Czytają

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Księżyc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Księżyc. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Notatka 231 święta szkodzą na robotę

Nie umialam dziś pracować. Tyłek, kręgosłup, oczy i mózg - wszystko odwykło. Od jazdy pociągiem też. Od namordnika. 

I na tym się dzisiejsza notatka powinna kończyć.  Wrak za moment będzie wsiadał do środka transportu szynowego. Może się wrakowi uda zdrzemnąć to choć oczy odpoczną, bo w odbiciu lustra to jak po ćpaniu. Malieńkije, krasnyje. W planach dziś nie ma weta, za to jest odbiór z empiku książeczki o Muminkach.  Lisina intensywnie pilnowana i pieszczona jakby ciut odżyła, wet i tak niezbędny, ale spróbujemy na spokojnie, bo może rude po prostu wyczuwa stres.  

Jadę, i znów jasna dupa wsiadłam do przyśpieszonego a jadę osobówką. Zdaje się że kiciunia będzie wetowana po nowym roku, bo to jakieś stałe to robienie za osobowy.

Ach. Jeszcze to.

Księżyc mnie zaskoczył "rano". Złapany na cykance znów bez halo, a halo było rekordowe, wiszący na zachodzie w miejscu gdzie o tej porze roku słońce zachodzi. A jemu wcale się jeszcze na zachody nie zbierało, jakieś trzy godziny jeszcze się miał zamiar wypyziać. Na pierwszej cykance ta kula po lewej to on. Jasny i duży, w świetlnym kręgu. Co by tu zrobić, żeby go złapać w pełnej krasie...

Cykanek dużo, bo byłam pyzatym kolegą zachwycona. 








R.R. kombinowała przed drzemką. 
A za oknem to tak.


Ps. Rany, nic nie rozumiem. Obudziłam się przed M, spojrzałam w okno, a tam on. Pucuś dostojny, dość wysoko na niebie. Ponieważ w M było czekanie na zwolnienie pojedynczych torów, więc cyknęłam. Któryś był/jest UFO? Ziemia ma dwa księżyce? Wcale dziś nie zajrzał na antypody? Hologram puścili na niebo?  Koło M nie świecił i teraz nadrabia? A może po prostu ja się nie obudziłam?

Bo taki. Nad dworcem w M.



Nara, Czytaczu.

sobota, 26 grudnia 2020

Notatka 229 księżyc i barwy świąt

Jak było miło.  Wizyta u Bobusiów.







Dzień bury, a choinka jednak go zdobi. Nie ma raczej znaczenia, że drzewko stoi w niewyjściowym otoczeniu, bo na razie remonty odroczone, ale na piętrze wstawione okna. Nieważne. Choinka jest
mała, zdobna chaotycznie wyciągniętą z zakamarków bardzo niewielką ilością ozdóbstw, zdobią głównie zmienne barwy światełek, innych niż te z poprzedniego roku. Tamte, drobniutkie i o niezmiennym świetle z przewagą  białych zepsuły się, czego żal, były fajniejsze.  Choinka tradycyjnie w donicy, do posadzenia - już dwudziesta pierwsza, a przyjęło się ich więcej niż trzy czwarte. Zalesianie iglakami to głównie wyrzucanie szyszek i sadzenie świątecznych drzewek i las rośnie w siłę zdumiewająco szybko...

Dawno się nie widzieliśmy, więc opowieści różne brzmią nad stołem. Jednak nie ma to jak spotkania bezpośrednie twarzą w twarz, inne formy kontaktu wydają się ograniczające i z lekka sztuczne. Śmiesznot trochę, wspomnień trochę, aktualności parę.
 
Mniej więcej wszyscy zdrowi, na oko nawet psu się nie pogorszyło, co cieszy bardzo. Przeleżała wizytę ciężka krówka z łebkiem na moich nogach, co zniosłam z przyjemnością. Drugi psi kolega albo zapomniał, że się mnie boi, albo na czas świąt porzucił fobie. Dał się wygłaskać bez wstrętu. Bobuś zdrowy, choć się odzywają skutki przebytej korony. Długo się dochodzi do jakiej takiej formy, nie ma z tym łatwo - on formy jeszcze nie ma, ale cieszy się że się wykaraskał. Cholera to nie jest, ale przebiegi ma różne, dziewczyny ominęła bezproblemowo, Bobuś w tym swoim chorowaniu miał dwie noce o których myślał że to ostatnie.  A potem ni z gruchy ni z pietruchy, bęc - zapalenie płuc, podobno to częste po koronie. Wyszedł i z tego, zdaje się że bez uszczerbków stałych, a forma kiedyś powróci. 

