Miało być chwalenie się nabytkami. Na razie nie. Będzie pliszkowanie (każda pliszka swój ogonek chwali) ale potem o nabytkach. Ostry strach był u mnie o mojego nienetowego kota (Gacek. Myślę że zdjęciowo pozostanie pozanetowy, przynajmniej jeszcze przez czas jakiś). Sikanie. Jak wiesz zapewne Czytaczu (jeśli jesteś kociarz), to wieczna troska kocich mam i tatusiów. Gacuś zaczął siusiać maleńko. Najpierw była próba leczenia domowego i obserwacja. Efekt nadziewania uroseptem znikomy, potem był wet w ilościach hurtowych - bo z noclegiem futra w weterynaryjnej klatce, były kilkugodzinne posiady u weta. I jeszcze będą przynajmniej trzy. Ale idzie ku dobremu, mam nadzieję. Leje. Gackowa kuracja ma dwa, a może i trzy dodatkowe skutki. Pierwszym to moja nieruchawość netowa, no nie miałam głowy do tego, nadal z tym nie bardzo. Drugim skutkiem kuracji głęboka nieufność futer wobec pańci. Gacek jakoś powiadomił o swojej krzywdzie i nagle trzeba było się starać by nadal kochały. Między innymi domowe zaleganie z futrami było uprawiane koniecznie z Gackiem, obok posiadów wetowych przy Gacusiu. Trzecim skutkiem, wynikłym z drugiego, jest jedyna działalność możliwa do uprawiania przy posiadach i zaleganiach. Bo Gacuś ma określoną wytrzymałość na dotyk, owszem kocha pieszczoty, ale nie można przeginać, a granicę przegięcia ma ustawioną niżej niż Feluś i o wiele niżej niż Jacuś. Do niego trzeba mówić, szeptać, śpiewać, ogólnie dawać głos, chwaląc Uszatka, wtedy szczęśliwy. Sam się opiera o ludzia, tak jest mu dobrze, żadnych międoleń sobie nie życzy, to znaczy że kolegów też nie można. I tak to w ostatnim czasie dawałam głos przy Gacusiu wyjątkowo intensywnie, gadając też czule do Jacusia i Felusia, ręce trzymając z dala od futer. Ale kusiło. Nie będę czarować, zaczęłam działalność wcześniej, w zakresie minimalnym, gackowanie pozwoliło rzecz posunąć. Przy nadal panującym BORDELLO BUM BUM.
No dobra. Pamiętasz Czytaczu?
Powiększałam powierzchnię. Pierwsza obwódka zaolejona podczas harców za muchą, spruta. Odżałować nie mogę. Druga próba w trakcie, już z innego surowca, i nie podoba mi się. Zniechęcenie jak na razie. Tymczasowo wygląda tak.
I już wiem, że tak nie będzie. Czekoladowy brąz zamiast czerwieni był znacznie lepszy. Niebieski zostaje. Czerwień chyba wylatuje.
W tzw. międzyczasie wpadła mi w łapska makatka z krasnalem świątecznym. Urody.... nie w moim typie.
Na odpowiednim gradacją podłożu haft moherem. Nie kupuję tego co mi się nie podoba a zbędne, tym razem kupiłam dla podkładu. W efekcie parę przemyśleń mam.
1. Moher jest upierdliwy.
2. Niech szlag trafi klejenie tkanin na gorąco (makatka była podklejana)
3. Penelopa miała płaski tyłek i garba. Oraz była półślepa od tkania i prucia, czyli od robótkowania. Może nawet ślepa. Przecie pruła nocą po ciemku, albo przy jakimś oliwnym kaganku. A tkała w dzień, pewnie plącząc z niewyspania osnowę z wątkiem tak koślawo że i tak trzeba było pruć.
4. Prucie tkanego powinno się nazywać odetkaniem.
Nic to. Ważne że :
Rzecz oczywiście jeszcze wymaga sporo pracy zanim stanie się powłoczką ozdobnej poduszki, też musi mieć lamówkę, kwadrat uzyskany z makatki za mały..... Ale pochwalić się (czyli popliszkować) trzeba. Bądź co bądź zakrzyżykowane nićmi, kordonkami i wełną 2809 krzyżyków. Nie w kij dmuchał, choć krzyżyki o boku około czterech milimetrów. Informuję też że dołożę dzienną cykankę dłubaniny, kolory przekłamane. W pierwotnej również. To nie brązy, to zielenie, róże nie takie, te niby żółte to złote khaki.
Jest to oczywiście też dowód do jakiego stopnia mnie znosi, nawet przy próbach jakiego takiego kopiowania wzoru. Tu nawet chciałam, wyszło jak wyszło. Nie chcę popaść w penelopizm, robótki na razie odłożone.
Nara Czytaczu.
Eeeee. Nie da na razie rady porządnie zcykać. Nie ma porządnego dnia, ponuro i kolega F się wykłada.
