Czytają

poniedziałek, 6 lipca 2020

Notatka 41 Pocztówki z K.


Awaryjny poniedziałek.


Nic nie działa jak by się człek spodziewał. Fajnie się zaczyna nowy tydzień, nie ma co.
Zaczęło się od tego, że nie chciało mi się gonić tramwaju. Zdążyłabym, ale mi się nie chciało. Postanowiłam przejść kawałek do  Teatru Śląskiego - tam jest następny przystanek. Leniwie się przejść.


Na przystanku towarzyszka podróży (proszę, jaka szybka) informuje że był wypadek na rondzie. Tramwajowy, nic nie jedzie, ona wraca na autobus. No to ja pieszo.






Na rondzie rzeczywiście coś się stało. Z wizgiem odjeżdża karetka, wyją syreny policyjne. Gościu w kombinezonie mówi, że przez minimum godzinę tramwaje nie pojadą. No to w drogę. Idąc odbieram dwa telefony, cztery SMS-y. Ratuj trzeba wyłączyć i włączyć mój komputer, nie działa. Grzecznie odpowiadam, że zaraz jak dotrę do pracy, to oczywiście. Acha.






Do pracy dotarłam po pierwszym i drugim i trzecim uruchomionym tramwaju. Mijały mnie, tak to jest uwierzyć torowym.
Pod drzwiami niespodzianka. Zwykle to ja odbieram klucze, spodziewałam się że ktoś mnie zastąpi i raz przyjdę na gotowe - a tu  nic z tego. To znaczy owszem, klucze odebrane, ale wejść się nie da. Awaria była, siadło zasilanie między innymi zamków elektronicznych w drzwiach. Dwie godziny trwał miły postój. Dosłownie postój bo nie było gdzie usiąść - ale kawka, czekolada z pobliskiej żabki i daawno nie widziane odprężenie. Spora grupka całkiem dobrze się bawiła. Coś podobnego, to jeszcze umiemy? Ale przed drzwiami, nie za.







Przyjechała ekipa naprawcza, sprawnie i tajemniczo podziałali i wpuścili za drzwi. A tam komputery nieczynne... Jeszcze pół godziny i jest możliwość pracy. Dla ofiar pracy zdalnej też.

A potem się okazało, że do pracy przyjechałam na gapę, bo bilet był do 4-go lipca. Stała obsługa, jak widzi że śpię, to rano nie budzi.. kochani, naprawdę.

Bilet kupiłam przed podróżą powrotną. Od  dziś, i nawet mnie nie zdziwiła zapowiedź, że na peronie już stoi skład zastępczy. Taki dzień. Ale skład już mnie zaskoczył, bo rzadko jeździ podwójny, to luksus niespodziewany, nawet z silnie działającą klimą.

Tylko tego kogoś poszkodowanego na rondzie koło Spodka szkoda. Bardzo dziwny ten poniedziałek.

Za pocztówki robią dzisiejsze i nie tylko dzisiejsze zdjęcia K. Na jednym jest nawet bardzo malutki szyb kopalniany robiący za logo telewizji regionalnej. K bywają b. interesujące.

Sprawozdawała R.R.



niedziela, 5 lipca 2020

Notatka 40 Cichosza.

Z ostatnich chwil, które trwają. W roli łóżeczka występuje rogalik wyciągnięty z chlebaka.











Dobranoc, Czytaczu. 
Pozdrawiam. R.R



Notatka 39 W czym Romana ubabrana. Zapowiedź pożegnania

Jak to w czym? W kotach. Obecnie w kłopotach i w kotach. Ale nie tylko. Chodzą mi po głowie różne takie pomysły, dokuczliwe prawie tak jak insekty.  Chodzą i dokuczają, lekceważąc panujące wokół Bordello, oraz rozpoczętą realizację czegoś tam. Jeden z nich wymagać będzie pożegnania się z dziełem dawno wykonanym, więc w ramach zapowiedzi pożegnania się przedstawiam dzieło. Proszz:

W dziennym świetle

W sztucznym świetle

A co to jest? Szafka to jest, własnoręcznie sklecona i ozdobiona kiedyś tam. W zamyśle miała być przechowalnią parasolek, czapek, suszarki do włosów itp. Nie wyszło. Albowiem inni lokatorzy zgłosili bezdomność i zasiedlili. Błyskawicznie zniknęły pseudo- koszyki mające być domem parasolek i innych, lokatorzy się rozpanoszyli narzekając na niewygodę. Śladem nie usuniętym po pierwotnym przeznaczeniu ustrojstwa są ciągle wkręcone w górną listwę haczyki.  Bo była nadzieja na te parasolki chociaż.
Niewykonalne u książkoholika.


Oczywiście książki.

Dół zajmuje pełna kolekcja kryminałów Agaty Christie.
Oraz zatajniaczona butelka ze spirytusem w dużym stężeniu.
Od lat zatajniaczona.

