Zwróć uwagę Czytaczu, tu listki też czerwone. Całe krzaczydło wygląda jak krwawa plama na kamieniach. Aż niemiło, tuż obok więzienie, naprzeciw po drugiej stronie jezdni szpital. A krzak piękny, choć śliczniejsze te, co się nie płożą, rozkładajac gałęzie-rybie szkielety w niskich bukietach. Też krwawych.
Dziwne. Siedzę prawie na wprost drzwi za którymi tomograf i łeb nie boli. A przecież, wystraszona koszmarnym wypadkiem z lat dawnych, dziś jestem "na trzeźwo", bez farmaceutyków. Luksus, zupełnie niespodziewany. No nic. Za chwilkę prawdopodobnie wchodzę. Labirynt, prawdziwe wyzwanie te zabudowania szpitalne, przy dezinformujacych planszach pokazujących położenie i przeznaczenie budynków. Ariadny zamiast nici dają wskazówki, aż trzy były potrzebne by trafić. No ale jestem, czekam. To Luxmed, znany w K z tego, że precyzyjnie, co do minuty rozplanowywuje wizyty. Tu, zdaje się, mają taką planowość głęboko w dupie. Wygląda na to, że na moją godzinę, poumawiali pięć-sześć osób. Zdaje się, że sobie tu za nie wiem jaka karę posiedzę. No to siedzę. Złapana chwila pustki na korytarzu, za moment pewnie moja kolej.
Już po, chwila dziwności to była, bez spodziewanego wenflonu z kontrastem. Co to znaczy? Dobrze, czy źle? Pytam, kiedy wyniki. Pani się zgłosi za trzy dni robocze. Jak to zgłosi, po co, przecież jestem ze skierowania Luxmedu a tu wszystko elektronicznie, lekarz powinien je widzieć, on też z Luxmedu. Aaaa nnniiieee. Tu jest Czwa, tu tylko papierowo - płytkowo, nie przesyłają, nie udostępniają. Szlag. Zwolnienie do wtorku, wyniki na wtorek, rejestracji do laryngologa co dał skierowanie niet. On zresztą w K. Jeszcze pomyślę, ale najpierw przeciwbólówka, bo łeb znów szaleje. Poniżej widoczki z przyszpitalnego parku z kawałkiem Warty.
Świat jak widać kolorowy, nawet w siąpiacej mżawce. Jak szary, to też ładny.
A teraz, za oknami tak. Na litość, jeszcze nie ma piątej.
R.R. pisała.
Acha. Protesty. Są i w Cz-wie. Pewnie bym zorientowała się wcześniej, gdyby nie tępota polekowa. Może to i nie wina aktualnego stanu blogujacej, a jej ogólnej cipowatości w sprawach Cz-wy. Bo już nie czuję tak jak powinnam pulsu miasta. Dziś już nie, ale w piątek wyjdę.
Najważniejsze żeby ci cóś z temi zatokami zrobili, Cio Mary się właśnie wczoraj była dowiedziała że jej zatoki są małe, nieprawidłowo ukształtowane i w ogóle niedorobione. Teraz się zastanawia jak tyle dekad mogła z takim chłamem w sobie przeżyć. ;-)
OdpowiedzUsuńMogła, mogła. Na zasadzie cudu natury, trzmieli latających co przecie nie dałyby rady latać, wg. Specjalistów Od Spraw Lotów.. Oraz siłom i godnościom osobistom, co to się zatokom nie kłania dała radę. Ja też dam radę, a może i co w nich naprawią. Zobaczymy. Uszy na pewno do przeleczenia i tego się będę domagać.
OdpowiedzUsuńja się dowiedziałam w liceum że nad nosem nie mam praktycznie zatok :D tak.jakos się ułożyły i tak mam :D
OdpowiedzUsuńCud😀😀
OdpowiedzUsuń