Taaa. Moje zatoki to pojmują inaczej.
Trikini to mur beton i korona do końca świata. A nawet dzień dłużej.
Tak sobie pomyślałam. R.R.
Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało. Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
Nie martwiaj się, cyrk się zaraz zacznie zwijać bo już wiadomo że w Europie nosiciele to byli w marcu 2019 roku. I nikt się wówczas klimami, samolotami i inszymi historiami nie przejmował. Na razie mamy walkę ze statystyką bo albo wpisujemy przy każdym zejściu z grypą ją jako powód zejścia ( a tak ma miejsce w każdym przypadku Covid 19 a w przypadku grypy zaledwie raz na 10 przypadków ) albo ktoś spija odpowiedzialność za ten cały bajzel. Jakiś czas temu premierstwo Norwegii przepraszało za zbyt pochopne działania bo u Skandynawów to tak musowo kawa na ławę. No i nawet Niemce cóś zaczęły ćwierkać nie tyle o potrzebnej co o niezbędnej reformie WHO ( a w dobie hamerykańskiej, pomarańczowej małpy z brzytwą u władzy to ciężko im to przyznać ) więc chyba czas rozliczeń blisko.
OdpowiedzUsuńKlima zewnętrzna to chodzi od dawna wszędzie, wyłączone są klimy mające obieg zamknięty lub półzamknięty ( a i w tym wypadku to tak bardziej na zdrowy rozum działamy bo badań potwierdzających jeszcze ni ma, są tylko półweryfikowalne notki prasowe ). A to że nas łatwo nie opuści - przeciętny czas egzystowania wirusów zależy od odporności stada i tu się nic nie wymyśli, wirus się przepoczwarza albo osłabia i choćby w internetach cuda wymyślali to media praw natury raczej nie zmienią. Mła wyjść z podziwu nie może jak rychło skończył się pocowidowy wirus dziecięcy z powodu braku zainteresowania, był, nie chwycił i znikł z tzw. łamów. Przypadki nadal się trafiajo ale nikt z powodu czegóś o skali 0,001 nie pieje. Rozsądne podejście do nowego patogenu zakończyłoby histerię pandemiczną w trymiga. Tylko do rozsądnego podejścia to trza mieć kompetentne i nieskorumpowane służby epidemiologiczne niepodlegające politykom i normalną opiekę medyczną i to jest dopiero problem. Jak najbardziej prawdziwy.
Wszystko co piszesz prawda. Ale z tymi klimami... Jakoś nie wierzę że filtry w nich wyczyścili, a stały sobie jako mnożnik świństwa miesiąc najmarniej. Moje zatoki to czują. Co do reszty - też niestety prawda. I też wnerw. A jeszcze większy na maseczki które jak policzyłam noszę blisko cztery godziny dziennie od poniedziałku do piątku. Panaceum wszechmocne i wieczne, bo najprostsze do zastosowania..
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze sie wtrace, ale covid-19 jednak chyba zlosliwszy od innych, pospolitych u nas wirusow. Nawet jesli infekcja jest bezobjawowa, to moze prowadzic do powaznych uszkodzen pluc (co pewnie wyjdzie przy okazji kakiegos rtg, czy tk), czy innych narzadow.
OdpowiedzUsuńNie lekcewazylaby go, bo przebieg infekcji, jesli jest ciezszy, bywa dramatyczny. Czytalam relacje mlodego, bo 39 letniego polskiego lekarza, bez chorob, wysportowanego, ktorego ten wirus tak przeczolgal,ze mial juz moment zegnania sie z zyciem.
Złośliwsze to na pewno są skutki uboczne pozazdrowotne, od nich włos się jeży. Co do pozostałości zdrowotnych po przebytych infekcjach -głupi katarek nie kwalifikujący się jako poważne przeziębienie też potrafi zrobić długofalową krzywdę. Za dużo wokół tej pandemii szumu medialnego i politycznego, za dużo sprzecznych ze sobą działań i za wielki wpływ na nasze życie, by dało się to teraz o ocenić. Bilans konieczny z rzetelnymi danymi, czego się oczywiście łatwo nie uzyska. Tak więc ostatnią rzecza jaką czuję wobec tej pandemii jest lekceważenie.
OdpowiedzUsuń