Czytają

czwartek, 8 kwietnia 2021

Notatka 305 cip cip ciapo, masz covid


Obecnie życie wygląda tak. Opis bez uwzględniania Łojca i związanych z nim traum. Mam go tak serdecznie dość, może choć ten post bez niego. 

Słabość mnie rozwala. Jeszcze jest wściekły kaszel, napady rzadsze o wiele, ale są. Do tego wirowania błędnikowe. Jeszcze od czasu do czasu łupią mięśnie i kości. Głowa. Uszy. Jest i katar, dziwny, palący. Jest czuty cjankowy smrodek.  

Jedyne czego udało mi się uniknąć w tej zarazie to zaleganie, jeśli są skutki uboczne zalegania to mnie nie dotyczą. Nie mają prawa dotyczyć.  Za to kręgosłup napierdala, tego się nie da ładniej powiedzieć. Chodzę jak podpity paralityk, przygięta, zwłaszcza po rannym  wstawaniu. A rano, rano kwaśne świństwo zalepia, dzień zaczynam od płukania i rozlepiania, ale głosik, to proszę państwa zachrypnięty zostaje, jak po kilkuletnim chlaniu. Kwas w pysku czuję cały dzień, czasem pali w nosie. 


I taki kaszlący, podgięty, zataczający się ciut pokurcz chodzi, emanując niepowtarzalną i problematyczną urodą polarków moro. Bieda jak prane, polarki najskuteczniejsze, najcieplejsze, na szczęście schną szybciutko.

Tyle szczęścia na mnie jedną, ale chodzę.  Chodzę, bo muszę.  Gdzie te czasy, gdy człek chorował beztrosko lekceważąc obowiązki, no gdzie?  Dorosły człowiek biedny pod tym względem, nie da rady zlekceważyć, nie da rady się odwrócić palnikiem do góry.  Nawet gdyby odpuścić sobie Łojca, zostają kocinki, zostaje konieczność zadbania o własną osobę. Picie, jakieś jedzenie choćby. Ciepły ciuch. Kiedyś daaawno, nie trzeba było. 

Kocinki zalegają przy mnie wiernie, pilnują mnie. Jacuś jest szalony, ale i niezwykle kochany, no musi być przy mnie bo inaczej świat się wali. Szalone biegi po ścianach, wspinanie się po polarkach. Duet bardziej zdystansowany może być odległość, ale szczęście to jest jak mnie mają na oku.  W nocy cała trójka śpi ze mną, śledzik przy śledziku, bo tapczanik wąski. Niepokojące, że wybieram z nosków ciemne osady, Gacuś i Jacuś mają teraz nieustającą produkcję świństwa. Ale wydają się zdrowe, noski zimne, oczka bystre, apetyty i funkcje wydalnicze dopisują. Funkcje wydalnicze, taaa.  Kuwety.

Śmieci, w tym te kuwetowe.  Tu moja nieodpowiedzialność. Wynoszę co drugi dzień o zabójczych porach, zamaskowana, okutana, z nanosrebrem w kieszeni do pryskania klatkowej klamki. Nie dotykam poręczy. Nie dotykam drzwi. Nawet śmietnikowych. Niepojętym trafem te w nocy zawsze otwarte, miotnięcie workiem w pojemnik "mieszane", czasem drugim w pojemnik "plastik" bez wchodzenia do wnętrza.  Boże, nie wyobrażam sobie trzymania w domu worków z produktami wydalania trzech futerek. No nie. Już to, że wyrzucam co drugi dzień jest wyzwaniem.  Ani razu nie widziałam ludzia, nawet dla wyprowadzaczy piesków tak szalone godziny zbyt szalone. Na osiedlu jak okiem sięgnąć ciemno, jedyne jasne okno to moje, kuchenne. Pora wynika z przejść z Łojcem, albo z pobudki kaszlowej, przyduszającej przez sen do zachłystującego flegmą przebudzenia, albo z połączenia tych dwóch okoliczności. Burdel mi się zrobił nie wiadomo jak i kiedy, więc niech choć wyrzucenie śmieci zmniejszy ten burdel, który wkradł mi się do domu i na którego usunięcie nie mam już sił. 

