Czytają

sobota, 22 października 2022

Notatka 460 debiut na imprezie.

Czwartkowy post powstał z bólu. Nie będę czarować, bark i kręgosłup pyskowały. Powoli odstawiam leki, w tym te nasenne, więc sen nie przychodził. I jeszcze podświadomy strach, że jak zasnę, to będzie wstawanie na chrabąszcza.  Rany Julek, BORDELLO BUM BUM rozbabrane do imentu, a ja gorzej niż do dupy, nawet się zmęczyć do padnięcia nie da, bo boli....... Poddałam się po czwartej, skoro nie śpię, nogi sprawne, to trzeba wykorzystać okazję. Giełda kwiatowa, impreza nigdy dotąd nie odwiedzana. Nawet nie wiedziałam gdzie dokładnie ona i co to, tyle tylko że drogowskaz na Grabówce, przy drodze na Wieluń, że impreza nocna, zaczynająca się od trzeciej i trwająca do dziesiątej w poniedziałki, środy i piątki. A piątek przecież przytuptał, więc czemu nie sprawdzić? 

Trafiłam po pieszyźnie, jeździe pierwszym po nocnej przerwie autobusem w kierunku dzielnicy Grabówka, znów pieszyźnie z drobnym pobłądzeniem. Ale trafiłam, jak się raz tam było to  trudno nie trafić, gorzej z debiutem w porze nocnej. 

Ciemno. Oświetlenie niby jest, ale dezorientacja totalna, nie da rady od razu się połapać co i jak na dość dużym terenie, place zadaszone i nie zadaszone, szeregi melaminowych sklepów, niby to poukładane, ale tylko dzięki pamięci że wchodziłam na górce, a całość leży na łagodnym zboczu poniżej - wyszłam z tamtąd. Uboższa o stówę, bogatsza o siatę sztucznych kwiatów, cztery świece i pęk pawich piór. Celowałam w suszone zatrwiany, gipsowki, ale były wyłącznie w gotowych wiankach, drogie. Celowałam w cięte kwiaty na niedzielną imprezę, ale tam takie to na pęki wypełniające kwiaciarniane wiadra. 

Bo nadchodzące dni, z jutrzejszą niedzielą i następującym po niej poniedziałkiem imprezowe, o czym pewnie napiszę. 

Wracając do wrażeń z giełdy. 

Znicze w barykadach, całe palety, istne mury można z nich stawiać, wiązankami ostrokrzewu, świerczyny i jedliny obłożyć strzechy dużej wiochy, wiankami z tychże zapchać koryto średniej rzeki. Połacie, łąki wręcz zdobin nagrobnych.   Przestrasznej urody cmentarne stroiki, dobrze widoczne bo sprzedawane na dobrze oświetlonych zadaszonych placach, kwiaty doniczkowe, chryzantemy urody nieznanej - bo na placach ciemnych. Kilka nietypowych donic zwróciło moją uwagę, kwiaty chryzantem w nich takie, jakich dotąd nie widziałam,  dziwna  ich budowa, jakby zmutowane stokrotki lub gerbery skrzyżowane z astrami. Ale kolor? Zabij Czytaczu, nie zgadnę, tyle tylko że środek jakby cytrynowy, no i na pewno nie były białe.  I bratków też poletka. Moc tego. Sklepy i stoiska z badziewiem ozdobnym wszelkiego rodzaju, od salonowego złotego nosorożca prawie naturalnych rozmiarów (jeśli przyjąć że to młody nosorożec) po drewniane domki dla ptaków. Ceramika, szkło, metal, wiklina i plastik, świece, lampki świąteczne  LED i latarnie, ba, wręcz żyrandole ogrodowe. W tym wszystkim wypatrzyłam i regały z resztką cebul i bulwek ozdobnych, niestety czosnków Krzysztofa nie było. 

Oszaleć tam można. 

Telefon miał już baterie na wyczerpaniu, więc cykanek nie ma, poza jedną, robioną gdy świtało na pomarańczowo i różowo barwiąc wszystko na majtkowy róż, w jednej z przecznic giełdy, takiej bardzo a bardzo luźno obstawionej. 