Jest się czym chwalić, niezbyt to moje klimaty, ale ileż pracy, doceniam bardzo! Mnie kijem by nie zagonił, ja to lubie lekko ,latwo i przyjemnie😀
OdpowiedzUsuńTen twór ciut ładniejszy na żywca. We krwi mam chyba skłonności do dłubania, jak nie jedno to drugie albo trzecie lub czwarte. Nie chcę, a i tak okazuje się że dłubię 😔
UsuńNo i super, dłubanie uspokaja, wycisza, zajmuje myśli.
UsuńMnie ten niebiewski srodeczek ujmuje.
W niwmiwckich klamociarniach jest duzo obrazków wyszywanych, kwiatki,portrety, widoczki.
UsuńGacusiowi zdrowego siku życzę!
OdpowiedzUsuńJest na razie dobrze. Ale ciągle jeszcze wetowanie.
UsuńJeżu kolczasty, aleś Ty pracowita mróweczka! Gacusiu proszę powiedzieć, że nie czas teraz na chorowanie i wpędzanie pańci w stres i to bardzo nieładnie ze strony Gacusia i niechże Gacuś się zacznie zachowywać przyzwoicie!
OdpowiedzUsuńOgarnęłam się ciut do działania, co zaowocuje Twoim kłusikiem do paciomatu. Tym razem siatka na zakupy starczy :)))))
O rety rety!!!!! Paczuszka!!!!😀😀😀
UsuńGacusiowi ciągle uświadamiam że ma być zdrowy. Zobaczymy czy słucha, jutro powtórka z badań. 😔
Pocieszka taka malutka na szarość ogólną :)
Usuń❤️ dziękuję! Już łapieta zacieram😀😀😀
UsuńTo ja się zapisuje na marzec!!! Bo to taki koci miesiąc 🐱🐱🐱
UsuńU mnie nie byłoby szans. Koloruje i nagle jest zbiegowisko i zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńDziecko ma zmiany w płucach w piątek pulmonolog. antybiotyk od rodzinnej zatem wstrzymuje.
Nie bój się. Jest po covidzie, to świństwo jest, ale płuca się regenerują.
UsuńCo do zbiegowisko i szans. No cóż futer masz dokładnie cztery razy tyle co ja. Dlatego tak.
Znaczy ja mam 8. Młody ma w psychiatryku u siebie 4 🤣
UsuńFajnie, że się odezwałaś :)
OdpowiedzUsuńWersja najnowsza haftu zdecydowanie najbardziej udana, pięknie wyszła! Ależ masz cierpliwość do poprawiania tego, co nie spełnia Twoich oczekiwań- podziwiam, bo ja raczej się zniechęcam i porzucam nieudane wytworki. Bywa, że dostają drugie życie, jeśli pojawi się na nie inny pomysł, ale nie mam Twojego zacięcia w dążeniu do zamierzonego rezultatu. Współczuję zmartwień z powodu choroby Gacusia, dobrze, że idzie ku dobremu.
Zacięcie, taaaaa. Ilość zarzuconego koszmarna. Z Gackiem jeszcze dziś wetowanie. I w czwartek oraz sobotę.
UsuńCzekam na info
UsuńJeszcze nie mam.
UsuńUff. Jest dobrze.
Usuń🍀💚🍀💚🍀
UsuńNowa Wersja mucho gusto, brąz rzeczywiście dobrze zrobił. Gacentemu zdróweczka, madce anielskiej cierpliwości do rozkoszniaków bo do tkaninków już ma. Mła w tym tyźniu niestety lata. :-/
OdpowiedzUsuńDzises, po nocy slepie i ciezko jarzę, teraz zaskoczyłam, ktora to wersja koncowa, o jest superancka ,,,kolory ciekawe i mniej ze tak powiem kwieta., Bijem sie w cherlawą pierś, no i milosc kocis do robótki jak widać tez jest😀
OdpowiedzUsuńO jakie to strasznie pracochłonne. Nie dałabym rady. Ale podziwiam z całego serca.
OdpowiedzUsuńKiedyś próbowałam tego haftu. Miałam nawet zestaw z pasmanterii ale poddałam się 😆
UsuńAgniecha, a octowanie? A plecione z siatki koszyki? Myślę że nie jedno takie zajęcie masz za sobą. I jeszcze pewnie nie jedno przed. Spoko. Jedni wysiadują przed ekranem tele, inni sudokują lub puzzlują, każdy coś.😀
UsuńKocurku, może obrazek był be♥️
UsuńJutro dziecko z okulista, bo okulary chyba za słabe są już. Ehhhh..
OdpowiedzUsuńA w piątek pulmonolog to dam znać wszystko
Jak Gacenty po dohtorze, znaczy czy żyjesz i obrazę kocią zniosłaś?
OdpowiedzUsuńŻyję i kociszcza takoż. Obraza jest, wzmocniona wczorajszym ostatnim wetowaniem. Ech.
Usuń