Rodzinne Dziecko, dziwnie duże na dwunastocentymetrowych obcasach, przywiozło, odwiozło. Dobrze, bo w święta nie ma pewnych środków transportu publicznego, dojazd zawodny i trudny w tym kierunku w zwykłe dni, a co dopiero w święta.

Świat zimny, wietrzny i zbyt szybko ciemny. Zza chmur co jakiś czas wygląda kolega księżyc, dramatyczny, prawie pełny i z oczywiście pięknym halo, znów niewidocznym dla srajtfona. A co tam. Oto on. Halo proszę sobie wyobrazić, bo to co złapał srajtfon ma się nijak do prawdziwego. Wyraźny okrąg tęczowego  światła, średnica większa od księżycowej z cztery-pięć razy, jaśniejszy od wewnętrznej strony. 






To na razie tyle, Czytaczu. 
R.R. pisała.
Księżyc z ostatniej chwili, przesłonięty oparem chmur zaganianych przez wiatr w stado. Chyba najfajniejszy.









piątek, 18 grudnia 2020

Notatka 219 pytania na zapchajdziurę.

 


Nie mam siły na porządny post, choć cykanki zgromadzone niezłe. Tak mi się przynajmniej wydaje, że niezłe..  ale co ja tam wiem. Innym razem sprawdzisz Czytaczu, albo i nie. W zamian dzisiejsze księżyce.

Bo  informuję że kłamliwy kolega wrócił. 

*

*
Najpoważniejszy na górze, poniżej jakby frywolne, z bajki co nieco porąbanej, o np. upiornym czerwonym kapturku i biednym wilku, który pod groźbą przerobienia na podbicie kaptura musi opiekować się babcią, rozdrabniając pokarm za bezzębną staruszkę. Niby pastelki, niby różyki,  a krajobraz nieczytelny. Wymyślać mogę, naczytałam się nowych baśni, i co do niektórych starych mam teraz "ale"......

Do słuchania ładne pomiędzy gwiazdkami, więc trzeba przełączyć. Pytania zadawane łgarzowi. Hmmm, odpowiedź na pewno będzie prawidłowa, mur beton. Łagodna kołysankowa melodia i tekst o dylematach podstawowych. Same sprzeczności. 



Pisała R.R.

Ps. Pociecha. Wracam do starego planu pracy już definitywnie -mail tradycyjnie dziesięć minut przed wyjściem z roboty. To nie znaczy, że dostanę planowany kiedyś tam urlop, skąd. Ale za to wigilia wolna. 
Ps.

środa, 2 grudnia 2020

Notatka 201 Halo, księżycu

A pełnia trwa. Jeszcze piękniejsza niż wczoraj. Halo, czyli pierścień wokół wyraźne jak diabli, choć nie dla mojego srajtfona.  Zajumane prawie prawdę pokazuje, tak dziś świeci, ale jaśniej i wyżej. Bo pora późna to wyżej. Tak teraz będę wracać. Przez czas jakiś. Zdjęcie z wykop.pl.


A moje wczorajsze takie.


Dzisiejsze, to kłamliwie złapana cykanka. Bo jakieś odbicie się wdarło, i proszę, mamy mokonaukowy dowód na istnienie satelity satelity. 


A czy te cudzesy kłamią? Może tak, może nie. Kwestia aparatu i uczciwości fotografującego, oraz zmienności samego obiektu. Bo on naprawdę potrafi być i mocno rumiany i błyszczeć mosiądzem, oraz pokazywać blade zimne kolory stali, bieli, błękitu. Mały lub duży. Wielka perła.

















Część z powyższych kłamliwą. Nie sądzę że wszystkie. No dobra, cholernie późno, ale jeszcze jedna moja próba złapania zjawiska narzędziem niedoskonałym. 


No, co to ma być? Gołym okiem nie widziałam. Satelity satelity. 

