Siedzę w domu. Dopieszczam chudziusieńkie Lisieństwo. Tak, było dziś złapanie Gender i wsadzenie w transporterek. I dupa, Czytaczu. Po raz drugi w życiu widziałam jak kot płacze. Dosłownie płacze. Nie miała siły na bardzo energiczne akcje, więc wciśnięta w siatkę mordka, poocierała ją sobie okropnie w parę chwil, zawodzenie rozpaczliwe i ciche i płacz. Wyjęte i wygłaskane biedactwo zasnęło twardo po emocjach na moich kolanach. Serce tak panicznie jej waliło, zamierzałam najpierw ją uspokoić i wsadzić ponownie uwożąc podstępnie do lecznicy, ale nie. Nie będzie weta w ten sposób, mniej ważny tu mój komfort psychiczny że coś robię, ważniejsze to, że kocina tak strasznie się boi, tak bardzo nie chce. Ona nie jest głupią ta moja kicia. Widziała wożenie Maciusia i jego zniknięcie. Mikusia. Gucia. To od czasu Maciusia jest ten strach, coraz większy, a przecież nigdy nie było z Gender łatwo. Teraz chudnie mi w oczach, już je coraz mniej, śpi po ściśle zakonspirowanych lub trudno dostępnych kryjówkach. A w razie zagrożenia lata, co grozę budzi. Bo łapki kruchutkie, bo jak nie trafi gdzie chce to po kici. Ale trafia. Z drugiej strony, jaka szkoda, że na ludzką starość nie zachowujemy takiej sprawności. Skok na półtora metra dla Lisiny w stresie nie jest problemem. Więcej umie.
Lisina śpi wyczerpana emocjami, a ja główkuję i nic nie jestem w stanie wymyśleć. Jeśli wet, to na rękach. Ale na rękach to w domu, miasto to temat dla Lisi straszny. Taksówka? Jaki taksiarz ma na tyle mocne nerwy by znieść Lisiny szloch? Może prosić Rodzinne Dziecko lub Bobusia. Dziś nie mogą, wyjechani. Szlag. To jedna z tych okoliczności gdzie klnę na brak auta. Za drogie dla mnie, ale jakże mi brak tej wolności i możliwości które daje. Nie byłoby proszenia, kombinowania co lepsze.
No nic. Dzień jeszcze młody. Może co wymyślę. Cykanka z wczoraj. Kocina się znów zakonspirowała wyczuwając latające w powietrzu knucia.
Nara Czytaczu.
🧡🧡🧡🧡 kciuki za misię 😿
OdpowiedzUsuńCałuj, pieść i kombinuj z tm bezstresowym vetem. Mła tyż czyma kciuki!
OdpowiedzUsuńZrobię co tylko będę mogła. I oczywiście że hołubię jak mogę.
UsuńAlbo wizyta domowa, co może być problemem, nie mówiąc o większych kosztach, albo najpierw dać coś na uspokojenie i wtedy może da się zapakować. Jak mieliśmy bardziej nerwowe zwierzęta to przed sylwestrową strzelaniną dawaliśmy chyba po ćwierć tabletki relanium (za radą weterynarza). Pies dostawał całą. Miały wtedy na wszystko wyrąbane. Później stosowaliśmy też Persen, tabletki ziołowe, dla dużego psa dwie sztuki, przesypiał kanonadę, czasem tylko oko otworzył. Może zresztą poradzić się weta bez obecności kota, czy można dawać jej coś uspokajającego stale, bo widać, że kot znerwicowany i stres go dobija. Może to wystarczy? Trzecia rada - samemu zażyć coś na uspokojenie, a kotka tulić, pieścić, dawać ogrom miłości i zapewnić spokój i poczucie bezpieczeństwa. Jak ma odejść, to bez stresu. Czasem to jest najlepsze, co można zrobić w takiej sytuacji dla kota, psa, a nawet człowieka. Pochowałam już wiele zwierząt, każde odejście było inne. Tym najstarszym, gasnącym, prześladowanym przez inne, zapewnialiśmy poczucie bezpieczeństwa i naszej bezgranicznej miłości i przywiązania. Czasem trzeba postawić się na miejscu kota i pomyśleć, czego bym najbardziej chciała?
OdpowiedzUsuńTo takie tam moje przemyślenia w temacie, ale może znajdziesz jeszcze jakieś inne rozwiązanie. Mam nadzieję, że kicia z tego wyjdzie, może to zimowa depresja czy inny sezonowy spadek formy... Trzymam za Was kciuki, niech moc będzie z Wami! I spokojnego Sylwestra!
.... o matko, alem się rozpisała... sorry...
UsuńRady bardzo cenne, zastosuję co będę mogła. Najlepiej byłoby sprowadzić weta, ale dziś obdzwoniłam znajome gabinety i nie prowadzą takich działań. Co do uspokajaczy. Persen nie działa na moje stworki, a relanium nie posiadam. Oczywiście że staram się jak mogę w każdym temacie związanym z opieką i pańciowaniem, ale to niełatwe tematy ze starymi zwierzaczkami, chorymi zwierzaczkami, zestresowanymi zwierzaczkami i odchodzącymi zwierzaczkami. Wiadomo, że nieba by się przychyliło, miecz do obrony sam się w rękę wciska. Po nowym roku będę trochę w domu, nie ma to tamto, zrobię co będę mogła. A sylwester, no cóż. W tym roku Lisina ma na Sylwester wylane, głuchota chyba, albo ciągle jeszcze odsypianie rannego stresu. Bo śpi. Jacuś też nic a nic się nie boi. Siedzi przy oknie i nawet bliski syk i wybuchy petard go nie ruszają, obserwuje światełka. Za to duet FG cały w panice, oni boją się bardzo. Tu relanium rzeczywiście by się przydało.
UsuńJakie "sorry" Małgosiu? Bardzo dziękuję i jestem wdzięczna że Ci się chciało.
OdpowiedzUsuń