Posiłki. Bieda z tym. Bieda z karmieniem Łojca, ale jego tym razem mam w .....  Gorzej z jedzeniem które marnuje. Dziecko kupiło serki, Dziecko kupiło banany. Teoretycznie dla dwóch osób, w praktyce serki wszystkie Łojcowe, wyrzucane po kilku łyżkach. Otwierany następny i to samo.  Skoro mówi że będzie jadł.... Banany, które chętnie zjadłabym wszystkie sama, wyrzucane po nadgryzieniu, sczerniałe bo schowane na zaś. Chleb, rozpaćkany, wymemłany. Migdałowe i cynamonowe bułeczki to samo. Rozdyźdane ziemniaki, wpół przeżute parówki. Niewiele mogę jeść, ale cholera mnie trzaska na takie coś. Niechby nie paprał, tym razem jedzenie nie przyjdzie na moich ani jego plecach.  Może przyszłoby z Mopsu, ale to nie gotowanie jest problemem. To umiem bezboleśnie.

No i nie da się ominąć tematu Łojca. A jak się nie da, to opiszę, dlaczego niezależnie od wszelkich związanych z nim aktualnych problemów uważam go za szuję. Podlucha. 

Łaził do ostatniej chwili. Włodek. Gdyby nie mój nacisk, w życiu by mu nie powiedział o tym, że covid. Przy czekaniu na pogotowie usiłowałam uzupełnić o rzeczy konieczne i przydatne w ewentualnym szpitalu podręczną torbę. Ona od czasu kłopotów z kręgosłupem zawiera rzeczy właśnie takie. Piżama, majtki, skarpetki, podkoszulek, klapki, grzałka, kubek, łyżeczka. Klapki oczywiście wyciągnięte, szukanie. I tu zonk. Ja już zdychałam od środy, wiedział że jestem chora, choć nie wiadomo było na co. Co mogłam kupiłam w środę, mleko w kartonie, soki. Około dziesięciu litrów okartonowanych płynów, kupione w bliskiej dworca Biedronce. Jakoś strasznie chciało mi się wtedy pić i zakupy mimo ciężaru, wydawały mi się konieczne.  Stało to w pudle przy szafie. Po pierwsze, wychlał co mógł, zostawiając puste kartony. Ponadto zakupy na własny użytek, skrzętnie ukryte,  zrobił sobie chomikownię. Sześć piersiówek z żubrówką, zapas czekolady.  Nic dziwnego że pluł serkiem. Bateria butelek po, złogi papierów po czekoladach, widać to normalna praktyka. Darowałabym, nie moja w sumie brocha, ale cholera, te puste kartony w zestawieniu z chomikownią, no rąbnęło mnie jak rzadko co. Wywlekłam zapasy na wierzch, stoi to na ławie-barykadzie. 

Eee, dosyć tego. Śmieci wyrzucone.

Spać. 

43 komentarze:

  1. Omg. Chyba Tabazza przyśle nie Jasiek a cegły. Workiem z kocimi kupami przez łeb. Oooo ! Kocie kupy na poduszkę.

    Zamordowała bym jakbym tak znalazła wypite soki i zostawione kartony. O luduuuuu....

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się wydaje to świństwem. U mnie śnieżyca, w parę minut biało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czego tu się apodziewać po takim,ech.

