Czytają

piątek, 9 kwietnia 2021

Notatka 306 atrakcje nocne, atrakcje dzienne



Są, niech to szlag.  Jakby mogło nie być, no jak? Nawet nie chce mi się opisywać, ale jak nie zapiszę, to sama za cholerę nie uwierzę, że takie coś było.

Staram się być przyzwoitym człowiekiem. Nie wychodzi.  

W nocy dziwny szelest. Ł oczywiście. Ściągnął koc, leżał na folii usiłując się przykryć jej skrajem. Już w poprzek łóżka.  Ściągnięty suchy pampers rzucony w kąt. Za to koc przelany, mokra koszula. W pierwszej chwili się nie połapałam. Wyrwałam mu z rąk folię, pytając gdzie ma koc. 

-zabrałaś 

-i dlatego przykrywasz się folią?

-sama mnie przykryłaś. Okryj, zimno.

Dostał klapsa w gołe ramię, Sama mi ręką poleciała. Rany boskie, co mu się w tym łbie pieprzy!

- bo jak ci przypierdolę! Niech też ci tak będzie, doczekasz się.

- Mam nadzieję, że nie. 

Koc przykrywający wciśnięty pod poduszkę, w połowie mokry. Wyciągnęłam cały ten mokry nabój spod niego. Mamrotanie jojczące. Ściągnęłam mokrą koszulę. Mamrotanie jojczące. Podścieliłam nowy koc, przetaczając gnoja. Nie dał sobie założyć pampersa. Założony świeży podkoszulek ściągany, bo niewygodny. Dusi. Przykryty, zostawiony goły na wersalce. O trzeciej pogoniło mnie do łazienki, zerknięcie kontrolne. Leży za wersalką. Materac kładę obok, Ł przeciągnięty na. Jasiek, przykrycie. Nie mogłam zasnąć do piątej. O piątej jeszcze leżał na materacu, ponownie przykryłam, bo rozkopał. Stan na dziś taki. Wywędrował na goły skrawek parkietu, goły otyły Gollum Smèagol. Z obitym dupskiem.  

- odejdź, zostaw mnie.

- wstawaj. Podaj rękę.

- nie.

Ok. Godzina minęła. Goły tyłek na materacu, pod tyłkiem mokra plama. Głowa pod kaloryferem. Jedyne co zrobiłam, to narzuciłam koc na golasa.

Rany boskie, gdyby teraz przyjechała jakąkolwiek służba, to dla mnie co najmniej wyrok w zawieszeniu. Czemu nie działają leki? Kurwa mać, to nie antywirusówka, to jakiś pieprzony antybiotyk. Telelekarka do zabicia.

Czekam na własną teleporadę, z bardzo złym nastawieniem. Bardzo złym, bo do cipy, która kierowała Ł na pogotowie.  Czas teleporady to od trzynastej do siedemnastej. 

Jacuś na moich kolanach, pralka odwala druga turę. Będą dzwonić na stacjonarny, u Ł w pokoju. Fotel odwrócony tyłem. Kawa obok. Książka.

Heparyna podana. Do pierwszej szklanki z wodą wrzucona kocia myszka. Do drugiej wygrzebany z jakichś szpar przy ścianie guzik. Rozlany jogurt. Dosyć. 

Niech ta teleporada będzie jak najszybciej, marzy mi się własne łóżko.

Małgosia ma rację. Nie wiem na ile to sprawa głupoty covidowej, na ile sprawa wredoty osobistej.

Nie było teleporady. Interwencja telefoniczna. Pani doktor jeszcze przyjmuje, będzie do pani dzwonić. No zobaczymy. Przesiedziany przd telefonem dzień. Jasne są dla mnie dwie rzeczy. Ta akurat pani doktor prawdopodobnie nie zadzwoni. Po drugie, prawdopodobnie Ł. dopadły bóle mięśni, te takie rodem z Syberii. Dlatego tak się kręci i nie może znaleźć sobie  miejsca. Bo go boli, a sama po sobie wiem jak to boli. I żaden na świecie Ibuprom tego nie złagodzi, może morfina. Nie byłam tak twarda jak powinnam. Odwrócony fotel nie pozwalał, boleściwe mamrotanie za plecami szarpało nerwy, ale rozpuszczona tabletka nie, za nic. Spasowałam, wystarczył mi cyrk z heparyną, antybiotykiem i osłonówką. 

