Paczusie do mnie przyszły. Zaraz będę odpakowywać.
Może nawet fotki wgram. Ale już te dwa napisane zdanka wymagały czujności i cierpliwości. Wyraźnie gugieł chce sam prowadzić bloga. Jak tak dalej będzie się mądrował i mnie denerwował, to dam mu szansę Czytaczu, niech działa. Poczytam sobie.
Jakie pączusie, co? I dlaczego mam je odparowywać? I co niby mi przyszyły? Żadne pikusie, pokusie.. PACZUSIE!! Patrz, gugieł - to są paczusie i one przyszły:
Paczusie i ogon Feliksa. A tak ładnie pozowali przez moment z Gacentym. Już była szansa na wyraźne zdjęcie Gacentego i nic z tego. Zacieło się. Gugiel, nie zaczęło. Zacięło. Nie zagięło ani nie zaginęło. No i mój kot lotopirz spojrzał na srajtfon i się zmył. Stawiam na melinę nr. 1.
Odpakowujemy. Gaacuś, chodź, będziemy szeleścić.... Acha. Bo on się wczoraj urodził...
Najpierw B... No tak. Wnerw. Kupa taśmy, zszywek. Nic się nie rozwaliło, trzydzieści minut na rozszarpanie pudła i pojedyńcze skarby odklejanie od tektury, odwijane. Zobaczymy...Jasna dupa, gugieł miałeś rację. Pikusie.... Pikusie i patysie. Twoją propozycję "paryskie" odrzucam. Patysie.
Dobrze, teraz A...Tak wyszło i pod nożyczki się nawinęło. Mistrzostwo świata w pakowaniu, jak zwykle. Dwie minuty, pudło otwarte. I pączusie w środku..
Co przyszło w paczusiach?
z B:
akant "Morning Candle", barbula "Haevenly Blue", biały dyptam jesionolistny i trzy patysie dzwonki szerokolistne "Alba". Zżółkłe wyciągnięte ku górze i w torfie. Zamówione powtórnie, a poprzednio były pipciumami źle zapakowanymi - dwa z trzech opuściły doniczki razem z ziemią i wytarzały się w niej solidnie. Trzeci został przyklejony do taśmy liśćmi. No to teraz przyszły żółte patysie... Ale reszta chyba ok, choć małe.
z A:
floks kanadyjski "Blue Moon", floks rozłogowy "Blue Ridge", lepnica "Rollies Favorite", pełnik azjatycki, zaluzianskya " Star Balsam". Wypełniacze - brak głównej gwiazdy, o czym wiedziałam i zdecydowałam że trudno - niech przyjdą wypełniacze. Ale roślinki pączusie, a wśród nich gwiazdka niespodziewana. Poniżej zdjęcie gwiazdy na ściance. Floks kanadyjski tak kwitnie...
Uroczy błękit na 30-sto centymetrowych łodyżkach. Mam nadzieję, że zastąpi mi zanikłego w akcji bodziszka. Poniżej zaluzianskya, nie spodziewałam się że to będzie taka trochę chwastowata drobnica. Do potraktowania jako jednoroczna, nie zimuje w gruncie.
No, gugieł.... Niby czasem masz rację, ale ci powiem że bezczelne chamydło z ciebie jednak jest. Co to miało być, te na oślep robione wolty "kopiuj-wklej", co? Załóż se własnego bloga, zamiast kopać w moim. Zjadasz całe słowa, zmieniasz na własne, dodajesz gdzie popadnie ogonki i kropki.. Weź się opanuj, co? Bo jak się wnerwię to se sam będziesz robił weki..
Czytaczu, weź mu powiedz coś, temu chamu...
Pisała rozżalona R.R.