-Proszę pani!! Dzień dobry, może mogłaby pani pomóc?
Drżący głos, bezradny. Trzęsąca się ręka na trzęsącej się lasce. Wyprany błękit oczu z głębi pomarszczonej pergaminowej skóry. Łza się zbiera do wypłynięcia na pomięty policzek.
I opowieść z pytaniem co robić. Bo zgubił lub okradli, bo nie ma jak wrócić do domu. Klucze ma, ale dokumenty, ale pieniądze, czy jest tu ktoś, kto mógłby mu pomóc. O Boże, co powie córka, mówiła, żeby sam nie jechał, bezsiła aż bucha.
Kamień by nie zareagował.
Dziabie mnie prosto w miękkie, więc reaguję.
Prośba by przeszedł do kas przy placu Andrzeja, tam zgłosił stratę, zostawił do siebie jakiś kontakt i od razu kupił bilet do domu. Prowadzę. Idzie ze mną wolno, cały niepewny. Prowadzę gościa do kasy przy placu, po drodze pytam. Miał w tej saszetce kartę? Nie, została w domu, ale dowód tak. Ok, karta to jeden kłopot z głowy. Komisariat na Stawowej, będzie zgłaszał dowód w K, czy u siebie? U siebie. Wysypany bilon, ok. dwóch-trzech dych, papierek dychy dodatkowo. Wszystko co miałam z żywych pieniędzy przy sobie.. Zostawiam przy okienku, po krótkim komunikacie do życzliwej okienkowej o sytuacji, proszę by sprzedała mu bilet, tak by już nie stał w kolejce. Rozpływa się z wdzięczności. Zażenowana uciekam, jeszcze chwila a odjedzie mi pociąg.
Dobrze wiem, co się czuje po utracie portfela. Opisałam ten dzień, dziwny, kontrastowy.
https://romananna.blogspot.com/2020/07/notatka-46-piatkowy-swit-i-inne-atrakcje.html?m=1
Wtedy było ok, ale mam za sobą także inne zakończenie utraty. A jestem jeszcze przed doświadczeniem starości, co wszystko utrudnia. Parę jeszcze elementów w historyjce dziabie mnie prosto w miękkie, więc ani chwili nie żałuję. Na ogół, przy wyciągających łapę mam serce twardawe. No ale gościu nie wyciągał łapy.
To było dwa miesiące temu.
Dziś same jakieś takie drobne niedogodności. Rano ledwo zdążyłam na czas, marudnie się pracowało, nie działał czytnik w sklepie, więc za śniadanie płaciłam gotówką. Wydłubałam rano wszystko, ostało się może pięćdziesiąt groszy w miedziakach. Powrót na dworzec opóźniony, więc dosyć szybko zasuwam. I nagle:
- Czy pani może mi pomóc, okradli, a córka mówiła, żebym sam nie jechał.
Cholera jasna. Laska, wyblakłe oczy, bezradność i roztrzęsienie. Kątem oka widzę ochronę dworca, rozluźnionym krokiem paradują przed kasami. Więc:
- Proszę poszukać ludzi z ochrony dworca, są na hali - ruch ręką w kierunku.- Pomogą. Proszę wybaczyć.
I pognałam na peron żarta niepewnością. Czy to ten sam gościu co dwa miesiące temu? Nie pamiętam. Historia ta sama, może i on. Nie zapamiętuje się mur beton twarzy widzianych raz, chyba że są bardzo charakterystyczne. To nie ten przypadek. Może to i on, znalazł sobie gościu sposób na dorobienie do emerytury. Chodzi po dworcu paru zawodowych wyłudzaczy. Kobieta z wybitymi zębami zbierająca na bilet, panowie zbierający na chlanie, młodzian proszący o jedzenie "tu za dworcem budka z kebabami", gibki facet wtryniajacy naprawdę ostatni numer pisemka.. Może rzeczywiście ten też wyłudza, sztuka aktorska klasy światowej. Jeśli on, to zrobiłam słusznie, ale co jeśli to rzeczywiście potrzebujący? Czy tamten nie był ciut niższy? Odrobinę starszy? Może jaka szajka grasuje obrabiając co bezradniejszych i gapiowatych? Straż ochrony dworca jest w K różna, z oglądanych epizodów można wysnuć bardzo kontrastowe wnioski, narażać bezradnego gościa na to że trafi akurat na aroganckich głąbów? Bo i taka zmiana straży jest, i to chyba oni paradowali przed kasami. Rambo z nimi by się dogadał, taka bezradna mimoza zostanie spuszczona po bandzie. Miszmasz mi się zrobił, z wyrzutami sumienia i niepewnością czy nie zostałam zrobiona w bambuko.