Siedemnasta trzydzieści. Nic.

Jest. Zwolnienie do szesnastego. Antybiotyk. Nie żyję. Wykończyło mnie to czekanie. Acha. Odszczekuję cipę. Prawdopodobnie wtedy, wobec nawału poświątecznych pacjentów, też już nie wytrzymała. Tak na zdrowy rozum musiało być. Tym razem zupełnie inna osoba, mimo że to bez wątpienia ona.

Jacuś mi kicha i kaszle. Rutinoscorbin. Rany, niech mi się nie pochoruje!

⭐⭐⭐⭐⭐

Dziesiąty. Dezorientujące wycie syren, bardzo głośne i długie. Rocznica. Mogę już wychodzić, co idiotyzmem, kwarantanna podobno skończona. Lekarka wczoraj po objawach opisywanych stwierdziła, że teraz to już pocovidowe.  Nie znam się, ale te określenia/ustalenia głupie jak dla mnie. Nie kichałam, nie kaszlalam, nie emanowalam gorączką a zarażałam. Teraz kaszlę, bywa że smarkam, a nie zarażam.

Ł śpi, sapiąc strasznie. Obok materaca. Chyba będę wołać pogotowie.  Jęczał w nocy usiłując się przemieszczać. Saturacja była ok. Ale teraz nie do zbadania dla mnie, ręce podkulone. Waham się bardzo, pamiętając spuszczenie mnie po bandzie przy ostatnich telefonach na 112. 

Jest bardzo źle, czekam na pogotowie.

Boże, niech już ono przyjedzie!!! Nie chcę mieć Łojca na sumieniu!!! 

Nie żyje. Ratowali uparcie, przyjechawszy do jeszcze żywego. Zamieszanie trwało. Przed momentem dostałam do ręki akt zgonu.

Nie mogę się pozbierać. Szok. Jest trzynasta trzydzieści, za sobą mam telefon do firmy pogrzebowej (przyjadą ok. 14-15-tej, pobieżne obmycie Łojca i przebranie go w majtki. Podkoszulek, oczywiście niedociagnięty na plecach. Spodnie, za duże, ściągnięte paskiem. Skarpetki. Przy covidzie nie ubierają. Będzie kremacja, nie wiem kiedy, w trumnie kremacyjnej dają ubranie, obok.  Nie pojedzie upodlony, mimo ostatnio stosowanego świecenia dupą, to nie był jego styl. 

Bywał tak bardzo wkurzający, tak kłopotliwy. Zewsząd słyszałam rady, jak to mam się nim nie przejmować. Nie dziwię się, każdy chyba ma lub miał do czynienia z osobnikami, których ma się ochotę zakopać żywcem, tak trudne jest z nimi życie. Nie umiałam wytłumaczyć, że pomimo braku empatii, miał dobre serce. Swoiście pojmowane, ale jednak. Starał się o mnie dbać. Budził, gdy nie słyszałam budzika. Gotował obiady, z lekka trujące, ale gotował. Moje futerka dokarmiał, gdy nie mogły się doczekać na mój powrót, czyścił kuwety. Gdy było biednie, bo wydawałam wszystko co było na ratowanie futerek, żyliśmy za jego.  Rany boskie, jego rodzina do powiadomienia!  Stypa? Ja sama nie wiem jak to będzie, lekarka z pogotowia bąknęła, że wg. niej powinnam mieć kwarantannę do 24. Jasna dupa, nie wiem jak to ogarnę. Na razie bezsiła po akcji z pogotowiem, bezsiła po jakim takim myciu i ubieraniu ciała. Czekam. 

Byli. Zabrali. Poniewczasie orientacja, że nie dałam butów. Nie mogę się doliczyć futerek. Feluś jest, ale po Jacusiu i Gacusiu nie ma śladu. Pilnowałam bardzo drzwi, więc raczej nie ma ucieczki.  Raczej jest traumatyczne schowanie się.

Jest i Jacuś. Feluś znów zniknął, wystraszony łomotem od sąsiadów. Młot pneumatyczny, krótko, ale wystarczyło. Jeszcze się Gacuś nie odliczył. Bardzo ciężki dzień dla moich futerek, najpierw syreny, potem kupa obcych ludziów, pańcio nieżywy, znów obce co pańcia zabrali i ten cholerny młot.

Gacuchna przyszedł na siku. Ufff.

