Czytają

niedziela, 11 czerwca 2023

Notatka 519 sobota była.

Niewiele się dowiedziałam. 



Komunikaty muszę wyrywać, mój ulubiony Bobisław chętnie opowiada o okolicznościach towarzyszących, mniej chętnie o tym co się z nim dzieje i dziać będzie.  Sam podejrzewam niczego nie jest pewien, widzę jak szuka co jeszcze można i gdzie. Z każdym kolejnym tangiem zmiana, bo tu gorzej a tu lepiej niż zakładano.  No i tak okazało się że sprawa z leczeniem Bobusia jest o wiele mniej posunięta niż miała być, ale za to być może będzie lepiej niż się zanosiło. Z jednej strony nadzieja, z drugiej denerwujące czekanie.  Teraz przerwa na trzy tygodnie i potem znów będzie się dziać, w zależności od tego jakie efekty będą po zagojeniu tego co już było robione. 



Czyli do mety daleko. Bobisław w każdym razie spokojny jak masyw górski, taki bez lawin, wybuchów i trzęsień ziemi. Zadaniowo podszedł do tematu, stosuje się do zaleceń, ale i wciąż szuka. Nie jojczy. 
Nie wiem czy to częste, faceci jojczą, nawet nie ich wina że jojczą, inny trochę system nerwowy. Ale z drugiej strony to rzadko która kobieta rwie się do mordobicia, u facetów częstsze. Bobuś, z tego co widzę od zawsze  ma inaczej.  Bywa twardzielem nie od mordobicia. Już w komentarzu pod poprzednim postem napisałam w jak dziwny sposób czerpie siłę z tego co zdołał znieść. Do pewnego stopnia da się zapanować nad reakcją ciała i psyche na temperaturę, ból, hałas, nie każdy chce i umie, Bobuś chyba umie.   



Bobuś spokojny, ogólnie spokojność i pogoda ducha odpowiadająca tej w otoczeniu. Te kilkanaście godzin soboty to przerwa od duchoty, susz, zimnic i upałów, burz i lejnych opadów. Coś na kształt sielanki. Wiadomo, chwilowa sielanka, ale miło.



Impreza urodzinowa-imieninowa była w sielance, w tej przerwie od niemilstw. Oczywiście że kosiary po sąsiedzku rzegotały mechanicznie, szpice pierwotne wyły, ale jakoś tym razem króciutko, mokra trawa chyba źle się kosi a po deszczu słabiej chce się wyć. Za to ptaszęta rozmaite dawały z siebie wszystko.
Przyjemnie było.



Bobuś w humorze świetnym, ale po abstynencku. Tak nic a nic, ku mojemu zadowoleniu. Bez miłosierdzia żadnego napiszę że zaczynałam się bać przed zdrowotną akcją, czy mi się Bobuś nie rozpije na amen, alkoholu było dużo za dużo i za często. Prawdopodobnie usiłował tym piciem zagłuszyć zdrowotne turbulencje, co jest zawsze jednym z durniejszych pomysłów. Teraz nie wolno, zero jakichkolwiek procentów, to jedno z zaleceń których bezwzględnie musi przestrzegać od początku leczenia. I bez skrzywienia przestrzega, nieoczekiwany bonus. 



Ja doskonale wiem, że dostęp do procentów dla wielu jest miarą szczęścia, ALE. 


No dobra, napiszę. Bałam się że będzie jak z Bobusiowym tatą. To nie był alkoholik stoczony na dno, ale dno majaczyło, królom życia tak się robi. Miał zalety, owszem, w obliczu całokształtu one były coś jak topielce na brzegu, takie całkiem utopione i niedotopione. Królowanie tak utopiło.


Bobuś odziedziczył po swoim tacie jego zalety w trzystu procentach, wredoty i egoizmu to z ćwierć promila, może nawet jeszcze mniej. Geny bywają jednak złośliwą potęgą, mogło dziać się źle. Ale dostał czas, cud dany nielicznym. 