No czy te oczy, takie bezradne i łzawe mogą kłamać? A co jeśli mówią prawdę?
R.R. pisała. Niebo w Cz-wie zdobi posta.
Ja też raczej ostrożna jestem z takimi niby biedakami, ale mój mąż mówi, że z bogactwa tego nie robią. No może, ale są całe rodziny, które w ten sposób zarabiają na życie, coraz śmielej sobie poczynając, więc jak będę dawać, to umocnię ich w przekonaniu, że idą dobrą drogą. Konsekwentnie nie daję, proponuję co najwyżej ułatwienie kontaktu z odpowiednimi służbami. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś chciał skorzystać. Mąż proponuje zatrudnienie do pracy w ogrodzie czy innych porządków - też nie reflektują. Tak że generalnie w 99% to są oszuści i kombinatorzy. Pieniądze daję na fundacje i inne takie. Raz tylko mieliśmy taką sytuację, że w samą Wigilię zapukała do naszego domu kobieta, mówiąc że mieszka z dziećmi w domku socjalnym (takie małe osiedle za miastem) i nie ma nic na Wigilię, czy możemy jej dać coś do jedzenia... Napakowaliśmy jej całą torbę, a syn zawiózł ją z tym wszystkim do tego jej domku. A, i jeszcze był taki nurek, czyli bezdomny gostek wałęsający się po śmietnikach, zawsze z pieskiem, nieraz widzieliśmy jak tego pieska karmił, dbał o niego. Nie żebrał. Mąż mu zawsze sam z siebie dawał pieniądze "dla pieska". Bo jak ktoś ma dobre serce dla zwierząt, to nie jest zły człowiek.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ale Twój mąż też ma. Rzadko pękam,naprawdę rzadko. Powodem moja przedwigilijna sprzed bardzo dawna biedna kobiecina. Któraś tam kolejna wywinęła taki numer, szkodząc nieodwracalnie następnym biednym kobiecinom. Wtedy jeszcze nie zrobiłam świątecznych zakupów, więc w torbie wylądowało to co miałam. Zaczęta dopiero co oliwa, mąka bez jednej zużytej szklanki, w połowie pełna wytłoczka jaj, itp. Rano zbierałam rozwłóczone opakowania z trawnika. Od kiedy jest domofon, rzadziej takie wizyty. A z drugiej strony, skoro ktoś prosi, to do jakiego muru biedy musi dojść by prosić? Może naprawdę potrzebować. Branie pod uwagę tego drobnego marginesu naprawdę potrzebujących powoduje moje rzadkie łamanie się. Zawsze mam wątpliwości, i wtedy gdy odmawiam i gdy nie odmawiam.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie napisałam. Czasem dopada zle zwierzaczki czy ludzia. Niech to szlag, kumulacja się trafia. Jeśli mam, pomogę. Ale żebyś wiedziała jak silnie mnie wnerwiają akcje typu "zbieram na wypad do Zakopca"....
OdpowiedzUsuńNo właśnie wspomniałam to niedawno pod tym zdjęciem z chłopakami zbierającymi na piwo. Cwaniactwo szerzy się zastraszająco. Nie bawi mnie to, bo ja ciężko pracuję i nawet jak byłam w dołku to nie żebrałam dla zasady, że jak inni mają, to niech dają. Pożyczone oddałam z odsetkami i innymi dowodami wdzięczności.
UsuńSąsiadka też mi opowiadała, że ktoś zapukał do niej i prosił o pieniądze albo coś do jedzenia. I za chwilę sama widziała, jak ten gość wrzucił te jej kiełbasy do kubła. To są chyba tacy, co chcą stworzyć pozór głodu i liczą tylko na pieniądze na alkohol albo narkotyki, a jedzenie im niepotrzebne. Miałam też przygodę z głuchoniemymi - oni co jakiś czas sie pojawiają, przychodzą z karteczką, że są z ich związku i sprzedają jakieś drobiazgi, słoniki itp. Szczególnie aktywni bywają w okolicach ogródków kawiarnianych. Nic nie mówią, kładą kartkę i słonika, za chwilę przychodzą i biorą pieniądze. I kiedyś przyuważyłam tych głuchoniemych jak się całkiem głośno kłócili o pieniądze. Tak że w te ściemy też nie wierzę. Już nie wspomnę o narkomanach, którzy przyłażą do firmy (bo łatwiej wejść niż do domu) i opowiadają niesamowite historie. Raz jednej dałam, to następnym razem nie chciała odejść bez pieniędzy, musiałam ją postraszyć policją. Owszem, takich też mi żal, bo nikt przecież nie planuje sobie takiego życia, coś tam kiedyś poszło nie tak, no ale ja całego świata nie uratuję, kiedyś to sobie wytłumaczyłam i przestałam przeżywać.
