Oczywiście że ciąg dalszy sagi o SiO2, tym razem nieprzejrzystym, o budowie i sposobie powstania nie zawsze jednoznacznym. Było o takich kamolach z tego miłego związku co tworzą kryształy przejrzyste. Był tam też taki, co właściwie powinien wystąpić w tym odcinku, rzadko jest przejrzysty, rzadko ląduje jako cenność i ozdoba. KWARC MLECZNY. Ale to on jest głównym bohaterem wśród krzemionkowych kamoli, no jednym z głównych. Wydobywany przemysłowo przede wszystkim on jest źródłem czystego kwarcu. Surowca o tyłu zastosowaniach, że mózg się lasuje. Szkło niezastąpione w fotografii, przyrządach optycznych, laboratoriach. Rdzenie światłowodów. Procesory komputerowe. Silikony. I Buka wie co jeszcze. Osobiście uważam że jest urodny, nawet bez dodatkowych upiększeń w postaci metalicznych drobinek, asteryzmu czy włókienek azbestu dających efekt "kociego oka". Co do budowy, to owszem, tworzy kryształy.
Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało. Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
Czytają
wtorek, 14 marca 2023
Notatka 484 ci skryci. Część pierwsza.
Za przejściowym w budowie awenturynem pojawiają się skrytokrystaliczne wcielenia SiO2.
Pierwszy to chalcedon. Tworzy mikrokryształki o układzie trygonalnym, ułożone wstęgowo-włókniście, ale bardzo często zniekształcone. Występuje w prawie wszystkich kolorach, z białym i czarnym włącznie, reszta kolorów co prawda nie występuje w wersjach podstawowych, klinicznie chemicznych i czystych. Z przejrzystością też jest różnie, nigdy bardzo przejrzysty, nigdy całkiem nieprześwitujący, białe i czarne bywają prawie zupełnie nieprzeźroczyste. I tu konia z rzędem temu, kto na pierwszy rzut oka stwierdzi że biały chalcedon to nie mleczny kwarc. Twardość teoretycznie ta sama, no, chalcedon miewa mniejszą ze względu na wzbogacenie krzemionki o dodatki dające barwę, tworzące wtręty. Skład też taki sam, wszystkie wtrętowe i barwiące dodatki są w takiej proporcji, że to nadal jest SiO2. Jednak biały chalcedon może przyjmować ciepłe obcienie bieli.... No dobra, on ma miękki połysk, taki ciut atłasowy, może po tym.... Albo po tym, że przechodzenie w inne odcienie i kolory niezauważalne lub bardzo ostro odcięte.
Chalcedon miewa odmiany doceniane jako klejnoty w sposób szczególny.
Od razu to zaznaczam, zanim sypnę nazwami kamoli i obrazkami cudnymi. Pierwsi na to, że zwarty, gładki chalcedon jest świetnym choć trudnym materiałem do precyzyjnych drobnych rzeźb wpadli w Mezopotamii, część ich świetnie zachowanych pieczęci cylindrycznych to właśnie z chalcedonu. Niektóre odmiany wstegowo barwnego i jednobarwnego okazały się surowcem idealnym, zarówno do pieczęci rzeźbionych wklęsło, by po odciśnięciu w miękkiej masie dały wypukłą płaskorzeźbę, jak i do oglądania i podziwu bezpośredniego, czyli od razu rzeźbionych wypukło.
Cała sztuka rzeźbienia w twardych minerałach to gliptyka. Artysta to gliptyk. Podziw wielki, bo ci anonimowi artyści nie mieli wszak innych narzędzi niż ręczne, w szkło powiększające też wątpię, w posiadanie diamentowych końcówek dłutek również. A to są piekielnie precyzyjne wykonane drobiazgi, przepiękne. Rzeżbiony kamyk to gemma, rzeźbiony wklęsło to intaglio, wypukło to kamea.
Nazwy odmian materiału rzeźbiarskiego potem.
Intaglio.
Ten kamień był już oszkalowany.