60 komentarzy:

  1. Dramat, a jak z saturacją Łojca ? Takie zachowanie może wskazywać na niedotlenienie i konieczność hospitalizacji. Tylko co zrobić, jak pacjent się a nie nie zgadza, a i miejsc w szpitalach u Was chyba już brakuje :/ Antybiotyki dają przy covidzie, podejrzewając zapalenie płuc, często występujące razem, choć to powinno być najpierw stwierdzone. Te antywirusowe ponoć podaje się na początku choroby, później to już musztarda po obiedzie. Bezsilność jest obezwładniająca i doprowadza do rozpaczy, realnie pomóc mogłoby tylko upchnięcie Łojca w szpitalu, jeśli duszności będą się utrzymywać i saturacja spadnie, to może się udać. Tyle że jeszcze musiałabyś zrobić mu pranie mózgu, żeby się zgodził na szpital. Poproś lekarkę o jakieś środki uspokajające dla Łojca, może one go trochę uspokoją ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kwalifikuje się z powodu saturacji. Telelekarka, akurat. Mam tak złe zdanie na temat tej pani, że doprawdy brak słów. Sama z drżeniem czekam na swoją teleporadę.

      Usuń
  2. Daj spokój, i tak dzwigasz ponad siły, to Ł. nadaje się do zamknięcia a nie Ty, nie da się upilnować, a z pampersem, to niestety przypuszczałam, że tak może być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera. Taką miałam nadzieję, że da się ogarnąć.

      Usuń
  3. Do objawów chorobowych dochodzi pewnie brak procentow, wiec stan nieciekawy dla popijającego.

    Usypiacza do wody, herbaty,bedzie ciezko spal, nie bedzie sie wiercił i pampwrsa sciagał. Ratuj sie kobieto, jemu i tak niewiele pomoże czy zaszkodzi, a Tobie bedzie ulga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaglądam do niego do siedemnastej. Czekam na własną teleporadę.

      Usuń
    2. Dra, Ty to masz bardzo dobre pomysły.

      Usuń
  4. Mła nie sądzi że to niedotlenienie u Łojca powoduje takie a nie inne objawy a charakter. Nie żadne ciągoty do promili tylko paskudyzm osobisty star annie pielęgnowany. Zagroź że sfocisz gołe dupsko pełzające po podłodze i Mundkom na klatce wywiesisz odbitki. W temacie tzw. służby zdrowia mła już nic nie dziwi. Jak po dniu dzisiejszym wyczekującym się poczuwasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpadłam na dwie godziny. Czarna dziura, w tym czasie mogłyby bomby lecieć i sufit spadać, nie ruszyłoby mnie. Słabo nadal.

      Usuń
  5. U nas też rutinoscorbin na kttach....

    OdpowiedzUsuń
  6. I miejmy nadzieję, że będzie skuteczny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę się pogubiłam... ten antybiotyk to na jaką bakterię? Bo przecież nie na wirusa. Łojcu nie wierzymy, cwany ściemniacz i tyle. Znamy te typy, będzie Cię brał na litość, a jak się odwrócisz to dół pod Tobą wykopie. Ograniczaj troskę o jego gołą dupę i żołądek, nic mu się nie stanie jak pół dnia przeleży zasikany, goły i głodny na podłodze. Mogłaś zasłabnąć przecież, niech on się w końcu pomartwi. A ego pasożyta depcz ile wlezie przy każdej okazji. Po nogach powinien Cię całować i musi mieć tego świadomość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na naukę nigdy za późno, mówi jedno z wielu przysłów ludowych.

      Usuń
  8. Antybiotyk tłukący bakterie mogące spowodować zapalenie płuc. Podobno. Kaszlę, napady to są dramatyczne, złapało mnie przy telefonie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znaczy kwarantanna Ci sie juz skonczyla?
    Jacuś, o rety,ciagle coś, co za paskudny czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda. Jacuś nie robi na razie powtórek, tabletka tak szybko podziałała? Mam nadzieję, dostanie i dziś.

      Usuń
    2. Zdrowiejcie! Życzę Ci spokojnego dnia♥️

      Usuń
  10. Patrz, nawet syreny włączyli, żeby uczcić koniec Twojej kwarantanny :). Zdrówka życzę Jacusiowi i pańci!