Szafka jest szafką wiszącą na wprost drzwi wejściowych, zawieszoną tak, by pomieściły się pod nią futerkowe miseczki. Zwłaszcza miseczka z wodą. Wykonana jest b. amatorsko, z tego co los przyniósł, a ktoś wyrzucił, czyli z przerobionej dębowej ramy baardzo zniszczonego szafowego lustra. Po zwężeniu ramy wyszedł łuk, i kształt szafki musiał być do tego dopasowany. I jest. Zamiast lustra sklejka, wymalowana we wzór zainspirowany tą książką:


Moje malowanie

Fragment drzwi malowanych przez Anatola Podogova. Obiekt sztuki ludowej, rosyjskiej z Galerii Trietiakowskiej. W Moskwie


Zmalowałam dzieło przy użyciu metalicznych akryli, zawerniksowałam. Pierwsza wersja była bardziej rysunkowa, graficzna, druga lekko rozmyta jest chyba lepsza i tę zostawiłam.  Guzy  na ramie to przyklejone łepki guzików.

Wiesz co Czytaczu?   Bardzo byłam dumna z efektu, a i teraz z żalem będę się żegnać z szafką. Drzwiczki od niej będą zdobić ścianę pokoju obok, za drzwiami, ale całość zniknie, bo lokatorom niewygodnie. Ta nowość będzie dla nich i będzie wymagała zamawiania elementów u szklarza z montowaniem zawiasów w szkle, płyt na półki i boki w zakładzie zajmującym się produkcją elementów mebli na zamówienie. Więc urlop, kasa i kto wie czy w końcu nie pomoc fachowca. Potrwa i pokosztuje, ale plan jest.

No i lokatorzy przestaną pyszczyć. Zawiadamiała o planie
R.R.

sobota, 4 lipca 2020

Notatka 38 Dlaczego było proste pytanie.

Zastanowiłam się, czy poprzedni post nie jest odczytywany jako jakaś złośliwość, przytyk do blogujących.

Nie był z tą myślą pisany.

Przecież do licha ciężkiego blogger jest w ogromnej części dzieleniem się tym co umiemy, co lubimy i co nas cieszy. I to jest cudne że tak wiele tego jest, że tak wiele osób na swój własny niepowtarzalny sposób ma ochotę się dzielić. O ile świat mój prywatny się poszerza dzięki blogującym...

Post powstał z powodu absmaku po pracowym dniu, gdzie rozesłano ankiety w których mamy opisać nasze hobby i umiejętności.
CO MOJEMU PRACODAWCY DO PRYWATNEGO TAPICEROWANIA MOJEJ PRYWATNEJ KANAPY? Chce się dołożyć do zszywek?

Post powstał z powodu absmaku po niechcianym wysłuchaniu walorów prezentowanych przez kandydatów na ważny urząd. NAPRAWDĘ GARNKI LEPIĄ?

Post powstał z powodu absmaku po autoprezentacji wykonanej przez dawno nie widzianego znajomego. Grzeczność i jakie takie poczucie miłosierdzia nie pozwoliły mi na korekty jego wypowiedzi. NAPRAWDĘ GARNKI LEPI? Łyżeczki wzrokiem zgina? Nie znałam kolegi od tej strony. Może i zgina, ale czy koniecznie MUSZĘ to wiedzieć? Żal, że nie wskazałam mu jako sposobu na ujście zachwytów nad własnym cudotwórstwem bloga. O Borze Zielony!!! A może bloguje?!!!!

Post powstał z powodu absmaku na myśl, że być może będę musiała pisać civi. A GARNKÓW NIE LEPIĘ!!!!


Tak mi się to jakoś zazębiło i czkawką odbiło.


  • Z dedykacją dla kolegi. Mało subtelne, ale tak mnie wnerwił.... Kandydaci i te pracowe powody też



Pozdrawiam. R.R.



Notatka 37 Takie proste pytanie


- Tańczysz?

- Tańczę, śpiewam, gotuję, gram na gitarze, haftuję, mówię po niemiecku i francusku, robię na drutach, szydełkuję, sprzątam, ceruję i maluję, ogórki kiszę..

- CO TY PLECIESZ?!!

- Plotę koszyki, garnki lepię, tynkuję...


Sam sobie dopowiedz Czytaczu co Ci przypomina powyższy suchar. I czy z czymś  Ci  się nie kojarzy.  Niczego tu Ci podstawiać nie będę, kombinuj.

Dla przypomnienia,  że bywa pięknie, a może nawet i teraz jest Ci pięknie.



Dobrej soboty.R.R.

Notatka 36 Niespodzianka na sobotę

Pozdrawiam.R.R

czwartek, 2 lipca 2020

Notatka 35 Donos na czwartek.


