Czytają

środa, 22 lipca 2020

Notatka 60 Czas zazdrości?

Dziwny czas. Kawalerowie zdeklarowani mi się poobrażali. Na mnie i na cały świat. Depresyjnie się poobrażały koteły. Przemocą wyciągam Gacusia z melin, zero ożywienia. Nie gada, nie bije, nie ma seansów pyszczenia na gołębie. Jeść je szybko i niedbale, mało, zupełnie jak nie on. Wzięty na kolana, wypieszczony, nie traci wiele ze swojego depresyjnego nastroju. Ale nocą przychodzi spać i śpi do rana, ciasno przytulony do mnie i do Felusia. Feluś też jak nie on, zalega bezwładnie  całymi dniami i nocami. Z jedzeniem i wigorem podobnie jak u Gacusia. Coś niedobrego dzieje się z moimi kiciami.. W nocy to spanie przy Gacusiu, jak najbliżej i mnie i Gacka, nigdy tak nie bylo. Było przy mnie, ale pilnowali odległości pomiędzy sobą. Nagle nie mam pełnych życia zawadiaków, są pokładające się  depresyjne ociężałe kotusie zamiast. Małego nie unikają,tzn nie uciekają przed nim, jak przyjdzie do zalegających ignorują go jak mogą, tyle tylko że starają się zalegać poza zasięgiem. Nic nie rozumiem. Lisina znowu kurowana srebrem, kryje się po kątach gdy wracam do domu. A potem śledzi Jacusia, popatrując, czy nie ma lepiej. Jak je, stara się jak najszybciej zjeść swoje by odepchnąć małego i jemu też zjeść. A je tak łapczywie..

Choinka, nie jest dobrze. Jacuś na kolanach, Lisina go pilnuje i patrzy czy głaskany, i czy nie da się też władować. Naprawdę nie jest dobrze. Czas zazdrości?





Pisała zaniepokojona R.R.
Ps.1
Dzień później. Nic się nie zmieniło, poza tym, że Lisia Lisiunia wyciąga do małego pazurzastą konkursowo łapę. Z groźbą i wyzwiskiem na pysku. Nasyczałam i nakrzyczałam na gender, po raz pierwszy od bardzo dawna. Obraza. No pięknie. Trzy obrażone dorosłe stwory. W tym dwa z depresją.

Ps2.
28. 07.20 Vet dla Felusia. Zastrzyki w tyłek, udka i kark. Przeciwzapalne, nawadniające, maluśka porcja relanium. Małe pogryzło go. Nie umiał i nie chciał bić małego i małe to wykorzystało. Feluś się załamał i prawdopodobnie postanowił umrzeć.  Tak to wyglądało. Ironia losu nieprawdopodobna - Podstępny Gryzacz pogryziony i jako (chwalmy cuda!!!) normalny kot nie ma się jak odgryźć. Bo normalne koty obowiązuje żelazna zasada: małego się nie bije. Z kotkami bywa różnie, ale normalne kocurki domowe (lwy mają inaczej) przestrzegają jej bardzo. Jutro jazda do veta z Gacusiem, bo postanowił umrzeć razem z Felusiem. Obroże już noszą, sprawa zrobiła się paląca a kropelki nie doszły. Forsa wybiega mi dzikim wizgiem z portfela. I padam na ryja..

Moje futerka są nieszczęśliwe, czują się niekochane i odrzucone. Ja żadnego kotusia nie odrzucam, kocham je gorąco ale najwyraźniej starszy skład ma mi za złe Jacusia. Nieważne, że nie było żadnego wyjścia i gdybym malucha nie wzięła happy end by raczej dla niego nie nastąpił.  Teraz zaczyna mi się pod czaszką kotłować myśl, że skoro i tak walczę z demonem zazdrości, a jest sezon na małe kociaki, to może sprawić Jacusiowi rówieśnika. Braciszka. Tylko pytanie czy to ma sens i jak to zrobić by Jacuś nie był zazdrosny i nie nabawił się nerwicy. Może byłoby to odciążeniem dla starszyzny, bo ona nie wytrzymuje wigoru Jacusia. A Jacuś miałby kolegę do zabawy i gryzienia. A może dobiło by to starszaków? Zagwozdka.