    OdpowiedzUsuń
  4. Koci urobek wrzucam do woreczków i zwiazuję, dopiero takie lądują do wiaderka ze zmieszanym. Nie śmierdzi.
    Ten alko, to bym skitrała, chory i chla, to nie dziwota, że leje gdzie popadnie i w ogóle, a do butelek watpie żeby trafiał. Umordujesz się okrutnie.
    Bez covidu była taka sytuacja z mężem mojej matki. Alkoholik, schorowany, poobijany, wrak, co on nie wyprawiał, kradł, swoj pokoj wypaprał dokumentnie, smrod , brod, widzialam, melina.Znikal po emeryturze, wracal splukany. W chwili jego słabości po jakiejś akcji, udało się siostrze umieścić go w ośrodku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Schowałam. Po nocy wyro znów przelane, a przecież zmieniałam wszystko w nocy. Doruś, ja się tygodniami nie orientowałam, że coś chla. Tu nie było powtórek z zachlewania się z przeszłości. Nie było ciagów. Było dyskretne podpijanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety Łojciec budzi we mła mordercze instynkta, namawiam Cię do chorowania wyczynowego i żądania od niego opieki. Im Ci będzie lepiej tym bardziej pielęgnuj resztki objawów. Tego nie możesz, tamtego nie możesz a to jest tylko dla Ciebie ten rosołek bo on nie powinien bo ma zniszczoną wątrobę, tylko owsiankę zdrowotną ma jeść. Myślę że Łojciec dojrzał do wychlania litra spirytusu z rozpuszczonymi pięcioma tabliczkami czekolady. Nie doprawiać sokiem. Potrzebna jest piersiówka zachęcająca, potem druga, a potem to lejek. Przegryźć najsampierw piersiówkę wstępną codzienną dawką leków. Radośnie możesz go poinformować że to jest prosta, w miarę tania ( około stu złotych ) opcja zamiast domu opieki, a i pacjent że tak powiem bardziej zadowolniony. Niech się nie ukrywa z tymi piersiówkami, kupisz mu więcej i postarasz się żeby wypił bo szybko i tanio rozwiążecie problem. No i co najważniejsze - wszyscy będą usatysfakcjonowani. Skoro memła deficytowe serki i banany nie dawać, a w ogóle to jesteś chora więc co Cię to czy podżera. Kubek owsianki dziennie dać i tyż przeżyje. Jak schudnie to mu będzie łatwiej dupsko z fotela podnieść bo kręgosłup nie będzie miał tyle kilogramów do dźwigania, mięśnie to się ćwiczy a nie tylko odżywia a na odwodnienie najlepsza jest duża ilość czystej wody i wspomnienie soków.

    OdpowiedzUsuń
  7. W temacie żwirku. Ja kupuję silikonowy, droższy od najtańszych, ale uważam, że warto. Teraz moje koty wychodzą, ale jak były trzy małe niewychodzące i dwie starsze mało wychodzące, to mając dwie kuwety wymieniałam żwirek raz na miesiąc mniej więcej. Kupy wyjmuje się z tego specjalną łopatką trochę jak grabki skrzyżowane z łyżką cedzakową - i wyrzuca do kibelka. Z takiej kuwety nic nie śmierdzi, żwirek silikonowy pochłania zapachy, wciąga wszystko.
    W temacie Łojca - typowy alkoholik, nie ma co ukrywać, w dodatku Ciebie ma gdzieś, trzeba to sobie jasno powiedzieć i przestać się z nim cackać. Jak się ogarniesz zdrowotnie, to szukaj dla niego ośrodka, bo łatwo nie będzie, ale bądź w tym konsekwentna i zdeterminowana. Serki i bułeczki wydzielaj po kawalątku, serek do kieliszeczka, bułeczki plasterek, banana można przecież pokroić i podzielić po połowie. Bądź twarda i myśl o sobie. Zacznie Ci wykradać pieniądze i wyprzedawać za wódkę różne rzeczy. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Pozbyć się go, bo zatruje Ci życie do końca. Oczywiście drugie wyjście to ośrodek pomocy rodzinie. gdzie można dostać jakąś pomoc prawną i psychologiczną, i stowarzyszenie AA - ale to wymaga współpracy głównego winowajcy i będzie Cię kosztować mnóstwo czasu i zdrowia, a nie gwarantuje sukcesu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, najlepiej to działa radykalne odstawienie od opieki. Dziecko pojechało z receptą,będą majtki i podkłady. Będzie świeża dostawa jedzenia. I te dwie rzeczy mam zamiar wykorzystać do odstawki. A potem do pracy, i sorry gościu, dbaj o siebie sam. Metoda wypróbowana, to mój pobyt w chałupie jakby wyzwalał bachora, niedorozwoja i bezradną leliję. Co do finansów to twardo dzielimy rachunki, tu nie ma przebacz. Płaci, i często jest tak, że to za jego kasę się żyje pod koniec miesiąca. Tak więc, nie wszystko tak totalnie czarno.
      Żwirek np. kupuje Łojciec za pośrednictwem Włodka.

