Czytają

niedziela, 6 czerwca 2021

Notatka 342 sobota

 




Impreza była, Bobuś świętował. Impreza była huczna wszechstronnie, ze stołem wysuniętym spod bombardujących zalążkami owoców jabłoni, ze świecami, z tortem, grillem, procentami. Zamiast muzyki typowe dla Bobusiowej wiochy sobotnie dźwięki, czyli koszenie po lewej, koszenie po prawej, z domu naprzeciwko dźwięk spawania, z bliższej dali wycie hodowli psów szpiców pierwotnych. Hodowla prowadzona przez przedsiębiorczego gościa, co kiedyś miał śmierdzący biznes, a teraz akustycznie umila sąsiadom dni i noce. Takie to psy, lubią powyć. Na marginesie zaznaczę, że pod względem warunków, to wg. Dziecka to nie jest dobra hodowla, jednak nie na tyle zła, by trzeba było wołać animalsów. Gdy sąsiedzkie dźwięki pozwalały, a w końcu pozwoliły,  były smaczne opowieści z motocyklowych rajdów i zlotów. Nie mam upoważnienia by je powtarzać, aż żal, ale wszystko w klimacie "Klubu dzikich wieprzy" do potęgi. Było miło, naprawdę pogodnie. W scenerii wczesnego czerwca, przy pogodzie co w sam raz. Pięknie się bobusiowa impreza udała.  
Wykpiłam się prezentem rodem z PRL-u, bukiet goździków z biedry i flaszka, powinny być jeszcze rajstopy, ale odpuściłam. Bobuś był zadowolony, stwierdził potrząsając goździkami i flaszką: "to jest prezent, a nie karnet na lodowisko".  

Zrozumiałe, że na działania ściśle ogrodnicze nie mogłam poświęcić tyle czasu ile chciałam. Dodatkowo dwie godziny w plecy z powodu przegapienia busa. Wściekle wyrywałam wybujałe zielsko, fakt, wściekle ale krótko.

Zaledwie część inwentaryzacji pozimowej wykonana. Tak, są straty. Nie wszędzie zajrzałam, ale parę odkryć na plus.

Jeden jedyny mikry ciemny orlik. Ciemnoszafirowy, niespodzianka zupełna, bo takiego wśród wypadłych nie było, były roje ciemnych motyli nad niższą zielenią, bordowe, fioletowe i granatowe,  bardzo wysokie blisko metrowe.  Przegapiłam w ubiegłym roku ich kwitnienie, ale kwitnąć musialy, usuwałam hurtowo nasienniki. Żeby to się dało przewidzieć.... Ocalały maluch śliczny. Różowe teraz pokazują że błędna była moja opinia o nich, że nie rzucają się w oczy. Dwie kępy, jedna już w pełni kwitnienia, druga zaczyna. Ale niższe, bardziej rozpierzchłe. 
Na punkcie orlików zawsze miałam lekkiego fioła, pierwsza roślina posadzona na  odchwaszczonym kawałku to był orlik, miał być taki jak rosły u Pani Pigoniowej. Czyli: wysoki - był, jednobarwny i motyli - był, różowo-kremowy - nie był. Starannie przebierałam wśród odmian na ogrodniczych targach, uparcie dopytując sprzedawcę. I wybrałam jak mi się wydawało dobrze. Targi wiosenne, krótko po nich pierwsza niespodzianka w Bobusiowie, czarny wieloplatkowy i wielkokwiatowy gigant. Stado pierzastych  nocnych tropikalnych motyli, orlik spełniał wszystkie wymagania poza barwą.  To jego potomstwo, bordowe, fioletowe i granatowe, o kwiatach ciut mniejszych od rodzica, uparcie wciskało gdzie mogło swoje kępy, strzeliste i wysokie. Trochę lat musiało upłynąć, bym zaakceptowała tę ciemną urodność, nie miało z nią problemu Dziecko, zakochane natychmiast.  Pierwsza paczuszka nasion to też orliki, pastelowe i dwubarwne,  po nich też nie ma śladu, za to te różowe pierzaste to chyba potomstwo negra i pasteli. Ani mi się śni wycinać nasienniki, szafirowy maluch i  różowe średnie niech się sieją na potęgę. Może kiedyś będę się mogła podzielić, jeśli ktoś oczywiście będzie chciał. Na razie nie ma żadnych młodych niekwitnących orlików, żadnych. Jeżeli drzemią gdzieś w ziemi nasiona, to na razie drzemią.



Prawda, że lekkość i urodność? Ogólnie trzy kępki z około tuzina,  dobrze, że chociaż tyle.. 