    OdpowiedzUsuń
  11. Małgosiu, Łojciec nie żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie przeczytałam wyżej, we wpisie. Aż mnie zmroziło. Masakra. Nawet nie wiem co napisać. My tu myślimy cały czas o Tobie, więc do Niego tak trochę lekko podchodziłyśmy, w trosce o Twoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Kto by się spodziewał... Serdecznie Ci współczuję, bo zdaję sobie sprawę, że byłaś z Nim związana przez długie lata, kiedy bywało dobrze... Smutno mi. Przytulam...

      Usuń
  12. O kurcze.
    Nie no szok mnie trzyma...
    Ale jak to

    OdpowiedzUsuń
  13. Romanko, i pamiętaj, kochana, nie miej żadnych wyrzutów sumienia, że coś zaniedbałaś. Zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy, a czasem nawet więcej, żeby Go ratować, a wcześniej - ulżyć w chorobie. Nie mógł mieć lepszej opiekunki. W moich oczach jesteś bohaterką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tak uważam.
      Teraz niech Cię dziecko dopieszcza w nieszczęściu.

      Usuń
    2. W swoich oczach sam nie wiem kim jestem. Nie byłam dlań ostatnio miła, choć starałam się jak mogłam. Nie umiem wyjść ze stuporu, może to reakcja obronna organizmu.

      Usuń
    3. Zrobilaś wszystko co mogłaś, sama bedąc chora!
      Życie samo uregulowało sprawy, ktore byly dla Ciebie tak trudne. Wiem, jesteś w szoku, i mimo wszystko w smutku.
      Zadbalas do ostatniej chwilki o co moglaś zadbać.
      Przytulam mocno. Nie myśl o stypie, w takiej sytuacji sie po prostu jej nie robi. Na zalatwianie pogrzebu i pogrzeb mozna dostać zwolnienie z kwarantanny, a moze tym zajmie się Lojca rodzina po prostu.

      Usuń
    4. Rety, umarł, też myślę, że to serce, bo pisałaś, ze mial problem, dostsl leki wtrdy, usadawiali go i tabletka pod jezyk.No nic, nie ma co rozważać,no i na jego bylo nie bylo warunkach.

      Usuń
  14. Powinnam napisać że bardzo mi przykro ale jest mi tylko smutno, a to nie jest to samo. Tob ie pewnie tyż smutno bo jaki Łojciec był to był ale razem żyliście przez kawał życia. Moim zdaniem zrobiłaś co się dało, powinni go zabrać do szpitala za pierwszym razem. Może by to coś dało a może i nie, bo organizm już nie był najmocniejszy. Mogę się wydać bezduszna ale może to i lepiej że umarł na własnych śmieciach, Z Tobą i kotami a nie w domu opieki, podłączony do rurek z białym płynem. Życie zdaje się miał takie jakie lubił, więc spełnione. Przed śmiercią jeszcze zdążył odwalić parę numerów a Ty je znosiłaś z podziwu godną cierpliwością. Teraz należy Ci się spokój i w miarę bezproblemowe życie z kotami. A po covidzie jak po każdej ciężko przebytej wirusówce trzeba uważać. Nie szalej za bardzo z załatwianiem pogrzebowym, Łojcu wszystko jedno kiedy będzie pogrzeb a Ty mierz siły na zamiary. Teraz samotna madka kotów jezdeś, musisz o się bardzo dbać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpsiujemy się pod tym łapkami. Mój dziadek tak samo w zeszłym roku, w domu, a nie gdzieś tam. Też było kilka numerów.
      Ale obawiam się też że Łojcowi przy tym wszystkim na pewno alkohol nie pomógł... takie popijanie ukrywanie nawet przy takim stanie, no uparciuchem trzeba być. Samo spadanie wszędzie też pewnie swoje dołożyło. Często niestety jak tak się później pomyśli to...
      No kto by się spodziewał i kto mógł wiedzieć.

