Czytają

wtorek, 1 września 2020

Notatka 104 Zły humor

Coś nieładnie dziś świat odbieram.  Pada, pobolewa głowa i pobolewają kości. Zaraz się kropnę do pociągowej drzemki, może pomoże. Jak nie pomoże, to ostrożnie dziś ze słowami. Ostrożnie z ocenami.


Jak różne mam przecież zdanie w temacie i jak bardzo zależy ono od mojego samopoczucia. Już od jakiegoś czasu to wbiło mi się na mur, że nie mogę sobie ufać w temacie jednorazowych ocen świata.


Nie mogę się jeszcze kropnąć do spania, sytuacja się musi wyjaśnić. Jest awaria zasilania w pociągu, pytanie - czy pojedziemy?  Więc opiszę, dlaczego sobie nie ufam.


To było kilka lat temu, zimą. Zachwyciła mnie elegancja pewnej kobitki. Rude włosy upięte w kok i rude futerko w tym samym odcieniu. Efektownie to wyglądało i zastanawiłam się przez jakiś moment co było pierwsze, ciuch czy włosy, bo może farba lub szampon koloryzujący.


Następnego dnia miałam samopoczucie dokładnie takie jak dziś. I tak jak dziś byłam na nie. W lekkim otępieniu nie rozpoznałam, że pani w koku i futerku jest już mi znana z wczoraj. Jaka była myśl ma wredna po zobaczeniu elegantki? Taka była:
Jeszcze twarz powinna sobie pomalować.


No. Jedziemy. Cykanki z drobnej awarii. I drzemka, może mi minie.


Dziwne. Obudziłam się w pociągu zwykłym, a  wsiadałam do przyśpieszonego. Zmienili. Może kłopoty miał pociąg przed nami? Nie wiem, przespałam. Tłoczno.  Opóźnienie jest, dwudzieścia minut. Uuuuu. Jeszcze pośpię momencik.


No i przespałam. Te słowa piszę na peronie Katowice Brynów. Pociąg do Katowic 7: 03. Będzie ciężki dzień. R.R. pisała.





Ps. W pracy już jedna awantura zaliczona. Pysk mi się sam rozdarł, ale słusznie się rozdarł, dziś tak uważam. A dopiero minęła ósma.
Ps. powtórny-popracowy. Pierwsza awantura była słuszna. Opierniczone przyszły przeprosić. Więcej ten denerwujący cyrk się nie powtórzy. O dziewiątej musiałam ochrzanić wyjątkowo chamowatego doręczyciela. Uznał, że mogę przyjąć pocztę dla wszystkich instytucji w budynku. Ciepnął mi po prostu pudło z korespondencją na parapet otwartego do wietrzenia okna i zrobił w tył zwrot. Ryk jaki z siebie wydobyłam przebił stanowczo wszystko co głosowo wydałam z siebie przez ostatnie kilka lat.  Osłabłam po tym okropnie, zeszła adrenalina i zaczęłam zdychać. I co mi z tego że gościu więcej tak nie zrobi, i że druga haja też słuszna. Do końca dniówki bardziej zalegałam niż pracowałam. Trzeba będzie nadganiać.
Dwa fuksy dzisiejszego dnia to takie, że dziś byłam sama w pokoju, i nikt nie widział jak zalegam, drugi fuks powiązany z pierwszym. Nie było nikogo, a więc i M. Dzisiaj byłabym zdolna do ukręcenia jej głowy lub zatłuczenia jej czymś ciężkim. Przedłużyła urlop ocalając moją wolność i swoje życie, może miała prorocze sny.

2 komentarze:

  1. Bo po prosty czasem to bywa dodupnie i już! A jak awantury słuszne to czym się przejmujesz? Niektórzy uprzejmość biorą za słabość i od czasu do czasu trza ich ustawić dla lepszego działania świata. Dodatek Ci powinni w pracy dać za awanturnictwo, bo takie opieprzanie i ustawianie ludzi i czyszczenie sytuacji to zawsze nerwy człowieka kosztuje. Jak zaczniesz ryczeć tak że Cię na ulicy słychać będzie to znak że kerwonicze stanowisko na Cię czeka ( bo u nas kerowniki muszo ryczeć, nikt nie wie dlaczego ale kerowniki się poczuwajo ). ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przejmuję się, dobrze zrobiłam. Normalnie bym tłumaczyła, prosiła i też by mnie to nerwów kosztowało. A tu wqurw ogólny zadziałał. A wrzask skuteczniejszy, szybciej działa, tylko że ja źle znoszę spadki adrenaliny po wrzasku. Może gdybym trenowała regularnie, byłoby lepiej? Tu mi się wszystko otrząsa że zgrozy. A do Ciebie pójdę spacerować jutro, już się na to cieszę.

    OdpowiedzUsuń