Impreza była super, ale Dziecko szybciutko spruło. Prawdopodobnie skorzystała z okazji że dozór nad tatuniem grupowy i da się oddalić celem odpoczynku wśród rówieśników. W pełni zrozumiałe, Dziecko trzyma i spisuje się rewelacyjnie, ale urlopy i odsapy konieczne. 

Nic tym razem w zielonym nie dłubałam, mokro w zieloności, bo w piątek przelało bardzo solidnie, ranny deszcz dał wilgoci na dłużej. Dżungla bardzo mokra. Brak mi w masie zieleni większych plam koloru, za mało żółci, bieli pomarańczu. Królują fiolety, trochę ich za dużo, część tego co teoretycznie miało być niebieskie przyjęło od otoczenia kolorek.


Naparstnice w tym roku cudnie wyniosłe, samosiewy tam gdzie im pasuje, róże dopiero będą na poważnie kwitnąć, czosnki Krzysztofa są tylko z ostatniego jesiennego sadzenia, wcześniejsze odfrunęły. Nie widzę czerwonych żmijowców, białych dyptamów.

Orliki na cykankach jeszcze pobite deszczem, mnóstwo roślin wrzeszczy o przesadzenie, część zjada kolegów i koledzy ledwo piszczą. Chwastów moc, a przecież tyle tego wyrwałam, no ech. Dżungla, mlaskata i ślimacza. 

Gdy wracałyśmy niebo na zachodzie było łagodnym cudem perlistych oranży i róży, słońce już się chowało. Coś z łagodnych perlistości było w całym krajobrazie, mimo że jak widać na niebie szarawo. Takie obrazki tam, gdzie kawałki horyzontu, cykanka wątło oddaje perłowość, ale może coś z niej zobaczysz Czytaczu. 



I przydrożne maczki. 


Pisała R R.

48 komentarzy:

  1. Jest jak jest, w tej sytuacji calkiem przyzwoicie,chociaż wiadomo, że dopiero po całej akcji leczniczej za jakis czas sie wszystko uspokoi , wyciszy i poprawi. Bobuś dzielny, dobrze, że nie z tych jęczących.
    Zaxhody pięlne, tutaj codisnnid spektakl, ale drzewo mi zasłania obserwację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doceniałam do tej pory dzielności Bobusia.
      Zachody piękne, dobrze że coś mimo drzewa widzisz😀

      Usuń
    2. Przepraszam za literowki.

      Usuń
    3. Ale rozumiem, to nie masz za co przepraszać. Był czas że Chamydło Gugieł usilowalo pisać za mnie. Ło Jeżu Maluśki, to był brutalny boks, takie pisanie, poprawiałam po kilka co najmniej razy każde słowo. To już sto razy lepiej że ci twój gugieł zostawia literówki😀

      Usuń
    4. Pisze w telefonie, gugiel nie ma nic do rzeczy, nie używam klawoatury ze słownikiem i pomocą pisania,bo by mnie szlag trafił, za to jak piszę wiecej chowa sie to co piszę i wtedy błedów nawalę, sprawdzam, ale czasem paluszek sie omsknie.

      Usuń
    5. Ja przecież też na telefonie piszę. Nie ustawiałam nigdy słownika i klawiatury (poza wyborem polskiej), samo się zmienia. Więc mam tak, że przepuści mi każdą akrobację nie do odczytania albo uparcie i do wścieku zamienia słowa popularne na popularne bardziej, nawet już przy zapisie. Bo wie najlepiej.. Kiedyś pisałam do kumpeli że są w graciarni malowane tacki (zbiera) z miasta Baku, pisałam i pisałam i pisałam a zmieniało mi na buku, baru, beku, bąku, braku, byku, i jeszcze jakieś podobne, po kilka razy na każde. "Z Baku" coś bardzo nie pasiło, już łatwiej by przeszło gdybym się zwracała do kumpeli per "zboku". Uparłam się wtedy, poprawiałam na Baku, zatwierdzałam, a i tak wysłałam "masowane z boku". Więc jak da się zrozumieć to już jest nieźle😀

      Usuń
    6. Nie wiem jak może Ci zmieniać, jesli nie masz włączonej poprawy czy słownika, który jak tylko zaczynasz pisać od razu wstawia słowo . Jesli jest odpowiednie, to sie je zostawia, jesli nie, to zmienia. Mnie nic nie zmienia, nie ma takiej mozliwosci, pisze jak na normalnej klawiaturze komputerowej, ( jest wybór klawiatur w telefonie) to ja sama piszę szybko, i nie zawsze trafiam w odpowiednią literkę, kliknę opublikuj, bez sprawdzenia i tak to później wygląda.

