Czytają

niedziela, 21 maja 2023

Notatka 512 po imprezie


Już po. Ranna niedziela jest. Przepiękna.

Ale parę refleksji piątkowo-sobotnia impreza zostawiła. I rozmowa z Dzieckiem bywającą regularnie na imprezach, też trochę rozjaśniła. Po pierwsze, ta dobra muzyka z wczesnych godzin piątku to były zespoły studenckie. Żadne Kasie z płyt, to jedna z dziewczyn śpiewała, ona też odwaliła przebój Adele tak, że byłam pewna że to rzadka wersja przeboju, z innym niż zwykle podkładem muzycznym. Optymizmem powiało, no skoro są TAK śpiewające dziewczyny..... Co do Cugowskiego, Dziecko się nie wypowiedziało. 

Późnonocne piątkowo-sobotnie granie natomiast mnie bardzo mocno zdegustowało. Dziadostwo totalne i didżej o inteligencji mniejszej od stokrotki. Ciszej było niż w poprzednich latach, ale i tak łóżko wibrowało mi od umpa-umpa, co drugie-trzecie umpa didżej wrzeszczał o wiele głośniej od umpa-umpa CZĘSTOCHOWA!!!!,  idiota totalny. Gdyby był w Rykach lub Gdańsku-Wrzeszczu wrzask może byłby właściwszy, choć jego częstotliwość też byłaby nie do zniesienia. A w Dzierżążni-Zdroju lub Szczaworyżu albo Jeleniach też by tak się darł? A w Łodzi czy Iłży pruł by się częściej bo nazwy krótkie?

Dziecko skwitowało krótko. "Przecież tam już nikogo trzeźwego nie było, wszyscy pijani, wszystko jedno co waliło i co krzyczał.  Karetki co trochę jeździły, w Żabce i Biedronce już nie było alkoholi..."

No tak. Opowieści Dziecka dają do myślenia. Dla niej impreza grodzona od zawsze i zawsze bardzo pijana. Z dwa lata temu tłum zadeptał leżącego pokotem pijanego chłopaka i Dziecko uważa że to nie jedyna ofiara. Pilnuje się, grając luzaka i trzymając się blisko swojego Karola.  Nie wiem czy to się nie zmieni, ale Dziecko jest mało alkoholowe, bycie kierowcą jest dla niej pretekstem do niepicia. Na pewno jakiś wpływ mają obserwacje zachowań rówieśniczych i Dziecko robi trochę za owczarka pilnującego pijanego stada,  dyskretnie, ale jednak. No cholera, skąd ja to znam? Jakim cudem przeszło ze mnie na Dziecko?

To Dziecko tym razem robiło dla Asi i dla mnie za busa do Bobusiowa, po drodze podwiozlo na moment do Empiku, gdzie odebrałam książkę "Zawsze coś" Marty Kisiel. Dziecko jest super, życie mi się odrobineczkę ułatwiło. 

W Bobusiowie sąsiedzi mieli sobotę bardzo roboczą, akustycznie było, mechaniczne sprzęty po sąsiedzku dawały czadu. Ale były i takie godziny, gdy jedynie ptaki śpiewały. Pięknie tirlikały i tiutały, gwizdały i szczebiotały. Szpaki, kosy, jakiś gwizdacz terkoczący.  Ponieważ spałam z trzy niespokojne godziny sobota nie była prosta. Dzień był trudny, chwiejny i zawrotowy. Jednak wyspanie się ma wpływ na wszystko. Posadziłam zakupione tydzień temu roślinki, wyrwałam górsko pokrzyw, pędów chmielu japońskiego, łodyg nawłoci (za tydzień zrobię kęsim korzeniom) wycięłam suche gałęzie ognika i to właściwie wszystko. Znów rozpaczliwie mało, ale i tak tyle ile mogłam, więcej nie dałam rady. Bardziej tym razem było polegująco i pogadująco. 

Bardzo, ale to bardzo poruszyły mnie słowa Bobusia. Nie ma łatwo, sypie mu się zdrowie - na co dieta raczej nie ma wpływu. Dieta jak na razie ma wpływ na poziom wkurwu, łatwiej Bobusiowi przychodzi.  Borelioza odeszła, ale zostawiła po sobie komplikacje. Poważne. Dieta keto, cokolwiek by na jej temat nie mówić, boreliozę goni, podobne ma zalecenia do stosowanej przy kleszczowej zarazie. Ale ślady po zarazie są, Bobuś musi się szybko i kosztownie ratować. Trudne i podłamujące, bo super to już i tak nie będzie. I słowa o Fotce, małej kociej cholerce towarzyszącej ich życiu przez czternaście lat. 

