Marie Grossbaum-Fondler, techniki mieszane, farby i szkło. |
Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało. Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
Czytają
poniedziałek, 17 kwietnia 2023
Notatka 501 MATRIX matrix połyskujący-Niobe świetlista?
piątek, 29 stycznia 2021
Notatka 266 wpis żądający odmiany.
Wyjechałabym do Urugwaju ze śpiewem na ustach. Wyjazd właściwie to każdy atrakcyjny, a już NIGDY NIE PODEJRZEWAŁAM ŻE MOZE STAĆ SIĘ ATRAKCYJNA DLA MNIE TA PODRÓŻ.
Dosyć mam. Nie chcę mi się wymieniać powodów, ale podróż na tyle drastyczna że trzeba. Możesz pominąć Czytaczu, może po odwiedzinach tego starego postu jasne będzie i bez czytania moich powodów że tęczowe piekło atrakcyjne kontrastem. A to jest piekło i jeśli dodam, że z epidemii to tam mają w bliziutkim Jemenie cholerę i dżumę, rzeczywiście śmiertelne i na serio, to... Jeśli chcesz powody pominąć, bo masz własne, proszę bardzo. One dla łatwiejszego ominięcia granatowa czcionką i pochyło.
Beznadzieja aż dławi. Brak koloru. Brak sił. Brak ochoty na cokolwiek. Kolor jak jest, to w ciemności miejskiej sztucznym światłem produkowanej. Nadal cholera ciemno. Zimno, rzadko ładnie, z wrażeń klimatycznych i kalendarzowych same negatywy, a ogólnie to wrednie. Wiosna tak daleko. Pierdolona pandemia zapowiada się na lata i rzeczywiście bajeczka McDonald'sa o królewnie Śnieżce dorastającej w maseczce może być prawdą. Już nie mówiąc nic na temat tego co się dzieje z naszą obyczajowością, gospodarką, polityką i wpływem tego wszystkiego na nasze życie. Robota chwieje mi się pod nogami. Drożeje wszystko, a o podwyżkach człeku zapomnij. Masz pracę, ciesz się. Dławi mnie wściek na przedwczesne pożegnania, częściowo zawinione przez syf zwany pandemią. Węszę ten wpływ i tam gdzie choroby mimo terapii bardzo szybko śmiertelne a nijak się mające do modnej koronki. Bo cholera, nikt mi nie wmówi, że złe psychiczne nastawienie i poczucie beznadziei nie ma wpływu na terapie. Ma. A dostęp do lekarza... nawet w sprawie mojego słuchu i obejrzenia cholernej płyty z tomografu zatok - teleporada. Jak na litość byli leczeni ci odeszli!!!!! No szlag. Oddalenie od ludzi. Ja introwertyk, tłumofob zaczynam myśleć o mało lubianych imprezach typu Tour de Pologne, rozrywkach typu wesele! (Jasna dupa, do czego to doszło), na razie mało czule, ale kto wie. Złym, bardzo złym znakiem, że o tłumach myślę z nostalgią.
Link odwiedzony?
Na brak koloru przydała by się taka podróż, doceń Czytaczu wielkość mojego znużenia obecnym stanem. Ogólnym ogólnie i subiektywnym. Nawet czarne piekło czarnych pustynnych połaci atrakcyjne jako kontrast. A ponieważ już wiesz Czytaczu, że mi odpala może nie to światełko co potrzeba, to muzyczka od pały pomiędzy gwiazdkami.
*
*
Możliwe, że na te chęci podróży do piekła wpływ ma Wilcza Pełnia. Źle znoszona. Może też wpływ na wzrost chęci odwiedzin kolorowego piekła ma fakt, że teraz to tam te przyjemne 25 stopni Celsjusza.
Może i mi tak bardzo nie odpaliło, dwadzieścia pięć stopni. Hmmm.
R.R. pisała
Zdumiewające. Obejrzałam sobie przy okazji szukania muzyczki (Cebula Celestyna niedostępna, łeeee) i leczenia doła odcinek Kabareciku z 2005 pt. "Zdrowia Szczęścia i Wszystkiego". Nie wstawiłam w posta, ale gorąco polecam. Dużo tłumaczy.
środa, 9 grudnia 2020
Notatka 209 Kolmanskop i rozważania o odchodzeniu za bramę.
Odchodzą, nie wiadomo kiedy i znienacka się okazuje, że następne spotkanie to już za bramą. Oczywiście, wiadomo. Nikt nie jest wieczny, tylko w bardzo młodym wieku przy zdrowiu co najzdrowsze myśli się inaczej..... Oczywiście, wiadomo, nie pierwszy to raz takie wieści i żyć się będzie dalej - do własnego przejścia. Ale na razie myśli się tłuką.
Marta, pani Basia, pan Marek. Ania!!! Niemożliwe!!! Ania??!!
Zmora zatruwająca egzystencję A.M., egoistyczny stary królewicz - wujek Janek, powinowaty A.M., też niedawno podreptał, absolutnie do ostatniej chwili przekonany, że skąd, on się jeszcze nie wybiera. Przekonanie o własnej ważności i nieśmiertelności jednak nie było przeszkodą w ostatniej podróży. Czy cokolwiek może być przeszkodą? Ale i tak żal, nawet wujka Janka.
