Taaaa. Zachciało mi się zielonego. W kuchni mi się zachciało. Dożynki były, na nich stoiska z domowym zielonym. Kupiłam, pewnie dlatego, że nie było tego co chciałam do Bobusiowa.
Ale do kuchni żebym nie oszalała od dysonansu kolorystycznego, to muszą być mocno czerwone, bordowe, wiśniowe lub mocno niebieskie doniczki/osłonki. Nie ma. Nigdzie. Niechby mocny zielony lub żółty. Też nie ma. W domu są różowe osłonki, pamiątki po fiołkach. Absolutnie nie pasujące.
Na razie tak, tłem dywan.
Miłośnik zieleni działa. Mniej go interesuje pierwiosnek, bardziej trzykrotka. Tajemnicze ciemne plamy gdzieniegdzie spotykane okazują się listkami. Ale nie tylko pojedyncze listki....
Taaaa. A była taka duża roślinka...
Nie wiem czy jest sens szukać osłonek. Bo nie ma takich jak chcę. Bo przy okazji szukania masa kasy wydana na rzeczy z gatunku "absolutnie konieczny przydaś i zachciej" oraz z gatunku "dowal se roboty, mało masz". Dlatego też nie kupiona bardzo ruda zasłona w kotecki, to już by było za wiele, nawet dla mnie. Po za tym, czy roślinki wytrzymają miłość Felusia, to jest pytanie. Akurat całą gałązkę złamał Gacuś, ale już turlanie w wykonaniu Felusia doniczki z pierwiosnkiem odchodziło - Jacuś i Gacuś pilnie patrzyli.. Więc Czytaczu sam rozumiesz.
Pierwiosnek i trzykrotka to tylko dwie roślinki, więcej ich, ale tu wyzwanie z oprawą większe, może następnym razem, może coś wykombinuję. Innym razem będą kupione tekstylia, oj, dowaliłam ja sobie tymi szmatkami nie lubianej roboty, przynajmniej ich częścią. Bo szyć Czytaczu, to ja owszem szyję, ale to nie jest moje ulubione zajęcie. Jednak zdobycze na tyle ładne i tak silnie wyświetliło mi się w mózgu ich oblicze po tuningu, że kupione i poszyję. Ech. Nawet i bez tych nieplanowanych zakupów też były plany na szycie.
Tak wychodzi, że po pracy wychodzę. Wrakiem wstaję od roboczego blatu i po prostu trzeba wyjść by był reset.
Tylko że i z tym przesada, dowala roboty, umorduje fizycznie, o kosztach generujących się przy okazji szkoda gadać. Są. Tupot małych nóżek.... Biegnących.
Były obchody miasta bo zawilce w Lidlu rzucone po torebce na sklep, a oczywiste że chciałam wiecej. Anemone blanda mix. Kupione trzy torebeczki po zwiedzeniu sześciu Lidli, starczy, ale prawie całe miasto obleciane. Bo do remontu i odmiany szafy potrzebne wzmocnienie spodu, drewniane palety jeszcze rozsiane przy tramwajowych torach, więc też sam rozumiesz Czytaczu. Owszem, przytachałam, kilka palet leżało rozbitych na elementy pierwsze, wybrałam stosowne. Ciężkie cholerstwo, nawet bardzo ciężkie i złośliwie kawał drogi dźwigałam, by prawie pod domem wymienić na lepsze. Czy wybrałam właściwie, się okaże przy przewróceniu szafy "na plecki", to najgorsza część planowanej akcji. Jak to zrobić, żeby mnie szafa nie zabiła, to nie wiem.
Wyjścia nawet rekreacyjne jakoś męczące.
Wczoraj Asia wyciągnęła mnie do lasu, bo zielone zdrowe na oczy. Bo dawno nie było, a w tygodniu to mniej ludzi. I co? I to.
Stos obierany do drugiej. Takich jak powyżej było kilka. Jeden zdrowy, i chyba nie ten. Nie do końca jeszcze szaleństwo opanowane. Padam.
Pa Czytaczu. R.R. pisała.
Tej szafy to nawet nie próbuj sama obalać ! Nie masz jakiegoś mocarnego sąsiada , którego można poprosić o pomoc ? Ładne zielone, mam podobną trzykrotkę , rośnie jak szalona, tę urwaną łodyżkę wsadź do ziemi i da sobie radę. Nakupiłam sobie ostatnio osłonek i doniczek w przygranicznej graciarni, po 5 zł były średnie, po 10 wielgaśne. Do tego wzięłam 3 ceramiczne niebieskie kule i teraz żałuję, że tylko 3, są cudne. Byłam dziś na Winobraniu- pandemia wyszła mu tylko na dobre, stoisk jest 1/3 tego, co dawniej, i wreszcie jest trochę luzu, a nie ścisk i armageddon.