"Nie wiedziałem że tak bardzo będzie mi jej brakowało. Wolę psy. A ona weszła mi tylnymi drzwiami do serca, nie wiem nawet kiedy". 

No tak. 


Cykanki znów skąpe. Nic nie widziałam w słońcu co cykam, więc większość poszła w kosz. W tym i fota pierwszego kwitnącego iryska od Tabaazy, miniaturki w ślicznym brudno różowym odcieniu. Jest przecudny, jeszcze ze dwa mają pąki. Nie mogę się doczekać, ten kwitnący to ach!

U góry notatki porównanie wielkości kwiatów barwinka, ten wielki to z mikrej odnóżki kradzionej z Przeprośnej Górki, cykanka słabo pokazuje o ile kwiatek jest ciemniejszy, on tak ciemnoszafirowy że prawie ciemny granat. Kępeczka na razie malusia, a kwiatków ma z dwadzieścia i o ile pamiętam, to będzie się tak kwiecić do późnego lata, te zwykłe barwinki to nawet nie ma co porównywać, wielkość kwiatów, długość kwitnienia i jego obfitość z zupełnie innej klasy. Może mrozoodporność mają lepszą i bardziej pełny kształt kwiatów, tylko to. Pytanie, czy są takie super vinca  kwitnące biało i co to jest za barwinek, net pokazuje vinca major var.oxyloba ale kształt kwiatów inny.  Poza tym kwitną kamasje, już właściwie kończą kwitnienie. Naprawdę wymagają przenosin, kwitnienie coś mniej obfite i ginące przy szalejącym floksie kanadyjskim.


Dzicz i busz się wkradły, plany od razu co i jak zmienić wystrzeliły mi w kosmos.




A pigwowiec jest podkopany i od czasu podkopania nie ruszony. Na razie mu nie szkodzi, formy u mnie brak na niego, więc czeka na duch strongwomen co może kiedyś jeszcze we mnie będzie.

I tak sobota przeszła. Niby wypoczynkowa, ale coś słabo. Późny powrót busem, na tzw. ostatnich nogach, naprawdę brak formy.

Korzyść z tego taka, że po obrobieniu futer i siebie ostatkiem sił zawiesiłam u siebie  w oknie balkonowym koc jako wygłuszacz i odpłynęłam. Nie waliło zresztą dźwiękiem gdy padłam. Może koc pomógł, może było ciszej, nie wiem.  Sen jest rzeczą cudowną.

Niedziela jest, trzeba korzystać, ale jeszcze Kocurrrowe sprawy. Muszą być, taka karma.

malusie🐈

Nara, Czytaczu, pisała R.R.




14 komentarzy:

  1. U nas niby jakieś umcy na placu, ale nic tutaj nie słysze. Albo za wcześnie, albo najgorsze przed nami.
    Młody juz umie karmic maluszki, ufff...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdooolny Młody!!!! To ważna umiejętność, wspaniałe że się nauczył, prościej żyć, gdy więcej niż jedna para rąk przy karmieniu co trzy godziny. Umcy-umcy niech się trzyma z daleka.

      Usuń
  2. Na szczęście nie mam bezpośrednio w pobliżu jakiejś imprezowni, ale te, które są jakieś kilkaset dalej, w letnie wieczory i noce też potrafią rozwalić człowiekowi życie. Najgorzej w Sylwestra, oczywiście. Zaleta natomiast taka, że jak są jakieś fajne koncerty, to można siedzieć wygodnie na tarasie i słuchać, popijając drinki :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż na fajne koncerty nie narzekam, wcale a wcale😀. Obecnie to tylko imprezy studenckie są u mnie słyszalne, ale od kilku lat znaczna ich część jest grozą.