Poniżej prezent dla mnie, temat aktualny. Zemsta po odrzuceniu w pięknym wykonaniu Ewy Cichockiej.


Pytanie, czy moje futerka się mszczą jest głupie. Niepotrzebne szpilki i wosk, rachunki u veta i mój strach o nie, to niby co to jest? Wiadomo, może nie chcą, ale samo im wychodzi.  Jasna dupa, jak te obroże śmierdzą!!! Mam spać w tym smrodzie??!!! Litości!!!

Ps.3 29.07.20. Noc przespaną spokojnie. Z zestawem F-G w pokoju, otwarte na oścież balkonowe okno nie pozwoliło się udusić. Może by się i obyło bez veta? 
Nie. Trudno. Sprawdzimy, dowodnimy, chyba tylko uspokajacz do odpuszczenia..

Już po. Nie żyję, Gacek zdrowy jak koń. Nie, konie chorują. Co jest bardzo zdrowe i pysk drące? Jak to coś zdrowy. Nawodnienie, reszta odpuszczona. Czip sprawdzony, działa. W autobusie napyskował na wszystkich. Dobrze. Znaczy wraca do formy. Obroża pochwalona. Podobno same zioła, jedzie to niemożliwie eukaliptusem, miętą i jakby stężonym rumiankiem. Trochę kamforą, waleriany nie czuję. Z resztek obróżek F i G zrobiłam obróżkę małemu, skoro pochwalona i można. Jeśli ta mania gryzienia i napadania jest nerwowa to pomoże. Założyłam. Jeszcze napada i gryzie.

Feluś raczył wyjść z kąta, do Gacusia i do mnie. Cichutki i podejrzanie spokojny, ALE WYSZEDŁ. Siku, picie, głaskanki - jedzenie powąchał i "zakopał".  Jacuś jest znów zbójem.

Muszę się przejść po zoologicznych, były tylko dwie obróżki, przydałaby się jeszcze jedna dla Lisiny, może jak całe stado będzie pachnieć tak samo atrakcyjnie i po swojemu to wszystko się poukłada. Nie zamierzam kupować następnych obroży. I naprawdę mnie kusi, żeby wykorzystać tą śmierdzącą sytuację i dokicić maluchem.  Tydzień poczekam, i ew. zadziałałam. Nie może być tak, że mi Jacuś rośnie na tyrana.
Z Felusiem jeszcze jutro do veta, jeszcze nawadnianie. Trzy dni nie pił, a teraz coś słabo nadrabia.

Ps.4 30.07.20 Powiało normalnością, chyba. Rano F. Jak normalny niedepresyjny kot poprzeciągał się przy kuwecie, łaskawie zniósł atak małego szalejącego przy jego ogonie. Gacuś minął ich i skorzystał z kuwety. I normalnie w czasach przed Jacusiowych już byłaby awantura albo foch, tym razem Felek spokojnie skorzystał po.  Niepedagogiczne wycałowałam na pożegnanie duże łebki, małe wygłaskałam. Feluś mruczał. Aż niemożliwe.

Czas opisać jak doszło do tego ponurego epizodu. W sobotę pojechałam do kuzynów. Tym razem mało udana wizyta. Po powrocie zlekceważyłam opowiastkę Łojca, o tym, że małe uwzięło się na Felusia, i on cały czas usiłował się schować. W niedzielę miałam pojechać na giełdę, zawróciłam z przystanku, bo portfel został w domu. Już na schodach słyszałam śmiech Łojca i Włodka, rechotali na całego. Okazało się że małe pogryzło Felusia i to mocno bo "wrzeszczał" jak to Feluś szczekliwymi głośnymi miaukami mało kocimi. Bardzo ich to bawiło, i to że nie umiał się uwolnić od malego. A małe rozochocone na całego ciągle robiło napadozasadzki. I tu ja zrobiłam pierwszy błąd. Zamiast usunąć i odizolować małe, wyniosłam na izolację Felusia. I zostawiłam go samego na czas gotowania obiadu. Złamałam tym samym podstawową zasadę, że izoluje się winnego.
Kotu już w tym momencie musiał się zawalić świat.
1- on pogryziony
2- śmieli się z niego,
3- zawinił? Czym?, mimo że spotkała go krzywda, został ukarany.
Tak kombinuję, że to tak odbierał. Ludziem takie coś też by wstrząsnęło. Zawiedli ci co powinni kochać i bronić. Skrzywdzili.