Ech. To nie tylko wina służby zdrowia, wina jest, ale nie główna. Ten syf obecny, jest po prostu konsekwencją syfu w zarządzaniu służbą zdrowia, polityki kształcenia lekarzy i pielęgniarek, wypłacanych świadczeń. Było źle i bez pandemii. Pamiętam jeszcze aż za dobrze horror z Łojcem, rejestrowanie wizyt na terminy za siedem, osiem miesięcy gdy tak naprawdę liczył się czas. Koszmarne, koszmarne wizyty, gdzie lekarze najchętniej wystawili by Łojca za drzwi, by mieć problem z głowy. Bo wiek, bo dlaczego do nich, bo poprzedni lekarz powinien. Cud, że Łojciec chodzi. Gdy będzie pilna potrzeba pobudzenia wqrwu, to opiszę. Tak trafił w końcu do fachowca, ale po jakich trudach! Za późno, o wiele za późno, tak jakby cała ta administracyjna droga, odsyłanie od Iwana do pogana, była specjalnie wymyślonym slalomem dla mistrzów. Tak, i bez pandemii było trudno, a teraz to betonowa ściana, bez wbitych haków do wspinaczki. Więc przedwczesne, niepotrzebne pożegnania. Nawet, jeśli obecny syf minie, nie odrobi się szkód poczynionych przez brak diagnoz, badań, zabiegów w porę.
Czyli pożegnań może być więcej, jakby cholera dotąd ich było mało.
Średniowieczem mi tu pachnie i zdaje się że obrażam średniowiecze, niedobrze. Bardzo niedobrze, i nie ma co liczyć na cuda w dziedzinie opieki zdrowotnej. Może być znacznie gorzej, może nie średniowiecze, ale dziewiętnasty wiek na dzikim zachodzie. Jak by nie było, konieczne nerwy ze stali i takież zdrowie by się leczyć. Oraz upór nieprzeciętny i dużo, dużo siły.
Nie ma oczywiście żadnej gwarancji, że gdyby dostali tę medyczną opiekę byłoby inaczej. Możliwe, że nic by to nie zmieniło.
Trzeba jakoś i o siebie zadbać, jednak ruszyć na Lux-Med, zrobić podstawowe badania. Niby to nie zabezpieczy niczego, ale póki jeszcze można coś zrobić, to czemu nie.
Wiadomo, przejście za bramę może być nagłe, więc i prawny syf koło siebie ogarnąć.
Mieszkanie wujka Janka do oddania, nie zadbał o nic, przekonany o swej nieśmiertelności. A A.M. podcierająca mu tyłek, użerajaca się z jego humorami i egoizmem rzadkiej klasy - bez meldunku. Bezdomna z formalnego, urzędowego punktu widzenia, kątem w mieszkaniu po rodzicach, gdzie nie jest w żadnym wypadku na swoim. Dlaczego się zajęła upierdliwcem? Prościej było się zająć niż mieć świadomość, że tak bezradny jest bez opieki. Nie liczyła na nic, ale cholera... Nie mówi się źle o zmarłych, bronić się nie mogą, ale jakim trzeba być dupkiem dupiastym by wymagać od dziewczyny opieki w szerokim zakresie. Nie była zobowiązana bliskim pokrewieństwem. Mózg mu w końcu działał, podejrzewam że jednak tak jak zawsze - czyli świat u stóp wujka. Okazuje się, że nawet nie pomyślał, że A.M. jakoś musi do niego dojechać, za coś kupuje mu te soczki, pampersy i całą resztę... Powinien trafić do hospicjum, ale tu miało miejsce wyjątkowe świństwo, z dwóch budynków instytucji na potrzeby walki z covid zabrano jeden, więc brak miejsc. Ech, aureola dla A.M., gdzie składać wnioski?
Więc u mnie tak być nie może, żadnego pasożytowania i żadnej beztroski.
Koniecznie trzeba pomyśleć o sprawach z rodzaju trudnych i ostatecznych.
Ale, na litość!!! Jak niechętnie!!!
Nic mnie nie nauczył jednak przykład wujka Janka, ja też nieśmiertelnam. Obrzydliwe jest kołaczące gdzieś w mózgu "podejrzenie graniczące z pewnością" że jest inaczej. Obrzydliwe, że trzeba się przemóc by za bramą nie wylądować w tym samym śmierdzącym siarką kącie co wujek Janek. Kącie dla ludzi pozornie przyzwoitych, za zatruwanie czyjegoś życia, za pasożytnictwo i zostawienie po sobie bajzlu. Oczywiście, jeśli jest coś za bramą, co do sprawdzenia kiedyś tam, mam nadzieję że nie szybko.
Nara, Czytaczu.
R.R. pisała, wykorzystując zdjęcia zajumane do całkiem innego posta. Ale to w końcu notatnik, i zawiera także i takie wpisy, o sprawach aktualnie łeb zaprzątajacych.