Czytają

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Notatka 436 konserwa

Jak pięknie!!! Czy to widzisz Czytaczu? Zauważ, przecież to cud. Zieleń tak pełna życia, bujna i świeża, co rusz kwitnie coś nowego. Coś z tropikalnej bujności nam się zapuściło. 

Cykanki tego co po drodze, robione przy okazji wizyty w poradni i w aptece. Wonie mi niedostępne, ale oczy się cieszą.   













Jutro mnie czeka dłuższe wyjście, nie wiem czy będę coś cykać.  A niedaleko apteki wysiane maki. Takie.



Cykała R.R.

sobota, 4 czerwca 2022

Notatka 435 zastój

Nic nowego nie mam do powiedzenia. Zastój. Kaszlę, chrypię i zalegam. Idzie ku dobremu, ale cholera, ślamazarnie nie do wytrzymania. Co to jest za gangrena, ta wirusówka, trzyma się mnie jak przylepiona. Rosół na okrągło, ale tym razem wirus chyba rosół lubi i zostaje na następną porcję........

Futerka zdrowe, karma i piasek są, warzywa z wtorku starczą do kolejnego wtorku, kawa i reszta spożywki też na razie są. Więc wirus chyba czuje że se może pozwalać, w dupie mając moje chciejstwa. 

Dziecko było tak dobre, że odebrało zamówione książki (empik i biblioteka), jest jeszcze stos emerytalny,  więc podczytuję. Szczerze?

Mam zaliczoną książkę Marty Kisiel "Nagle trup". I mimo fajerwerków humoru, świetnego stylu, szumnych zapowiedzi i dobrej zabawy przy czytaniu - to nie będzie moja ulubiona książka. Bywa. Moje autorki-fantastki kryminalą pobocznie i różnie im to wychodzi. Nie przebiła Marta Kisiel Mileny Wójtowicz, ale to ogólnie sprawa subiektywna, to lubienie lub nie, ranking co lepsze też bardzo osobisty. Czytam synchroniczne kilka książek, ale mózg najchętniej obecnie  rozkoszuje się lekturami już znanymi. Tylu lepszych autorów, a teraz rączki same się wyciągają po Koontza. Na przykład. 

Lenistwo fizyczne wymuszone, a w głowie kombinacje. Stara śpiewka, nie da rady schylać łba, a spróbuj człeku coś robić przy wyprostowanym. Czytać się da, ale niewiele więcej. Więc kombinacje i plany na razie teoretyczne, byle tylko choć procent udało się zrealizować, to będzie ok. 

I filmiki oglądam. Te mi się spodobały wyjątkowo.



Pisała R.R. zdrowiejaąca ślamazarnie.

środa, 1 czerwca 2022

Notatka 434 z wyjścia

Uziemiona jestem od piątku. Nie wiadomo skąd i dlaczego przyplątała się jakaś wirusówka. Osobiście nic nie zrobiłam żeby ją złapać, przylazła sama i bez zaproszenia. Jest już ciut opanowana naproksenem  ta cholera, pozostały objawy silnego przeziębienia. Kicham, smarkam, kaszlę i chrypię, do wyra mnie ciągnie, a tu świat słoneczny i zielony przecudnie, podobno wonny (nie czuję) i ogólnie bardzo kuszący.  Ech. 

Wychodzę gdy muszę i to z środkami ostrożności, nie tak dawno przecież  było srandemicznie. A nie chcę zarażać, nie wiadomo czy ludzie wiedzą o naproksenie, zanim zadziałał dokopało. Wczoraj wyszłam i to trochę pechowo, światło chwilowo siadło w sklepach, a ja coś jadalnego chciałam.  Autobus usłużnie podjechał, nie wiem czy ta usłużność nie była złośliwa, bo powiózł mnie na rynek. Gdzie oczywiście z wigorem wytuptały mi pieniądze na nieplanowane zakupy niespożywcze i planowane spożywcze. Wstyd za te nieplanowane wytupy, choć gratki taniochowate. A jeszcze większy żal że kasy nie było więcej. Bo rupieciarze byli, z gratami wyjątkowej urody. Kubki takie jak zbieram, szary szklany i tani (ale uznany za zbyt drogi, szlag) łabądek,  turkusowa narzuta na łóżko (to samo co z łabądkiem. I kubkami). Ja mało odporna jestem, albo po prostu za biedna  wobec takich obfitości. A ceny gratów w porównaniu do cen spożywki mikre. I naprawdę, żeby człek wiedział że będą AKURAT WCZORAJ garnki, za którymi przecież chodzę.......... I ech. Będę chodzić dalej.  

