Czytają

niedziela, 27 czerwca 2021

Notatka 349 miało być do pól, wycieczka mało udana

Sama chciałam. Letnie dzikie ogrody przy uprawnych zbożowych polach tak kusiły. W drodze do Bobusiów widać przez okna busa cuda, krwawe łany maków, piankowo-koronkowe liczne kopuły rumianków, fiolety ostróżek i chabrów rozciągnięte w smugi, plamy, rozsypane kropkami.  Solo i w występach mieszanych, na tle traw i zielonych słupów nawłoci. Od czasu do czasu złoto dziurawców albo róż komonicy. Przepiękne, a wał chabrów podszyty liliową komonicą wywołał chcicę.  Juz nic nie piszę o stogach i kopach dzikich róż, o lipach, kwitnących, a jakże.  Rzadko, ale są, i muszą z daleka już dawać znak zapachem że są. 

Więc zamarzyła mi się drobna konserwa z tych cudów,  one lada moment znikną. Na pewno w Bobusiowych stronach są, pobocza dróg przy polach wystrojone rewelacyjnie, tak, że wszelkie kwietne dekoracje ludzkie wysiadają. 

Ale już nie marzyła mi się podróż w tamtym kierunku. Gdzieś bliżej, gdzie tu pola? Asia sobie przypomniała, że za ulicą na której mieszkała w młodości były. Miejski autobus jeździ i zawiezie.

I dupa. Pola zarosły drzewami, zmieniły się w dzikie nieużytki mało/wcale kwietne, lub w kwartały jednorodzinnych domków. Betonowe płoty, trawy po szyję, liczne chatki bogatki, busze nieprzebyte, a pół nie ma. Nie ma cykanek.

Była wędrówka, atrakcją były stawki, pozostałość po wyrobiskach gliny, piasku, wapienia i Buka wie co jeszcze. Drugą atrakcją obok pól miało być wyrobisko-kamieniołom. Niezalane i nieznalezione,  gdzieś są i kiedyś poszukamy, tym razem mocno zniechęcała rosnąca temperatura, brak ścieżek, betonowe płoty grodzące szczelnie olbrzymie połacie. Oraz brak strojów stosownych do włażenia w kleszczowe siedliska. 

W geologicznym i paleontologicznym światku słynne dwa wyrobiska, cegielni Anna i cegielni Sowa. Gdzieś tam są, niezalane chyba na pewno, a dające takie cuda:



Nie tylko takie. Zdjęcia podpisane, wiadomo skąd podebrane, a na stronie skąd pobrane o wiele więcej informacji. Polecam. 
Ogólnie okolice Cz-wy bogate w  dziurska wyryte ręką człowieka. Bo glina, wapień, piasek. Bo rudy żelaza. O żelaznej historii regionu powinno być więcej, kto wie, że do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku region częstochowski dawał 80% surowca do produkcji żelaza?  Liczne kopalnie, liczne wyrobiska. Znaczna część zalana, czego nikt specjalnie nie robił. Po prostu, w którymś momencie wydobycia było trafienie na źródło, często tak mocno bijące, że nie zdążano wyprowadzić maszyn, a ludzie ratowali się ekspresową ucieczką. W zbiorniku-zalewie przy dawno nie istniejącej cegielni "Michalina" ( i tak nazywanym - dokładnie to "na Michalinie"), tak właśnie było. Nikt nie wie ile dokładnie tego sprzętu w głębokiej żelazistej wodzie jest, zapadłego w gliniane dno. "Na Michalinie" jest z drugiej strony Cz-wy, gdzieś po muzeach walają się przecięte kamole z misternymi wtrętami w kolorze Yellow Bahama, Orange, czy Kiwi. Duża litera przy nazwach barw specjalnie, dla podkreślenia intensywności rysunków. Kolorowe komiksy w kamieniu, o treści zrozumiałej może dla kosmitów, wydobywane były z gliny z głębokości minimum osiem metrów, a pewniejsze że z  piętnastu.   Z wyrobisk Anny i Sowy muzealne cuda też są. W niektórych muzeach można zobaczyć, w Kołobrzegu widziałam kamol z  kleksiasto-pasiastym komiksem rysowanym głęboką żółcią na burgundowym tle. Prawdopodobnie opowiadał o samotności mikroba w tłumie mikrobów, lub był to może szkic strategiczny, przygotowania do bitwy o kopiec ludu Teda. Może.

W odwiedzanej okolicy, przynajmniej dwa wyrobiska nie zalane, ciągle dające cuda. Większość jednak wypełniona wodą, w końcu jura biała czy jura brunatna to tereny wodonośne. Pomyśleć, takie ogromne dziursko wyryte np. w Strzelinie i ciągle suche.... Ale my  na suche nie trafiłyśmy. Trafiłyśmy na dziury zalane, w tym na jedną wykorzystaną na kąpielisko. Ogromny teren ogrodzony szczelnie betonowym płotem, wyższym o segment od powszechnie stosowanych.  Pozostałe są zawsze otoczone wałami z wydobytej ziemi, przypominają kratery wulkanów wypełnione wodą. Dostęp nie zawsze łatwy.