      Usuń
  15. Ja jestem w jakimś otępieniu. Nie dociera do mnie, mimo, że musiałam zrobić co musiałam. Wyrzuty sumienia mnie chyba zagryzą, mogłam się upierać przy szpitalu, mogłam Bóg wie co, sama nie wiem co. Bobuś mi tłumaczy, że nic nie mogłam, świństwo tak właśnie atakuje podstępnie nocą, zabiera znacznie młodszych, silniejszych. Przy każdym covidowcu powinien być monitoring, warta. A ja spałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd wiesz czy go covid ubił a nie po prostu serce wysiadło bo stare było i każda infekcja mogła być nie do przejścia? Tak okazało się w przypadku Słoneczka mojego dzieciństwa, szpital nic nie pomógł bo Słoneczko w nim się znalazło zbyt późno, a i to czy by go wcześniejsza hospitalizacja uratowała jest wątpliwe. W przypadku Łojca nic nie mogłaś bo to ratownicy kwalifikują a u niego problem z saturacją był do opanowania i opanowany został. Pacjent w konatkcie, upierdliwy czyli mający siły na to by mieć własne zdanie, z tzw. średnio ciężkim przebiegiem. Jedyne co go mogło do covidowego kwalifikować to wiek i schorzenia insze, no ale tu mamy problem z ilością miejsc. A to nie jest zależne od Cię tylko od tych którym się wydawa że pińcetplusy rosną na drzewach a służba zdrowia czerpie żywotne siły z powietrza. Wydawa mła się że Łojcu się zmarło bo miał stary , zużyty organizm, covid tylko się dołożył. Jakbyś nie spała to co? Zmarłby w szpitalu. Nie wymagaj od siebie schorowanej postawy zdrowej jak byk pielęgniarki. Nie patrząc na własne zdrowie zajmowałaś się krnąbrnym staruszkiem ile mogłaś, wyrzuty sumienia to powinni mieć tacy kierujący instytucjami które powinny Ci w tym zajmowaniu się pomóc. Tylko że ci to sobie pewnie sumień jeszcze nie wyhodowali. Masz dbać o Się i koty a nie się zadręczać sytuacją na powstanie której miałaś naprawdę znikomy wpływ.

      Usuń
    2. Spałaś, bo też jesteś/byłaś covidowcem i też mogło Ci się w każdej chwili pogorszyć, to się dzieje nagle. Żadnych wyrzutów sumienia. Bobuś ma rację, nic więcej nie mogłaś zrobić, zrobiłaś aż nadto.

      Usuń
    3. Pięć razy pisałam długi komentarz i kasowałam. Chciałam napisać z grubsza to co Tabaaza. Mam trochę pojęcia jak to wygląda w szpitalu, bo pracuje tam moja rodzina (140 łóżek covidowych, praktycznie na prawie każdym oddziale, niemal wszystkie z respiratorami albo urządzeniami do tlenoterapii - tam się przyjmuje ludzi w naprawdę ciężkim stanie, a jak saturacja się poprawia, to zwalniają łóżka dla cięższych przypadków). Lekarze po dwóch szczepieniach też chorują, lżej co prawda - i nadal zajmują się pacjentami z covidem, bo kto ich zastąpi? Umierają młodzi silni ludzie. Tylko część tych zgonów jest wyłącznie z powodu covida, najczęściej dochodzą uaktywnione inne choroby. Taki czas, taka sytuacja, taka epidemia. Nie przeskoczysz. Nie Twoja wina. Może nawet niczyja.

      Usuń
    4. Macie rację. Na logikę to właśnie tak. Gorzej z nieracjonalną częścią, ale z nią się będę musiała pogodzić. Futerka mi się panicznie pochowały, na razie Feluś się odważył wyjść na świat.

      Usuń
  16. Nikt nie jest do końca zły ani nikt nie jest do końca dobry. Swoje miał za uszami a uszy duże, ale były w nim jakieś tam pokłady dobra. Czuł się Twoją rodziną i to jest najważniejsze, myślę że byłaś dla niego najbliższą osobą a i on dla Ciebie był bliski, mimo jego zagrywek. Na pewno będzie Ci go brakowało, choć to może wydawać się dziwne bo na tzw. zdrowy rozum niby nie powinno. Z ludźmi jest jednak tak że dwa plus dwa równa się czasem siedem i pół. Dobrze że pojechał oporządzony, niby nieboszczykowi wsio ryba ale mła się wydawa że kiedy można nie narażać ciała człowieka po śmierci na coś czego on nie akceptowałby za życia to jest OK. Buty można dowieźć. Rodzinę zawiadomisz, stypy lepiej nie rób bo jesteś po chorobie i wszelkie akcje tego typu to byłoby proszenie się o nieszczęście. Futra się boją, przeca wiedzą że po świecie chodzi kostucha. Poza tym były zżyte z Łojcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Futerka były z nim zżyte, jeszcze wczoraj Jacuś podrzemywał u Łojcowego boku, gdy czekałam na telefon. Gacuś obok na fotelu, Feluś ma komodzie. Pilnowały i jego i mnie. Mam za sobą dwa najtrudniejsze telefony w życiu. Do rodziny Ł, wiekowej schorowanej siostry dla której był oczkiem w głowie i do bratowej. Niestety, są to panie na tyle schorowane, i na tyle nieogarnięte że nie ma mowy żeby przekazały wieści dalej. Muszę znaleźć jeszcze jakieś kontakty.

