Czytają

piątek, 29 stycznia 2021

Notatka 266 wpis żądający odmiany.


Wyjechałabym do Urugwaju ze śpiewem na ustach. Wyjazd właściwie to każdy atrakcyjny, a już NIGDY NIE PODEJRZEWAŁAM ŻE MOZE STAĆ SIĘ ATRAKCYJNA DLA MNIE TA PODRÓŻ. 


Tęczowe piekło

Dosyć mam. Nie chcę mi się wymieniać powodów, ale podróż na tyle drastyczna że trzeba. Możesz pominąć Czytaczu, może po odwiedzinach tego starego postu jasne będzie i bez czytania moich powodów że tęczowe piekło atrakcyjne kontrastem. A to jest piekło i jeśli dodam, że z epidemii to tam mają w bliziutkim Jemenie cholerę i dżumę, rzeczywiście śmiertelne i na serio, to... Jeśli chcesz powody pominąć, bo masz własne, proszę bardzo. One dla łatwiejszego ominięcia granatowa czcionką i pochyło. 

Beznadzieja aż dławi. Brak koloru. Brak sił. Brak ochoty na cokolwiek. Kolor jak jest, to w ciemności miejskiej sztucznym światłem produkowanej. Nadal cholera ciemno. Zimno, rzadko ładnie, z wrażeń klimatycznych i kalendarzowych same negatywy, a ogólnie to wrednie. Wiosna tak daleko. Pierdolona pandemia zapowiada się na lata i rzeczywiście bajeczka McDonald'sa o królewnie Śnieżce dorastającej w maseczce może być prawdą. Już nie mówiąc nic na temat tego co się dzieje z naszą obyczajowością, gospodarką, polityką i wpływem tego wszystkiego na nasze życie. Robota chwieje mi się pod nogami. Drożeje wszystko, a o podwyżkach człeku zapomnij. Masz pracę, ciesz się. Dławi mnie wściek na przedwczesne pożegnania, częściowo zawinione przez syf zwany pandemią. Węszę ten wpływ i tam gdzie choroby mimo terapii bardzo szybko śmiertelne a nijak się mające do modnej koronki. Bo cholera, nikt mi nie wmówi, że złe psychiczne nastawienie i poczucie beznadziei  nie ma wpływu na terapie. Ma. A dostęp do lekarza... nawet w sprawie mojego słuchu i obejrzenia cholernej płyty z tomografu zatok - teleporada. Jak na litość byli leczeni ci odeszli!!!!! No szlag. Oddalenie od ludzi. Ja introwertyk, tłumofob zaczynam myśleć o mało lubianych imprezach typu Tour de Pologne, rozrywkach typu wesele! (Jasna dupa, do czego to doszło), na razie mało czule, ale kto wie. Złym, bardzo złym znakiem, że o tłumach myślę z nostalgią.

Link odwiedzony?

Na brak koloru przydała by się taka podróż, doceń Czytaczu wielkość mojego znużenia obecnym stanem. Ogólnym ogólnie i subiektywnym. Nawet czarne piekło czarnych pustynnych połaci atrakcyjne jako kontrast. A ponieważ już wiesz Czytaczu, że mi odpala może nie to światełko co potrzeba, to muzyczka od pały pomiędzy gwiazdkami.

*


*

Możliwe, że na te chęci podróży do piekła wpływ ma Wilcza Pełnia. Źle znoszona. Może też wpływ na wzrost chęci odwiedzin kolorowego piekła ma fakt, że teraz to tam te przyjemne 25 stopni Celsjusza. 

Może i mi tak bardzo nie odpaliło, dwadzieścia pięć stopni. Hmmm.

R.R. pisała

Zdumiewające. Obejrzałam sobie przy okazji szukania muzyczki (Cebula Celestyna niedostępna, łeeee) i leczenia doła odcinek Kabareciku z 2005 pt. "Zdrowia Szczęścia i Wszystkiego". Nie wstawiłam w posta, ale gorąco polecam. Dużo tłumaczy. 

14 komentarzy:

  1. Zimowa depresja. Ja Ci się nie dziwię, bo z relacji cykankowych wynika, że od paru miesięcy nie oglądałaś świata za dnia (no może raz tam jakaś wycieczka, co to jest). Polecam duże dawki witaminy D3 najlepiej plus K2 oraz kwasy omega czyli tran. Udowodnione naukowo i potwierdzone moimi doświadczeniami działanie antydepresyjne, tylko trzeba brać stale, bo jedna tabletka cudów nie zdziała. My łykamy od jesieni do wiosny. I w domu zapalać dużo mocnych żarówek - niech się stanie światłość! Skandynawowie dość powszechnie stosują naświetlanie specjalnymi lampami, które mają zniwelować niedostatek światła dziennego, a w konsekwencji działają antydepresyjnie. Nastrojowe lampeczki nie są dobrym pomysłem na zimę. Jupitery z silnym i zimnym światłem są bardziej pożądane. Pewnie o tym wszystkim wiesz, bo człowiek takie rzeczy często wie, tylko jakoś zapomina o stosowaniu. Aha, z moich antydepresantów polecam też ciemną gorzką czekoladę, podnosi poziom serotoniny. I jeszcze kropelka koniaczku :). I kołderka z kotecków :))). Trzymaj się! Dzień się wydłuża, zima kiedyś się skończy, bo wszystko mija, nawet najdłuższa żmija!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kordełka z kotecków najlepszym dezodorantem, tfu!... antdepresantem. Z mła jest naprawdę niedobrze, literki jej się plączą i pojęcia mylą. Pisanie komenta z poprawkami trwa i trwa ( a po południu post jej szybko poszedł ). W zimowym zmęczeniu mła trwa cóś z tydzień, mła sobie myśli że lampy lampami ale ten wyjazd do Urugwaju to całkiem niezły pomysł. Mła by prysnęła ino mig!