Ogólnie, to wyprawa dla mnie na ziemię nieznaną. Niby bywałam po skrajach dzielnic Kawodrza, Lisiniec, Stradom, ale to nie moje okolice, nie mogę powiedzieć że je znam.  Powrót-wędrówka długaśny, mijane kopce z surowców niewykorzystanych w przemysłowych celach,  lub z żużlu już po wykorzystaniu, ich w okolicy Cz-wy sporo. W większości zarośnięte drzewnym misz-maszem, w tym misz-maszu naprawdę dużo orzechów włoskich. Piękne drzewa.

Pisała R.R.

Ps. Komonica okazała się wedlug netu cieciorką pstrą. Nie do końca jestem przekonana że net ma rację, kwiaty w budowie, rozmiarze identyczne, a widziana roślinka dywanowa. No cóż dobrze, że chabry chabrami. Proszę sobie poniższe roślinki zestawić razem, tak jak w opisie, zrywając sobie z chabrowego wału maczka do kapelusza. Słupów nawłoci nie zamieszczam.




26 komentarzy:

  1. na fotkach te glinianki bardzo zachęcająco wyglądają. w ogóle wyprawa cegielniana, znaczy taka do wyrobisk wydawa się mła interesującą, wiesz jak mła lubi kamory. Co do pól malowanych to one ode mła daleko i niestety z roku na rok się oddalają. mła sobie musi wyobrażać tę wykę z chabrami. :-/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamole to bywają niezwykłe. Te z kolorowymi komiksami pokazują je po przecięciu i wypolerowaniu powierzchni, a same w sobie wyglądają jak zamknięte muszle małży, od całkiem prawie kulistych, po szczeżujowate, obrosłe porowatym ciemnym skamieniałym mułem. Pewnie że ciekawe, ale trzeba wiedzieć gdzie iść, a nie tak hop siup, pójdziem-znajdziem. Gorzej że nie ma wąskich ścieżek, ludzie nie chodzą.

    Jak widać, i u mnie pola coraz dalej i dalej. Bezpośrednio przy Bobusiowej wiosze zbożowych też nie ma, pola pomiędzy wiochą a Cz-wą, pola za wiochą. Nie da rady cykać przez okna busa, jeszcze daleki zachód słońca to czemu nie, ale bliskości rozmazane na cykankach nie do rozpoznania. Co do komonicy i chabrów, to zrobiłam rozpoznanie.. i foty kwiatów dodaję. Różowo-liliowa komonica nie jest jednak komonicą, to cieciorka pstra. Człek się uczy, uczy a głupi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieciorka, ja to kiedyś nabyłam bo pisało że chwast i sobie poradzi i wogle ekspansywny może być. No cóż, poległa zielninka biedna, poległa. A mła gryplany miała z nią jako hardcorem długo kwitnącym w roli głównej. Dodupnie że nie wszystkie "chwasty" się człeku udają. A taka nawłoć to rośnie bezproblemowo.:-/

      Usuń
    2. A co sądzisz o żmijowcach? Nie żeby od razu rodem z Teneryfy, ale o mniej więcej naszych, wysiewanych z nasion, lub przesadzaniach z "chwastowisk" , i o czerwonym, inaczej ruskim?? Ten ostatni wywołuje u mnie ślinotok.

      Usuń
  3. Romanko i tymi wiadomosciami sklonilas mnoe do wycieczki do Strzelina, moze uda się ogladnąć kamieniolomy😄

    Jak zwal tak zwal, kwiatuszki urodne, ale niebieskosci u mnie na pierwszym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, kamieniołom w Strzelinie jak dla mnie przeogromny. Sama zresztą ocenisz, ale Ty, koło siebie właściwie, masz wszak mniejsze, bogate w kamienie półszlachetne😀😀. Częstochowskie kamole, mimo że intrygujące jak nie wiem co, za miękkie na miano kamieni półszlachetnych.

      Usuń
    2. No wlasnie, nie drążylam kamiebnego tematu, nie znam się, nawet bursztynu nigdy nie znalazlam😄 O ile sie da poogladać, to z przyjemnosciś zwoedzimy teren, nigdy w Strzelinie nie byliśmy, tylko przejazdem, bez zwiedzania.

      Usuń
    3. Kamieniołom do niedawna na pewno był czynny, pytanie czy jeszcze jest i kto tam teraz działa. Wydobywali kiedyś strzeliński granit więźniowie, pod nadzorem uzbrojonych strażników. Zdaje się, że nikt ich nie zmuszał do podjęcia się pracy, pracowali ci co chcieli, ale pod dozorem z lekka mrożącym krew.

