Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało.
Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
Czytają
środa, 4 maja 2022
Notatka bez numeru
Filmik dla przyjemności.
Jakaś mi się należy. Tobie pewnie też.
Bardzo niefajnie spędziłam majówkę, bardzo. Ty Czytaczu może miałeś inaczej, ale co tam. Taki filmik to nie czekolada żeby szedł w masę.
Przykro mi, że ciagle coś i pod górkę. Majowka czy nie, niech juz bedzie spokojnie i dobrze u Ciebie. Zwierzę plus dziecko bywa milo, chociaż jednak nie zawsze.
Awaria jako tako opanowana, Rany, jakby mi się przydał porządny fachowiec. Niby wiele rzeczy potrafię, ale choinka. Hydrauliki nie, a nawaliło. Majówka bez wody, spędzona na brudasa i w oczekiwaniu na odsiecz to nie jest to. Odsiecz nadeszła półfachowa, jeszcze parę dni dyżuru domowego mnie czeka, wiadro trzeba opróżniać, więc przepustki krótkie. Fachowiec będzie w poniedziałek. No ale wolę to, niż brak wody.
Rany, miałaś horrorek jak u Cio Mary. Najpierw poszedł prund, potem gaz a na końcu woda. Oczywiście wszystko to w odstępie paru godzin w sobotnie popołudnie. Jakiś wirus czy coś? 8-O
Tabi, ja zalałam trochę sąsiadów. I co gorsza niechcący się nie przyznałam. Wieczorem pieprzło, piorunem zamknęłam zawór wody, wycieralam też jak najszybciej mogłam, rzucając np wszystkie ciuchy z pralki zbierane do prania w roli gąbek. Po odciśnięciu wody ponownie robiły za gąbki, trzy-cztery razy tak. I mokre powędrowały z powrotem do pralki.. A rano mnie sąsiedzi obudzili że po rurze cieknie. Nieprzytomna i w.dezabilu rzuciłam "sprawdzę" i oświadczyłam zgodnie z prawdą że u mnie sucho. Bo było. Ale posenna skleroza, no.... I piorę te łachy, przy opróźnianym wiadrze mogę. Zapomniałam o nich na amen. Zaśmiergły, fuj.
Cudne filmiki, dziękuję za poprawę humoru. Współczuję awarii, namiary na jakąś złotą rączkę to w dzisiejszych czasach skarb, przepytaj znajomych, czy nie mają gdzieś takowych w zanadrzu na zaś (i oby nigdy się nie przydały !). U mnie też niefajnie , wpadłam pracowo w jedną pułapkę z powstałego od ubiegłego roku "ładu" podatkowego, od paru dni liczę i poszukuję wyjścia, które pozwoli zminimalizować straty. Dziś przedstawiłam sytuację Derekcji i czekam na ich decyzję , ale -paradoksalnie- największy stres mi odpuścił, przestałam łykać garściami proszki uspokajające, najwyżej po 30 latach będę szukać nowej roboty... Byleby nie w księgowości, najgorszemu wrogowi nie życzę ! No i człowiek nawet tym majem nie może się w pełni nacieszyć, motyla noga.
Tak to jest, jak nie urok to sraczka, zawsze coś. I uroki świata jakby niedostępne, lub przynajmniej zaćmione. Współczuję pracowego stresu, teraz księgowość to rzeczywiście potrafi być ciężkim kawałem chleba. Ale, wiesz, to chyba znak czasu, praca potrafi dokopać, rzadko kto sobie chwali i się do kieratu rwie. Osobiście będę się rwała. Chyba. Ech.
Co kilka lat trzeba. Ale patrz, jaka złośliwość, diabli wiedzą czego i dlaczego. Awarie, choroby, bóle. Akuratnie zaginął mi gdzieś palnik od kuchenki, ta wierzchnia część. Co się stało nie wiem, wczoraj był, dziś nie ma. W nocy był rumor, zrzucona plastikowa miska z jabłkami no i palnika nie ma. Zaraz będę grzebać w śmieciach, bo może tam wylądował. Sama radość, brrrr.
Odczynianie uroków by się przydało Agniesiu. Bo może i to nie tragedie, ale jasna dupa, walka z rzeczywistością ciągła w sposób upierdliwy. Palnik się nie znalazł. Na przykład. Nie chcę skuczeć, ale po prostu ręce opadają, a przy cholernej d wszystko się robi trudniejsze. Jakoś sobie radzę, niemniej te uroki odczynić by się naprawdę przydało. U Ciebie mam nadzieję że ok. Kolanko zdrowieje i ogólnie forma rośnie, zasiewy zrobione, konie wykochane❤️
Przykro mi, że ciagle coś i pod górkę. Majowka czy nie, niech juz bedzie spokojnie i dobrze u Ciebie.
OdpowiedzUsuńZwierzę plus dziecko bywa milo, chociaż jednak nie zawsze.
