Serce decyduje. Mądrzejsze niż my, wie dobrze, że uczucia potrzebują treningu, że bez tego treningu jesteśmy, no jacy? Mniej ludźmi? Słowa może za duże, może nie dotyczą każdego, na pewno z tej potrzeby serca nie każdy zdaje sobie sprawę. Niektórzy nie mają serca, lub wypełniają go innym towarem, inni dopiero potrzebę treningu poczują. Szansa jest.
Ja w sprawie tego treningu piszę.
Jest okazja. Stały, regularny trening, tuningujacy osobowość na lepszy model, dostępny od ręki. Dostępne także krótkotrwałe działanie, ono też się przyda.
Po pierwsze. Pewna Piesa oferuje świetnych fachowców! Bo zrządzeniem losu cierpi na nadmiar treningu i trenerów. Tak ma, bo lekkomyślnie osiedliła się w wiosce akademickiej specjalizującej się w tworzeniu kadry. Mruczący fachowcy wyczuli materiał na mistrza, no i zbiegły się bo każdy chce łapkę przyłożyć. Nie wiem, Czytaczu Bezkotny lub Czytaczu Małokotny, czyś materiałem na mistrza, i czy bycie mistrzem to akurat dobry cel, ale poprawa kondycji zawsze się przyda. A o ile łatwiej ze stałym futrem bliziutko, tuż tuż przy ręce, sercu. Kot, to Człeku Bezkotny trener idealny. Wiem co mówię. Bez tego kociego treningu już sobie nie wyobrażam życia. I jak tak patrzę na małego Borsuka i resztę Łakoci, to stwierdzam że fachowcy prima sort, tylko brać i ćwiczyć pod ich dyktando. A nikt tak skutecznie jak Piesa nie opisze ekipy, oraz co i dlaczego.
Po drugie, uświadamiam że nie tylko codzienny trening pożyteczny. Okazjonalny też się przyda. Co prawda nie ma to jak futerko grzejące serce bezpośrednio, aaale. Pomoc intensywnie trenującym niemalże zawodowo i całodobowo też się liczy jako trening serca. I tu Czytaczu jest nadzieja na zażegnanie rozpaczy, trzymam w tej intencji kciuki.
Linki są, a poczytać i pooglądać warto, być może Czytaczu serce ci coś podpowie, może tylko tyle, by przytulić bliskich ludzkich i zwierzątkowych, dobre i to.... Oczy na pewno ucieszysz.
To tyle. Uświadamiam Ci tylko Czytaczu, absolutne zero nachalności.
Jako ozdobnik - niedokończony nigdy, własnoręcznie wymazany portret mojego Fredzia. Alfreda I Wielkiego i Jedynego, niedościgłego arcyfachowca w szkoleniu opornych. Pierwszym szkolącym była moja psinka, niczego w sztuce nauczania nie można jej było zarzucić, dalsze treningi poprowadził Afred. Dlaczego do ciężkiego licha nie dokończyłam mazania to nie wiem. Możliwe, że Fredi przyszedł nauczać miziania, to zawsze ważniejsze.
Pisała R.R.
Też sobie życia nie wyobrażam bez nich ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńNo tak❤️❤️❤️. Mimo że dają wycisk, ale trening i na tym polega❤️😀😀
UsuńPortret swietny, czy jeszcze masz jakieś malunki ukryte?
OdpowiedzUsuńZwierzyniec jaki by nie był jest do kochania, jest do kogo zagadać, bez zwierzaka dziwnie.
Doruś, mam. Niezbyt liczne, bo z reguły nie przechowuję z pietyzmem. Miałam fazę, gdy wszystko co zrobiłam było na "nie", do tej pory drażnią mnie moje rzeczy na ścianach, portrecik Fredzia wyjątkiem. Więc pochowane.
UsuńTak. Zwierzyniec do kochania. 😀
O, no właśnie, dawno nie było tutaj dzieł sztuki! Fajny portrecik!
OdpowiedzUsuńW temacie zwierząt - wiadomo, kot bez kota to głupota. Ileż to ja się w życiu nawściekałam na te nasze futrzaki, że bałaganią, sypią futrem, znoszą myszy, obgryzają sprzęty, drapią kanapy, że zawracają głowę, że koty gdzieś nasikały za firanką, że psy trzeba wyprowadzać i człowiek uwiązany... no ale bez nich też nie wyobrażam sobie życia i kocham je wszystkie bezgranicznie.
Do adopcji po kocie maluchy się nie zgłoszę, bo mam w tym momencie 6 kotów i już nie ogarniam, a jakiś zapas luzu trzeba mieć, bo jakoś zawsze stają nam na drodze różne porzucone i zagubione biedaki...
