Czytają

piątek, 9 października 2020

Notatka 137 PIĄT, TŁUMIKI i ogników ognie. Tudzież inne.

Niefajny ten piąt. 

Płonął ten piąt kolorami ognia, bo różowe dziś bylo światło świtu i zachodu, bo rudzieją i złocą się drzewa, bo liście już czerwoną miedzią wykładają ziemię. Na razie jeszcze skromnie. 




W
zakątku, co w zasadzie ogrodowy cisza aż nieswojo się robi i mimo zapewnienia twórczyni zakątka że to przejściowe, jakiś niepokój jest. 

Spotkane ognikowe krzaczysko. Krzaczysko w gęstych chaszczach rosnące, od cienistej strony chaszczowiska. Plątanina z gruszy ulęgałki, ognika, traw i pokrzyw, jakiejś drobnolistnej krzewiny i jeszcze kilku składników. 




U Kocurka strach o futerko, co straszące diabolicznie imię nosi, kciuki trzymam ile sił. Pańcie stworków niestety, miewają fundowane jazdy emocjonalne, kosztowne pod każdym względem - to jest ta ciemna strona miłości, podszyta strachem i innymi paskudami. Tu chociaż pociecha. DZIŚ LEPIEJ i oby tak dalej, futro ma zdrowieć i już !!! 

Dla Kocurka Drevnego, co jesienne barwy kocha, te jesienne ognie. Co do ognika, to on nie owocuje tak gęsto, jak to ogniki potrafią. Pewnie przez tę gęstwę.




Alert przyszedł, więc żeby pojąć z czym się wiąże strefa żółta włączyłam coś co kiedyś było radiem i słucham szczekaczki. To że żółto od jutra, to znaczy że ścierwa właściwie wszędzie, namordniki obowiązkowe, cholerny świat. 

Ale przez te chaszcze ominęła go zaraza co zniszczyła jesienną urodę przyblokowych czerwono owocujących krzaków. Więc inne czerwienie, to chyba też irga.




Jednocześnie pełno wszędzie kichania, kaszlu, odgłosów smarkania. Te chore pracusie, Ptysie i Balbinki podróżniczki-wędrowniczki dzwięczą mi takimi odgłosami wszędzie. Jeszcze jestem zdrowa, ale wobec wszechobecności Ptysiów i Balbinek nie wiem, czy uda się ten stan utrzymać. Dziś jedna z pociągowych Balbinek nie chciała się zgodzić by wolne miejsce obok niej przestało być wolne. Stwierdziła, że jest chora. Na pytanie dlaczego chora idzie do ludzi odpowiedź, że musi.  Jak fajnie, doprawdy. Siedziała mi za plecami. Jeszcze obowiązuje jaka taka grzeczność, a wieszczę, że krótko już będzie obowiązywać. Jak będę zmuszona nosić cholerny namordnik przez ponad połowę doby, w stanie nasilonego wkurwu sama wywalę z pociągu takiego Ptysia z Balbinką, ino bydzie frygać, i wątpię czy będę to robić solo.

I berberysy, co różowieją by lada dzień też zapłonąć.




A tu już znów nie ma dostępu do lekarzy, i nie udało mi się umówić teleporady. Nie, nie w sprawie objawów grypo, zatoko, kataro, czy pandemiopodobnych. A się nie da i już. Więc Balbinki i Ptysie mają u mnie przegwizdane, choć to co dzieje wokół to ich wina w małym procenciku. Ale jednak ich wina, BÓJCIE SIĘ PACYNKI!!!

Te berberysy już płoną, ale płoną od lata. Tak mają.




A zapowiada się jeszcze większa dupanda. Kolory jesieni owszem miłe, ale ta trudna dla mnie i kolory słabo pocieszają. Te cholerne tłumiki, jasna dupa, jak ja to wytrzymam? Nienawidzę ich z całego serca. Żebym jeszcze wierzyła w ich skuteczność, może łatwiej bym je tolerowała. A takie Ptysie i Balbinki wierzą, łażą sobie kichające, smarkające i rozgorączkowane. Dziwna doprawdy ta walka z pandemią.  


Niech ten idiota przestanie....

Notowała R.R.

2 komentarze:

  1. Ka fez dzisiaj płonę, szlag mnie trafia na to wszystko a i dziś tez bylo do kitu, bo nie udalo sie kupić tego co komuś obiecałam, i mi głupio, deszcz leje, no porażka.
    O ognikach myslałam dzis rowniez, bo sa cudowne, widzialam wplecione w żywoploty, ich pomaranczowy kolor cudnie teraz skrzy wśrod zieleni i czerwieni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolory, to jak na razie jedna z dobrych nielicznych stron jesieni. Ogniki się w niej mieszczą, a jakże.
    Późno już się zrobiło, wqrw i dół mi trochę odpuścił, wypisałam, wychodziłam się i jakoś przygasło. Jutro sprawdzę, czy nic z tego na pewno się nie przełożyło na pisanie. Doruś, przecież już jakoś niedługo wracacie? W razie deszczu, w domu, jednak obszerniejszym chyba od tamtejszego lokum, łatwiej znieść te jesienne deszcze i ciemności.
    Dom to jednak potęga.
    Że obiecałaś i nie wyszło i nerw z tegoż powodu, znam, nie poradzę bo sama też sobie nie radzę z tematem. Bywa, że uda się dawną obietnicę zrealizować i wtedy najczęściej ta realizacja jest niepotrzebna, dawno zapomniane te moje obietnice.

    OdpowiedzUsuń