Przez naście lat mijałam go codziennie, czasem z uśmiechem a czasem obojętnie. Zawsze był. Zgryźliwy tytuł jest radą której nie umiem zastosować, ale na pewno stosuje się do niej nasza wierchuszka.
Przegapiłam ten sznur limuzyn niewątpliwie kołyszący na wybojach wąskiej uliczki. Może byli incognito, kryjąc pyski ciemnymi okularami, rondami panam i postawionymi kołnierzami prochowców? Snajperzy, kołujące helikoptery..,MUSIELI WIDZIEĆ rzeczywistość o tym wrzeszczy.
A nie, wcale nie musieli. Hasło popularne i bez oglądania ,,małego banksiego"...
Wyobraźnia mi znów szaleje...
Wszystko mija i niedługo nie będzie tego akurat maziajstwa/malarstwa. Okolica szlachetnieje - remont i przebudowa kamienicy pociągną za sobą remont/wyburzenie przybudówki. A właśnie na ścianie przybudówki jest owo cudo.
Brama remontowanej posesji. Przybudówka z graffiti do niej przylega. |
Jeśli nie zniknie to przestanie się nadawać do pokazania. Tak jak kilka innych graffiti tego samego autora, przy tej samej zapleczowej uliczce z kiepską nawierzchnią. Bo następcy zakreślacze chwycili aerozole w dłoń i zostawiają swój ślad. Kiepskiej jakości ślad a mówiąc mocniej powiedziałabym że równy psim sikom ale o wiele bardziej widoczny. Niestety.
Pora przedstawić bohatera. Proszę bardzo proszę Państwa, oto nasz miś:
Powiększ, proszę Czytaczu |
Postać jest wielkości naturalnej (malowana/sprejowana już od poziomu krzywawych bardzo zarośniętych płytek chodnikowych) i wygląda jakby prawdziwa kobieta przycupnęła pod murem. Poniżej widać przybudówkę, której ściany goszczą moje ulubione graffiti.
Dziś nie zrobiłabym tych zdjęć. Materiały budowlane zastawiają widok, podobnie jak postawiona betoniarka i pojemnik na gruz. Zdjęcia są z wtorku.
Żegnam, mały banksi.
R.R.
Meldunek z 25.06.2020 malunek jeszcze jest, zachlapany białym wapnem front, ściana boczna ciut bardziej obłupana. Dobudówka chyba zostanie, z tyłu wyrąbano drugie wejście. Poniżej zdjęcie zajumane że strony autora, robione gdy graffiti było świeżynką.
Szkoda, żeby zniknął, ale jeśli był zrobiony bez zgody właściciela budynku...
OdpowiedzUsuńTo jedno z niewielu graffiti malowanych za wiedzą i zgodą właściciela. I naprawdę robi wrażenie. Idziesz, nie patrzysz na boki, i odruchowo się oglądasz na tę panią co siedzi na ziemi. I zniknie niestety.
Usuń