      Usuń
    2. W tskiej sytuacji pogrzeby sa bez zadnych zbednych celebracji, spotkan i styp.Powiadom kogo mozesz, moze sie pojawia moze nie, pewnie kumple tak.

      Usuń
    3. Telefony załatwione, choćbym chciała dzwonić dalej, nie mam już żadnych numerów do rodziny, jest nadzieja że poroznoszą wieści dalej. Jutro będę dzwonić do kolegów.

      Usuń
  17. Kotki też czują, że coś nie gra, kogoś w rodzinie brakuje. Powoli wszystko się ułoży, kotecki będą przytulać i pocieszać, wymagać opieki, zajmą Ci czas, głowę i ręce, Ty wrócisz do pracy, a świat wróci na normalne tory. Myśli różne będą czasem przychodzić do głowy, ale nie zadręczaj się, my obiektywnie widziałyśmy cały czas, że dajesz z siebie wszystko. Mój tato zmarł 16 lat temu, a mnie się wydaje że dopiero co i też czasem coś mnie dźgnie pod serce, że może mogłam coś jeszcze zrobić... Nie mogłam. Ty też nie mogłaś. I nikt lepiej by nie zrobił. Stypą nie zawracaj sobie głowy, wszyscy zrozumieją, sama jesteś chora i musisz się kurować, zwolnienie masz, pamiętasz? Dbaj o siebie, odpoczywaj, kuruj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta nasza nieracjonalna część, niby dobrze że jest, ale ile udręki człowiekowi narobi. Racjonalnie, ja to wiem, może mogłabym coś inaczej, a może nic by to nie dało. Świństwo, i nawet nie wiem kto kogo zaraził, być może ja jego, być może on mnie. Zdalna koleżanka nigdzie nie wychodząca też ma. Na razie jeszcze muszę dzwonić do jego rodziny. Dwa telefony, a jestem zlana potem.

      Usuń
    2. Bo to ciężko stwierdzić. U nas tez nie wiadomo bylo czy babcia najpierw czy mama - organizm sie broni ile moze i jest tak naprawde 50/50
      Rownie dobrze kolezanka mogla sie w sklepie zarazic i przyniesc. Nie dojdziesz.

      Usuń
    3. Mnie ścięło (wtedy uważałam że grypa, zaziębienie) w środę, on narzekał w poniedziałek i wtorek na dziwny smak i zapach wszystkiego, ale poza tym żadnych objawów. Zero. Dopiero po kilku dniach, gdy ja już miałam pozytywny wynik, zaczęła się jazda, ale bez gorączki. Ciężko rzeczywiście stwierdzić.

      Usuń
  18. Zwolnienie jest i nie szarżować. Mojej mamy kolega miał objawy po 14 dniach od kontaktu z nią. A jej też izolacje zakończyła durna baba wcześniej. Dobrze że masz jeszcze zwolnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choćbym chciała, nie mogę szarżować. Organizm nie pozwala.

      Usuń
  19. Romanko, to nie są łatwe chwile, ja zimna sucz, az sie trzęsłam, kiedy w domu zmarla tesciowa, a jeszcze mialam dwoch facetow w domu, ktorzy byli bardziej skolowani ode mnie.
    Doczytalam komentarze, czyli na Ciebie spada zalatwianie pogrzebu, a co z zasilkiem pogrzebowym i jakimkolwiek spadkiem. To wszystko Ty, czy jest bezposredni bliski Ł.?
    Pewnie jakies papierkowe załatwiania przed Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko ja. Nie ma majątku. Ale nie ma i długów. Karta zgonu i dowód dane do zakładu pogrzebowego z upoważnieniem do załatwiania formalności. Nie ma wyjścia, tylko tak. W poniedziałek powinnam powiadomić o decyzji odnośnie pochówku.