Oczywiście miało być "DOM bez kota to głupota" ;)
Usuń"Kot bez kota to głupota" też ma sens😀
UsuńTak, wściekamy się. O noce nieprzespane ja ostatnio. Ale bez nich, no.... czy byłabym sobą? Serce mi się kurczy nerwowo na samą myśl, że mogłoby ich w moim życiu nie być. Dom bez nich niewyobrażalny, tak jak u Ciebie, Tabaazy, Kocurro, Dory czy Piesy. Przyznam się, że mojemu sercu mało, tęskni za psem, rwie się do obrazków kocich, ciamka z rozczuleniem nad maluchami u Piesy. Wyprowadzany na spacerek fretkowy chłopczyk Zyzio, ach jaka słodycz, inteligencja, żywotność i wdzięk! Głupie ono to serce w tym momencie mojego życia, oj głupie. Trzy koty muszą starczyć i na rozum to aż nadto. Po za tym, moje kociaki nie mają ze mną łatwo. Bloki. Pańcia pracuje. Pańcia bywa tak często padnięta. Pańcia jest sama do obsługi, rąk brakuje by wypieścić, kolan by się uwalić...
UsuńCo do "sztuki", to jest to podrasowany rysunek kredkami akwarelowymi. Na papierze pakowym. Podrasowany, to znaczy wyostrzony i "odszumowany", bo za nic nie dało się tak jak należy zcykać go przez szybkę.
Małgosiu? Sześć? Kto się jeszcze pojawił oprócz Czarnulka?
UsuńNo to porachujmy. Było pięć dziewczynek: Czarnuszka emerytka (16 lat), Sabinka (5 lat) i trzy siostrzyczki (po 2 lata) - Kocia, Basiunia i Balbinka. Czarny kocurek (na moje oko nie wiecej jak 3-latek), zwany Grubciem, jest szósty.
UsuńKocia teoretycznie jest mojego syna, ale wszyscy mieszkają z nami, więc zaliczamy ją do wspólnego stada. W perspektywie zbliżającej się wyprowadzki młodych do nowego lokum, niedawno mój mąż zaprotestował przeciwko wyprowadzce Koci, bo jakże ona tam do bloku pójdzie... Tak że nie wiem jeszcze jak to będzie, czy Kocia nie zostanie u nas na stałe. W każdym razie mamy teraz sześć kotów.
No popatrz, nie wiem skąd mi się wzięło przekonanie że Kocia już się wyprowadziła na swoje. A tu niieee...i wcale nie wiadomo, czy Twój mąż ją puści, tak jak i ludzkie dzieci😀😀😀
UsuńNo tak, mój mąż to by ich wszystkich najchętniej nie wypuścił z domu :). Z wyprowadzką sprawa się odwleka, bo w mieszkaniu ciągle jakieś prace remontowe, dopiero od wczoraj zaczęło się sprzątanie, z meblami będzie jeszcze trochę zachodu, na razie tylko kuchnia zrobiona. Z miesiąc przynajmniej pomieszkają jeszcze u nas. Z Kocią to się pewnie zobaczy... Starszy syn na studiach miał kotkę, z którą przyjeżdżał do nas na ferie i wakacje, kicia biegała po okolicy z całym stadem, potem jechała znowu z pańciem do stolicy (nazywaliśmy ją, znaczy kicię, Warszawka). Czyli rzec można - przyjeżdżała do dziadków na wakacje :))). Może i z Kocią tak będzie, że trochę w bloku i trochę u nas, prawie jak na wsi. Okaże się, gdzie jej będzie lepiej.
UsuńMoje futra coś szaleńczo mnie dziś kochają i słodkie&nachalne nie do pojęcia. Łapię chwilkę i piszę, że bardzo mi się podoba podejście Wasze do szczęścia ludziów i futer. Fajne, i wnusia Warszawka super.
Usuń:)))))))))))
UsuńKot, pies, papagaj a nawet żółw gadzina jedna. Mła wyobraża sobie swoje cztery ściany bez ludzi, choć z trudem, bez zwierząt nie wyobraża sobie w ogóle. To jakaś obca chałupa, nie jej śmietnik należycie zakocony, w którym trwa wieczna wojna podjazdowa, zawiązują się sojusze i w ogóle nieustająca gra o tron. Mła nie poczebuje telewizorni, mła ma własną sagę w codziennych odcinkach.
OdpowiedzUsuńPrawda. Niezbędny składnik mojego życia, te stwory😀. Nie zawsze tak było, całe dzieciństwo było bez nich. Niewyobrażalne.
UsuńDzięki Romana! Jak sobie wyliczyłam, że ja z kotami dopiero od sześciu lat, to w głowę zachodzę, jak to było wcześniej...? Psy były zawsze. Problem wyłania mi się jeden, czy gadzina u mnie, czy ja u gadziny pomieszkuję?
