Wykrakałam z tym Toliboskim, był i ściął cały wysoki tył ościska, już nie jest to trzymetrowe chwaścidło-zdobidło. Zmalało o metr. Może choć trochę się pokłuł...
Poniżej końcówka trzymetrowej łodygi, jednej z walających się obok.Dodaj napis |
Ach, jakie pięknie lśniące turkusowym srebrem topole mijamy jadąc pociągiem. Wiecznie ruchome liście błyskają metalicznie, to srebrem, to zielonawym turkusem albo mleczną bielą.. A pnie są matowe, jasne, turkusowo-zielono-szare. Niech się schowają "mrozoodporne" eukaliptusy. Gdyby ktoś gdzieś kiedyś wychodował miniaturę nadającą się do niewielkich ogrodów, małą topolę białą - osikę w powyższym wariancie kolorów, pierwsza wyrywałabym kasę, by posadzić cudo. Kto wie, czy w ojczyźnie niebieskiego egzota też nie byłoby chętnych na rarytas. Rosną jeszcze w obrębie granic miasta, na tzw. dzikich polach, coraz mniej dzikich. Ale ciągle jeszcze jest to morze traw, zawsze klnę pod nosem na brudne szyby pociągu.
To tyle zachwytów nad roślinnym srebrem - piękne, bo jest go niedużo i lubię je o wiele bardziej niż modne ciągle ciemne bordowe rośliny. Ale i te potrafią zachwycać.
I zestawy zielone/zielone. Standard nie do pobicia. Hicior nad hiciory.
A co na najniższym poziomie? Nawet wygolone w czerwcowym słońcu potrafi tak wyglądać:
A nie wygolone?
Tak to są zdjątka aktualne. Lato w pełni, mimo deszczu.
Uff. Mogłabym w nieskończoność, ale chyba starczy. Też masz dość Czytaczu?
Wekowała R.R.
Niewygolone jest najładniejsze. Co do topoli białej to ma u nas coraz cięższe życie, lubi wilgoć a nam Centralno ToPolska wyraźnie stepowieje. No i dupanda, na topole za sucho na eukaliptusy za zimno, trza sztuczną palmę posadzić!
OdpowiedzUsuńPewnie, że najładniejsze niewygolone. A jakie u Ciebie ładne... Co do sztucznego to niedoczekanie - prędzej posadzę ościsko albo piołun. Nie mają w sobie tego turkusu, trudno - akwarelką zrobię oprysk😀. Te topole to już tylko odrosty że ściętych drzew. Duże i mają szansę na zostanie drzewskami, ale dzikie pola przestają byc dzikie. Coraz mniej saren, bażantów i lisów. Trochę dalej na stałą miejscówkę nie przyleciały żurawie, jeszcze dalej nie ma w tym roku czapli. Pustynnieje i cywilizuje się. Ale sztucznej palmie stanowcze nie.
OdpowiedzUsuńFajne zdjecia. Wymagaly chyba chodzenia po krzaczorach i trawach wysokich. Ile kleszczy sie przytulilo?;)
OdpowiedzUsuńChciałyby, ale ich miłość do mnie ma być miłością niespełnioną i basta. Zdjęcia nie wymagały chodzenia po kleszczowych ostojach, ot, dwa kroki w trawnik, przejście pięciu metrów po nieczynnych torach tramwajowych (remont), odwrócenie głowy od mijanej wystawy i już. Robione w drodze pieszej do domu - zieleń teraz naprawdę jest wszędzie.
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć... Eee... One srajtfonem robione bez celebracji. A pooglądałam sobie mistrzowski fotograficznie blog z przepięknymi zdjęciami, i w pokorze chylę głowę.. A zdjęcia zajęcy w makach dech zapierają..
OdpowiedzUsuńZazieleniłam się na maksa - nie no te kolorki jesienne na listkach cuodwne!!!! Mam jakieś zboczenie :) albo dlatego, że ja ruda i ten drevny we mnie siedzi to już tak mam ;)
OdpowiedzUsuńCzyli dla Ciebie jesień tym, czym dla mnie maj-czerwiec. Cała radocha przed Tobą.
OdpowiedzUsuń