Dziwne, że mój  debiut na imprezie. Od lat o niej słyszałam. Ale szybko powtórki nie będzie, nie najłatwiej tam dojechać, dla niehurtowych zakupów nie ma wielkich cenowych różnic z robionymi w sklepach, no i ta ciemność. 

Pisała R.R. 


24 komentarze:

  1. Do glowy by nie przyszło , żwby z bolacym rusztowaniem wedrować przed switem , masz Ty kobieto pomysły. No ale bylas, zobaczylaś , mozesz odfajkować😃 Prawdę mowiąc meczące takie duże targowiska, bo sie idzie ixidzie,szukając , że dalej bedzie coś innego, ladniejszego,ciekawszego, a bywa roznie, tak samo, a nogi w de wchodzą😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Giełda kwiatowa to może by Ci do głowy nie wpadła, ale coś innego może tak. Byle myśl oderwać od konstrukcji ciała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię gieldy kwiatowe,,hurtownie, ale wychodze z,nich z,zalem, że nie mogę mieć kwiatow ,,krzewow,,itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię. Ale po takim natłoku to nie żal, a raczej coś w rodzaju ulgi, że się wyszło. Choć inaczej bym śpiewała gdybym zobaczyła coś wpadającego w serce, a niemożliwego do nabycia. nie dotarłam do roślin typowo ogrodowych, a może były, w ciemności pominięte? Na pewno były i drzewka owocowe. Co do ozdób, to to co wszędzie, takie giełdy są źródłem sklepowego zaopatrzenia. Choć nosorożec zaskoczył.

      Usuń
  4. Jestem równie zdumiona pomysłem, jak Dora :)
    Chociaż Ty zaprawiona w bojach z nocnymi wyjazdami i wędrówkami, jak pamiętam Twoje wpisy o wyjazdach do pracy o jakichś zbrodniczych porach.
    Jeśli chcesz odstawić nasenne, a z zasypianiem jest różnie, spróbuj zwykłych suszonych szyszek chmielu- można jeszcze narwać i ususzyć, albo kupić w zielarni. Można zaparzyć z jakąś herbatką, dosłodzić, jeśli lubisz, bo dość gorzkie, ale działają bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolu, nie mam żadnych kłopotów z zasypianiem gdy nic nie boli. To też sprawa treningu, zasypianie w pociągu i budzenie się "na życzenie" po godzinie. Te nocne leki brane były pod naciskiem lekarza, jako współdziałające z dziennymi. Dziwna rzecz z tym treningiem, naprawdę dawno temu, pracowo dużo miałam do czynienia z rzeczami bardzo gorącymi (z trzydzieści pięć lat temu? Tak wychodzi) a łapy dopiero od jakich dwóch lat nie tolerują szklanki z wrzątkiem. Przez długi czas budziłam tą tolerancją zgrozę Bobusia🤣

      Usuń
  5. Szalona kobieta :)))). W sumie można było bardziej z drugiej strony nocy, nad ranem. Ceny, jak to w hurtowni - dla hurtowego odbiorcy inne, niższe, bo on bierze paletami, dla detalicznego detaliczne, bo inaczej to by tam tłumy takich klientów były. Miałam kolegę prowadzącego kwiaciarnię, nasłuchałam się ciekawych opowieści o tych giełdach kwiatowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie opowieści? Pierwszy raz poczułam potrzebę zwizytowania gdy usłyszałam że można tam dostać naprawdę rzadkie rośliny do ogrodu, ale praca, giełdy w dniach roboczych. No i to daleko. Nie wiedziałam JAK się tam dostać, a na urlopie zawsze odsypiałam ile wlezie.

      Usuń
    2. Opowieści dotyczyły głównie biznesu kwiatowego i czasem to były historie dość szemrane i nawet z dreszczykiem. To było w bardzo dawnych czasach, kiedy tzw. badylarze zbijali fortuny, ale nie wszystko było na legalu, waluta chociażby wiadomo jakie z tym były kombinacje. Nawet naloty milicji bywaly, bo tam duża kasa szla, zloto i dolary. Kolega się owszem dorobił, ale trzeba przyznac ze to była też ciężka praca.