      Usuń
    7. He, a u mnie zmiany co jakiś czas i rączki do nich nie przykładam. Za cienki bolek jestem do własnoręcznych zmian i tego po prostu nie robię bo nie umiem. A fluktuacja zachowań pisanego tekstu jest, i to znaczna. Aktualnie to większość tekstu jest tylko moja i ja odpowiadam za byki. Jak nie wybiorę literki z dodatkową kropką czy kreską, to raczej mam "a" i "l" zamiast "ą" i "ł". Ale gdy używam słowa np. "pasiło", to już zaczynają się podstawiania "paliło". Nie mam nawyku wybierania z górnego paska klawiatury podstawianych po napisaniu kilku liter wyrazów, piszę cały wyraz z polskimi znakami, spacja, następne słowo. Nawyk z długoletniego stukania w maszyny i klawiatury komputerowe, inaczej mi się nawet nie pomyśli że mogę, oczy mi na ten wiersz z podpowiedziami nie lecą. Patrzę na naciskane literki, a potem niespodzianki, co innego pisałam, co innego napisane. Bardzo duże różnice potrafią być.

      Usuń
    8. A no tak. Dlatego ja bylam wsciekla na takie poprawki, i J.mi wyszukał wstrod roznych opcji klawiaturowych taką prostą . Poproś może Dziecko, niech spojrzy i zmieni Ci klawiature na taka bez autokorekty. Albo wpisz w wyszukiwarce jak wylaczyc autokorektę w twom telefonie, bo w kazdym pewnie jest inaczej.

      Usuń
    9. Dam sobie z ustawianiem spokój, i tak przy każdym reanimowaniu srajtfona po "zgubieniu" karty SIM zaczytuje on sam z siebie ustawienia. Tego muszę pilnować i korygować, jakieś bluetohy, blokady układów ekranu głównego.

      Usuń
  2. To zdecydowanie rok naparstnic- u mnie też kwitną wyjątkowo :) Zazdroszczę deszczu, u mnie tradycyjnie susza, latam z wężem i ratuję omdlewające rośliny. Świetne to zdjęcie z maczkami. Dobrze, że Bobuś jako pacjent poważnie podchodzi do leczenia. A co to za procedury, które są tak bolesne ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie najpiękniejsze naparstnice to w tym roku białe, ale wszystkie dają czadu. Ech Mariolu, głównie to lasery ratują i robią ból, bo strzały laserowe w zniszczone tkanki i nerwy. Na szczęście pozytywny efekt jest.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie uwierzysz. Było tak. Niedziela była fa-tal-na. Im później tym bardziej źle, nie czerwony alarm, ale go coraz bliżej, a tu niedziela i z wetami krucho. Było znów sikane prawie nic, krwawe nic. Było bezlitosne faszerowanie nospą, za co się obraził, schował na całą noc. Nie życzył sobie żadnego czegoś z mojej strony, nieufność i bolesny foch. Bo bolało, nie pomogłam, pchałam paskudztwa (1/4 tabletki Cystone, no i nospa, potworność), straszyłam-wystawiłam na wierzch transporterek, masowałam brzuszek a on nie chciał. Moje nerwy, strach, przez trzy czwarte nocy co trochę było zagladanie do Jacunia. Zasnęłam jak szarzało, bo Cacek wstał, napił się i trochę zjadł. Po trzech godzinach mnie obudził, ZLAŁ MI SIĘ na kołderkę, tak mnie obudził. Obficie sobie polał, oczywiście lał złośliwie w ramach zemsty że byłam be. Oczywiscie ulga mnie rozłożyła pedagogicznie, kołderka natychmiast poszła się prać, wyciągnęłam drugą i już na spokojnie rabnęłam się dosypiać. Po niecałych dwóch godzinach znów pobudka ciepłym potopem. Następne sikanie mniejsze ale zlane trzecie przykrycie. Obraza jest. Podła jestem nadal, faszeruję, więc niech mi siusia, ale pokój na noc to będę przed Jacuniem zamykać.