Cykanki z powrotu, gdy wlokłam się objuczona warzywami (kapusta!!!) i owocami. Graty w rodzaju nie takim jak bym sobie życzyła też miały swój maluśki udział w objuczeniu. Cykanki są do chwili gdy nastąpiło ostateczne dociążenie i wytup kasy. Koci piasek znów zdrożał, teraz nie osiemnaście a dwadzieścia dwa. Cholera, szok ile poszło forsy, wszystko drożeje.  











I ostatnia cykanka, gdy obciążenie chwilowo odstawione. Słynny lokalnie cholerny śpioch, po nawaleniu się zmora  kierowców. 

Tu akurat wybrał sobie wyjątkowo wiatę przystanku tramwajowego, rozebrał się, ładnie, podłożył sobie jako poduszkę wkładkę wypadłą z buta i słodko zasnął. Ale zazwyczaj to on wybiera sobie jezdnię, na ogół takie jej fragmenty jak powyżej. No dobra, uściślę.

Lubi te fragmenty z białymi pasami, ale nóżki lub główka często wystają na czarne. Ileż to razy widziałam jak litosierni kierowcy transportują śpioszka za ręce i nogi na trawnik. Ululanego i bezwładnego, ale po chwili znów gramolacego się na asfalt, czołganiem lub na czworakach. Raz widziałam transport trzykrotny, w tym jeden wykonany przez pojedyńczego kierowcę za pomocą ciągania pijusa za nogi,  oczywiście z zaliczeniem krawężników. Nie ocknął się cacuś podczas ciągania, ale po chwili i tak popełzł na asfalt. To tak w ramach ostrzeżenia ewentualnych zmotoryzowanych, nawiedza okolice alej.  

Pisała R.R.

Specjalnie na życzenie Dory. Kolor mają identyczny, to srajtfon coś fiksuje.Wyjaśnienie w komentarzach 😀



wtorek, 24 maja 2022

Notatka 433 sploty







Na naszym świecie tragedię i komedię oraz dramaty rozmaite mamy łącznie, w pakiecie.  Także niedocenianą błogosławioną codzienną normalność obok świractw rozmaitych.  Nie zamierzam się nad tym rozwodzić, napiszę tylko że dziwne to, u jednych dobrze a nawet szczęśliwie, a za ścianą kontrast, tragedyja i horror. Nie żyje Maja Lidia Kossakowska, to jest szok. Koleżanka została babcią. Widziałam z okien autobusu absurdalną maksymalnie bójkę dwóch mocno posuniętych wiekowo pań. Siatami się okładały z wigorem, a na oko to obie zdrowo po siedemdziesiątce.  Ktoś zamiast umyć wywalił porządny stół. Składany, rozsuwany. Przytachałam i umyję ja, a wywalę do piwnicy małe biureczko, stół ma blat o wiele większy, a akurat taki jest mi potrzebny. Politurowany mebel nie pasuje za diabła do mojego pokoju. Może pomaluję, tylko jak? Hmmmm. Jeszcze przydała by się szafka z szufladami, do wsunięcia pod stół. Hmmmmm.  Taki misz-masz mi się splata, opisywany z mozołem i na ślepo, blogger paskuda nie daje mi możliwości oglądania pisanego tekstu. To jest tak upierdliwe, że się odechciewa.........

Cykanki majowych dekoracji. I filmiki. 



Pisała R.R.

sobota, 21 maja 2022

Notatka 432 co za noc, dzień i znów noc

Juwenalia trwają. Rodzinne Dziecko z racji bycia studentką uczestniczy, ale ogląd i pogląd na imprezę mamy różny. Ja uczestniczę biernie od lat, z dwuletnią pandemiczną przerwą. Serio? Bywało znaczenie gorzej pod względem natężenia dźwięku, gdy sceny były dwie. Ściany chodziły. Jak bardzo swojego czasu znielubiłam kawałek "Mój jest ten kawałek podłogi", grany w rozmaitych mixach przed trzy dni!!!. Ale teraz, ta ostatnia noc... rap w rytmie techno, ło jasna dupa!!!  Jednak stara a nie jasna dupa ze mnie, to absolutnie nie moje klimaty. Ten jednostajny  monotonny i nachalny i bardzo głośny rytm, można powiedzieć że jeden"utwór" bez końca. Dziecko mówi, że znaleźli sobie paczką takie miejsce, że "muzyki" prawie nie było słychać, natomiast ja - niestety, słyszałam za dobrze. Zmyło się Dziecko po koncercie,  ale łomot z automatu chyba trwał do około godziny trzeciej, może z pół godziny po. Moje futra źle przyjęły imprezę, fajerwerki też nie pomogły. Bały się. A mnie przypomniało się pytanie psychuszkowego : "czy słyszy pani głosy?". Długo jeszcze po zamilknięcie muzyki dudniło mi we łbie nachalnym rytmem, więc gdyby w nocy to pytanko padło, odpowiedź mogła by być dlań interesującą. Taaaa. Dziś już też słychać granie, noc też będzie intensywna....... I  znowu rapowe gadania, ale tym razem większa różnorodność rytmu, instrumenty, bębny na żywca, gitary. Lepiej, choć futra już się boją...