Nie zauważyłam, że kotu świat się zawalił. Czerwone światło błysnęło mi w poniedziałek. Nie powitał mnie po powrocie do domu. Wcale nie wyszedł z dużego pokoju. Wyciągnęłam go z meliny jeszcze Maciusia, schowek za dawno nie używanym telewizorem. Nie jadł, nie pił ociężale poszedł do łazienki i tam przesiedział do rana. Mój drugi błąd- na chama wypieściłam. Widziałam przecież że coś jest mocno nie tego, ale w głupocie swej zbagatelizowałam. Duży pokój zamknęłam. Co z tego. We wtorek rano Łojciec go tam wpuścił, mimo że prosiłam by tego za skarby świata nie robił. I kot przepadł. Zaraz po moim powrocie, niemiłosiernie spocona zaczęłam poszukiwanie zbiega, demolując przy okazji pokój. A kota nie było. Rozebrana na części kanapa, poodsuwane meble, wybebeszona szafa, do której przy uporze Felusia mógł się włamać. Nic. Nie ma kota. Nauczona przebiegłością Maciusia rozebrałam obudowę kaloryfera, nadal nic. Poduchy foteli, bo może pod? Nie. Ale jedno oparcie wyraźnie grubsze od dołu. Przewrócony fotel i jest!!! Podszycie oderwane i w oparciu bezwładny, rozgorączkowany kot. Telefon po taxi, telefon do veta. Na taksówkę czekałam z zaciśniętymi zębami, tupiąc nerwowo. No i dalej akcja zastrzykowa, prosto od veta do galerii po obroże. Tak to się odbyło. W dużym pokoju nadal ruina. I mam to w dupie na razie.  To Bordello z postu 62 może się schować, tam jest armagedon.

Za dziesięć dziewiętnasta.  Vet dziś odpada. A powinien być. Dłużej niż myślałam trwało poszukiwanie obróżki, nie przewidziałam, że Feluś znowu się schowa. Nie tak ostatecznie, ale jednak. Dobrym znakiem jest to, że nawiązuje się komitywa pomiędzy F i G. Bo Feluś schował się w melinie nr.1 do tej pory pilnowanej przez Gacka jak skarb. A dziś zajrzałam do Gacusia, wygłaskałam uszatka leżącego na brzegu i cudem za szarego futerka zobaczyłam kawałek burego.  Wyglądało to tak, że Gacuś udostępnił lokal i jeszcze pilnował żeby gość miał spokój.  Mały bardzo ciekawy, jednak skok na szafę z komody poza jego zasięgiem. Jeszcze. Wieczór młody, więc F może raczy zejść do jedzenia. Gacuś też nie jadł, pilnuje twardo Felusia. Lisina i Jacuś już pojedli.

19:20 pohałasowałam miseczkami, podziałało. Przyszli obaj, pojedli, wygłaskani powskakiwali na wiszące kuchenne szafki. Sekundy temu. Jest czterdzieści po dziewiętnastej.  Niewiarygodne, razem. Jest szansa, że w końcu zawiążą sztamę na stałe, po blisko trzech latach życia pod jednym dachem. A tak to były bitki, granie na nerwach no i to podstępne gryzienie Felusia. Teraz Gacuś do Felka milczy, i nagle nie przeszkadza mu jego obecność. Chwalmy małe korzyści. Oczywiście gender nie byłaby sobą, gdyby pozwoliła im zjeść w spokoju. Wyniosłam ją do Łojca z dodatkową miseczką. Małe do siebie z drugą i panowie zjedli w spokoju. Uff.  Wypuszczam szkodniki, i małego i rudego szkodnika.
Zejście z wysokości milorda. Schudł, teraz waży 4,9 kilograma. Gacuś tyle samo, i też schudł. Było po 5,1.