Uwaga, pokazane cuda wcale wg. mnie nie są najpiękniejsze, to bezładny wybór z tego co dostępne w necie, Mezopotamia, Etruskowie, starożytny Rzym, Bizancjum, renesans, secesja i art deco. Brak starożytnego Egiptu gdzie też uprawiano sztukę gliptyki, na hasło "Egipt gemma" net uparcie pokazywał uroki kurortu on inclusive i za cholerę nie umiałam się dobrać do skarbów. Ale np. intaglio w koraliku to pieczęć z czasów panowania na terenie obecnego Iranu dynastii Sasanidów, a oni rządzili od trzeciego do siódmego wieku ubiegłego tysiąclecia . Pieczęć sasanidzka, jak najbardziej.
No. Teraz mogę o odmianach.
Ostatnie foty to oczywiście ametyst. Pisałam, że on jako kryształ niełupliwy, i w związku z tą cechą był/jest/może być materiałem rzeźbiarskim dla gliptyka. Może to dodatkowy powód dla którego był umieszczany w biskupich sygnetach - bo mógł służyć jako pieczęć, intaglia w ametyscie dosyć częste. No ale ja o chalcedonie.
Odmiany minerału są liczne, posiadają własne nazwy, czasem jak nazwa ONYKS dotyczące nie tylko chalcedonu. Onyks chalcedonowy, ten od tysiącleci ceniony jako klejnot, jest rzeczywiście chalcedonem, ale w kamieniarstwie nazwa stosowana dla wstęgowych marmurów i wapieni, rzeczywiście kolorami i układem warstw przypominających chalcedon w skali makro. Rodzajów onyksu, tego z SiO2 jest kilka, można mówić o onyksie czarnym, białym, czerwonym, zielonym. Można go też zaliczyć do agatów, z powodu takiego, że warstwy kolorów następują po sobie tworząc wyraźne kontrasty. Co widać na niektórych gemmach, jest jedna wykorzystująca układ trzech onyksowych warst, czarna-biała-czarna. Taki biało-czarno warstwowy onyks jest nazywany arabskim. Onyksy mają stosunkowo nikłą przejrzystość, tym moim zdaniem wyróżniają się spośród pozostałych chalcedonów. Mogą występować w różnych wariantach barwnych, także i w formie takich warstw, które pozwalają na uzyskanie jednolitego w kolorze kamienia. Białe, czarne, szare, brudno czerwone, zielone.
SARDONYKS to też warstwowiec, warstwy jasna i ciemniejsza naprzemienne, tyle tylko że ta ciemniejsza warstwa jest w odcieniach brązu.
Oba, onyks i sardonyks można spokojnie zaliczyć do agatów.
KARNEOL. Główny materiał do wyrobu pieczęci. Tradycyjnie to z niego te dla wysoko urodzonych, co zapoczątkowali chyba Sasanidzi. Nigdy zupełnie przejrzysty, zawsze w odcieniach bardziej nasyconych i ciemniejszych od różowego kwarcu. Nigdy czysto czerwony, odcienie od takiego gdzie widać zgaszony pomarańcz lub malinowy róż do prawie ciemno bordowobrązowych lub brązowych. Nie będzie piękniejszych obrobionych artystycznie niż pokazane w gemmach, więc takie nieartystyczne. Z Wiki.
Uważam że przepiękne i bez gliptyki.
W Polsce występuje w tych samych miejscach co chryzopraz, czyli złoża i skały niklonośne w Szklarach koło Jordanowa. Głównie tam, ale w innych miejscach też.
Ciemniejszym, wydobywanym głównie w Indiach jest sard. Chemicznie nie do odróżnienia, pod względem budowy również, teoretycznie ciemniejszy, w praktyce wystawiany przez Indusów na słońce, ono go rozjaśnia do żywszych odcieni. Specjaliści od szachrum-machrum mają swoje sposoby, kąpiółki i gotowanie w roztworach związków żelaza też stosowane.
Zielony - CHRYZOPRAZ, prazer. Barwę miewa prześliczną, od odcieni zielonych jabłek, takich papierówkowych, poprzez zniebieszczone seledyny do trawiastych w typie młoda trawka. Ten kolega nie ma gemmowych przykładów, może byłyby w Egipskich obrazkach, Egipcjanie z czasów faraonów wręcz go kochali, jego kolory też. I tak, występuje i u nas w wersji ślicznej.
Kolor spowodowany niklem. Odmiana chryzoprazu z licznymi białymi wtrętami nosi nazwę PLAZMA i w jubilerstwie stosuje się tę wydobywaną w Indiach.