      Usuń
    2. Romanko,,maszxmiekkie serducho, tyle Ci powiem, poradzisz sobiexbez oplatajacego bluszczu, bądź pewna.Jesteś zaradna, strup z glowy to nowe zycie, lepsze !

      Usuń
  8. Mnie już trochę przeszło. Najsilniej mną miotało w noc z pogotowiem, jeszcze to szarpanie się z klocem wtedy. Niewiele brakowało by nie przeżył, mimo pogotowia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ze żwirkiem silikonowym Małgosia ma rację, namawiam do jego zakupu- ja kupuję na allegro , worek 20 kg kosztował z dostawą 120 zł, teraz niestety widzę takie za prawie 200 zł. Ale taka porcja wystarcza mi na parę miesięcy przy 3 kotach. Nie trzeba targać samemu do domu, nic nie śmierdzi , sypię do kuwet sporo żwirku , grubsze sprawy usuwam na bieżąco , a całość żwirku wymieniam co tydzień- dwa. Duża wygoda. Na kaczkę dla Łojca jednak bym namawiała, bo z butelką czy słoikiem dużo trudniej sobie poradzić i łatwo rozlać, a takie cuś dużo stabilniejsze, wrzuć w allegro hasło "kaczka sanitarna męska" i zobacz. W aptekach też pewnie są. A że Łojciec podlec to nie ulega wątpliwości, ale tak już z nałogowcami jest - mają duże deficyty empatii i tzw. uczuć wyższych, cudów bym się nie spodziewała. Podziwiam Twoją wytrzymałość !

    OdpowiedzUsuń
  10. Zadnych kaczek, chwila moment i chlop ozdrowieje, wersalke zalal, kupi nowa, a jak nie dmuchany materac, zero pieszczenia się. Inne lokum dla waszmoscia czas szykować, bo Romanka nie bedzie żyla w wiecznym stresie z bandą pijakow, wszak do Łojca kumple przychodzą.
    Romanko jest okazja , dzialaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że to okrutne, ale może to KARMA ZA LISIĘ?
      Nic w próźnię nie leci...

      Usuń
    2. Bezlitośnie przychylam się do zdania Dory. Lejek zrobiony z kartonu po soku.

      Usuń
    3. Kocurku, ale czemu obrywam ja?

      Usuń
    4. Ehhh nie wiem sama
      Może ta sytuacja ma coś pokazać
      Hmm

      Usuń
    5. ...pokaże, że Romanka ma miękkie serce, więc musi mieć twardą d...
      Moim zdaniem miłosierdzie nie musi się równać rezygnacji z własnych praw i potrzeb. Po to są różne służby i instytucje, żeby się nimi wyręczać. Ja bym tym ratownikom naopowiadała, że pacjent traci przytomność i majaczy albo coś, żeby go zabrali. W szpitalu szybko by ozdrowiał, bo nikt by mu serków i bananków nie podawał. Oraz wódki. Opieka może polegać na zadbaniu o godne warunki poprzez zlecenie tejże opieki komuś innemu, a niekoniecznie wszystko własnymi rękami i nadwerężonym kręgosłupem, bo to może się okazać w ostatecznym rozrachunku głupotą. Druga rzecz - nie pozwalać sobą pomiatać, bo ja tu widzę, że Łojciec pomiata swoją opiekunką. Udaje, ściemnia, wykorzystuje zarówno emocjonalnie, fizycznie, a nawet spożywczo. Jakby mi taki numer zrobił z tymi sokami na przykład, to bym mu dawała co najwyżej łyżkę kranówki raz pół dnia, a tu proszę, jaśnie panu kawkę do łóżka podawano i od ust sobie odejmowano. Gnębiciel tak Cię wykorzysta i pognębi, na ile mu pozwolisz. Sama doprowadzasz do takiej sytuacji. Zamiast cackania powinnaś mu zrobić ostrą musztrę na gruncie grząskim. Sorry, ale tak to wygląda z boku. Miałam nie pisać już na ten temat, ale może Tobą trzeba potrząsnąć. Jak sobie nie życzysz, to napisz wprost, dam spokój.