Ostróżki. Kępy skarlały, podsypałam co dobrego mogłam, ale raczej nie będzie spektaklu. W ubiegłym roku przegapiłam pierwsze kwitnienie, jesiennego chyba nawet nie było. Nie ma wysiewów, szkoda. 

Dzwonki. Karpackie są, szerokolistne opłakane, ale.... Te kikuty z Bergenii,  posadzone w miejscu gdzie potem kopane doły chłodzące, to chyba one tworzą mały rozpierzchły i krzywy zagajnik, nie tam oczywiście gdzie posadziłam. Psi ogrodnik przesadził po głupiemu,  oby to były one. Oby. 

Pożegnały się bezpowrotnie posłonki i lawendy, za cholerę nie widzę posadzonego białego dyptamu. Posłonki i dyptam na liście zakupów, lawendy nie.  Czaję się przy kanadyjskich floksach na zastępstwo lawend, jak one, te floksy do cholery się rozmnażają? Jak szydlaste? Po kwitnieniu zaryzykuję podział, świetna roślinka, będę chciała dużo i będę chciała się dzielić.   Świetnie powinna wyglądać przy irysach, przy trawkach, perowskii i itp. po za tym ona powtarza kwitnienie późnym latem. I ściema z tą wilgocią, tam gdzie da radę floks szydlasty, da radę i kanadyjski. Tak myślę po ubiegłym lecie, wypalającym co się dało.  Floks się nie dał, będzie zamiast lawendy, proszę państwa, co to w Bobusiowie się nie trzyma.  

Bodziszki. Pożegnana 'Rozanne', były trzy kępki, nie ma żadnej i nie ma nadziei że coś, może gdzieś. Daglezjowe bezimienne źle sobie radzą, tak jak i wspaniały. Wymagają przesadzenia. Szlag trafił pełnika chińskiego. Brak mi tych pomarańczowych plamek, na początku czerwca, przy Bobusiowych imprezach zawsze były. Inne pełniki są takie jakie były, w wypadku jednego jest go chyba mniej niż było.

Ale. Po latach marnienia goryczka trojeściowa pokazuje moc. Duża kępa się robi, i chyba będzie kwietna. Cieniolubom zima posłużyła, tak jak i mokry maj. Solidnie urosła kirengeszoma. Opłakany w ubieglym roku długosz i konwalie też są i nabrały wigoru. Długosz przyszedł jako maciupeństwo, konwalie też wyglądały mikro, a teraz ma się im na życie. Hortensje po raz pierwszy zachowały trochę ubiegłorocznych pędów. 

I największa niespodzianka. Róże. 
Zielone odrosty przy niektórych kikutach róż. Niektórych. Nie chcę się na zapas cieszyć, najbardziej obiecująca zieleń przy kikutach 'Livy Coutyard'. Liva to róża Poulsen'a, teoretycznie pnąca, praktycznie to tylko wysoka. Przy rudych kikutach pojawiła się zieleń młodych odrostów, sporo ich, tydzień temu nie było nic, teraz odbija i to dosyć silnie. Courtyard, to nazwa serii róż "pnących", kwitnących całym krzakiem, u mnie, z racji zarośnięcia stópek róży nie bardzo się to sprawdza. Tak jak nijak mają się kwiaty mojej Livy do fot ofertowych. 



Owszem,  moje cykanki fałszują jej kolor, 
ona jakby ciut bardziej oranżowa, ale jakże daleko jej kolorem i liczebnością kwiatów do fot ofertowych. Żółtego środka na oczy nie widziałam.  Moja liva. Ubiegłoroczna. 





Nie  ruszam na razie rudych kikutów skoro tak. 'Ślicznotka z Koblencji', 'Super Trouper',  'Impala Flower Circus', jedna 'Lavender Flower Circus', one już raczej nie dadzą odrostów, i w wypadku 'Impali' to bardzo dobrze.  Ale inne, w tym  opłakany 'Old  Port" .... Może.

Jak na razie zaczyna złotnica w towarzystwie pomarańczowego maku. Kwitną bliziutko żółte liliowce. Czosnki. Z nimi chyba przesadziłam.









Tyle z soboty, dziś niedziela zmarnowana i przechorowana. Łeb pęka, czego powodem może być może Jacuś, bo przecież nie te dwa drinki. Jacuś i jego udane przedsięwzięcie "pańcia nie śpi, pańcia się bawi w łapanie". Dziś przy próbach drzemki powtórka. Wyciągnięty transporterek  grożący.   Praca czyha, potrzebna przespana noc.

R.R. pisała.

