Nadal mam płuca. Ze zmianami świeżych zwłóknień, zmianami bronchitowymi (to chyba znaczy zapalenie), co lekarka odebrala źle. Antybiotyk. Kontrola w czwartek. Nie pierwsze to moje zapalenie, płuca się regenerują, choć bardzo wolno. Bałam się bardzo, że będzie gorzej. Tym razem nie ma rozłożenia na obie łopatki, a tak było przed dwudziestu laty.
Ale dałam radę:
- odebrać akt zgonu i fakturę. Daleko, pobłądziłam. Już na tę część pogrzebowego nie starczy, lekko ponad, a nie wiem za co płacę. Fakturę łaskawie dali bez rozbicia na poszczególne pozycje.
- wejść do ZUS-u w celach wywiadowczych, tu wqrw, bo albo przedstawię dokumenty żem pasierbica, albo rozliczenie jako osoba obca. Z wqrwem będę rozliczać jako obca.
- po próbie przesłania pocztą foty aktu zgonu i mojego dowodu do zgłoszeń zrobionych telefonicznie, wściek i osobista wizyta w PZU. Bardzo długotrwała, ale chyba skuteczna. Mam czekać na przelew. Żarcik mnie obsługującej, na pytanie ile to trwa, "do trzydziestu dniu". Moje przerażenie i reakcja "spokojnie, na bieżąco załatwiamy". Przerażenie nie całkiem minęło.
- odebrać po rannych i południowych falstartach wyniki rentgena, przekazać je telefonicznie lekarce. Erecepta wykupiona. Będę łykać.
- uspokoić telefonicznie jednego z covidowych wujków, panikujacego po nieodebranych telefonach stosem SMS-ów.
No a teraz będę jeść i odzipywać. Wędrówki, jazdy po mieście, rozkopanym paskudnie, stanie i siedzenie w kolejkach, czekanie na przystankach. Niby odpoczywałam, niby wolniutko, ale... Emocje zdrowotne, to przyznaję zmora ostatnich dni najgorsza. Zaraz pewnie padnę jak kawka, adrenalina opada, jeszcze jadę na resztkach.
Cykanki z pierwszej połowy załatwiania. Nędzniutkie, ale nie dało rady porządnie zcykać przez szybę autobusu choćby kwitnących mirabelek, tych ciemnych, kwitnących różowo. Zwały ich widziałam.
Pisała wykończona R.R.
Co z tymi telefonami? Nie mam na nie siły, a wściec się chcą. Wyłączam. Trudno. Jutro będę oddzwaniać.
I jeszcze dodaję. Ja nie jestem specjalny chojrak. Bałam się bardzo, zły wpływ miało widziane u Łojca w tv przedstawienie zżartych przez świństwo płuc. A tak, to stwierdzam, że bywało gorzej. Te dwadzieścia lat temu, i za dziesięcioletniego dziecka też nie było fajnie.
Grunt, że lekarz i leki są. Niech Jacuś też okłady zdrowotne robi a nie tylko się odbija.
OdpowiedzUsuń☘️💚☘️
Jacuś zareagował tak, jakbym wróciła z Filipin, mam go teraz na szyi. Nie umiem jeszcze zasnąć, emocji typu złość było za dużo.
OdpowiedzUsuńByłaś bardzo, bardzo dzielna, my Cię teraz wirtualnie głaszczemy po główce. Nawet jak nie lubisz to się nie wyrywaj bo Mruti fluiduje. Cieszymy się z z jako takiego stanu Twoich płucków czyli lekkich. Mła ma podrapanego ryja, Szpagetka działała.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że nie da rady futerku oddać! Olimpia Szpageton harpia i be!
OdpowiedzUsuńZa głaski i fluidy dzięki, one się przydały, może i dlatego dałam radę😀
Romanko, wykurujesz się i będzie dobrze, a Jacuś niech robi dobrą robotę i troche po pleckach Twych potupta, dla zdrowotnosci płuc.
OdpowiedzUsuńJacuś to jak na razie zostawia na plecach rysy i ślady po wbiciu pazurków/raków. Wspinacz znaczy. Oraz odbijacz w trakcie szaleństwa. Pewnie, że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńAch te pazureiry, wlasnie przymierzam sie do przycięcia szponów Robinka.Inteligentna bestia udajaca niekumatosc , jsk widzi grzebyk, nozyczki,czy cokolwiek do pielegnacji, juz nagle idziegdzies, bo tsk go bsrdoz interesuje jskis np.paproszek ns podlodze, alebo inny pokój...skubaniutki.
OdpowiedzUsuńPewnie że inteligentna. Najbardziej mnie rozbrajało jak szalejący Feluś, bo to był Armagedon w kocim ciałku, udawał, że no skąd, to musiał być inny kot, Lisiunia np. On niewinny, dopiero przyszedł, tak z ciekawości bo coś grzmotnęło.
UsuńI jak tu nie kochać tskiego😃
UsuńNie da rady nie kochać 😀
UsuńA to Czesio mój tak robi. Potłukł nie jedna miskę ale no jak to co to się stało? No jak to nie on!
UsuńI kochasz.😀
Usuńsuper wpis
OdpowiedzUsuńDziękuję. Witaj.
Usuń