Chyba  zmęczenie cykajacej udziela się narzędziu cykajacemu. Spać, najwyższa pora spać.

On nie krwawy, ani truskawkowy, ani nawet kukurydziany. On w pięknym lisim kołnierzu, czego za cholerę nie umiem pokazać. To nad moją cykanką najbardziej chyba podobne.

Dobranoc, Czytaczu. 
R.R. pisała











poniedziałek, 30 listopada 2020

Notatka 200 zwalę to na pełnię.

Zachciało mi się. Światła, tęczowego wazonu, szklanych przejrzystych zielonkawo kulek. Takich trochę większej niż jeden ale mniejszej niż dwa centymetry średnicy, przynajmniej paczki z trzydziestu-czterdziestu sztuk. Bo co za melancholijne widoki za oknem pociagu. Żałobne, mimo nielicznych białych dodatków, eleganckie elegancją karawanu zdobionego srebrzeniami, lub szarowłosej wdowy w perłach. Depresyjne jak diabli.. Na moment gwiaździsta sieć rzucona w szarość, światła nad bardzo szerokim torowiskiem przed Z. Regularnie rozmieszczone latarnie, złociste światło z każdej i ciemność zabarwia się złotem, butelkową zielenią, ciemnym szafirem.  A potem coraz ciemniej, biel coraz mniej istotna, zwłaszcza, że nie za dużo jej, na drogach, chodnikach, niektórych polach nie ma wcale. Więc wazon jakoś kojarzący się ze światłami nad torowiskiem, kulki i delikatne światełka. Może i bez światełek.  Przeceny powinny jeszcze być, ruszamy. I bingo!!! Są. Wszystko pasuje poza ceną. Tu nie ma blackweek, ceny w okolicy stówy za średni, a to malowane a nie wydmuchane te kolory. Ale trafione w punkt - takie kolory. 


Teraz przeboleć cenę i zdecydować się na fason. Ale malowane!!! I to od środka, a ja nie planuję sztucznych roślin. Inne takie. 


Szukam dalej, uparłam się. Galeria Jurajska. Sklep wiadomy. Koleja.













No nie. Miał być wazon. Żadnych bombek, nawet renifer-elvis, nawet krokodyle w wersji cyrkowej, nawet cała ocykana reszteczka i nieocykana ogromna reszta, nic, nic. Nawet ta małpa małpująca Buddę (ciekawe, czy ułożenie łap ma znaczenie. Czy jest opisane jako mudra), choć ona tak ładnie patrzy. A wazony - no nie ma. Niby ten z cykanki poniżej, aleee on teeeż maalowaany!!!! A po za tym nie błyszczy. 






Więc może eurofirany lub jaka duka. Sklepy przeniesione na piętro. No i tak zapomniałam o wazonie bo na piętrze. Bo na piętrze były one.

































Pchana żądzą wazonu dopiero przy akwariach z fauną wód egzotycznych załapałam, że ludzi to moc. Gęściej niż w akwariach. A przed sklepami co je chciałam odwiedzić - koleje. Rzuty oka na wnętrza, nie wygląda na to by widziane przez szybę skrywały wazony-wymarzeńce. Dziękuję. Nie wchodzę,  wychodzę....
















Klęska. Jak zwykle w starciu z Galerią. Za późno na powrót do sklepu z ideałami nie do końca idealnymi. Od jutra dyżury, żadnych sklepów, nie ma szans... Może w K.
Spacer na autobus. I cały czas mnie ćlamie. 













Co za jakaś cholera, w autobusie kombinuję, w domu grzebię po necie. Głupota. No, ale podobno gdy księżyc w pełni, to szaleństwo jakby normą. Mordują, napadają, a z pokojowych to lunatykują i wyją do księżyca. Może i wazonowa obsesja nie taka największa i nie najszkodliwsza. A i tak, draniowi się nie upiecze - dopadnę, nie jest powiedziane, że to musi być któryś malowaniec za stówę. 

Zdjęcie pełni zajumane. 
Moja cykanka po powiększeniu cykniętego satelity pokazuje taki jego obraz, zajumany bardziej zgodny z realem. Bo księżyc pełniowy aktualnie bardzo piękny, duży i ze ślicznym halo. Nic dziwnego, że powoduje obsesje. Wazonowe.



R.R. pisała, oczerniając satelitę.