28 komentarzy:

  1. Ajaj,,no zeby drinka odchorowywać, ech. Mwm nadzieję, że niedziele przedrzemałaś i glowa nie męczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podstępne dwa drinusie? Kochana, nie przedrzemałam, zgadnij dlaczego😀😔😀. Głowa spasiona przeciwbólówkami już nie dokucza 😀😔😀.

    OdpowiedzUsuń
  3. Floks kanadyjski (ach! kocham!) rozmnażam tak - po przekwitnięciu, latem, rozłażą im się pędy i wystarczy taki pęd przysypać ziemią i przycisnąć. Ukorzeni się. Niektóre same jak leżą na ziemi to zapuszczają korzonki .
    Powodzenia :)).
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak zrobię, dziękuję bardzo za podpowiedź😀. Tabaaza pisze że u niej krótkowieczny, no zobaczymy. Nawet jeśli i u mnie tak będzie, to będę go uparcie odnawiać. Zakochałam się, i może że jeszcze inne kolory. Ciekawe czy są 😀

      Usuń
  4. Oczywiście, można też dzielić kępy jak u szydlastych ale ja mam kiepskie doświadczenia - dzielone jesienią (wczesną) źle znosiły zimę a na wiosnę jak już zaczynały ładnie rosnąć to wolałam nie rozrywać. Ale być może to przez moją trudną glebę lub jakiś mój błąd .
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro pędy się ukorzeniają, będę ukorzeniać 😀.

      Usuń
  5. U mła kanadyjski był krótkowieczny, niestety. Róż słusznie nie ruszałaś, o zaniknięcie dzwonków podejrzewam ślimory, u mnie na 100% zajęły się dzwonkami. Generalnie to nie jest źle, przeca dużo roślin ocalało tylko z opóźnieniem startuje bo chłodek był. Co do Cacunia to każdy ma jakiegoś swojego potwora, którego z dużym trudem wyhodował.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do Cacunia, to jest uparta mała cholera, która usiłuje rządzić światem. Sama wiesz, imperatorzy i dyktatorzy wśród futrzaków pospolitsze niż u ludzi.
    Co do reszty, to zachwyt nad tym co rośnie u mnie jednak przeważa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż w tym roku woli się zachwycać niż narzekać choć po jej hyzopach to jeno strupieszałoś się ostała. No cóż, jest nowe miejsce na nowe nasadzenia. ;-)

      Usuń
    2. Tego się mam zamiar trzymać, dyptam zamawiam. Biały, zaraziłaś😀

      Usuń
  7. Po pierwsze melduję powrót z niebytu internetowo-blogowego, dzień dobry! Po drugie - przeleciałam co tam się działo jak mnie nie było, ale jeszcze nie mam siły na komentowanie wszystkiego. Po trzecie - uwielbiam peerelowskie porządne goździki, te duże i grube, ze szczególnym wskazaniem na białe, to są moje najulubieńsze kwiaty "wazonowe", najlepiej w ilości wiaderkowej :). Po czwarte - zazdraszczam czosnków, bo kiedyś mi coś z nimi nie wyszło i się zniechęciłam, może powinnam jeszcze raz spróbować, bo piękne są! Po któreś-tam - Liva cudna, z całego serca życzę Ci, żeby obficie kwitła, nieważne czy według katalogu czy jak w ubiegłym roku, obie wersje przepiękne :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne że jesteś, cała i wypoczęta, mam nadzieję😀.

      Goździki niestety nie były dokładnie takie jak za PRL, jednak ciut drobniejsze, bo bukiet z takich, gdzie nie obrywano bocznych pędów, w PRL pędzono je na jeden duży kwiat, a tu owszem, roślina ta sama, ale inaczej prowadzona. Też je bardzo lubiłam i żal że dokładnie takich jak kiedyś to nie ma.
      Z czosnkami spróbuj, te moje to stare wiarusy, sadzone w ubiegłym roku czosnki Krzysztofa dopiero pokazują pąki. Strasznie jestem ich ciekawa, pąki nisko i duże 😀 Liva fajna, lubię róże nawiązujące kolorami do zachodu słońca, lubię ogólnie róże, i tak, mam nadzieję, że się nią jeszcze będę cieszyć, oby tak było! Róże ogólnie są cudami i ich nigdy dosyć, tych raz kwitnących i tych dwa razy i tych co jak moja Inka, różane perpetuum mobile jak ruszy. Potrafią mieć urok, oj potrafią, ale jaka katalogowa urodność u MP! Też perpetuum podobno😀

      Usuń
    2. Róże są piękne, w zasadzie każda odmiana, ale ja sobie z nimi średnio radzę. Ogrodniczka ze mnie taka raczej dorywcza, staram się mieć rośliny mało wymagające, bo tych delikatnych szkoda dla mnie, mogą się zmarnować. Natomiast mój starszy syn pasjonuje się przydomowym ogrodnictwem, założył sobie cały różany ogródek i doskonale sobie z nim radzi. Ja więc poprzestaję na kibicowaniu i podziwianiu :). U siebie mam tylko jeden krzew różany nazwy nieznanej i próbuję utrzymywać go w dobrej kondycji, co nie zawsze mi się udaje...