OdpowiedzUsuńPiękny prawdziwek ! Reszta grzybków też niczego sobie :) Ja wybiorę się w przyszłym tygodniu na kolejny rekonesans, bo jutro znów porywam wnusia na weekend babciowania :)
Kochana, szafa pusta. Ona mimo że dębowa, to jednak robiona metodą oszczędnościową, nie tak strasznie ciężką jak mogłaby by być. Jednak z szafą się pewnie nie obejdzie bez pomocy, co mnie nie cieszy. Lubię sama. Bo jeszcze nie spotkałam pomagaczy, co nie mają deprymujących komentarzy.
UsuńJak Ty masz dobrze z tymi klamociarniami! U mnie pozamykane, a szkoda. Może gdyby były czynne, coś bym bez stresu upolowała stosownego doniczkowego. Ale czerwona doniczka jedna będzie 😀 Łodyżka na razie wsadzona do wody, ja trochę zregenerowana po twardej dlugiej popracowej sjeście😀
U mnie tych klamociarni też nie ma na miejscu, ale czasem na wyjazdach jakieś znajduję - ostatnie wypatrzyłam podczas zawożenia Teściowej na rehabilitację i wróciłam tam podczas grzybobrania. Będę jechać po Teściową po 20 września, mogę poszukać osłonek dla Ciebie, i tak będę tam wstępowała, z nadzieją, że pozostałe kule się nie sprzedały.
UsuńNie szukaj osłonek dla mnie😔, lepiej zaopatrz się w kule. Mam jedną ciemnożółtą, i żałuję że jedną. Forma kuli to najbardziej ulubiona😀, ich nigdy dość, pięknie wyglądają w różnych otoczeniach.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochany kiciuś nr 3 (radosny bo pańcia wstała, można szaleć bo podziwia) właśnie wytrącił mi z ręki szklany kubek z piciem. A miało być cicho. No nie jest. Kotusie starsze, też w ramach zajęć radosnych, w polowaniu na ciemkę zdemolowały mi poukładane w stosy rzeczy wyciągnięte z szafy. Ciemka nie przeżyła, rycie jest nadal.
UsuńCo do grzybków, to tylko większe prawdziwki były całe robaczywe, inne nie tak totalnie. I tak to co zdrowe i dobre po obraniu zajęło dwie dość spore miski, a gdyby cały zbiór (komora zlewozmywaka, to miejsce prezentacji, grzyby wypełniły ją w 4/5) był zdrowy, to ja już nie wiem jak bym je zagospodarowała. Czyli może i dobrze. Przyjemność zbierania była? Była!
Pominęłam milczeniem, niesłusznym bardzo, komentarze na temat przydasi i dźwigania. Jedno i drugie przekleństwem, słabym na szczęście, mojego życia. Za dużo tego, męczące i najwyższy czas spasować w tematach😀. Mam nadzieję, że nie masz aż tak😀, samo przydasiowanie nie takie złe, może sprawiać trochę radochy😀.
UsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo tak. Dawniej damy kupowały kapelusze😀, to chyba stąd tak mamy😔. Tak wolę myśleć, że sroczyzm ma jakieś przyzwoite pochodzenie, a nie że jest czystą nieodpornością na duperele😀 pozdrawiam 😀
UsuńTrzykrotka jest rośliną niemal nie do zabicia, o ile jakiś kawałek zostanie. Ja co pewien czas obrywam za długie pędy, skrócone ładnie się rozkrzaczają, a te oderwane kawałki wsadzam wprost do ziemi, przyjmują się bez problemu.
OdpowiedzUsuńNa razie oderwany kawałek w wodzie😀. Jutro, lub w niedzielę wsadzę do ziemi. Troszkę czasu upłynęło zanim znalazłam oderwane, żywotność żywotnością, ale nie jest to przecież kwiatek z żelaza lub plastiku😀.