Gacuś na widok srajtfona spruł. A przed chwilką skończyłam rozmowę z T. Jej siostra ja odwiedza i ona chce żebym siostrze wydała Gacusia. Nie było po tej strasznej wtopie ze znajomym i po kłótni tematu. Myślałam, że dali sobie spokój, kotulek zostanie polakiem, po za tym sprawili sobie psa. A tu masz. Jak na razie powiedzialam, że nie podoba mi się ten pomysł i że nie. Miało być sprawdzone, czy nadal Gacuś kocha młodego T. Bardzo słabo znam siostrę T., a miało nie być nigdy więcej obcych rąk. I ten pies... Temat wrócił w wersji która też mi się nie podoba, a jednak, cholera, czuję się jak ostatnia świnia.  Osiwieję do reszty, jak nic. Kilkanaście linijek wyżej cieszyłam się, że F i G zawiązują sztamę. Gacek przed chwilą udowodnił, że aparat go nadal zabija, a Feluś nawet nie zanotował wyciągniętej ręki.  Mały jak po sznurku podbiegł napadowo do zeszłego z wysokości Felusia. Po napadzie na mnie. A mnie traktuje jak walerianowy drapak-drabinę połączony z przytulanką. Słodkie i bolesne. Jak Fredzio odkrył, że najlepiej być etolą. Jak się nie jest zbójem.

Gender zaraz będzie wymiotować. Pewnie, jadła jak buldog, całą paszczą i zachłannie. Nie, chyba jednak nie będzie. Cisza.

Ps5. 31.07.2020. Obraza po vecie. Zranione spojrzenie typu "znów mi to zrobiłaś" i "mówiłaś, że mnie kochasz".  Złapałam, wycałowałam trochę przemocą, wytuliłam sztywniaczka, wychwaliłam że był taki dzielny. Podstawiłam miseczkę z jedzonkiem pod nos, szykowałam ją jedną ręką, przegięta do tyłu, z kotem na klacie przytrzymywanym drugą ręką.  Zdezorientowany, bijąc ogonem zjadł wszystko i poszedł do Gacusia zalegającego na moim łóżku. Zostawiłam ich, zdaje się, że Feluś jest teraz obrażony, bo obraza nie wyszła. Gacek uchylił powieki i znów zasnął.  Może idzie ku lepszemu. Jak wrócę z Biedry, wypuszczę gender i małe od Łojca. Zobaczymy.

Mały konkursowo zarobił fangę od Gacusia. Żyje, oberwał typowego "boksa", z tych niezbyt silnych. Dobrze, czyli Gacuś się wobec małego wstrzymuje z biciem. Jacuś wstrząśnięty, na szczęście nie ma reakcji kocięcego Felusia, czyli nie staje do boju. Gacek dlatego nauczył się walić łapą jak młotkiem, bo nie mógł sobie inaczej poradzić z namolnym i nadaktywnym Felusiem. Jacuś po dłuższym dumaniu zaczyna mycie, niezbyt mu idzie z sięgnięciem do łopatki prawej łapki- tam go kuksął starszy kolega. Lisina zaczyna cyrk pod tytułem "tego kota nikt nie kocha" , o nie, nie będzie tak. Wyciągam zarazę z kąta i lekceważąc fumy pryskam jej japę srebrem. Wyrywa mi się spod ręki jak z katapulty, ale chwilę po tym długo korzysta z kuwety, i idzie jeść. Czyli jej deprecha zażegnana.

Ps6. Cdn. w nowym poście

23 komentarze:

  1. Nie wiem czy to Cię pocieszy ale u mnie obecnie choruje Pasiak, wygląda na cóś zatruciowego ( on je wszystko co mu podejdzie pod pyszczydło ). Jak Szpagetka i Okularia lepiej jedzą to bunt robi Sztaflik i Mruciu. Mła ma wrażenie ze po prostu wszystkie postanowiły zażądać wcale nie taniej opieki weterynaryjnej żeby mła dopieścić. Jeśli chodzi o spanie to obecnie trwają zawody ile kocich osób zmieści się na mojej głowie, po mojemu to one wysiadują mi mózg licząc na to że cóś genialnego przyjdzie mła do głowy w kwestii załatwienia im wyspy na Karaibach na własność. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co zrobić, taki los futerkowych mam. Ten słodki czas, gdy WSZYSTKO jest ok. stanowczo trwa za krótko i za długie ma przerwy. I nie pociesza, że też u Ciebie nie idealnie. Mogłoby być ok. ,uważam że zasługujemy.
    Lisina ma wyraźną ochotę zrobić kęsim małemu, co do chłopaków, nie wiem jak mam przeciwdziałać. Syndrom odstawienia? Głupią i wystraszoną jestem. Jedynie Jacuś wesolutki i ruchliwy do szaleństwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdrość pełną gębą, będzie im to łepek mały w autorytetach mieszał.
    Muszą przetrawić, trzymam kciuki.Może jakies lekkie uspokajacze , feliweye czy cuś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśl o obrożach się u mnie wczoraj pojawiła. I nawet oglądałam i kupię. Oby poskutkowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej myślałam o tskixh do prądu dyfuzoraxh, jestem przeciwniczką obfóżkowania

      Usuń
    2. Ja spróbuję kropelek. Podobno są ok pod każdym względem. Sklep ma sprowadzić. Przez pandemię wyszły im ze sklepu krople, dyfuzory i obrożę, dużo to mówi w temacie udzielania się stworkom ludzkich nastrojów.

      Usuń
  5. U mnie też ostatnio coś Ejmiśka na Czesia zła. Nie wiem co on tam jej narozrabiał. Dzisiaj obroze wymienione i kolejny miesiąc jedziemy. Ejmisia już ma rozkosz i wywalone na Lune. Więc chcę u niej to utrzymać. To samo Sherlock z Cebulą. Najgorzej Sansa nieulega. Nie działa feromonowa obroża na nią ta za 45. Na resztę działa ta za 15. No nic. Więc na Sansie.musze wyprobowac Dr Seidel zatem. Ale jeszcze dwa tygodnie. Ostateczność to ta z zooplusa za 65. Ale czego się nie robi...
    Luna ma najlepiej. Zawojowała teren pod sufitem w kuchni i łazience i ma wywalone na wszystko. Jak ja pogonią to zrobi kopkę w łazience na szafce. I śpi obok. Totalny luz. Kot ma w.dupie wszystko..zazdroszczę jej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Drevni Kocurku, pani w sklepie zrobiła mi wykład na temat obroży feromonowych i ich wpływu uzależniające są, i bywają napakowane naprawdę ciężką chemią. Nie chciałabym tego. Poradziła krople No stres, i w tygodniu je sprowadzi. Nie zadrość kocię. Jak się upierasz, to dla ludzia łatwiej o uszczęśliwiacz, tylko co będzie z Młodym, Starym i z futerkami? Lepiej nie. Ja dla kotusie zastosuję te krople. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to koniecznie nazwę podaj. Ja z Wet gadałam i mówiła że te są bezpieczne bo to Waleriana te co one mają, te z zooplusa to kocimiętka jest. Te vetscrisption to mają to co Feliway wersja CAP. Ja nie widzę niestety po moich poza tym że mniej zestresowane żeby jakieś były inne efekty. Bo przespałam zmianę obroży o kilka dni i one niby już nie działały a koty dalej spokojne. No założyłam nowe zobaczymy.