      Usuń
  4. Nafaszerowany, leki podzialały i sika. Może trudno mu kontrolować, jak tego siku jest sporo, po za tym yak czy siak jest w stresie, bo wszystko nie tak,,boli, itp. Biedny Jacuś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny, przyznaję. Nie mam zamiaru bić, krzyczeć itd., ważne że sika. Jak nie będzie miał problemów z hydrauliką to będę prostować ścieżki, zawracać do kuwety, teraz chronić łóżko i nadal faszerować. Najwyraźniej coś odblokowane, może żurawina lub Cystone zaczęły działać, może nie działają wcale, a wychodzące kamienie blokują dopóki nie wyjdą? Nie wiem. Kalendarzyk zdaje się że zaprowadzę - poniedziałek i wtorek sika.

      Usuń
  5. Ja mam wiszący kalendarz i tam zapisuje w kwadraciki wszystko bo nie ogarniam tej kuweeetyyyy 🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam u Ciebie. Rozumiem❤️. Szacun dla Młodego, szacun dla Was. Tylko w momencie mnie poniosło jak przeczytałam o wrednym gadaniu. Rany, no. Nie ma sensu pisać co bym zrobiła gadaczowi.

      Usuń
    2. Tak Młody bardzo zaangażowany on mówi że on się dołożył z kieszonkowego aby tylko je zostawić bo one jego maleństwa. Biegną od razu na ręce i w ogóle ehhh

      Usuń
    3. Do zakładki niestety ale poszła z zakładu. I ty nie widział od chwili gdy zabrałam małe. Naprzeciwko są domki jednorodzinne albo poszła tam albo miała starcie z lisami

      Usuń
    4. Najgorsze że miała ruję i jest totalnie dzika i poszła. Wiem że są szczury na terenie więc kocia poszła stąd razem z kocurem. Lisy są nadal na obrzeżach. Więc też to jest kłopot bo w klatkę mogę złapać małego lisa zamiast kota...

      Usuń
    5. Każdej zmiany codziennie pytam. Oni widzieli te kocice w weekend jak zabrałam małe a potem lazila miauczała po całym terenie i zniknęła. Poszła kocura szukać gdzieś indziej na domki pewnie. No i jak tu zadziałać jak totalnie dzika puszczalska znika jak już mam igadanego weta i tylko klatka się musi zwolnić żeby wypożyczyć. Nosz kurde

      Usuń
    6. Jak tak, to nie poradzisz. Trzeba niestety czekać na rozwój zdarzeń, może dalszego ciągu nie być lub być, okaże się. Coś mi tu jednak nie gra w tych zeznaniach pracowych, rozumiem, w pracy jest praca, nikt nie może ciągle wypatrywać kocicy. Ale skąd podstawa do hejtowych odzywek? Na to mają czas? Naprawdę bym opierdała bezlitośnie.

      Usuń
    7. Palaczy pytam bo oni wychodzą na palarnie co jakiś czas na dymka to mogą ją widzieć. Ja nie mam okazji tam się kręcić, bo nie palę a i wdychać tego smrodu nie chce.
      W piątek inna zmiana rano i też ich zapytam.
      Przy biurowcu nikt niestety kocicy nie widziałem. Wychodzi na to że ona wtedy kilka dni pochodziła pokrzyczał i poszła szukać szczęścia gdzie indziej.
      Albo lisy ja pogoniły albo upolowały. Wolałabym żeby jednak nie została zjedzona
      ...

