Na zielono wybuchło. Cykałam do pewnego momentu zapamiętale dekoracje roślinne, z okazji czerwca one zmieniają się co trochę, płynnie to idzie i człek zdziwiony. Jak to, już po bzach? Małe kasztanięta zamiast kwiatów kasztanowca? Już?
Lada moment będą kwitły lipy. Akacje już mają podwiędłe kwiaty, szaleją róże. Niezwykłej urody bodziszek na niekoszonym trawniku. Nie załatwiłam wszystkiego co miałam załatwić. Gdyż okazało się na przykład, że przepisany lek jest najbliżej w aptece w Rybniku. Lub Sieradzu. Dekathlon nie jest obecnie Dekathlonem, i trzeba będzie zrobić wyprawę podmiejską. Schodów pełno w tym załatwianiu. Jeszcze Urząd Skarbowy, spółdzielnia. Ech. No dobra. Cykanki.
Przydrożności. Bodziszek ma kwiatki większe niż nakrętka małego słoika. Planowana dziorga.
Żmijowiec wśród przydrożności. Hmmmm. Zawsze mi się wydawało że on zaczyna później, a tu proszę. Za nim wybujałe badyle cykorii podróżnika, już z pączkami.
Ze skrótu pieszego przez ogródki działkowe
To maleńkie ogródki, po dwieście metrów a może i po mniej. Jak różnie ludzie nimi rządzą!!! Są prawie łyse z obowiązującymi tujami zmniejszającymi małe działeczki jeszcze bardziej, są obsadzone bez ładu i składu, są i takie gdzie pięknie a nawet przestronnie.
I cykanki z początków czegoś co nazywa się promenadą Niemena. Prosty długaśny deptak-dreptak, z pawilonami handlowymi i mini parkami na początku, a potem to różnie. Po lewej jest dzielnica Północ, promenada jest jej granicą, po prawej stronie, węższej, rozsiane rzadko atrakcje w postaci fontann, mini amfiteatru, huśtawek i budek z parówkami. Równolegle do promenady, po prawej za atrakcjami działki i cmentarz Kule. Nie do wiary, całe to ustrojstwo z dzielnicą Północ powstało za mojego szczenięctwa, pamiętam nieużytki z dziurskami po wybieraniu żwiru. Każde drzewo w tej okolicy jest młodsze ode mnie o przynajmniej dychę. A jakie duże, no no.... Promenada kończy się lasem, las jest starszy niż ja i jako bachor zbierałam w nim grzyby. Cmentarz Kule też stary, pamięta wiek dziewiętnasty, przynajmniej w drobnej części swojej powierzchni. Jest na górce, pas działek niżej i dlatego moja Mama za cholerę nie chciała tam działki. Choć blisko.
Załatwiona poczta, obleciane (bez efektu) apteki, odebrana przesyłka z paczkomatu i przytachane warzywa. Gryplan zakładał o wiele więcej, ale się wzięło i posrało, mokry szczur dotarł do chałupy, na tzw. ostatnich nogach. Jutro musi być ciąg dalszy łazęgi. Pocieszające, że wśród ludzi obyło się bez ataku kaszlu, smarkania i innych takich. Zdrowieję.
Dziś był obchód dzielnicy Tysiąclecie, bliskiej mi wyjatkowo. Obrośnięta zielenią, gdzie nie ma młodszych budynków niż czterdziestoletnie, znana na wylot. No, z jakieś cztery lata temu powstało coś przy starym otwartym basenie, coś co razem z basenem aspiruje do miana aquaparku. To tu mieszkam prawie całe życie, to tu był blokersem Bobuś. Głównie z niej wywodzą się moje przyjaciółki, obecnie żadna już w dzielnicy nie mieszka. Tu były i są podstawówki, moja i Bobusia i jego przedszkole. Dzielnica zmieniła się trochę, odleciał w tumanie rdzy stary czołg-pomnik, zarósł dół który mieścił w zacisznym zagłębieniu okresowo wesołe miasteczko, a stale mały ryneczek. Zmienia się dzielnica w ten sposób, że drzewa rosną, budynki się starzeją i zmieniają przeznaczenie.
No dobra, odetchnęłam. Będę żyć.
Pisała R.R.