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie. Tu lampy niewiele pomogą, choć kochana Małgosia ma rację, brak światła to ważny składnik stanu. Przetrwamy oczywiście, zima kiedyś minie z innymi atrakcjami może być różnie. Ale Urugwaj jaki atrakcyjny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Małgosiu dziękuję, jesteś naprawdę kochana. Rady cenne, witaminami się nie pasłam, a widzę, że trzeba będzie. Z tego skorzystam, a jakże. Co do lamp, to wiesz, ja w robocie tego światła mam aż nadto, sztucznego oczywiście do wypęku i nie z takich pewnie lamp jak potrzeba. Pociecha wielka to to, że można zastosować kołderkę z mruczusiów i dopuścić się w sposób indywidualny czym kto lubi. A że marzą się nieodpowiedzialnie podróże połączone z pirzgnięciem wszystkiego... No marzą się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może ja przesadzam, ale akurat przerabiamy u znajomych depresje i trochę jestem poradnictwem w tym temacie nakręcona :))). W pracy też mam ekstra doświetlenie, ale mimo wszystko jak przychodzę do chałupy to odpalam wszystko co się da, włączam fajną muzyczkę, najlepiej nie jakaś ambitną tylko taką co to nóżka sama chodzi :))), do tego zaraz pyszna gorąca herbatka. Zdecydowanie mi to poprawia nastrój, a przede wszystkim dodaje energii. Dzisiaj mamy śnieżne zaspy za oknem, więc mimo że niebo zachmurzone, to się jakoś raźniej i weselej wszystkim w domu zrobiło. Koty tylko nie chcą wychodzić, bo na ich małe łapki tego białego puchu zdecydowanie za dużo. Pierwszym śniegiem się cieszyły, buszowały w nim do upojenia, ale co za dużo to niezdrowo, już ich to nie jara.
      W temacie pirzgniecia i wyjechania, to u mnie nie antypody czy inne tropiki, ale nieodmiennie Bieszczady :). Nawet zasypane śniegiem :).

      Usuń
    2. Podczas fatalnej którejś tam ubiegłej zimy, moja koleżanka spragniona cieplejszego, bezśnieżnego krajobrazu, uruchomiła ściubolone oszczędności i fundnęła sobie wyprawę do Izraela, mamiona obrazem pomarańczowych gajów i siebie samej bez puchowej kurtki. I się okazało, że akurat na czas dwutygodniowej wyprawy Izrael okrył się śniegiem, pierwszym po pięćdziesięcioleciu tak trwałym. Oczywiście że stosowną temperaturą, na całe dwa tygodnie. Z Bieszczadami jednak mniejsze ryzyko niechcianych niespodzianek, jako antypody są spoko. Co do deprechy. Nie znoszę tej połowy roku i tyle. Oczywiście staram się ratować, przetrwać ją jakoś. I oczywiście że przetrwam.😀😀😀 Dziękuję. ❤️😀❤️

      Usuń
  5. Oj u mnie prądu zbrakło i wgrywanie zdjęć poszło się walić. Jutro ogarnę. Zgaslo nam w całym miasteczku na 20 minut. Masakra

    OdpowiedzUsuń
  6. A piła mechaniczna (napęd spalinowy) gdzie? Drobna niedogodność i tyle. Spokojnie wygrasz, wierzę w Ciebie❤️😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądam The Little Stranger na Netflix polecam. I Des na HBO Go polecam. Des mnie tak wciągnął że 3 odcinki ciągiem.

      Usuń
  7. Czyli się znieczulasz filmowo😀😀😀. Można. Ale i tak wolę książkę. Wolę muzykę, a ostatnio i cisza cenna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem Cię,chociaż moje powody do frustracji trochę inne,ale są.Dziś córeczka zawiozła mnie na zakupy,to zakolorowiłam sobie rzeczywistość prymulkami,sknera byłam,bo tylko dwiema sztukami z nadzieją,że się nieco rozrosną i wypuszczą nowe kwiatki.
    do 25 to jeszcze przyjemnie,ale pewnie przed tymi innymi zarazami to i szczepić sie mus,to ja podziękuję jednak .Uciekłabym gdzieś gdzie nikt nie dopiernicza się i mozna spokojnie żyć,czy jest takie miejsce,nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urugwaj, Doruś i ew. ten kraik co szczęście i dobrostan obywateli postawił sobie w założeniach jako główny cel. I się starają.

      Dallol, pustynia Danakil to jest ostateczna skrajność z życiem bardzo trudnym. Nie oto wszak chodzi by było bardzo trudne. Tak mi się zamarzyło, bo wiadomo jak jest, kontrastu mi się zachciało. I we wszystkim ten kontrast jest, poza samym trudem. Możliwe, że zarobkujacy (bo na stałe nikt tam nie mieszka) Afarowie w ramach odskoczni od kolorowego piekła, chętnie by przyjechali do nas, kraju aktualnie bez koloru. Prymulki, dobra myśl.

      Usuń
  9. Radio 357 dobrze gra, mozna posłuchać.

    OdpowiedzUsuń
  10. I słucham. Nowego świata też 😀

    OdpowiedzUsuń