I uwaga. Po publikacji posta, przy zupełnie innym szukaniu znalazłam egipski chryzopraz. Datowanie to ok. 1400 p.n.e. oczywiście skarabeusz.
No. Odetchnęłam. Jest.
Zielonym chalcedonem jest też PRAZ, jednak jego kolor spowodowany obecnością aktynolitu i chlorytu. Zupełnie inny odcień zieleni, dla mnie dużo wspólnego mający z wojskową.
HELIOTROP szarozielony w rudoczerwone plamy, kropki i smugi. Tradycyjnie używany do szlacheckich sygnetów, oczywiście że rzeźbionych. Tradycje rzeźbienia w nim doskonałe, to pokazane intaglio w nim dłubane pochodzi z Bizancjum, a sama pieczęć jest własnością archidiecezji w Przemyślu. I prywatnie to on, ten heliotrop, mi się nie podoba, więc ta antyczna pieczęć to dla mnie już dosyć.
Sygnet jednak dla dokumentacji dokładam.
Poza tym chalcedon może zawierać rozmaite wtręty, smugi. Do niedawna kwalifikowano takie kamyczki jako np. agaty mszyste inaczej dendrytowe, agaty muszkowe, obrazkowe lub pejzażowe, smocze, ale od trzydziestu lat won z określeniem. Nie przysługuje, bo one nie pasiaste. Nazwa se poszła, kamyki zostały.
I znów, na mojej mini giełdzie okazy jakich net nie oglądał. W necie dostępne wlaściwie tylko dendrytowe, smocze sztucznie dobarwiane, krajobrazowe mierne. I dlaczego prawie wszystko na jasnym tle, gdzie rude z białym, gdzie zielone?!!! Jeden? Mało. Wcale nie takie cudo, widziałam lepsze.
Chodzić na kamienne imprezy polecam.
W ostatniej chwili na twarzoku Geology wonders znalazłam wyszlifowany na stópkę jaskiniowca wyjatkowo skomplikowany mszysty. Proszę. Tu przynajmniej widać niektóre z występujących barw.
Smoczy chalcedon, to taki spękany, gdzie siatka spękań wypełniona krzemionką o innym odcieniu. Efekt łuski, skóry krokodyla. Drobne te pęknięcia lub całkiem spore, ale rysowane delikatną kreską. Tu zbyt wyraźna różnica kolorów, podejrzewam kant.
To teraz prawilne AGATY. Tylko zauważę, że podobno mamy w Płuczkach pod Lwówkiem Śląskim miejsce wydobycia jednych z najpiękniejszych agatów na świecie, stąd się wzięło LWÓWECKIE LATO AGATOWE.
Podobno.
Lwóweckie okazy.
Ze złości na brak w necie głównie porządnych smoczych chalcedonów, innych agatów szukać nie będę, muszą starczyć te płóczkowskie. Ani omawiać nie będę. Żadnych.
Chalcedony oszkalowane. Pierwszoplanowy tajniak krystaliczny. Na drugoplanowych tajniaków, a są, brak mi na razie siły i post się robi niestrawny.
Nara.
Pisała R.R.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja Ci tylko powiem, że nie wiem, co się dalej dzieje z tymi przepięknymi agatami lwówecko-płóczkowskimi, bo jak szukam ładnego wisiora czy naszyjnika z agatem, to ciężka sprawa... Niby jakieś są, ale słabo z wyborem... Jedyna nadzieja w Lwóweckim Lecie Agatowym, w ubiegłym roku przegapiłam, w tym - jest plan.
OdpowiedzUsuńCo się dzieje? Nie mam pojęcia. Ciężko kupić wszystkie polskie kamienie, jest problem już dystrybucją, a z cięciem i szlifowaniem jeszcze gorzej. Na palcach jednej ręki zdaje się że można policzyć wszystkie krajowe szlifiernie. Więc albo takie kamieniowi imprezy, albo osobisty łów i zadowolenie się nieobrobionym złowionym, albo sklepowy wybór. Tak nikły że żaden. Jedź 😊.
