Jeszcze się da zobaczyć Dzikie Pola i przy powrocie i przy wyjeździe. Rano bardzo mroczne ale widoczne, czerń nocy z tych wybrakowanych, przy powrocie jasno ale światła się palą w nielicznych i dalekich zabudowaniach, ciemny dzień trwać będzie z godzinę, może dwie. Melancholią zawiewa, zimnem i wilgocią. Nie ma złudzeń, idzie ta karwa zima. Będzie ciemno, zimno.
Dobrze że mam futra.
Bez własnego futra, pięknie mruczącego i miauczącego (czasem wręcz drącego pyszczek) nie da się zimy przeżyć.
A tu wieści od Kocurka dopadły mnie dzisiaj i przymroziły zimowo, Jaguś Rudzielec pochorował się. Dobrze to nie wygląda, zwierzaczki z takich poważnych zapaści wychodzą, ale to nie takie hop siup, przeczołga choróbsko oboje, Rudego i pańciujacą Kocurro i na dodatek całą rodzinę. Już czołga. Nigdy nie byłam kotem, ale jako ludź napiszę że ciężko znieść taki stan futerka - rozrywa serce, daje po łbie pod każdym względem. A tu trzeba trzymać fason, by kochajacemu nas stworkowi nie dowalać, bo przecież odbierają nasze emocje i uczucia jak radar, o ile kochają i chcą odbierać. W słabości i chorobie odbierają jednak jak jasna cholera.
Więc Czytaczu dobre myśli wzmacniające Rudego, fluidy i fale, co tam masz w zanadrzu. Potrzebne i Rudemu i rudej Kocurro.
Finansowo też daje popalić, takie jazdy wszechstronnie walące. By nie brakło Jagusiowi - Rudemu na lecznicze kroplówki, zastrzyki - będzie link. Cholera, on jest jednym z piekarskiego tuzina (trzynaście sztuk, bułek na ogół), w piekarskim tuzinie oprócz kotusi przepuszczających kasę od paszczy do kuwety w trybie normalnym, są i takie bułeczki co wymagają dodatkowych nakładów. Nieustająco, więc link.
Fluidy też proszę. Tak, one skuteczne.
Pisałam po powrocie do domu, opędzając się od własnych zdrowych i stęsknionych futer, zmarznięta i otumaniona krajobrazem bardzo, bardzo smętnym. Żadnych kolorowych liścianych i kwietnych feerii, nawet nawłocie dziś smętne . Słońce świeciło wstydliwie zza szarych woali, a jak na błękicie to szarawym. A przecie nie padało. Mżyć mżyło, rozmywając smętności po całości. Śmieszne zdanie opisujące nieśmieszne zjawisko. Tak właśnie było.
Jedyny kolorowy akcent to ten z Daglezji, wizyta krótka i mało udana, tyle tylko że parę kolorowych plam w oku i na cykankach zostało. Alllle to nie dziś. Dziś biel piękna, w niczym nie podobna do zimowej, tak szybko uszarganej. Niemniej przypomina, że są i inne biele. Piękne krótko, szarzejące obrzydliwie . Niemiłe i koniecznie wymagające w domu futer. Jedno, małe i wymagające kolegi tu.
Malutka Dusia na obszernym tle
Tam też .. ach.
Zapytasz może Czytaczu dlaczego mieć futra, skoro z nimi wiąże się zawsze ryzyko rozerwanego serca. Odpowiedź jedna. W szczęściu czy nieszczęściu chronią i impregnują całe czy rozerwane serce przed brudnym zimowym lodem. Obojętności. Więc mieć koniecznie, na dobre i na złe. Dobrego jednak zawsze więcej, choć zawsze wydaje się, że go za mało.
Na koniec najpiękniejsza spotkana biel, nieznana mi. Trzmielina? Drobny ostrokrzew? Co rodzi owocki jak białe perły i tak wygląda? Może wiesz Czytaczu?
Pisała R.R.
Ps. 21.09.2021.
Dramatyczna walka Kocurka o Rudego trwa. Fluidy i nie tylko potrzebne.........
Są duże szanse na wygraną, Rudy jest kotkiem kochanym, takim łatwiej, za to z chorującym kochanym o wiele trudniej.
Dusia znalazła dom, Tusio za bramą. O Psowych futerkach wiem z podglądactwa. Niechlubnego, a może i chlubnego.....
O roli kota w świecie śpiewa Mela Koteluk, skutecznie przełamując smętki. No. Prawie skutecznie.
Eeee, w świetle dopisku to sama nie wiem, co ta niemożliwa do zaśpiewania z Melą rzecz robi. Wstrząsająca piosneczka, takie było me zdanie i nadal jest.
⭐
Trzmielina Fortune'a Harlequin???
OdpowiedzUsuńChyba trafiłaś Małgosiu, możliwe że to ona. Prześliczna krzewinka. Byłam pewna że ona tak sama z siebie rośnie w formie słupków przy bramie. Jeśli to ona, to nie sama z siebie, mocne formowanie ma miejsce, ale efekt -fantastyczny.
OdpowiedzUsuńMam chyba taką właśnie, kupioną przy okazji ot tak jako trzmielinę, ale wyróżniają ją kremowobiałe przyrosty i takież mazaje na liściach oraz białe owocki. Inne trzmieliny mam zielono-żółte, ta jedna się jakoś trafiła inna ślicznotka. Niestety wsadzona kiedyś bez sensu między innymi krzakami - wszystkie ze sobą konkurują, trzmielina wrasta w perukowiec i cyprysiki, każdej roślinki mi szkoda, ale w tym roku zapadła decyzja i prawdopodobnie lada moment pod sekator pójdą cyprysiki, żeby zrobić miejsce dla trzmieliny.
UsuńOna ma listki tak sztywne, większe od innych plamistych fortunnych, że wcale się z trzmieliną nie kojarzy. Ratuj ślicznotkę 😀
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiko, moje na szczęście zdrowe i oby tak dalej. Niech te chmury ogółnie się od naszych zwierząt i bliskich odpalantują raz na zawsze, tego bym sobie bardzo życzyła i jaka szkoda, że to nierealne. Dobrze że u Ciebie już się odpalantowały, tak trzymać. U Kocurka ciągle jest szansa, że se pójdą precz, fluidować proszę 😀.
OdpowiedzUsuńIle masz futerek? Margo i przystojny były Racuszek? Też je proszę podrap, za uszkami może 😀 pozdrawiam.