      Usuń
    6. Przecież masz rację. Nic dziś już nie napiszę, padłam jak kawka. Po raz pierwszy od dawna przespane ciągiem ponad sześć godzin. co skutkuje tym, że nie wiem, co z Bobusiem, sześć SMS-ów wymagających odpowiedzi, nieodebrane telefony. Jakieś maile z Kanady. Wszystko do nadrobienia

      Usuń
    7. Miałam nie pisać. Weszłam po rozmowie z Bobusiem do pokoju, Łojcic leży. Z całkiem drugiej strony łóżka. 112. Dyspozytorka przekierowała mnie na pogotowie, a tam spuszczono mnie po bandzie. Na straż dała telefon. I tyle w temacie pomocnych służb. Oczywiście będę dzwonić.

      Usuń
    8. Jeszcze raz 112. Straż, zwyczajna straż. Tym razem chłopcy ubrani w stroje bez folii, chwilka i po sprawie. Ale dawno nie czułam się tak źle, jak rozmawiając z dyspozytorką w pogotowiu. Jak pijany śmieć (zachrypły po przebudzeniu głos), wzywający biedne pogotowie do pijanego (rozmawiała z Łojcem, który skłamał, że leży na łóżku i doprawdy nic mu nie jest) dla swojego pijackiego kaprysu.

      Usuń
    9. Łojca zamknąć a kanapie, nie będzie się wywalał. Potem starannie zapomnieć. Następnym punktem jest Trafo. Co Ty się głosem przejmujesz, grunt że ta męska larwa w wyrze leży a Ty masz jeden kłopot z głowy. Owsiankę z wodą zaordynuj, prozdrowotnie. Bananki zjedz sama. :-)

      Usuń
    10. Niech leży na podłodze, przecież dalej już nie zleci. Daj mu poduszkę i kołderkę i cześć. Jak mój synek miał 6 czy 7 lat i wyrósł z małego łóżeczka, przeniosłam go na normalne łóżko bez barierek, z którego noc w noc spadał, tak się wiercił. Więc zamiast się martwić i dźwigać - wieczorem rozkładaliśmy dwie grube kołdry na podłodze zamiast materaca i na tym spał. Przez dobrych kilka lat. I wszyscy byli zadowoleni.

      Usuń
    11. I na tym się skończy. Jak na razie leży na wersalce. W zmienionym po amatorsku pampersie. I do jutra mam zamiar o Łojcu zapomnieć.

      Usuń
    12. Zgroza. A niech leży. W sumie po co podnosić. Można i na podłodze. Tylko parkietu szkoda. Jakąś folie dać na wszelki pod spód.

      Usuń
  11. W kwestii żwirku używam z zooplusa Tigerino Canada i przy moich miśkach dosypuję im cały czas świeży. Co jakiś czas wymiana całości. Wnosi kurier, wiec mam spokój.
    Teraz czekam na wypłatę, żeby z chrupkami i saszetkami zrobić porządek.

    Ja soczki lubię i bym nie wybaczyła za nic w swiecie. Wodę gazowaną mu postawić i chleb położyć po kromce. Nie padnie tam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do podchlewania soków, to myślę że nie wziął pod uwagę tego, że kwarantanna, ani tego, że sam się rozłoży. Tylko dlatego jeszcze żyje. Żwirek, póki Łojciec kupuje to niech kupuje. Wziął na siebie te zakupy z jakieś cztery lata temu, bez powodu i bez tłumaczeń. Kupuje Włodkiem, kupuje Markiem, oni dowożą. Jeśli mu się odwiedzi, co możliwe, wtedy będę zamawiać netowo.

      Usuń
    2. W pakiecie z alkoholem?