OdpowiedzUsuńNie warto dociekać kto u kogo i dlaczego. Ważniejsze że Ty, Ty jesteś tym do kochania i zaopiekowania. Nawet jeśli zaopiekowanie się polega na daniu szansy innym na trening. A mieszkanie i życie bez stworków, no cóż. Możliwe. Ale sama wiesz, że to stan może i jakoś tam chciany gdy bardzo dokopią i przetrenują, przez sekundę, może dwie.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o tym treningu serca. Moje koty oswajają K., który nigdy kociarzem nie był i za nimi nie przepadał, teraz też tak twierdzi, ale to on o czwartej nad ranem jest budzony i zwleka się po schodach na dół, żeby wypuścić kotki na poranne hasanie w ogródku :) Koty, podobnie jak ongiś moja córa, szybko pojęły, że Paniuni się rano nie budzi, to ostateczna ostateczność.
OdpowiedzUsuńCudny rysunek, nie wiedziałam, że takie talenta posiadasz !
Posiadam? No nie wiem. Mnie się tam moje wytwory nie podobają. Dla mnie są rodzajem, no jakby tu..., eee, dajmy spokój tematowi.
OdpowiedzUsuńTwój K, ciekawe jak długo jeszcze będzie twierdził że za futerkami to nie przepada😀😀😀
Może jesteś wobec siebie zbyt krytyczna ? :) Ja ubolewam, że żadnych talentów plastycznych nie mam, tak mi się kiedyś marzyły meble sypialniane z miniaturowymi widoczkami. K. opiera się już ponad 10 lat, więc twardy jest . A i moje futrzate nie z tych, co by ułatwiały mu oswojenie, żadne nikomu poza Paniunią nie daje się dotknąć. Łaskawie pozwalają jedynie się obsługiwać :)
UsuńA propos tych mebli z widoczkami. Wiesz. Niekoniecznie trzeba te widoczki samemu zmalowywać. Jest przecież coś takiego jak decoupage, czyli sztuka zdobienia naklejanymi wycinankami z serwetek. Mnie się takie meble nie marzą, ale co do widoczków, to niespodziewanie dla mnie samej zaczęła mi kiełkować mini kolekcja powłoczek na jaśki, globtroterska. Na razie poduszka japońska i paryska. Rozglądam się na ciuchach pilnie.
UsuńNawet kiedyś bawiłam się trochę w dekupażowanie, ale do prawdziwych malunków to ma się nijak :) Teraz już też o nich nie marzę, za dużą rewolucję musiałabym robić w sypialni i zwyczajnie mi się nie chce. Ale brak talentów plastycznych wciąż mi doskwiera.
UsuńTe poszewki zamierzasz uszyć ze zdobycznych materiałów
"w temacie" ? Bo poszewek takich to raczej nie widuję, ale koszule czy ściereczki/makatki z takimi motywami bywają.
Tak jak lubię polować tak nie lubię szyć 😀 i właśnie że upolowałam na ciuchach😀. Czarną z żółtymi frędzelkami malowaną w pagody i z napisem "Japan" oraz z wieżą Eiffla i napisem "Paris". Bez napisu się nie liczy, musi być, tak jak na rasowych pocztówkach i magnesach na lodówki😀. A wiesz, że niekoniecznie masz rację z dekupażowaniem? Ja co prawda wolę se narysować niż się bawić w naklejki, ale te wzory do naklejania potrafią być piękne, zwłaszcza te na dużych arkuszach, nic nie mających wspólnego z serwetkami. Dawno temu miałam po drodze cudowną pasmanterię z bogactwem dupereli do robótek ręcznych. Wszystkich. I tam właśnie widziałam na tych arkuszach cuda, nie mam wątpliwości że gdzieś w necie takie rzeczy są. Widoczki mnie nie kręcą, ale motyle, ach one tak. Komoda z motylami zamiast moli😀
UsuńMoże i jestem. Wnikać i rozstrząsać nie będę.
OdpowiedzUsuńAaaa. Niedobre niedotykalskie. Ale Ci powiem, że z trzy lata temu rodzina koledze wyjechała na kwartał. Daleko, bardzo daleko. I został na metrażu sam z kotem, co to do tej pory to nie dawał mu się dotknąć. Po powrocie rodziny to się okazało, że świetnie są witani i ukochani, ale pańciowi to ciapci niegodni podawać, pańcio ukochany. Ale kolega zasłużył, miał zaliczony horror z vetem w roli ratownika, podejrzewam, że kocina postanowił umrzeć i dlatego tak. Pańcio nie dał, bohater, pańcio nie zostawił, jeszcze większy bohater.
No tak, to już wolę, żeby były niedotykalskie i zdrowe :)
UsuńPrawda. 😀
UsuńMój Alex taki :) piękny i nietykalni
UsuńAle gorzej jak coś się dzieje. O ludu. To jest terror i dla mnie i dla niego.
No. Trening się robi ekstremalny, serce ledwo wytrzymuje. Ale jednak lepiej trenować.
OdpowiedzUsuń