Czym innym jest zbieranie podyktowane koniecznością a czym innym urządzanie sobie życia za wyżebrane. Choć z drugiej strony żebractwo to tyż zajęcie, w końcu dopieszczajo nam ego. ;-) Mła generalnie daje rzadko bo sama ma wydatki ale jednak daje. Bo nigdy nie wiadomo jak się w życiu potoczy i czy sama nie znajdzie się w sytuacji kiedy będzie wsparcia potrzebowała. Dziadek może dorabiać a może się też rzeczywiście gubić w życiu, kiedy mu się problemy z główko robio. Najlepszym testem jest ten policyjny, akcja trzeba szybko zgłosić itd. Jak się zapiera to znaczy że ma swój biznes i pracuje na etacie na dworcu, jeżeli się przejmie i będzie chciał dowód na policji zastrzegać to jest problem prawdziwy.
OdpowiedzUsuńNie mam siły na składne na odpowiedzi. Może jutro. Dziękuję że jesteście
OdpowiedzUsuńNie daję,, na szczęscie nie ma tu proszacych o datki.
OdpowiedzUsuńU nas na szczęście nie ma takich miejsc...
OdpowiedzUsuńCo tam U Cię?
OdpowiedzUsuńChoram. Covid to raczej nie jest, ale rzuciło mi się na głowę (boli), błędnik . Boli mnie cały człowiek, tak grypowo.
OdpowiedzUsuńWysłać Łojca po kilo cytryn i namiętnie pić ich sok z wodą. Kupić cynk do chlania, zalec w ciepełku jak najszybciej się da. Mieć świat gdzieś, otulić się futrami. Obserwować czy aby nie grypsko albo insze covidzisko, postraszyć Łojca ( to tak z wrodzonej wredności mła zaleca ). Odpoczywać. Odpoczywać, Odpoczywać. Ślemy do Was sama wiesz co. :-)
UsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńZdrowiej Romanko, Taba dobrze mówi, trzymaj się cieplo, spij ile mozesz, jest wit C w proszku, bardzo dobre to jest , trzeba pić, nie przedawkujesz,,najwyzej bedzie rozwolnienie jak za duzo bedzie dla organizmu. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńDoruś, a co z nogą? W Kłodzku zdaje się że nie zrobisz żadnych prześwietleń, ale w Bystrzycy zdaje się że już tak.
OdpowiedzUsuńNadal czekam na teleporadę, bez skierowania nie zrobię.
UsuńZarezerwowalam wizyte prywatną .
UsuńCholerne pandemiczne gówno!
UsuńZamiast wczoraj zalegać wydzwaniałam, już płakać mi się chciało. Teleporada dziś o osiemnastej czterdzieści osiem. Te czterdzieści osiem mnie rozczula, zobaczymy.
Trzymam kciuki, pewnie bedziesz skierowana na test, bo teraz tak robią, kolezankę skierowala lekarka na test, od razu ja wciagneli w system i miala kwarantanne zanim jeszcze zdażyła pójść i zrobić ten test. Wyszedl negatywny, ale cala procedura i policjant w domu i nakaz aplikacji, bardzo sie tym zdenerwowała.
UsuńZdrowiej szybciutko! Olej wszystko, odpoczywaj, łykaj witaminki, najlepiej naturalne. Zdrówka!
OdpowiedzUsuńPostaram się Małgosiu. Dziękuję.
UsuńCzekam na wieści zatem! U mnie mama miała skierowanie na test i automatycznie kwarantanne jej włączyli do póki nie było wyniku. Bo jak negatywny to znowu teleporada i L4 a jak pozytywny to teleporada i izolacja -_-
OdpowiedzUsuńTRZYMAMY KCIUKI I KŁAKI ZA cIĘ!