      Usuń
    3. Chodzi o to kupowanie kolegami? Nie mam pojęcia. Co to do moich zakupów, alkoholu nie przewiduję. Nie przeczę, mam ochotę zalać się w trupa, tak do urwania filmu. Ale po pierwsze, jestem niepijąca raczej. Po drugie przykład wieloletni Łojca wbił mi do głowy na mur, że alkohol dokłada nowych problemów, nie rozwiązując starych.

      Usuń
  12. Przed chwilą dałam pierwszy minizastrzyk Łojcu. NIE MA PIELUCH ANI PODKŁADÓW. Co ta krowa sobie myślała do cholery! Przed momentem włączyłam gaz, było bez gazu i akustyczne piekło od ósmej. Dziecko zapomniało o chlebie i o pieczywie ogólnie, wszystko inne dzielnie kupione. Żadna tragedia, ale dokłada mi się to do poczucia klęski i bezsilności spowodowanego brakiem majtek i podkładów. Bobuś na ratunek, ale to za dwie godziny. DWIE PIEPRZONE GODZINY, gdzie znów będzie przelane wyro. Jedzie do lekarza, nerki mu zastrajkowały, cholera wie, czy to nie po covidzie. Gdzie nie spojrzeć tam dupa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Są podkłady, są majtki. Za duże, ale ważne że są. Wielki wór od A, co został po śp. wujku Janku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dobrze, może bedzie latwiej.

      Usuń
    2. Super, z tymi na receptę to faktycznie są cyrki, przysługują nie w każdym przypadku , w ograniczonej ilości , a w dodatku kiedyś zlecenie musiało być jeszcze potwierdzane w NFZ, nie wiem, czy tak jest nadal- więcej było biegania, niż tej ulgi , w końcu kupowałam bez tej całej papierologii za pełna cenę w aptece, niestety, chorowanie u nas to droga przez mękę. Dobrze dziewczyny podpowiadają, faktycznie może prościej będzie zrobić awaryjne legowisko przy łóżku, zabezpieczone na wszelki wypadek od spodu ceratą, niż dźwigać delikwenta. Co do zakupów- zapisuj sobie na bieżąco, co potrzebujesz, a potem podyktuj listę dziecku, przy tym cholernym choróbsku pamięć robi się dziurawa jak sito. Ja miałam takie dni, z których nic nie pamiętam, potrafiłam przesypiać 16 godzin na dobę, choć latami cierpiałam na problemy z zasypianiem . Uważaj na siebie i bądź dla siebie dobra, bo jak nie Ty, to kto ? Trzymaj się .

      Usuń
    3. Prawda. Dziękuję. I tak noc była pokręcona, dzień wcale nie zapowiada się lżejszy. Już.

      Usuń
  14. Nie wiem jak to jest, czy lekarz bez jakis tamxdokumentow badan czy zaswiadczen o chorobie moze wypisa te podklady i pampersy. Bo pacjent musi byc lezacy , czy demencja czy jakas inna choroba.
    A nid cocid, rozumiesz. Dzwon z upomnieniem, to pielefnisra wypisuje recepty a lekarz sie podpisuje. Mnie tez,nie wypisali wszstkiego co chcialam, musialam sie upominać. Dodam tylko, ze na teleporade po kilku interwencjach sie nie doczekałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Romanko, spokojnej i przespanej nocy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doruś, częściowo była taka, dziękuję. Jazda wcale nie koniec, już widać, że się zaczynają.

      Usuń
  16. Mam w gdzieś Łojca, jak Ty się czujesz?

    OdpowiedzUsuń
  17. Gapa ze mnie rekordowa. Bolą plecy. Covid chyba se poszedł, zostawiając kaszel i słabość.

    OdpowiedzUsuń
  18. Won z covidem co nie oznacza że masz robić za siłaczkę skrzyżowaną z Judymem. Dbaj o Się. Wprowadź owsiankę, cuda czyni znaczy ludzi z łóżek podnosi - tak mniej więcej po piątym ciągłego jej dniu podawania.

    OdpowiedzUsuń