      Usuń
  4. Maczki, chaberki i ostróżki polne też coś wolą przy polu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia obejrzane. Przeczytam jutro. Teraz spaćku.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i gdzie cynk choćby krótki w temacie pracki?😀♥️😀 Jak Ci?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj po pracy obie stopy mnie bolały ale na wszelki te z ostroga moczylam w soli i potem sobie przykładałam lód wieczorem i dzisiaj od rana nic nie bolało. Muszę się do wkładek przyzwyczaić to na pewno. Ale czuję że ciężar rozkładają mi na całą stopę a nie na piętę. Jakoś tak wyprofilowała te wkladki, że środek pięty nie jest dociśnięty - bo tam jest wgłębienie
    Ale po 40 dniach zwolnienia to jednak się trzeba przywzyczaic na nowo do takiego łażenia tyle godzin. Jestem na małej hali sama więc jak nikogo nie ma to sobie na pięć minut usiądę odpocząć co godzinę albo 45 minut. Grunt, że rano wstaje i mogę normalnie chodzić. I jest różnica z tymi wkładkami dużo lżej się chodzi a nie to co wcześniej ale fakt że same buty są za ciężkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkladki robilas na zamowienie? Bo ja kupowwlam w sklepie. Cieszy, że jest duuuzo lepiej, a,moze nawet dobrze!

      Usuń
    2. Tak takie komputerowo dobierane. Polecam! Te takie silikonowe niby odciążające piętę to ja już dawno używałam. Różne cuda co to niby miały pomóc takie z CCC i marketów i niestety jak widać ostroga mnie dopadła, więc teraz poszłam po ortopedyczne bez pierniczenia się ;)

      Usuń
  8. Czyli jest nadzieja, że już będzie dobrze. I oby tak właśnie było, my nie jesteśmy do jojczenia, stan nam właściwy to pełnia zdrowia😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzisz Kocurrek bezboleśnie to jest sukces. Mła rozmawiała przedwczoraj godzinę z Ilonką, nastawiamy dla niej miksturę bo u niej tak ze stopą paskudnie że po chodzeniu przez 45 minut jest pół dnia zalegania. Lekarz łortopeda ją pocieszył że jak jeszcze pół roku nic nie pomoże i to kolejnym zwolnieniu trza się będzie starać o rentę chorobową bo on tego inaczej nie widzi. Postanowiono zmienić lekarza. tak ze widzisz Kocurrek, szczęście Ci jak do tej pory sprzyja.

      Usuń
    2. Podobno można operować ale to jak nic nie pomaga. Tak ja zrozumiałam. Ale lepiej zmienić ortopedę do skutku szukać.

      Usuń
    3. Też tak myślę. Że zmienić ortopedę. Szkoda że operacje nie pomagają, przy haluksach też tak było, aż do momentu, kiedy nauczyli się jak je skutecznie usuwać.

      Usuń
  9. Rany. Rzeczywiście Kocurro, to los na loterii. Aga ma za sobą sukces połowiczny (świństwo zmalało, opanowane plastrami), ale jeszcze walczy o cały sukces. Chodzi raz na miesiąc na kosztowne tortury masażowo-rehabilitacyjne, podkleja plastrami ściśle wg.instrukcji, moczy i smaruje. Za jakie dwa miesiące zafunduje sobie ponownie fale uderzeniowe. Biedna Ilonka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to można coś plastrami posklejać? Ja mam wkładki takie że środek pięty nie naciska na podkładkę tylko tak na około się trzyma.

      Usuń
  10. Tak, ale jak to robić musi pokazać fachowiec. Plastry też nie pierwsze z brzegu, one specjalne, używane przy łokciach tenisisty i innych zwyrodnieniach. Na YouTube raczej nie zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kinesiotaping-owymi. Plastrami. Pod bokiem nam urosła nie wiadomo kiedy cała farmakologia i terapia plastrowa, od antykoncepcyjnych, przez odleżynowe, przeciwbólowe, odwykowe, odchudzające do właśnie takich, leczących zwyrodnienia. Te plastry naprawdę trzeba wiedzieć jak nalepić, bez wiedzy sama nawet nie próbuj, choć zdaję się że one bez recepty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no to wkładka taka żelowa pewnie mniej sobie człowiek zrobi krzywdy niż obklejac plastrami. Pewnie chodzi o odciążenie pięty. Wkładki na pewno ortopedyczne jak już. Pięta jest wyżej palce niżej a pomiędzy jest wzniesienie i tak ma być. Przyzwyczaić się trzeba do tego ale ulga jest. Dzisiaj nic a nic nie boli tylko ogólne zmęczenie !

      Usuń