      Usuń
    3. Biorąc pod uwagę porę tych giełd to możliwe że i dziś robi się tam ciemne i szemrane interesy😀. Stali bywalcy mogliby i teraz pewnie zadziwić 😃, nie wykluczam😀.

      Usuń
  6. Na sen polecam Senocalm z melatoniną. Chmiel i melisa plus melatonina, magnez i witaminki. Po pół godzinie od zażycia padam jak kawka. Po covidzie coś mi się poprzestawiał zegar biologiczny, były problemy z zasypianiem, no i to się super sprawdziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca spowodowała u mnie wdrożenie się w tryb rannego ptaszka ( rannego w głowę). Covid rzeczywiście namieszał, dziwnie było, sen ponad normę, łapiący znienacka, albo bezsenność. Ciężko było po nim wrócić do "normalności", potwierdzam, dobrze że Ci się udało. Tak normalnie to nie mam najmniejszego problemu z zasypianiem, ale gdy boli lub we łbie zgryzota to zupełnie inna bajka.

      Usuń
    2. A widzisz... to mi się wyjaśniło, skąd u mnie byly te napady śpiączki znienacka w południe w pracy... to na szczęście krótko trwało, tydzień męczący, a drugi już lżej, tylko z zasypianiem jak nigdy problem trwał dłużej, wymyśliłam melatonine, a z chmielem i melisa super zadziałało.
      M w papilotach.

      Usuń
    3. Ważne że zadziałało 😀. Po raz kolejny się okazało że umiesz sobie pomóc.

      Usuń
  7. Ja na spanie używam ziołowy forsen z melatonina. Pół godziny i mnie nie ma. Wycina po prostu ze świata. Ale senocalm też sobie oblukam. Dzisiaj i wczoraj stan podgoraczkowe się zastanawiam czy nie jakiś zmutowany covid ale nie idę na zwolnienie. Muszę wytrzymac do piątku. Najwyżej po pracy po wizycie jutro u Mefisia pod kołdrę i leki na grupę. I tak cały tydzień . Nie dam się
    Oregano biorę. Katar przezroczysty. Chyba się za dużo nałożyło. Na szczęście unie jelitowka tylko bólem zapadła objawiona. Dziecko i Motylowa mieli kiblowe sensację i do tego mnie zaraziła katar. Młody katar odbył tydzień temu ehhhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocurku, czyli wynika z tego że Mefi nadal w szpitaliku...... Uuuuu. ❤️🍀❤️🌊❤️🍀❤️🌊
      A ludzka część waszego stada słabuje Uuuuuu. 🌊❤️🍀❤️🌊❤️🍀❤️🌊. Kurować się proszę. Śpij ile możesz, nie prychaj na ludzi😀❤️

      Z paczkami wstrzymaj konie i zero rozrzutności, proszę. Rysiunia żre na potęgę, nie ma żałowane, ale jednak wątpliwości mam czy chcę mieć w domu kocią babę wielkości pumy.
      Ja nie dałam rady i niestety nie dam rady wysłać do Was swoją nierozrzutną przesyłkę przed Hallowen. Trudno.

      Usuń
    2. Może być i po. I tak nie wiem jak się wykuruje, bo jak będę dalej kaszleć cały tydzień to nie będę jeść chyba nic innego niż jakiś kleik. Chrype mam straszną. Ale pije wodę małymi łyczkami.
      Teraz mogą i dostawy mieć opóźnienie, bo wszędzie atakują halloweenowy mi promocjami trwającymi już od 20 października. Empik też atakuje jakimiś targami książki jak człowiek kasy nie ma i kotka w szpitalu. Jutro tam idę. Wezmę coś mocnego na grypę i pójdę. Najwyżej w maseczce do weta wejdę. Nie chcę uzdrowicielki załatwić grypskiem. Kotka ma mi wyleczy

