Czytają

sobota, 5 grudnia 2020

Notatka 205 Wschód i zachód. W kawałkach.

Czy te oświetlone szczyty dachów nie są przypadkiem podobne do kogucich lub kurzych grzebieni? Czerwień mi pasuje, a kury widziane od tyłu. No, może nie od tyłu, ale z drobiem gdaczącym  mi się kojarzą.

Dokopała mi ta sobota, nie ma co kryć. Te kolorki widziane na wolności, przed i po były nielicznymi plusami dzisiejszego dnia.
Żal, że te ranne niemożliwe do udokumentowania, a wieczorne króciutkie i bez dostępu do zastawionego horyzontu.















Informuję, że miałam okazję oglądać dziś najpiękniejszy wschód słońca, najpiękniejszy od jakichś kilku miesięcy. Nie cykam już namiętnie wschodów, ale te krwawe smugi, były nieprawdopodobne. A potem zaczęło się widowisko. Oczywiście na cykankach pociągowych wszystko rozmazane i nie tak ładne, po za tym one w odwrotnej kolejności, po za tym  flamingowe niebo na cykankach nieefektowne. 

Zaczęło się tak, kolor nieba już zapowiadał inne.  A potem pooszłooo, i to tak, że oglądałam zjawisko jak najlepszy film. W K. Zawodziu wyskoczyłam na chwilkę z pociągu, odżałować nie mogąc, że nie wpadłam na ten pomysł wcześniej,bo jak dla mnie, to Disney dziś wysiadał. 



A przy powrocie, dopiero wyrzucona z samochodu przez uczynnego kolegę, zorientowałam się że i zachód rekordowy. Załapałam się na końcówkę. To różowe niebo to na wschodzie. Od zachodu budynki, za nimi coś co w nielicznych szczerbach w zabudowie płonęło.





Tak krwiste niebo było tym razem na zachodzie. Oczywiście, nie ma takiego efektu i widoku jak w niezabudowanej przestrzeni. Widać tylko kawałki krwawego nieba, ale za to nieruchome.








Niebo, zauważ Czytaczu, znów nabiera niemożliwych odcieni.









Koniec bajki. Ciemno, następna kolorowa bajeczka jutro. .  Pa. 



R.R. pisała.




8 komentarzy:

  1. Ja też czasami lubiłam się przejść po mieście i uchwycić jego piękno i rytm. teraz mieszkam na skraju miasta i już nie mam okazji, żeby to robić. Podziwiam Cię, zdjęcia oddają to, co ważne. tylko jak je zachować, bu za 20 lat ktoś mógł je obejrzeć?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam pomysłu na długotrwałe przechowywanie zdjęć. To jest problem, ale z drugiej strony - nie traktuję tych moich cykanek zbyt poważnie, ot notatnik mniej więcej codzienny, o sprawach mniej podstawowych i podstawowych o wiele rzadziej. Cykane notatki sprzętem jakości nie zachwycającej i niebliczalnym. Czasem rzeczywiście dokumentują rzeczy znikające, zjawiska niepowtarzalne.
    Chyba przyjdzie mi się pogodzić z ich ulotnością.
    Co do miejskości, tak jestem miejska, co nie znaczy, że np. nie żałuję braku dostępu do wolnego horyzontu (tak jak dzisiaj😀), czy braku własnego ogródka. Tego braku ogródka to żałuję zawsze. Czegoś zawsze brak😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny spektakl! Wschody to ja rzadko oglądam, ale zachody owszem. Dom mamy taki bardziej otwarty na zachód, więc nawet z okien widzę te kolory. Plan jest taki, żeby przeorganizować trochę wnętrze, przenieść łazienkę powiększając kuchnię i pozyskując przy okazji okno na wschód. Będziemy pić poranną kawę podziwiając wschód słońca :). Natomiast w drodze do i z pracy to mam słońce zawsze prosto w oczy (bo do idę na wschód, a z - na zachód). Przy ewentualnej zmianie miejsca zamieszkania będę pilnować, żeby pracę mieć na zachód od domu. Nie lubię jak mnie słońce oślepia.

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie da rady przenieść pracy na zachód? Taki dom z widokiem na wschodzące słońce przy kawie i z widokami na zachód to skarb😀.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem się rozwiąże już wkrótce, jak przejdę na emeryturę i zamknę firmę :))). Rano kawa z widokiem na wschód, wieczorem malowanie w pokoju z widokiem na zachód :). W każdym razie taki jest plan!

      Usuń
  5. Rzeczywiście brzmi świetnie, aż się uśmiecham. 😀😀😀 Ale do malowania czy nie lepszy z północnym światłem? Nie mam wiedzy czy tak jest naprawdę, tak gdzieś wyczytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, taka jest teoria i wiem z własnych doświadczeń, że źle się maluje w pełnym słońcu. Chodzi więc o to, żeby był dobry dostęp dziennego naturalnego światła, ale nie w bezpośrednim nasłonecznieniu. No ale chaty nie przebuduję, trzeba się jakoś dostosować :). W rzeczywistości będzie tak, że od rana do wczesnego popołudnia będę mogła malować w tymże pokoju, a potem albo będę z niego tylko podziwiać zachód słońca (jest tam też duży taras, można podziwiać z leżaczka :) ), albo będę kontynuować malowanie w obecnym miejscu, z oknem na południowy wschód. Po wyprowadzce syna będę miała do dyspozycji dwa pokoje, to się coś wykombinuje. Oby tylko zdrówko dopisało do tych marzeń :).

      Usuń
  6. Zdrówko to podstawa, o tak. A gdziekolwiek byś miała malować- maluj. Fajnie Ci to wychodzi i coraz lepiej😀

    OdpowiedzUsuń