OdpowiedzUsuńNieobrobione mnie nie interesują, interesowały na etapie pomagania synkowi w tworzeniu kolekcji. A obrobienie znalezionego, w sensie zlecenie najpierw szlifierzowi, a potem jakiemuś twórcy biżuterii, to taniej będzie brylant kupić :). Tak więc pozostaje polowanie na okazje na targach i jarmarkach. Kiedyś nawet rozważałam, w przypływie desperacji po nieudanych poszukiwaniach zadowalającej mnie (i mój portfel) biżuterii z krzemienia pasiatego, samodzielne tworzenie wisiorów i naszyjników. Ale to nie tak "hop na krowę", jak mawia moje dziecię, czyli czas, doświadczenie, sprzęt profesjonalny itd... Czyli - Lwówek!
UsuńEch, ta obróbka. Rzadko kiedy trafia się taki naturalny kamień od razu nadający się do noszenia, tak jak ten surowy wisior z chryzoprazu. On przecież ma nawet naturalny otwór na rzemień, i to we właściwym miejscu! A rzeczywiście, o cenie kamienia półszlachetnego lub szlachetnego decyduje jego obróbka, no, wykończenie ma duży wpływ na cenę. A ponieważ jest jak jest, to nie przegap Lwówka.🤣. Rzeczywiście, niezbędny.
UsuńJestem zielona w temacie , czysto dla urody danego lubię spojrzeć, bizuty mnie nie interesują, więc jeśli juz to jakieś cudko wylądowałoby jako ozdoba na jakimś meblu, półce czy parapecie😃
OdpowiedzUsuńPrzecież na tym rzecz polega co by oczko ucieszyć 🤣. Jeśli cudo cieszyłoby z mebla, to tym fajniej, ale i tak wszystkiego mieć nie można. Ale popatrzeć to czemu nie😊
UsuńDokładnie.
UsuńMarysia Nowicka http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/ robi fajne rzeczy z plastrów kamieni rozmaitych, między innymi agatów, ptaszorki i inne cudaki, łapacze światła, super to wygląda zawieszone w oknie, jak słońce przez taki cienki kolorowy plaster przebija.
Usuń😊 pewnie że super wygląda.
UsuńNie no ładne, ładne. Pooglądać mogę, ale nosić to jakoś nie mam za bardzo gdzie, więc nawet nie szukam co dostępne na necie ;D
OdpowiedzUsuńU nas na razie cisza o takich zjazdach. Eh.
To oglądaj, nosić nie musisz. Kupować też nie, ciężko by z niektórymi było, bo pokazuję częściowo zbiory muzealne. A jak okolica nie za bardzo, to i pod nogi warto popatrzeć, cały czas uważam że nie doceniamy nieoczywistej urody świata. Urody kamieni pospolitych też.
UsuńTak!
UsuńKiedyś na mineralne imprezy przyjeżdżali zbieracze, tacy którzy na oko przypasowywali zbiory coolegi do Płuczek albo do Nowego Kościoła. Teraz więcej jest handlarzy towarem przemysłowo pozyskiwanym z Indii czy Chin. Czasem nawet nie wiedzą czym handlują. Drzewiej to opowieści były snute o wyprawach do Maroka i na Madagaskar a teraz to handelek barwionymi plasterkami agatów z Minas Gerais. Ech...
OdpowiedzUsuńZbieracze nadal są. Entuzjaści, maniacy. Na ostatniej giełdzie trafił mi się co prawda taki obcojęzyczny, ale nie wykluczam że było ich więcej. Dla takich stoisk warto. Zawsze z podziwem stawałam przed stoiskiem małżeństwa z Olkusza, wiesz, to zagłębie dla miękkich kamieni dużo wspólnego mających z siarką, nie nadają się one co prawda do elementów narażonych na urazy, ale jakie wisiory! Jakie szkatułki! Pan sam szlifował nie tylko miękkie minerały, i to JAK szlifował! Twarde kwarce też. Nic wspólnego z masówką.
UsuńTakie kamienie zawsze wzbudzały we mnie emocje. Chyba wrażliwa jestem na ich piękno. Kiedyś się interesowałam, ale wiele zapomniałam. Piękna biżuteria! Te kamee!!!
OdpowiedzUsuńKamee powstają do dzisiaj. Co prawda coraz częściej są wykorzystywane jako surowiec muszle, ale sztuka gliptyki nie zginęła. Czy było by tak gdyby kamolki nie wzbudzały emocji? No nie.
Usuń