Co zrobić, taka lokalizacja. I tak mniej obecnie dokopują kilkudniowe juwenalia, niż święto pierwszego maja za komuny. Ustawiali trybuny tydzień przed, i szczekaczka nadawała pieśni patriotyczne i socjalistyczne, dziarskie bardzo na maksa, od siódmej do dwudziestej pierwszej. Więc doprawdy, teraz to tylko wieczór i część nocy, choć z racji starodupstwa repertuar dla mnie mocno nie teges. 

A przecież rap-techno to nie musi być jednolitą sztampa

Nie udało mi się zamieścić najbardziej lubianego utworu ("Ujarzmić fank"), ulubionego zespołu (Medium), ale już widać że można inaczej.

Rano, po dwóch godzinach snu, o zabójczej siódmej obudził mnie płacz futer i łomot okien. Wichura. Jacuś, taki chojrak, płakał najgłośniej. Słusznie chyba płakały, rozszczelnione na noc okna  możliwe że by wyleciały. Domknęłam, ale wystraszone nadal. Bardzo. Teraz też, przy dochodzącym już dudnieniu już wystraszone. Ech.

A sobota, ona dla mnie dziś jakby skończona. Na deser piszę.  Napakowana była, bo po uspokojeniu futer, nakarmieniu i grupowym uśnięciu towarzycha  była giełda staroci i  Bobusie. Oni dziś krótko, bo do futer bardzo słusznie mnie gnało. Ogólnie uspokajanie futerek dziś mam na okrągło, moje w miarę odważne kiciunie rozstrojone akustycznym atakiem juwenaliów i wichru. 

No tak, w wannie kubełek z wykopanymi dla Rabarbary roślinkami, czekam na Jej telefon, łupy z giełdy jeszcze nie pochowane. Więc pokażę co mogę. Cykanki z Bobusiowania. 




















U góry, ta krwista plama to berberys. Gryzie się z czosnkami, ale one nie wieczne. 

Acha. Grzybol z poprzedniego posta został przez Bobusia przyrządzony i podobno był pyszny, a Asia i ja to kulinarne ciapy. 
Fakt, Bobuś mistrz, ale też i gotował z moimi uwagami co i jak.  
No dobra, to teraz zawartość kubełka. Tak strasznie sucho!!! Podobno ma padać DZIŚ, ale coś mi się nie wydaje.....


I łupy giełdowe. Szok, bo miedziany komplet świeczników za piątala, czerwone szkła po dychu, ptaszek/solniczka/zawieszka też. Ogólnie przytachałam torbę gratów za niewielkie pieniądze. Tylko że ach, ach, JAKI wazon mi przeszedł koło nosa. Instynkt łowczy zawiedziony szlochał i wył. No trudno. Bywa. I tak wyszło nieźle, bo odkupiłam sobie niebieski imbryk. Tu ważne że niebieski, ten mój poprzedni, cztery razy mniejszy i ulubiony padł ofiarą Felusia.  Ogólnie to powiem tak. Dwa rodzaje tam sprzedawców, bardzo drodzy i chcący się za wszelką cenę pozbyć posiadanego dobra. Nie zawsze na pierwszy rzut oka widać z jakiego oni rodzaju, po towarze nie bardzo, a dziś  trafiałam na tych drugich. Drewniana świnka za złotówkę jest solniczką, zamkniętą na mur. Ktoś wie czy zatyczkę w tyłku się dociska czy dokręca?







Pisała R.R. Rozpaczliwie niedospana, ale tak będzie na razie. Nie da się spać przy tym co dochodzi z juwenaliowej sceny. Na szczęście jednej. 
Ps. Trzecia piętnaście. Cisza. Dobranoc.