Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało. Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
Czytają
czwartek, 9 lipca 2020
Notatka 45 Kubuś Rozpruwacz - dokładny opis bandyty
Jest to kontynuacja notatki 29. O starutkich kotach i jak to mój osobisty staruszek pojawił się na stanie. Nie udało się ostatnio wygłaskać Nie Teofila, notatka 29 wymaga jednak uzupełnienia a historia opowiedzenia.
I jasna dupa, wychodzi mi powieść w odcinkach.... Trudno.
Notatkę 29 pisałam po wygłaskaniu Nie Teofila, siedząc na ławce w alei NMP, naprzeciw biblioteki. Wygnał mnie z tej ławki burzowy wiatr i nie doprowadziłam notatki do momentu w którym chciałam ją zakończyć. Była mowa, że po pobiciu moich futerek i po bardzo solidnym użarciu mojej ręki przyprowadzony kot został sklapsowany i zamknięty w ciemnej łazience. Na godzinę. Co za potwór z tej dwunożnej, czyż nie? Nie.
Ta godzina była potrzebna na pośpieszne i byle jakie odkażenie i opatrzenie ran jak od kłów kobry, oraz na pocieszenie i dokładny ogląd futer domowych. Na wygłaskanie, wyprzytulanie i na napasienie ich smakołykami. Po godzinie z łazienki zaczął dobiegać protest song, cichutki i bardzo płaczliwy. Ok. Domowe skarby zamknęłam u siebie w pokoju i przystąpiłam do uwalniania aresztowanego. Od razu z kazaniem wychowawczym. Wydawał się szczęśliwy że jest jasno, że jest wzięty na ręce i że ktoś jest. Dostał jeść i pić, ale ciągle w szeleczkach. Otworzyłam drzwi do pokoju gdzie były skarby czyli Fredzio i Gucio. I znowu był atak, ale szelki i smycz pomogły -atak udaremniony. Po czym zaciągnęłam opierającego się kota do drzwi, otworzyłam i (głupia naiwna pipa) wystosowałam mowę do kota. Albo będzie spokój, albo schronisko. Co woli. I wiesz co Czytaczu? Ten kot rozumiał co się do niego mówiło. Otwarte drzwi potraktował jak wroga. Wybrał dom. Skutki mowy były jednak nie takie jakie naiwna dwunożna miała na myśli. Bo owszem, do końca swojego życia nie podniósł na naiwną ani kła ani pazura. Szanował naiwną, oficjalnie i w oczy wyznawał głębokie uczucia. Nieoficjalnie była podstępna krecia robota, sikanie do paninej torby, przeżucie paska od sukienki, rozszarpane espadryle, tapicerka na stołku, dużo tego. A oficjalnie wcielona niewinność. Wydawały go czarne włoski, szarobury z białym Fredzio i szary Gucio naprawdę takich nie gubili.
Co do bicia i zastraszania moich skarbów.. Czytaczu teraz też mam zabijakę Gacusia i podstępnego gryzacza Felusia. Różnica jest kolosalna. Gacuś leje krótko, bardzo mocno, ale bez pazurków. Bokser znaczy, krótko leje, ale naprawdę mocno - przez przypadek oberwałam, więc wiem że bardzo mocno.
Feluś gryzie, pełen wachlarz pasujący do psa:
- czule i bezboleśnie ciamka palec, albo ucho kolegi. Sama delikatność.
- tak, jak robią to młode psy, czyli jest to półczułe dziamganie, ząbki czuć
- podgryza kolegę w tyłek, ogon, kark na zasadzie mocnego szturchańca, najczęściej by konkurenta przegonić. To boli.
- atak by zranić gdy o coś bardzo zły - wtedy gryzie w kark, niebezpieczne i już potrafi być krwawe. Dlatego też Gacuś nie uważa go za przyjaciela, czego Feluś jeszcze nie zrozumiał. On gryzieniem wyraża przecież uczucia do kolegów, a koledzy widzą bliski pyszczek F. i profilaktycznie reagują.