UsuńNo bo to jest tak zawsze - jak potrzebujesz doniczki albo osłonki bardzo konkretnego cooloru to jej akurat nie ma. Za to są wszystkie te coolory, które się niegdyś marzyły. Trzykrotka jest odporna, Małgosia ma rację, przycięta ( nawet zębami ) dobrze się rozrasta. Z turlaniem gorzej bo z doświadczeń mła wychodzi na to że po turlanku następuje wysadzanie rośliny i otrzepywanie korzonków. Grzybki rzundzą, mła przywieźli i obierała razem z Małgoś ale to nie jest to samo co łażenie po lesie za grzybkami. Co do zakupów, mła się udało nie polec, znaczy kupiła cebulowe do ogrodu Dżizaasa i szlus. U Pani Glinianej nauczyła się odpowietrzać glinę ( bez kursu, w ramach pogaduszek ) i pokusiła się na grubosza ( one u mła dobrze rosną a kotom cóś nie wchodzą ). Ten grubosz to jej jedyny przyjemnościowy zakup w tym tyźniu, znaczy udało się! Mła poczebuje kasy na wyjazd grzybkowy więc oszczędza ( Mrutek twierdzi że na nim bo porządny kot to je 600 gram dziennie ). :-)
OdpowiedzUsuńTak bardzo padłam, że dziś po pracy było wyłącznie wyjście do wyra. Celem snu. A teraz będzie kombinowanie, jak (cisza nocna) ogarnąć to, co powinno być zrobione, a co musi jakieś dźwięki generować. Z tego co wiem, to glinę odpowietrza się silnie ją rzucając, taką jeszcze nie do końca miękką. A miękką, na kole już, formuje się na płasko i w stożek, z powtórką. Czy tak?
UsuńDo problematyki koła to mła jeszcze zostało ho,ho, ho i jeszcze raz ho! Mła jest na etapie cięcia struną i odpowietrzania do lepienia form. Koło jest bardziej skomplikowane bo glina rzadka i wogle. :-O
UsuńAle początek masz, chciejstwo zaczęło drogę 😀, może Cię doprowadzi i do koła 😀
UsuńMam dla Cię czerwoną doniczuszkę, kotoodporną. ;-)
OdpowiedzUsuń😀 Chcę, oczywiście że chcę,😀 dziekuję😀 już straciłam nadzieję na czerwoną😀.
UsuńNo jedna jest, zawsze to cóś! ;-)
UsuńJest jeszcze ratunkowa opcja pomalowania tego co się ma. Niedawno widziałam na jednym blogu ekstra przemalowane donice, natchnęło mnie to do wizji przemalowania mojego miszmaszu kolorystycznego w celu ujednolicenia. Żeby wyszło ładnie to trzeba się postarać, wcale proste to nie jest, ale można spróbować.
UsuńMałgosiu stosowałam kiedyś tam takie malowane ujednolicenie doniczkowego misz-maszu. Zachwycona byłam krótko, tu farby też mają znaczenie, nie miałam nadających się. Ale sposób dobry 😀.
UsuńPewnie że jedna, to już coś 😀
UsuńTo prawda, z tymi farbami, czasem może wyjść drożej niż kupić nowe doniczki :))). Ale ja jestem, jak to mówią, manualna, więc ciągnie mnie do takich własnoręcznych przeróbek :).
UsuńEch, też jestem manualna. I też mnie ciągnie, o czym będzie następny wpis. Chyba.😔
UsuńEch,komentarz poszeeedł.. niezgrabne palce.
OdpowiedzUsuńSpokojnego i przyjemnego wekendu!
Zamierzam się relaksowac, bo jestem zmeczona i obolała, ale jak leżę to tez boli i bądź co tu mądry.
Prysznic i łagodny spacerek Doruś 😀❤️. Prysznic dlatego, ze mnie zawsze zabiera trochę bólu i zmęczenia, może i Tobie pomoże. Ja tym razem odpuszczam bobusiowaniu, też mam zamiar leniwie i relaksowo. Miłego weekendu.
UsuńO jakby mi pasowała ta zasłona. Na bym kupiła. 🤪😆 Jak piszesz absolutny przydas!
OdpowiedzUsuńPoczta ruszyła! 😃😃😃
Kocurku, oczywiście że pomyślałam i o Tobie w kontekście zasłony. One, bo były trzy, dwustronne, szerokie, więc ciężkie, z materiału co cudownie się nadaje na porządną pościel. Porządna, solidna bawełniana satyna, więc obicia tapicerskie i kocie posłanka ciut mniej ale też. No trudno, następnym razem Ci kupię, oczywiście że małe szanse na powtórkę, ale test zdany, jak coś Twojego bardzo przemówi, to kupię. Moze się zdarzyć.
UsuńOmg aż trzy ?! 😮
UsuńNo. Czasem są takie serie, ale nie ma złudzeń, nie dotrwały do dzisiaj.
UsuńA to wiadomo, że znikają takie rzeczy. Ile razy to moja mama jakąś figurkę widziała, nie miała kasy przy sobie, poszła po torebkę i za 10 minut figurka zniknęła.
UsuńPrawda. Oj prawda.
Usuń