      Usuń
  7. Ok. Jak będą. I relacje też zdam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten brak pragnienia to z zazdrości? Rany, aż mła mało gały ze zdziwnienia nie wypadły. Wrażliwe są Felutki, oj wrażliwe. Dobrze że wyszedł i coś wypił, może raczy się skusić na żarło. Co do tyranii, uprzedzalim że imię Jacuś jest niebezpieczne. Nie jest to Puszek ale Jacusie to dranie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brak pragnienia, apetytu,gorączka, chowanie się tak by nikt go nie znalazł. Duży pokój prawie w ruinie. Podsuwane meble, rozłożona na części kanapa. A gdzie się schował? Rozpruł od spodu podszycie fotela i wcisnął się w oparcie. Naprawdę duuuża sztuka. Wyciagnęłam bezwładny rozgoraczkowany flaczek, a nie kota. A co do zbójowania, Jacuś jest małym pikusiem wobec małego Felusia. I Gacusia. To były małe duże dranie, ale wtedy żył Maciuś, Gacuś się nawet załapał na ostatnie dwa tygodnie życia Kubusia i zdążył być przez niego skarcony. Jacuś nie robi nic innego jak kiedyś Feluś. Ja też nie rozumiem. Raz widziałam jak kot postanowił umrzeć i zamiar wykonał, tu ma miejsce próba tego samego. Nie dopuszczę, mimo że nie rozumiem, to nie dam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślałam, że moj Rysiucto wrażliwiec, a tu masz. Trzymam mocno kciuki, bo to nie przelewki.
    Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie przelewki. Będę bardzo uważnie obserwować, na razie jakby obroża działała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Chwała na wysokościach, niech działa!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak święto potraktowałam to, że zjadł. Osobnym cudem jest zawiązanie sztamy z Gacusiem. Śpią że mną!!!. Niech działa, niech działa!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję że jest lepiej i kotowskie troszkę mniej przeżywają. Niech łobroża działa choć mła się zdaje że najbardziej działające to będą przytulasy, ciamkania i zapewnienia że mały to never miejsca takiego jak Feluti w serduchu nie zajmie. Trzymamy kciuki i ssiemy pazury.

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzisz, nie ma prosto. On mi daje wyraźnie do zrozumienia, że nie życzy sobie poufałości. Owszem śpi ze mną, bo śpi Gacuś. Chciałam wziąć go na ręce, delikatnie się wywinął. Wyraźnie ma żal, i jak jest przy mnie patrzy ostrożnie czy znów mu czymś nie podpadnę. Trzeba będzie długo pracować na jego zaufanie. Źle się dzieje, że to głównie on jest celem ataków małego, a mnie nie ma i nie bronię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie śpię bo właśnie mi wybaczono zawiezienie do Dohtora i raczono zjeść. Wiesz, nie wydawaj Ty Gacka, Gacek jest Felkowi potrzebny a ludzie którzy sprawili sobie psa bo zaraz będą mieli kota ( cholera wie czy chomika i papugi nie mają ) i których znasz słabo to nie jest tak na 100% gwarancja kociego szczęścia. Nie żebym miała coś przeciwko psom, kocham psią żywinę ale Gacek z kotami chowany, z piesami chyba doświadczeń wielkich ni ma. A nie każdy pies nadaje się do każdego kota. Oczywiście życie Ci stadnie umilą przez parę tygodni jako Silna Grupa Stresująca ale potem się ułoży. Odetchnij, idzie weekend i będzie czas dla kotów i domu i przede wszystkim dla Ciebie. Co do Felutka to w końcu Ci przebaczy, jak się będziesz bardzo starać rzecz jasna.;-)

      Usuń
  16. Nie dam. Nie taka była umowa, jeden straszny falstart już był - starczy. Co do psów- Gacuś namiętnie mnie obwąchuje gdy wracam od kuzyna, kochał sąsiedzkiego staruszka ( już za tęczową bramą), więc jakaś nikła szansa na kocię szczęście by była. Tak nikła, że nie zaryzykuję. Jadę właśnie do veta, z Felusiem. Nawodnienie, powtórka przeciwzapalna- ostatnie minuty na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak mi przyszlo na myśl, że rytuały są dobre, coś co robisz tylko z Felusiem, ulubiona mizianka w ulubionym miejscu,smakołyk tylko dla Felusia, czesanko czy co tam i po jakiemu tylko on lubi. Czas , chwila poswięcona tylko dla niego. To mu przywroci ufnosc , żeś jego dozgonnie i zaden dzieciak koci tego nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  18. Problem, bo nie ma specjalnych dla niego. Wspólny, to był nasz czas, Feluś doceniany i chwalony jako popołudniowo wieczorny kot stróż, zagadywany, pogłaskiwany był przy mnie jak przylepiony. A teraz nie chce. Przynajmniej sam nie chce. Na zdjęciu wyżej był na szafce z Gacusiem, który zwiał jak zobaczył rękę z czymś, Feluś się zapatrzył na ćmę za szybą. Chyba tylko dlatego został.

    OdpowiedzUsuń