⚡👿⚡
Nie lubię czwartków.
⚡👿⚡
Zawsze dopada mnie w ten dzień zmęczenie i wszystko jest trudniejsze. W pracy to dzień gdy piętrzą się orzeszki (wredoty rozmaite, od "o żesz kurwa") i sieć nawala. Albo inne nieprzyjemności straszą.
⚡👿⚡
Swoje jeszcze dołożyła pogoda ze zmiennym ciśnieniem. Rano mżawkowy deszczyk potem słońce zmieniające świat w duszną szklarnię, potem znowu deszczyk, znowu szklarnia i  niefajnie. Serwery pracowały ospale i z przerwami, aplikacje się zawieszały, a ja kiwałam się przed monitorami na zmianę to wściekła i opływająca potem, to walcząca z letargiem. Z kołowacizną narastającą.
⚡👿⚡
Teraz za oknami znów  deszcz i w bonusie burza.  I niedobry kot Gacuś z niedobrym kotem Lisią urządzają sobie mały turniej śpiewaczy z dodatkiem zapasów i biegów po turniach. A ja zdycham i nie mam siły zareagować. Kołowacizna.
⚡👿⚡
A dzień się zaczął przyjemnie, pieszyzną na pociąg, sesją fotograficzną miasta i ogólną rześkością. W pociągu powklejałam fotki do nowego posta i zamiast wnerwiać się na pierwsze zawieszenie pracy aplikacji wykorzystałam tę przerwę do opublikowania posta.
⚡👿⚡
Potem było gorzej. Normalne orzeszki z tempem pracy serwerów, skomplikowane sprawy-orzeszki, pogoda, kołowacizna i spuchlizna..
⚡👿⚡
I najgorsze.  Praca znowu mi się chwieje, być może po raz kolejny usłyszę propozycję z alternatywą "albo won".   Oby nie.  K. usłyszała i płacze. Usłyszała w zeszły czwartek, od poniedziałku szkoli się zdalnie. Od  poniedziałku, nowy szef, nowy zakres  obowiązków, po szkoleniu testy, szkolić się ma na razie na  miejscu. Czarno to wszystko wygląda, w miarę stabilny grunt pod nogami może się zmienić w deskę surfingową na wzburzonym morzu..  Jak koleżance. Bardzo była dzisiaj biedna.
⚡👿⚡
A to wszystko okraszone jest cholernym korporacyjnym bełkotem, gdzie nowa miotła dyrektor każe sobie mówić po imieniu, a do nas zwraca się per "kochani"  . Oczywiście najważniejsza po raz enty jest nowa jakże nowatorska strategia dla dobra firmy, klienta i pracownika, którą wprowadza. Przecież uprzedzał, że będą zmiany. Czat z dyrektorem - kpina z czatów. Impregnowany beton, w dupie mający wszystkich poza swoją karierą. Poleci, bo pomysły ma głupie, pytanie kiedy..
⚡👿⚡
Tak poza skargą na ciężki dzień zastanawiam się nad jakością zarządzania. I ścieżkami kariery co poniektórych.
⚡👿⚡
Muszę uspokoić futra bo mi się pozabijają. Straszny czwartek.
R.R. notowała.



No nie. Tak mi nie będzie
Koszmary albo bezsenność murowane
Belafonte ratuj!!





Notatka 34 Ranno

Tak naprawdę, nie ma żadnego powodu poza kronikarskim dla dzisiejszego wpisu. Po prostu dokumentacja fotograficzna porannego miasta i oczywiście próba fotografii porannej. Tak było dzisiaj w Cz-wie od 4:04 do 4:30.  Uważam, że fajnie.

























A w K mżyło i kapuśniaczyło. Informowała

R.R.

Ps. Nie do uwierzenia jaki duszny i mdląco niemiły dzień w K wynikł z tego kapuśniaczku i mżawki. Zdjęcie znowu z Cz-wy. Z ostatniej chwili. Wygląda na to, że w Cz-wie rządziły chmury.



środa, 1 lipca 2020

Notatka 33 Ciemność, widzę ciemność





Kiedyś gdy tylko mój organizm mógł, przestawiał się na tryb nocny, zasypiał przy świergocie ptasząt zwiastujących świt. Lub dziarsko maszerował do obywatelskich obowiązków i padał dopiero po powrocie ze szkoły, a lata później z pracy.

Minęło, ale ostatnio bezsenne noce się trafiają. Lata nie te, żeby sprawnie działać po takich nocach, niech powodów do nich będzie jak najmniej.

Nie zmieniło się jedno. Mój zachwyt nad groźną urodą miejskiej nocy jest nadal wielki. Nad nieoczekiwanym pięknem tego co w dzień raczej nie zachwyca. Czysta magia nocy pospolitych, zbędne są fajerwerki i specjalne podświetlanie turystycznych atrakcji.

Mogę teraz tę miejską noc częściowo zatrzymać w obrazku - mój srajtfon jest lepszy od używanej niegdyś małpki.... Wstyd pokazać moje nocne zdjęcia Paryża i Barcelony  - najlepsza wyobraźnia świata nie jest w stanie odtworzyć z nich tego co widziały oczy. Jak to możliwe, że z morza nocnych świateł podziwianych z słynnej wieży na zdjęciu  zostały trzy kropki? A ze spektaklu tańczących fontann nikłe kreski? I to przy kliszach o zwiększonej światłoczułości. Porażka maksymalna... Nie ma  teraz Barcelony i Paryża, ale jest noc.

I wieczór. Nie zapominajmy o wieczorach.

Nareszcie.

Zacieram rączki, bój się Czytaczu, będzie ciemno.

Uprzedzam. R.R.