      Usuń
  20. Odpowiedzi
    1. Doruś, moja część rodziny obsłużona przez Bobusia. To znaczy, prosiłam by powiadomił i by nie dzwonili. Nie mam siły na taką burzę, jak było gdy powiadomił ich o mojej chorobie. To było bardzo miłe, zbiegło się w czasie z życzeniami świątecznymi, ale trudne do opanowania. Maile, SMS-y, telefony jeden za drugim. Jutro, tak, jutro może będę miała siłę, na te moje kochane rodzinne Paszczaki.

      Usuń
  21. Współczuję. Nie wiń siebie, też uważam, że pogotowie powinno było go zabrać za pierwszym razem, tyle że sytuacja jest, jaka jest- miał niefart, że nie załapał się na tzw. pierwszą falę, kiedy jeszcze były miejsca w szpitalach . Ale i tak gwarancji, że wyzdrowieje, nie byłoby. Umarł w domu, a tam właśnie chciał zostać, moja teściowa o szpitalu covidowym, gdzie cudem uratowano jej życie, i tak nie wyraża się inaczej, niż "piekło". Tak to odczuwają starsi ludzie, to Łojca ominęło- do końca mógł kozaczyć i rządzić , a nie leżeć z powtykanymi rurkami, przywiązany do łóżka. Myśl teraz o sobie, bo jesteś nadal chora, a i przeżyłaś ostatnio tyle, że trojgu ludziom trudno byłoby to udźwignąć. Zadnych styp się teraz nie robi, lokale przecież pozamykane, a przecież nie ściągniesz teraz sobie ludzi do domu. Przede wszystkim musisz zadbać o własne zdrowie, nawet gdyby pogrzeb miał się odbyć bez Ciebie . Trzymaj się , kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się trzymać, odfajkowując po kolei sprawy. Najgorsze za mną, powiadomienie jego rodziny. Jedna wiadomość zostawiona na automatycznej sekretarce, jedna rozmowa z covidowcem, który fatalnie przyjął wieści o krewniaku. Horror.

      Usuń
  22. Jak na razie wstępnie ogarnięty Łojcowy pokój. Wypryskana kanapa/wersalka, która i tak wyleci, zwinięty dywan przygotowany do wywalenia, wstępnie umyta podłoga.

    OdpowiedzUsuń
  23. Połóż się i odeśpij, oszczędzaj się, teraz jeszcze jedziesz na adrenalinie, ale długo tak się nie da. Bądź dla siebie dobra. Pogrzeb można odłożyć , jeśli bardzo chcesz na nim być (urnę może przechować zakład), albo niech Łojca pochowa ta część rodziny, która jest zdrowa, a Ty siedź na izolacji i kuruj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przetrzymywanie kosztuje.

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia jak to będzie. Jedyną osobą która może się zająć jestem ja. I się zajmę, niech to piorun strzeli. A teraz idę spać, dziękując gorąco z wsparcie. Bardzo było potrzebne.

      Usuń
  24. Przed momentem zjadłam, przedtem nie mogłam nic za nic. Jeszcze troszkę posiedzę, może w międzyczasie futerka zmienią o mnie zdanie. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książeczka i herbata. JA wiem, że trudno, ale mi np książki Zafona pomogły przy odchodzeniu i po odejściu Amvbera. Czytałam w kuchni, Do dziś mysle, czy moglam cos zrobic. Ale nie. On mial chore nerki. Wet od razu powiedzial pozwolic odejsc. On i my wywalczylismy 4 miesiace. ale niestety on byl chudy i umieral. Nie mialam wyjscia niz pojsc na zastrzyk.
      Ale i tak durne serce mysli, czy moglo cos inaczej. moze trzeba bylo te kolejna setna infekcje leczyc,,,,
      Nie mozna tego sluchac. Jakas ksiazka, poczytac, odciac mysli.
      Wiem, ze trudno, ale tego zycze.
      I leczniczego oblozenia koteczkami 💚💛💛💚💚💚

      Usuń
    2. Kocurku, z kocurków to na razie kocha mnie Jacuś,tylko on. Raczej nie książka. Raczej czymś muszę zająć ręce. Jak zajęte, to lepiej. Zaraz i tak padnę, baterie na wyczerpaniu i teraz tak, książka może da radę.

      Usuń

    3. Bo Łobuzy kochają najbardziej!

      Usuń