      Usuń
  3. To jest barwinek większy, wszystko się zgadza. Co do Bobusia, czystek popijać, serducho kontrolować bo to najczęściej siada po boreliozie. No i żyć jak się żyło, tylko troszki wolniej. Do co czułej pamięci Fotki - mój Tatuś do dziś wychwala Mimi, najwspanialszą ślepawą kotkę świata. Kicia, Figa i Psota były kochane, Bechemot, Tytus, Kubuc i Rattusek wielbione ale Mimi była jedna jedyna i nikt, nawet córki Tatusiowe, nie zbliżył się do tej doskonałości. Hym... oficjalnie Tatuś jest psiarzem. Co do występów - Stokrotek do utylizacji. Wrrrr...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcesz sadzoneczkę?

    Bobuś obecnie o siebie dba, czystkiem też, nieszczęściem jest że borelioza była nierozpoznana i nieleczona, oraz że nikt nawet w trakcie leczenia nie wpadł że może są obok pospolitych i inne mniej popularne zniszczenia w organiźmie. Za późno to wszystko. Nie ma wyjścia, trzeba działać i będzie działał, ale złudzeń też nie ma, super już nie będzie..
    Co do stworzaków, ja myślę że tu ma znaczenie wieloletnia obecność w życiu, towarzyszenie. No a poza tym o miłości, to nie my decydujemy. Jest i już, sama wiesz. Bywa że kochamy stwora co obiektywnie wcale nie zasługuje, a dla nas ważny. Nielogiczne, no ale tu nie logika decyduje. Może Stokrotka też ktoś tak nielogicznie kocha, nawet jak on ciągle wrzeszczy i wtedy gdy mu nie płacą.

    OdpowiedzUsuń
  5. A któż to wie czy ma borelioze czy nie, calymi latami jakis kleszcz, czy meszka kąsi, a im człowiek starszy tym obficiej pojawiają się różne dolegliwości, no i wychodzi tez i ta borelioza. Moja kolezanka kilka lat już walczy, od antybiotykow zaczela, konczywszy na homeopatii, kropelkach jakis tam, akupunkturą podnosi odporność i rozne takie altermatywne sposoby, bo ciagle ta borelioza sie odzywa, tak wiec walka nierówna. Kolejne choróbsko trudne do leczenia.
    Cykanki skape ,alw roslinki cudne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla zwierząt podobno są szczepionki, w Niemczech dla ludzi też. U nas nic, nawet nie przewidują profilaktyki po ugryzieniu. U siebie odkryłam ślad po, pod kolanem, musiałam źle się wyparzyć po przedostatnim bobusiowaniu, no fantastycznie po prostu. Teraz występują takie maleńkie , wielkość to jedna ósma łebka szpilki, łebek szpilki po nażarciu, kolor beżowo-brąowy, na psie widziałam. Łatwo takie drobiazgi przeoczyć, a zarazę mogą sprzedać.

    OdpowiedzUsuń
  7. a nie można jakoś takiej szczepionki sprowadzić? Przerażające to jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla zdrowych ona, czyli muszę obserwować, za jakieś dwa miesiące przebadać się, i dopiero działać. I diabli wiedzą jak to załatwić, jak się nazywa. O istnieniu szczepionki wiem, bo dawna pracowa koleżanka z mężem byli szczepieni po "znajomości", rodzinnie tam mieli lekarza, męża kuzynki. Albo kuzynka przywozila lub przysyłała, albo byli kłuci u niej, przy odwiedzinach. Pytanie też na ile taki specyfik skuteczny, czy jeszcze się go używa a to nie było tak że szczepienie raz na całe życie, zdaje się że trzeba było wciąż ponawiać. Nie dam głowy czy nie co rok, ale możliwe też że co dwa lata . Henia pilnowała terminów, przy mnie dzwoniła żeby przysłać, a u nas, w naszych portalach czytam, że szczepionka przeciw boreliozie to ściema. Sama nie wiem, na razie pod kolanem spokój. Od Heni niczego już się nie dowiem.

      Usuń
  8. A nic nie wiem na ten temat, zawsze byla,szczepionka nie na borelioze,tylko na kleszczowe zapalenie mózgu,,kolega lesnikiem jest , wiec zoriwntowany,w temaxie , bo sie na to szczepia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Henia zamawiała "przeciw kleszczom". Bez niej nie rozgryzę tematu.

      Usuń
  9. Nie zliczę ile razy mnie dziad dorwał, nawet z pępka kiedyś wyciagałam, cos okropnego.

    OdpowiedzUsuń