Czytają

niedziela, 25 października 2020

Notatka 155 Las prawie przemysłowy


Niby skrajnie nieodpowiedzialnie (L4, pandemia) i przestępczo, ale zaryzykowałam spacer/wyprawę z dziewczynami. Celem las. 

Nic kompletnie Czytaczu ci nie powiedzą takie nazwy jak: Kręciwilk, Poczesna, Słowik, Korwinów, Skrajnica, Osona. No, może Olsztyn pod Cz-wą, z racji fajerwerków co przez dziesięciolecie strzelały w niebo przy okazji międzynarodowych pokazów fajerwerków i laserów. Ale od kilku lat pokazy w Gliwicach. O Olsztynie może będzie,  o okolicznych lasach na pewno jeszcze nie raz. Bo różne są bardzo, od sosnowych, bezlitośnie traktowanych jak przemysłowe, po rezerwaty. 

Wyprawa zaczyna się wędrówką wałami nad Wartą. Warta dopiero będzie wpływać do miasta, my idziemy w przeciwnym kierunku, pod prąd.

Mglisto, ciepło jak na tę porę roku. 






Wiem, że wszystko wygląda dosyć burzowo, ale tak naprawdę, to zaczyna się rozjaśniać. Słońce się pokazuje, a mgły i chmury idą precz.




Skręt w lewo i do lasu. Pełno w nim ścieżek dla rowerów, dróg przeciwpożarowych. Trwa wycinka całych połaci, solą w oku, że przez te tereny wiodą szlaki turystyczne, My natkniemy się na trzy z nich, zielony, żółty i czarny, a także na znacznie częstsze niż oznaczenia szlaków zakazy wstępu tam, gdzie planowane są wycinki.  Zaczynamy za tą kępą brzóz, skręt w lewo, krótka dreptanina przy granicy wsi, kawałek lasu, tory, i już prosto do Olsztyna. Za nami dwa kilometry, przed nami trzynaście-czternaście. Niespiesznie, rozmownie, z licznymi skrętami-skokami w bok, w głąb lasu bo grzyby..



Kwitną różowe chabry przy torach. 






To częsty widok, za częsty. Sosny rosną tu proste i wysokie, las szybko się odnawia, więc czemu nie zarobić?  Czyszczone z młodych liściastych samosiejek runo, malejąca liczba dzikiej zwierzyny, za to tak częste polowania. Dziwne, że rosną jeszcze grzyby, poziomki, jagody, borówki. Że drze się jeszcze jakieś ptactwo, są ślady dzików, saren. Tak. Mimo, że to zielone płuca dla miasta, a raczej dla jego mieszkańców bo teren wycieczek i spacerów, mimo że wiodą tu turystyczne szlaki, las tymczasowy. Nie szanowany. Tak będzie do samego Olsztyna. Piętnaście kilometrów, już za nami na pewno dwa. 




Stosy ściętych liściastych samosiejek. Tu drobniutko, same gałęzie po brzózkach, ale już minięte sterty młodziutkich dębów, kurhany z brzózek, buków i grabów. Będzie wycinka. Dalej omijamy, jak tylko to możliwe, kwatery do wycięcia. Ale one są.




















To Skrajnica, teren licznych biwaków i obozów  ZHP. Niedaleko wieś/nie wieś, o tej samej nazwie. Kawał lasu mieszanego, owszem, sosny, ale i świerki, jodły, modrzewie. Z liściastych dęby, buki, graby, jesiony. Olchy tam, gdzie mokro. Krzaków niższych moc, ale jakoś tak rosnących, że nie ma większego kłopotu z przemieszczaniem się. Wśród krzaków i wapniolubne cisy, a całkiem od nich niedaleko wrzosy. W trawsku, na wolnym od drzew i krzaków leśnych terenie róże rugosy, łany kwitnacych słoneczniczków i zdziczałych rudbekii. Gdyby nie to, że nie ma żadnych, ale to żadnych dowodów na domysł, stawiała bym na to, że to było aboretum, park, lub ogród bardzo dawno zdziczały. Bo i zdziczałe jabłonki i parę grusz ulęgałek. 









To ślad po jeziorze, te trzy cykanki powyżej. Być może Bełchatów się kłania. Może to i nie wina Bełchatowa, ale jeziora niet, wyschło zasilające je źródło. Ciągle Skrajnica, to dzięki temu jeziorku harcerstwo tak chętnie korzystało z terenu. Ponadto teren kiedyś niezwykle grzybny, obfity w borowiny, dzikie maliny, jeżyny i leszczyny. W jeziorze były ryby, a zasilające je źródło, mimo nie tak wielkich rozmiarów jeziorka nie pozwalało na rozwój np. sinic.  Niby ideał, ale grzybieni na wodzie nie było. Były grążele, a wiosną istne skrzekowisko. Nie pójdziemy w stronę gdzie modrzewie i dęby zrobiły sobie las entów, ale takie coś całkiem niedaleko. Jeśli to miejsce ocalało, a ja dożyję, to pokażę je w majowej odsłonie, tak jak i łany zawilców i bzy na Osonie. Wychodzimy z niecki po byłym jeziorze.







Dalej znów lasy. 













Za niedługo będzie koniec tej monotonnej drogi. Ominęłam starannie cykankami betonowe kilometrowe ogrodzenie wsi-nie wsi,  chatki-bogatki w samym Olsztynie, przystanek i jazdę. 

Łupy? Asia i ja grzyby. Ola paproć rzadkiej urody ocaliła z terenu planowanej wycinki, siostry paproci raczej nie przeżyją na starej miejscówce. Ocaloną posadzi na cmentarzu, w cieniu. Z tegoż samego kawałka świata gałązki żarnowca do bukietów. 

Drobne detale z wędrówki. To nie stokrotki.




To, jakbyś nie wiedział, Czytaczu, mrowisko. Jeszcze czynne.

















Pisała R.R., a zatoki ma nadal nie odblokowane. Bo tak naprawdę, to celem było odblokowanie świństwa sosnowym powietrzem - nie wyszło, pewnie z winy słabego nasycenia sosnowymi dobrociami. Wycinki swoje zrobiły. A leki nie pomagają, szlag. Trzymaj się Czytaczu.




6 komentarzy:

  1. Zatoki wygrzewać wieczorami, czy jak siedzisz w domu, inhalacje olejkami, może przyjdzie ulga.
    Spacer bogaty w widoki, mialam nieco podobny, choć nie tak rozlegly w terenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygrzewam ostrożnie. Inhaluję. A głowie nadal cegła- możliwe, że to fizyczne oddanie stałości poglądów. A Twoje widoki piękne

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ostrożnie z tymi nagrzewaniami. Właściwie to trza by prześwietlić, pytanie tylko czy da radę w tym szaleństwie covidzianym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też słyszałam żeby ostrożnie. A ja np nie płucze zatok bo już się dzięki temu raz zapalenia ucha nabawiłam jak mi poszło w kanał....

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Będzie tomograf. Jutro jadę do K na badanie krwi i po odbiór skierowania.

      Usuń