      Usuń
    8. Kilka dni po tym jak je zabrałam i byłam nietomna od karmienia ich po nocach to przechodził technolog i chyba ze dwa razy mówił że kocica szuka małych, dwa dni - na moje odparowane, że nie były karmione dwie doby i mają szczęście że przeżyły nie powiedział nic, na drugi dzień znowu że kocica chodziła miauczała ponoć, a ja mu powiedziałam, że ona drugie małe chce mieć a te odrzuciła bo głaskane wąchała i poszła sobie przecież. To on wtedy że ile ja mam kotów a co go to obchodzi no bo te trzy ko olejne. No dupek taki że nie wiem. Potem kocicy już nie a a ten się pyta czy są u mnie, albo czy dalej mlekiem się karmi, ja mówię że nie już nie, to on do koleżanki z dupy przy mnie wypala czy ona chce kota przeze mnie wykarmionego. No debil jakiś. Ale kierowniczka zmiany go olala. Słowem się nie odezwała nawet, bo to gówniarz jest, nie ma 30 lat, niemowlaka ma , zwierząt nie ma. Teraz go chyba wyjebali na trzy zmiany i możliwe że się wyzlosliwia dupek.. ale podobno już jakieś skargi poszły od innych osób że agresywny arogancki. Dziewczyny mówią, że ja widać nie miałam okazji ale on podobno jak się zacietrzewi na czymś to jak rzep. Więc powiedziałam że jeszcze raz jakiś durny tekst i idę do kadr. Ile można znosić debila.

      Usuń
    9. Moje metody nie muszą pasować do Twojego charakteru i do sytuacji, nie chcę wyjść na aroganta wtryniającego się z radami gdzie go nie proszą. Ludzie bywają przedurni, ja też. Nikt nie ma skutecznej w 100% recepty na życie i właściwy sposób postępowania, nawet na własne. Ale jakieś metody i ścieżki postępowania jednak są, skuteczność w 90% wystarczy by próbować. Więc reaguj, tak jak uznasz za słuszne, lekceważenie też się liczy. Oraz cała reszta od zdziwienia że pakuje Ci się w życie prywatne z żądaniem odpalantowania się, po wizytę w kadrach. Szkoda zdrowia na przeżywki fundowane przez aroganckiego idiotę.

      Usuń
    10. Mam nadzieję, że więcej nie podejdzie, bo już nie wytrzymam i mu coś powiem. Taka jedna pani powiedziała już do niego że najwięcej do gadania mają ci co nic nie robią to sobie podobno odszedł urażony. Żaden z niego technologi. To po prostu w ramach oszczędności wzięli go od nas z ludzi z maszyny na tego technologa
      . Ja też umiem uruchomić i zatrzymać maszynę, ale mi dobrze tu gdzie jestem. Oni mają raptem 50 zł więcej na rękę ... Taki to zakład niestety. Ale szkoda gadać. Blisko mam i za duże zobowiązania, żeby rzucać i coś zmieniać. A tak 7 godzin i mam w daszku. Ten hejt mną wstrząsnął no nigdy się nie spotkałam po prostu z czymś takim.

      Usuń
    11. Tylko pogratulować że dopiero teraz.

      Usuń
    12. Podobno kocica się jednak pojawia. Dzisiaj w urzędzie będę się pytać o te klatkę.

      Usuń
    13. Jest jedną na całe miasto i jest w użyciu 🤣 miasto przyjazne kotom, taaaa.....

      Usuń
    14. Porządna klatka łapka niestety ale kosztuje a to powinien mieć każdy weterynarz wg mnie. Ale nie mają. Mają swoje wydatki. A wiadomo jak bywa. Ktoś pożyczy i nie odda i mają utopione pieniądze... Eh