Kubuś rzucał się z pazurami i z zębami, a te miał jak kobra i był katem upartym, długodystansowym, podstępnym i cierpliwym. Inteligencji nie można mu było odmówić, a w poprzednim życiu musiał być nieprzeciętnie rozpieszczonym jedynakiem. Możliwe, że właściciel z ulgą przeczytał ogłoszenie z którego wynikało, że kot znalazł jakąś opiekę i zrezygnował z bycia właścicielem. Bardzo możliwe.
Kuracja klapsowa poskutkowała utemperowaniem krwiożerczości, ale też nie do końca. Budził się zawsze głodny i wściekły, drobne opóźnienia w wydawaniu posiłków to była gwarancja burdy, pobicia, albo zniszczeń. I nie o stale obecne w miseczce chrupki mu chodziło, suche owszem, ale mięsko na deser, luksusowa saszetka, albo jakiś delikates.
O, nie tak łatwo mu było wszczynać bójki, ale zawsze próbował. Całe miesiące pilnowałam by śpiącego Kubusia od kolegów dzieliły zamknięte drzwi. Jak sobie pojadł, łagodniał. Dziwnie przyjmowali mój komunikat znajomi że muszę do domu, bo Kubuś się obudzi. Trwało to do września, może października. Zdecydowanie zimny, bardzo jesienny dzień był końcem kariery bandyckiej. Przez Tytuska.
Na razie tylko tyle, ale ciąg dalszy będzie. A będzie słodko i gorzko.
Cdn, zapowiadam. R.R.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O rany, jakbym o Felicjanie czytała. Te ryki jak żarło nie takie i za późno podane, to bezczelne patrzenie w oczy kiedy szukało się moich pantofli w wiadomym celu, te obrazy na inne koty i awantury w stylu primadonny. Za to opis podgryzań Felusia to cóś jakby wachlarzyk gryzieniowy Mrutiego, ten bęcwałek czasem zasypia podgryzając mła palce. I śpi z tymi paluchami w paszczy i nawet pochrapuje. :-O
OdpowiedzUsuńMoja siostra ma kotke, taka troche niedotykalska, ktora lata temu, z glupoty, rozdraznilam jakis zbyt natarczywym gestem. Wtedy mnie zdyscyplinowala jakims groznym fuknieciem. Potem zachowywala rezerwe, ja zreszta tez;) Z czasem zaczela sie zblizac, nawet ocierac o nogi. Ale glaskow nie tolerowala. No i kiedys, jakos tak pozwolila sie poglaskac, ze dwa razy, po czym znow przyjela ostrzegawcza poze. Odpuscilam wiec. Po chwili, hdy wyciagnelam reke po kubek z herbata, spuscila mi taki lomot lapami, blyskawicze kilkanascie ciosow, ze zbaranialam:)
UsuńAle, zauważ mimo tego że zaraza, to jakoś i tak wlezie w serce. I jakie nieprawdopodobnie różne są, a czasem jakie podobne. Mruti to samo dobro, Feluś też ale jakby trochę z Twojego Felicjana ma. Ten cholerny upór, by rządzić. A Gacek jednak jest w tym lepszy, tylko nie chce. Ale one to naprawdę bardzo dobre kochane kotki, w porównaniu z Kubusiem. On był mistrzem zła, tak jak Felicjan.
UsuńNo właśnie, poziom mistrzowski i ta madczyna duma z synusia. No najźlejszy na podwórku, taki zdolny! ;-)
UsuńA pamiętasz Shimmy szuja? Jak się epizod kończy- a no użalaniem się nad szują: "Szujuś, mój Szujuś" 😀😀😀😀
UsuńMam nienajlepsze doświadczenia z kocimi damami. Trafiłam na megiery. Kota łomot Ci spuściła zapobiegawczo i wychowawczo- rozumiem, że BEZ pazurów, więc nie jesteś WROGIEM. I tak, jak chcą, to błyskawica wysiada. Oko nie rejestruje.
OdpowiedzUsuńBez pazurow. Powiadasz wiec, ze nie jestem wg niej wrogiem. Chociaz tyle;)
OdpowiedzUsuńJak czytam o Waszych kociambrach, to cieszę się, że Gutka jest łatwiej spacyfikować, ale może dlatego, że jest jedynakiem. 😀😀😀
OdpowiedzUsuńAle chciałaś stadko? 😀😀
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj, jeszcze Gutosławowi różki urosno. Pies ma charakter! ;-)
OdpowiedzUsuń