chodzi o wszędobylską ciekawość- duet był o wiele, wiele gorszy. Ale też o ile mniej upierdliwy - po prostu zajmowali się sobą.
Jego upierdliwość szykuje się do snu. Jeszcze tylko trochę akrobacji.
No. Będzie może troszkę oddechu od Jego Nieznośności Jegomości Jacusia. Skarba. R.R.
Ps. Jednak Jego Nieznośność jest skarbem. Łojciec wyzywa na niego niemożebnie, ale przed momentem wyrwało mu się z pretensją, że część dzisiejszej nocy kocieństwo-szaleństwo spędziło u mnie. Widzę też, że Jacuś jest powodem częstszego podnoszenia Łojcowego tyłka z fotela, czy z wersalki. Dobrze, bardzo dobrze nawet. Było już bardzo źle z chęcią do podnoszenia się z jakiegokolwiek powodu.
Cacek jest dzicz, te cętki na "kamizeleczce" i człowiek już wie że to dżaguaro - ocelot. ;-) Podobno kto się wyszaleje za młodu ten później sama stateczność, znaczy jest nadzieja na oddech. Na razie dobrze że Łojciec jest przez Cacka ćwiczony, kototerapia rozrusza troszki mięśnie.
OdpowiedzUsuńObyś miała rację. Bo na razie to trzeba uważać przy każdym kroku, błyskawicznie potrafi podejść pod stopę. I tak, to że Łojciec się rusza to czysty złoty zysk.
OdpowiedzUsuńUpiorny Cacek może być upiorny jeszcze tylko przez parę miesięcy a potem przylep i leniuszysko. Dżizaas zauważyła że Wasyl obecnie zwany Dżefikiem zaczyna mocno zaprzyjaźniać się z kanapą ( Wasyl we wczesnym kociętwie był cichociemnym atakującym znienacka i wogle był podejrzewany o lekkie ADHD ). :-)
OdpowiedzUsuńUpiorny Feluś był upiorny przez ponad dwa lata. Gacuś ciut krócej. To ostatnio takie depresyjne dżentelmeny się z nich porobiły. Z jaką odrazą patrzą na małego!!! A przecież nie tak dawno same były czystym szaleństwem, futerkowi hipokryci.
OdpowiedzUsuńMA na tylnej łapce na różowej podusi taką samą czarną plamkę jak mój Czesio Chessur Cheshire Cat - identyko!
OdpowiedzUsuńA więc przejdę do wyjaśnień znaku - Czessur skończył DWA LATA dokładnie z tydzień temu i on z Emrysem i Morfim i Nikusią nadal roznoszą dom. Panowie najbardziej, a lata wszystko i wszędzie. TV wisi na ścianie, ale każdy tam z nich za Młodu był... Masakrejszyn.
Ło matko. Zgroza. 😀😀
OdpowiedzUsuń