      Usuń
    15. Znowu ten głupek tym razem przy kierowniku zmiany spytał jak tam koty to powiedziałam że mają się dobrze. A on na to, że czy jakaś fundacja czy ktoś ich nie chce to powiedziałam że wszędzie jest bardzo dużo maluchów a on że czy chociaż ktoś jakąś karmę daje miasto albo fundacja to mu powiedziałam że fundację żyją z tego co dadzą ludzie a ja tu nie znam żadnej żeby pomagała ludziom. Jedna co była upadła w zeszłym roku. Mistrz zmiany sam potwierdził, że fakt że padla. On chyba myśli, że ktoś weźmie małe i ma z tego jakąś karmę. Nie ma u nas takiej pomocy. Miasto daje kilka puszek na cztery miesiące na koty na działce. Mama kupuje sama i karmi je. Jedyna fundacja co jest jest zadluzona a druga to prywatne osoby które mają problem z wykarmieniem osesków znalezionych na działkach gdzie moja mama ma też dzialke. Nie wiem o co człowiekowi chodzi. Ale jak mistrz mówił, że czy jakbym miała coś to miasto by pomagało to mu powiedziałam zgodnie z prawdą, że fundacje żyją z tego co dadzą ludzie. A przy naszych wypłatach ludzie sami starają się przeżyć. Na co on żartem że mu jego jeden kot wystarczy. Do mojego mistrza nic nie m, ale nie wiem jakie intencje ma ten człowiek. Już dawno nikt się o nie nie pyta. Dwie dziewczyny co pomagały przy akcji wiedziały domyślamy się że pewnie je zostawię u siebie. Jedna przynajmniej mówi, że ona nas widzi i weta i mówi że widać dobrego człowieka. Sama też ma znajdy. Ehhhh. Dziwny ten człowiek powiem szczerze. A specjalnie pytał przy kierowniku bo go na hali określam ;D

      Usuń
  6. Ciesz się że sika, nawet jeśli ma lać na kordłę to grunt że leje. Mla trzyma kciuki za te sikospady. U nas kiepsko i zaginęła Okularia po awanturze z Mrutkiem i Pasiakiem o nowego kochanka. Mła łazi po osiedlu i nawołuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, cieszę, niech leje, ech.
      Okulario, do domu!!! Pasiaczku spokój i godność osobistą prezentować proszę!
      Tabi trzymaj się, nie wiem czy zwrot "u nas kiepsko" powiadamia o jeszcze innych niż wiadome atrakcjach, ale się trzymaj. ❤️❤️❤️❤️

      Usuń
    2. A Mrucio do kojenia mruczeniem !!!

      Usuń
    3. To chyba nie epizod. Widać postanowił być bardziej macho.
      Mrucio do mruczenia!!!

      Usuń
  7. Tabazo,,przytulam, a Okularię wzywam do powrotu na łono !

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. A i owszem. Być może coś jest Jacuniowego w kuwecie, ale nie może tego być dużo. Sześć kursów pralki na kołderki, koce, trzy kursy na materacyki i prześcieradła. Jeden kurs na ciuchy i ręcznik ściągnięte z haczyków. No.

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Nie pyszczę. Rzecz odbywa się następująco. Idzie do kuwety, kuca i nic lub parę kropelek. W pokoju jest druga kuweta wyłożona podkładem. Krąży tak pomiędzy kuwetami, rezygnuje. Zaleganie, widać że obolałe i sen. I po spaniu już nie idzie do kuwet tylko na tkaninowe miękkości. Po czym następne sikanie już w kuwetę.

      Usuń
    2. I za cholerę nie upilnuję, gdy jestem w pokoju blokuję od wewnątrz drzwi, gdy mnie w pokoju nie ma to nie ma blokady, otwiera, nawet nie wiadomo kiedy i hulaj dusza, można lać. Nie mam gdzie schować pościeli, owinęlam folią, wlazł pod. Ręce opadają.

      Usuń
    3. Może go tam coś boli że na miękkim siusia. Nie no masakra, że nie powie takie gdzie boli tylko zgadywać można 🙀🙀🙀

      Usuń
    4. Tak, myślę że ma przynajmniej jakiś dyskomfort, o ile nie ból. Gdybyż nospa była łatwiejsza do dania! Dlatego nie krzyczę, sam Jacuś widać że wolałby w kuwetę, ale go na razie odrzuca.

      Usuń