Awaria jako tako opanowana, Rany, jakby mi się przydał porządny fachowiec. Niby wiele rzeczy potrafię, ale choinka. Hydrauliki nie, a nawaliło. Majówka bez wody, spędzona na brudasa i w oczekiwaniu na odsiecz to nie jest to. Odsiecz nadeszła półfachowa, jeszcze parę dni dyżuru domowego mnie czeka, wiadro trzeba opróżniać, więc przepustki krótkie. Fachowiec będzie w poniedziałek. No ale wolę to, niż brak wody.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, porzadnych wachowcow jak na lekarstwo, wiem cośo tym. Do poniedzialku daleko, trzymaj sie!
UsuńBędę 😀
UsuńRany, miałaś horrorek jak u Cio Mary. Najpierw poszedł prund, potem gaz a na końcu woda. Oczywiście wszystko to w odstępie paru godzin w sobotnie popołudnie. Jakiś wirus czy coś? 8-O
UsuńTabi, ja zalałam trochę sąsiadów. I co gorsza niechcący się nie przyznałam. Wieczorem pieprzło, piorunem zamknęłam zawór wody, wycieralam też jak najszybciej mogłam, rzucając np wszystkie ciuchy z pralki zbierane do prania w roli gąbek. Po odciśnięciu wody ponownie robiły za gąbki, trzy-cztery razy tak. I mokre powędrowały z powrotem do pralki.. A rano mnie sąsiedzi obudzili że po rurze cieknie. Nieprzytomna i w.dezabilu rzuciłam "sprawdzę" i oświadczyłam zgodnie z prawdą że u mnie sucho. Bo było. Ale posenna skleroza, no.... I piorę te łachy, przy opróźnianym wiadrze mogę. Zapomniałam o nich na amen. Zaśmiergły, fuj.
UsuńCudne filmiki, dziękuję za poprawę humoru. Współczuję awarii, namiary na jakąś złotą rączkę to w dzisiejszych czasach skarb, przepytaj znajomych, czy nie mają gdzieś takowych w zanadrzu na zaś (i oby nigdy się nie przydały !). U mnie też niefajnie , wpadłam pracowo w jedną pułapkę z powstałego od ubiegłego roku "ładu" podatkowego, od paru dni liczę i poszukuję wyjścia, które pozwoli zminimalizować straty. Dziś przedstawiłam sytuację Derekcji i czekam na ich decyzję , ale -paradoksalnie- największy stres mi odpuścił, przestałam łykać garściami proszki uspokajające, najwyżej po 30 latach będę szukać nowej roboty... Byleby nie w księgowości, najgorszemu wrogowi nie życzę ! No i człowiek nawet tym majem nie może się w pełni nacieszyć, motyla noga.
OdpowiedzUsuńTak to jest, jak nie urok to sraczka, zawsze coś. I uroki świata jakby niedostępne, lub przynajmniej zaćmione. Współczuję pracowego stresu, teraz księgowość to rzeczywiście potrafi być ciężkim kawałem chleba. Ale, wiesz, to chyba znak czasu, praca potrafi dokopać, rzadko kto sobie chwali i się do kieratu rwie.
UsuńOsobiście będę się rwała. Chyba. Ech.
Ja nie miałam ciepłej wody bo baterie mi padły i udało mi się pożyczyć ale i tak chyba trzeba gościa do piecyka zawołać ...
OdpowiedzUsuńCo kilka lat trzeba. Ale patrz, jaka złośliwość, diabli wiedzą czego i dlaczego. Awarie, choroby, bóle. Akuratnie zaginął mi gdzieś palnik od kuchenki, ta wierzchnia część. Co się stało nie wiem, wczoraj był, dziś nie ma. W nocy był rumor, zrzucona plastikowa miska z jabłkami no i palnika nie ma. Zaraz będę grzebać w śmieciach, bo może tam wylądował. Sama radość, brrrr.
UsuńNic tak nie dołuje jak wieczna walka ze złośliwą techniczną materią. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńStaram się o Piesko. Oby fachowiec rzeczywiście przybył jak się umówił, do poniedziałku wytrzymam❤️.
UsuńNiech już będzie lepiej!
OdpowiedzUsuńOdczynianie uroków by się przydało Agniesiu. Bo może i to nie tragedie, ale jasna dupa, walka z rzeczywistością ciągła w sposób upierdliwy. Palnik się nie znalazł. Na przykład. Nie chcę skuczeć, ale po prostu ręce opadają, a przy cholernej d wszystko się robi trudniejsze. Jakoś sobie radzę, niemniej te uroki odczynić by się naprawdę przydało. U Ciebie mam nadzieję że ok. Kolanko zdrowieje i ogólnie forma rośnie, zasiewy zrobione, konie wykochane❤️
UsuńNa razie wymiana baterii pomogła. Po weekendzie będę się dowiadywać w sprawie daty przeglądu. Podobno na faceta się czeka nawet miesiąc...
OdpowiedzUsuńJuż się wywiedziałaś? Na przegląd swojego pieca czekałam dwa tygodnie.
UsuńU nas na całe.miasto jeden facet ma monopol nosz kurna 😤
Usuń