Czytają

sobota, 3 października 2020

Notatka 130 aksamitki















Aksamitki ze skąpym dodatkiem  motyli. Nie miałam szczęścia do cykania tych żywych klejnotów, spieprzały piorunem. Wszak to miejsce, gdzie jest pewien porąbany pies co na nie poluje i równie rąbnięta kocica z tym samym hobby. 

Jedynie najstarszy pies olewa jak zwykle polowania, jeśli poluje to tylko na gruszki, nie uzbierasz człowieku, nie zerwiesz, bo czarne cielsko barykadą broni dostępu do drabiny i spadłych owoców. 

Ciekawe, żadne z rąbniętej dwójki nie jest chętne do polowania na szerszenie, które znów gdzieś założyły gniazdo, ani na dzikie bzykacze pszczołopodobne - uparła się ta ssacza hołota akurat na motyle. Motyli nie ma w tym roku dużo, ale na niektórych cykankach jednak trafiają się dwa-trzy. Aksamitki mają wśród nich powodzenie, podobnie trupy samobójczo lecących z drzew jabłek, leżące na trawie i w dyniowisku w różnych stadiach rozkładu.




Gruszki nie leżą, czarny miłośnik unicestwia je skutecznie, popierdując potem gazem o duuużej siłę rażenia. Jak na razie miłośnik trzyma się nieźle, oby tak dalej. 

Stół przed uprzątnięciem, i jesienne zielone. Liriope moje ukochane, cykanki ruty co przebija wśród gałązek berberysu i hortensji, i jeszcze... 










Ruta to te pierzaste listki, szaroturkusowe. Kwitnie siarkową żółcią. Kochana roślina.



Sobota spędzona na usuwaniu grubego kożucha roślin inwazyjnych czyli tojeści i gajowca. Oraz chwastów. Górsko potężne z tego wyrwanego zielska urosło, oraz z przycinań uprawianych w przerwach w walce z kożuchem.   Aaaa, i drobne cebuliszcza posadzone. Jeszcze kuszą przebiśniegi, trzeba się będzie rozejrzeć.



Nie rozumiem o co tu chodzi, czwarty raz wklejam usunięte przy zapisywaniu cykanki. Nowy Blogger oszalał, niedorób jeden. Co ma przeciw aksamitkom, różom i wilczomleczom? Zagadka, trudno. Róże i trawy po raz kolejny wklejane. 




Uff. Udało się chyba.


Biedniusie i zaniedbane to moje zielone, nędzne marcinki, chorujące róże, zarosłe wściekle wszystko, ale jednak..

Łupy dzisiejsze i niespodziewane to wiaderko orzechów, torbiszcze jabłek, kanie z kuzynowego grzybobrania. Mogłoby być tego jadalnego dobra znacznie więcej, ale udało mi się wybronić.  W przyszłym tygodniu ponownie się będę bronić - znów będzie grozić ciemnozielona dynia, kule jak do dużej armaty rosną w obfitości nie do przejedzenia i przerobienia. Ciemnozielone i pomarańczowe. Na razie te największe mają średnicę czerdziestu, może pięćdziesięciu centymetrów i wagę już straszną. Matko Jedynąca, one ważą jakby były naprawdę pociskami ciężkiej artylerii.
Jesień wali obfitością dobra, co trudne do udźwignięcia.
A co poza tym? Jesienne słońce było dziś łaskawe, świeciło gorliwie w tym wietrznym dniu. Było ciepło, pachniało spadłymi jabłkami, dymem z ogniska palonego nierozsądnie gdzieś dalej i trawą sprężystą i zieloną po deszczu.  

Było jesiennie i jakoś beztrosko. Sympatycznie i ciepło pod każdym względem, tym rodzinnie towarzyskim też. Fajny, naprawdę fajny dzień. 

R.R. pisała.

8 komentarzy:

  1. Cieszy mnie Twoj mily i lekki dzień. Chce mi się takiwgo a nie umiwm wykrzesac tej lekkości.
    Cudna roslinność, tych fioletkow nie znam.
    Musze poczytać o nich.
    Jestem spragniona dalii, a nie mam okazji poogladać, tylko przejazdem w niektorych ogrodkach.
    Hortensje juz przekwitają, za to czerwienieją winobluszcze.
    Tu ponurosc i wiatrzysko porywiste juz drugi dzien .

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy ponurości i wiatrzysku ciężko o miły i lekki dzień, jednak pogoda ma wpływ. Takiego lekkiego dnia Ci życzę, mnie już był bardzo potrzebny, a i Tobie też by się przydał. O daliach niewiele wiem, gdyby były takie co zimują, pewnie wiedziałabym więcej, a tak to oczy odwracam, żeby nie kusiły bo bywają bardzo piękne. Liriope polecam, podobno ma małą odporność na mróz, ale zimy były ostatnio ładodne, a tak ogólnie to mu bardziej szkodzi zalewanie wodą i zarastanie. Trzeba pilnować by inne rośliny go nie dotykały, nie przerastały chwasty i rośnie -potem po jakim takim rozrośnięciu, łamie się widły na kępie. To jedna z tych nielicznych roślin, co ładne przez cały rok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne zdjęcia. U nas Emrysek dzisiaj z 40stopniami do Veta w biegu niesiony. Oj ciężko to będzie październik ale niech on z tego wyjdzie i mi serca nie lamie tym nosem zgalucianym teraz już białym gluten. Silniejszy antybiotyk dizisaj. Obserwujemy. Ehhh. I czytam coby nie oszaleć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki z całej siły, niech zdrowieje. Właśnie za to, tzn. za te częstsze infekcje mam do jesieni niechęć. Już pal diabli tą ciemność rosnącą, ale te zapaści na zdrowiu... Niech zdrowieje jak najszybciej. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja po tych zatokach to aż mnie ściska jak on kicha. Koszmar jakiś z tym katarem. Leczony trwa tydzień nieleczony 7 dni. World of Gooooo

      Usuń
  5. Kocurku, trzymam za Emryska, biduś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj już lepiej, gruczoł mniejszy i temp nie ma, więc od jutra po znowu trzech zastrzykach z płaczem będą tabletki. Już wolę to niż bieganie z nim do weta. Skubani czai łapanie do torby i ucieka mi po całym domu a młode zwinne to to 🥺

      Usuń
  6. Ja mam stare latające i nie do złapania bez podstępów. Być może to nie sprawa wieku tylko strachu i jasnowidztwa. Albo czarnowidztwo, kto wie co się tam mota w tych łebkach. Ok. Kciuki trzymam nadal

    OdpowiedzUsuń