      Usuń
    3. Bo to trudny zawodnik te róże. Samo to, że kolce już potrafi dokopać, poza tym nawet niezawodne różane twardziele wywijają numery nie do przewidzenia. Czasem wystarczy podziw i kibicowanie, nie wszystko trzeba.
      Czy pisałam że cieszę się z Twojego powrotu? No więc cieszę się😀😀😀

      Usuń
    4. Też się cieszę :))). Urlop nie do końca w moich klimatach, ale mężowi zależało, a dla mnie najważniejszy był totalny reset. Człowiek, dopóki gania jak nakręcony w kieracie codziennych spraw, nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo potrzebuje odpoczynku - nawet od tych zwykłych spraw domowych, nie mówiąc już o pracy, polityce itd. Nawet wiadomości nie czytałam.

      Usuń
    5. I bardzo dobrze, że był reset. Podobno cechą udanego odpoczynku jest przebywanie w nie do końca swoich klimatach. Inaczej niż zwykle ma być. Nie jestem do końca przekonana, czy pogląd słuszny, ale może coś w nim słusznego jest, skoro urlop zresetował 😀

      Usuń
  8. Dwa drinki też mogą być zgubne, jeśli nie pilnuje się mieszacza- mnie ongiś właśnie dwa znieczuliły skutecznie na 40-ce znajomego. Od tej pory patrzę skrupulatnie na ręce przygotowujących napitki :)
    Coś z tymi dzwonkami faktycznie dziwnego się stało, zdaje się, że moje też przepadły. Żałuję, że nie mam miejsca na pnące róże. Śliczna ta Twoja róża !

    OdpowiedzUsuń
  9. A Twoja JAKA! Cacusia. Na pnące róże nie musi być miejsca jak jest miejsce na kapryforium, czyli wiciokrzewy.. chyba, żeby bezkolcowe,brak w ofertach a np. prześliczna osławiona przez Agatę Christie Zefiryna. Ona inaczej się pisze i ma dodatkowo jakieś nazwisko, ważne że bezkolcowa, prześliczna i perpetuum, co z biegiem czasu coraz bardziej doceniam. Gdybym miała do dyspozycji przestrzeń, to tak, sadziłabym uparcie kwitnące raz a bardzo obficie. I takie będą kiedyś na granicy Bobusiowego lasku, bariera i przejście do bardziej zagospodarowanego sadku.

    Dzwonki tajemnicą, może one rzeczywiście takie pyszne dla mięczaków🤔. Tak jak tajemnica dlaczego niedziela z bolącym łbem, może bezsenna noc, może drinusie, a może łeb uznał że może sobie pozwolić🤔

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj ja drugi dzień bolący łeb podejrzewam pogodę. Co chwila lunie ale niebo wiosenne. Pogoda do spania kotki potwierdzają .
    Wczoraj byłam na zamawianiu wkładek. Za tydzień mają dzwonić żeby znów przyjechać przymierzyć odebrać. No i w poniedziałek akcja z przedłużaniem zwolnienia bo rzeczywiście bez sensu w pracy stać 8h a potem na rehabilitacje iść. Jak mycie zębów z przegryzaniem czekolady co chwilę.
    Ale bój będzie w poniedziałek na wizycie a potem o 14 ta rhabilitacja. Zobaczymy. Na razie przeżyć trzeba bolący łeb.

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Kocurro, spróbuj przespać. U mnie z Jacusiem nie da rady, a to całe lata był dobry sposób

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocurro proszę o wieści.

      Usuń
    2. Żyje. Tylko z cichacza sobie sprawdzam nowe wpisy 😝 a tu też cisza. Eh. Mam zdjęcia, ale nic się nie dzieje. A wiadomości nie czytam bo mi ciśnienie skacze.

      Usuń
  12. Kocureczku padam na ryja. Zajrzę do Cię jutro, co? U mnie wpis może będzie w niedzielę. Może. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpisy nie uciekają :D ostatni miałam spóźniony dzień dzieckowy. Ja też padam. Poczytam i padnę

      Usuń
  13. Kocuru, rechabilitujesz puętę?

    OdpowiedzUsuń