Na powyższych obrazeczkach chyba tych choler nie ma. Jeszcze czego, obrazeczków paskud wklejać nie zamierzam..a jak są to nie chcę o tym wiedzieć.
Meszki, komary, końskie muchy. Kleszcze, mrówki, chińskie biedronki, pijawki, pchły, pluskwy, wszy.. Jak one nas kochają!!! Krwiopijce. Nie witam tej miłości z otwartymi ramionami, ba namiętnie kombinuję jak tu jej skutecznie unikać.
Tak kombinuję, jak kombinował by normalny, w miarę zadbany facet lubiący wiotkie blondynki, gdyby otrzymał następujące wyznanie:
Wyznanie, które czyni strasznym fakt, że niektóre marzenia się spełniają. Choć, czy ja wiem.... Teraz są takie możliwości intensywnego tuningu, że może i doczekałby się wiotkiej blondynki barbiopodobnej. I kraina szczęśliwości by zapanowała. Taaa..
No dobra, niezbyt dobry przykład. Niektóre potwory, w tym ja, cenią sobie własną potworność. Bo własna i jeśli ma być korygowana to tylko w ramach oryginalności osobniczej a nie pod sztampę. I ten któś na memie tak naprawdę taką potworą nie jest, może znalazłby się amator - pytanie czy ten wymarzony.
A zaczęło się od niechcianej miłości krwiopijców... Ok. Metody różne jak się bronić. Najbardziej z krwiopijców mnie kochają kleszcze, a ja ich najbardziej unikam. Tu żaden tuning kleszczom nie pomoże, nie pokocham i mają się trzymać z daleka od mnie. Neem jest na nie skuteczny. Neem to inaczej miodla indyjska, święte drzewo z którego listny susz, kora, kwiat i olejek od tysiącleci bronią przed insektami, zdobią i leczą Hindusów. Mydło z neem, olejek dodany do płynu do kąpieli i już. Mało tego, że odstrasza to jeszcze jest owadobójczy i jako taki jest ważnym składnikiem owadobójczych mniej nasyconych sztuczną chemią szamponów dla kocich futerek. Tak na neem wpadłam-czytając etykiety, a potem dochodząc co to jest. I nie, kleszcze się na to nie uodparniają. Sprawdziłam na sobie.
Kleszcze kleszczami, ale nie tylko one czyhają. Niestety. Dojrzewam do zakupu preparatu mugga, bo sezon grzybowy blisko a ten preparat podobno chroni przed wszystkim - meszkami też. I przed czymś, co w necie jest określane jako latające czarne gówno. Neem na te krwiopijce działa, ale wśród nich kamikadze też się zdarzają. Niestety ostra chemia potrzebna.
Poniżej tłumaczony z hiszpańskiego nieco enigmatyczny tekst hiciora miłosnego Devendry Bangharta. Nieco dziwna ta piosenka, czyż nie? I co ma do rzeczy?
Ano ma. Devendra wymyślił sobie, że ma to być pieśń miłosna moskita, któremu udało się napocząć luksusową skórę czarnoskórej piękności. I się moskit w niej zakochał. Taką bajeczkę sprzedawał Devendra przy okazji promocji hiciora w 2016 roku. Mało nie skamieniałam ze zdziwienia usłyszawszy to na falach byłego programu trzeciego. Jakoś tłumaczenie tego nie uzasdnia, ale może tłumaczenie niedokładne? Pieśń proszę bardzo. Moskity, komary i resztę proszę won. Słuchamy.
A ja cóś sześcionogim i ośmionogim nie smakuję. No i bardzo dobrze, wybredne gnojki szczęśliwie nie doceniają mojego bukietu.;-) Pewnie dlatego że ten śliczny rozmarzony dziewuch na focie to tak z urody do mła zbliżony ( spokojnie, mła jest zastara na kucyki w stylu Jagoda Karwowska ). Muzyczka jej się podobie, bo jeśli chodzi o mojito to ona ma raczej miłe wspomnienia. ;-)
OdpowiedzUsuńMuzyczka mnie też się podoba. Wymyśl inny powód, niż urodę dla którego Cię cholery nie kochają. Ja prezentuję sobą ciut inny wariant potwora, a mnie ubóstwiają wręcz. Zanim wpadłam na neem było naprawdę kiepsko, żadna rozrywka cztery razy do roku najmarniej robić badania na boreliozę. I oczywiście w jednym wypadku był rumień jak ta lala i kuracja. Może to ten bukiet? Śmierdzę im apetycznie?
OdpowiedzUsuń