      Usuń
    3. Rosół, a ponadto.
      Kocurku, zrób ty sobie mielonkę z siemienia lnianego i dodawaj tam gdzie możesz. Największy sens i najłatwiej u mnie wchodzi w takich gardłowych sprawach w placku ziemniaczanym, takim grubym na kilka centymetrów (a przynajmniej na dwa), łagodnie przyprawionym ale z dużą ilością tartej cebuli. Wersja jednoosobowa, moja, to trzymanie na małym ogniu na głębokiej patelni pod przykryciem, ostrożne przełożenie po zezłoceniu brzegów na drugą stronę dwiema drewnianymi łopatkami i znów trzymanie na małym ogniu. Dla dwóch lub więcej osób już powinna być blaszka przykryta papierem lub naczynie żaroodporne i piekarnik. Masa plackowa to po prostu u mnie starte na drobne wiórki (wiórki, nie z mozołem przecierana ciapa)ziemniaki, cebula starta na dużych oczkach tarki, jajka, olej w niewielkiej ilości dodany do masy, żadnego domączania, czy odlewania płynu, przeciwnie, gdy trafię na ziemniaki typu kamienne, to do masy dodaje trochę mleka i dodatkowe jajko. To podstawa, do tego sos z tartych zielonych ogórków i jogurtu (można dodać czosnek i koperek) i wchodzi, a nawet potrafi smakować. Siemię dodaję przy gardle obowiązkowo, kopiasta łycha i ew. mleko dla rozrzedzenia. Da się takie placki bez żadnych kłopotów smażyć cienkie na patelni, ale gdy gardło i człek do kitu, to jednak lepsze grubasy, tu się nie sterczy nad patelnią, spieczonego jedna warstwa, a nie kilka w kilku plackach. Ponadto może być starte do masy jabłko lub ser, gruszka lub zielony ogórek, taki już nie bardzo świeży, kawałek dyni, starta na grubych oczkach papryka lub pieczarki. O nie wszytko na raz, ale smak zmienić można, przy wersji z owocami to posłodzenie gotowca ma ciut sensu, jak i smażone borówki jako dodatek.
      Z przypraw sól. Gdy gardło nie boli, proszę bardzo, można kombinować i z przyprawami, dla mnie sens ma gałka muszkatołowa, pieprz.
      Budynie z siemieniem. Do picia podgrzana woda po namoczonym całym siemieniu, dostarczona miodem i cytryną.

      Usuń
  8. Dla Rysi smaczki wyśle saniami Mikołaja, nie chce Wam wysłać tego dziwnego grypska. Kto wie czy to nie cpvidowe gie jakieś skoro jelitowka jeszcze towarzyszyła. Motylowa mi zamówiła na halloween nowe koźlaczki mówiła, że działa sqn tylko trzeba wersję na komputer włączyć. Jak chcesz to mogę ci zamówić kalendarz czy coś - w razie co pisz ogarniemy 🎃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiada się że Cuda Wianki- czyli nowe Koźlaczki dostanę o Hura!!! jutro. Empik taki miły. Co prawda nie ma nadziei na fioletowe brzegi książki, autograf i zakładki, ale przecież to nie dla dodatkowych dzynksów chcę i zamawiam. Tysiąc razy ważniejsza sama książka. I jest w drodze!!!! Wobec czegoś takiego to odpuszczę gadżetom bez żadnego żalu😀😀😀😀

      Usuń
    2. Mój sqn też jutro do odbioru. Ale tylko z zakładka i zaległa zakładka dla Motylowej, bo się poskarżyła, że w jednej książce Mortki nie ma zakładki a ona była z allegro zamawiana. Więc dorzucone do koszyka było. Na fioletowa nie patrzyłam bo to raz że droga dwa że zniknęła w moment. Przeżyje bez autografu :)

      Usuń
    3. No i mi zamówione zostało nim się Mefi rozsypał. Ehhhh. Ale damy radę. Mefciu ma zniżkę a mnie 3 dychy przy jego szpitalu nie poratują. Płatność umówiona na po 1.

      Usuń
    4. Popisze może jutro, co? Bo jestem po niedzielnej imprezie padnięta i w lesie złożonym z rzeczy do zrobienia. Których pewnie nie zrobię bom padnięta.

      Usuń